Bohater powstania w getcie warszawskim Simha Rotem, ps. "Kazik" wygrał proces o bezprawne wykorzystanie jego prywatnych listów w książce o łączniczce Żydowskiej Organizacji Bojowej Irenie Gelblum, z którą był kiedyś związany. PWN ma go przeprosić i wpłacić 20 tys. zł na cel społeczny.
Taki prawomocny wyrok wydał w piątek Sąd Apelacyjny w Warszawie. Uwzględnił on w głównej części apelację Rotema od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który w 2015 r. uznał, że nie doszło do naruszenia jego dóbr osobistych przez wydawnictwo PWN. Według SO, zgoda powoda na wykorzystanie listów nie była potrzebna, bo wystarczająca była zgoda córki nieżyjącej już Gelblum (adresatki listów). SA uznał zaś, że zgoda nadawcy listu jest niezbędna, listy powoda były "utworem" w myśl prawa autorskiego oraz że nie udzielił on zgody autorowi książki na ich wykorzystanie.
Mieszkający w Izraelu 94-letni Rotem-Kazik Ratajzer jest prawdopodobnie ostatnim żyjącym bojowcem ŻOB. Poczuł się on dotknięty wykorzystaniem w książce Remigiusza Grzeli o Irenie Gelblum, bez swej zgody i wiedzy, swoich listów do niej (tworzyli parę podczas wojny i tuż po niej). Była ona słynącą z odwagi i zimnej krwi łączniczką ŻOB; dokonała wielu bohaterskich akcji. Walczyła też w Powstaniu Warszawskim. Po 1968 r. wyemigrowała z Polski i zaczęła się przedstawiać jako włoska poetka Irena Conti di Mauro. Zaprzeczała swej przeszłości z lat wojny, a przyjaciół z tych lat "nie poznawała".
Po jej śmierci w 2009 r. Grzela, który znał ją jako włoską poetkę, opisał jej wybory życiowe w 2014 r. w książce pt. "Wybór Ireny". Przytoczył listy Rotema do niej, zawierające - jak głosi pozew - "prywatne wyznania i odczucia", z którymi powód nie zamierzał się dzielić z innymi. W listach są m.in. sugestie o małżeństwie; troska o zdrowie Ireny; żal że nie pozostała z nim po wojnie w Palestynie.
Mieszkający w Izraelu 94-letni Rotem-Kazik Ratajzer jest prawdopodobnie ostatnim żyjącym bojowcem ŻOB. Poczuł się on dotknięty wykorzystaniem w książce Remigiusza Grzeli o Irenie Gelblum, bez swej zgody i wiedzy, swoich listów do niej (tworzyli parę podczas wojny i tuż po niej).
Rotem uznał to za naruszenie swych praw autorskich, które chronią także prywatne listy oraz za złamanie tajemnicy korespondencji - a przez to także i dóbr osobistych, do których należy m.in. prawo do prywatności. Pozew wnosił o zakazanie rozpowszechniania fragmentów książki z tymi listami; o przeprosiny w kilku mediach oraz o wpłatę 40 tys. zł na cel charytatywny. Na wniosek powoda, SO zakazał, w drodze tzw. zabezpieczenia powództwa, dalszego rozpowszechniania książki do prawomocnego zakończenia procesu; część nakładu wcześniej sprzedano.
"Mój klient nigdy nie wiedział, że Grzela ma te listy, a gdyby to wiedział, nie zgodziłby się na ich opublikowanie" - mówił w SO adwokat powoda mec. Maciej Ślusarek. Pełnomocnik PWN mec. Michał Kluska wnosił o oddalenie pozwu, bo "działało ono profesjonalnie". Mówił, że wydawnictwo miało zaufanie do swego autora, nie miało zaś "obowiązku weryfikacji linijka po linijce". Podkreślił, że koszt żądanych przeprosin to ok. 250 tys. zł, a książka "nie była sukcesem ekonomicznym".
SO oddalił pozew, bo uznał, że zgoda powoda nie była konieczna do wykorzystania listów, skoro zgodziła się na to córka adresatki jako jej następczyni prawna. "Adresat ma pełne prawo dysponowania swą korespondencją i tylko jego zgoda jest istotna" - mówiła sędzia Krystyna Gromek. Według SO nie można też mówić o naruszeniu praw autorskich powoda.
Rotem złożył apelację do SA. Ten najpierw zwrócił sprawę SO, ale po zażaleniu pozwanych SN uchylił wyrok SA i zwrócił sprawę jemu. W SA mec. Ślusarek wniósł o uwzględnienie pozwu. Mówił, że Grzela nie informował powoda o zamiarze publikacji jego listów. "Wydaje się, że był to podstęp" - ocenił adwokat. Radca prawna PWN Aleksandra Sajewicz wniosła o utrzymanie wyroku SO.
W piątek SA nakazał PWN przeprosiny powoda za bezprawne naruszenie jego praw autorskich i prywatności a także - wpłatę 20 tys. zł na cele społeczne. SA oddalił żądanie pozwu by przeprosiny ukazały się w prasie - mają pojawić się na stronie internetowej PWN oraz mają być przesłane adwokatowi powoda.
Jak uzasadniał sędzia Mariusz Łodko, listy były "utworem", bo spełniają wymóg oryginalności i ujawniają jego uczucia. Dodał, że i adresat listu, i jego nadawca mają prawo do tajemnicy swojej korespondencji i wyrażania zgody na jej ujawnienie. Według SA, powód nie miał świadomości, jakie listy znajdą sie książce. PWN może jeszcze złożyć skargę kasacyjną do SN, ale nie ma to wpływu na prawomocność wyroku SA.
Mec. Ślusarek powiedział PAP, że Rotem, któremu przekazał informację o wyroku, był z niego usatysfakcjonowany. Adwokat dodał, że z chwilą wyroku SA zabezpieczenie upada, ale wydanie lub sprzedaż książki z fragmentami uznanymi za naruszające dobra powoda oznaczałoby kolejne naruszenie.
"Kazik" walczył w powstaniu w getcie warszawskim. Przygotował po "aryjskiej stronie" ratunek dla bojowców ŻOB, którzy wyszli z getta kanałami; dzięki niemu ocaleli. Wziął też udział w Powstaniu Warszawskim. W 1945 r., wraz z Gelblum, opuścił Polskę. Przyłączyli się do Żydów ocalałych z Holokaustu, planujących zemstę na Niemcach. Brali udział w nieudanej akcji zatrucia chleba dla esesmanów w amerykańskim obozie pod Monachium. W 1946 r. Kazik osiadł w Palestynie, gdzie zmienił nazwisko na Simha Rotem. Gelblum w 1948 r. wróciła do Polski. Rotem walczył w trzech wojnach Izraela z państwami arabskimi. Jako członek Rady Instytutu Yad Vashem dopilnował, aby Polacy, którzy pomagali powstańcom z getta, mieli drzewka sprawiedliwych. W 70. rocznicę powstania w getcie został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
Łukasz Starzewski (PAP)
sta/ mkr/