Po klęsce bolszewików w Bitwie Warszawskiej 1920 r. sowiecka propaganda oskarżała Polskę o udział w spisku międzynarodowej burżuazji – mówi PAP dr Witold Wasilewski z IPN. „Mało tego, zarzucano Polakom, że sami nie wywołali rewolucji” – dodaje historyk.
PAP: Czym charakteryzowała się bolszewicka koncepcja opanowania Europy?
Dr Witold Wasilewski: Bolszewicki plan zakładał, że rewolucja będzie wybuchać stopniowo w państwach europejskich, usiłowano skomunizować cały kontynent. W pierwszym rzędzie zamierzano zrewolucjonizować Niemcy, Węgry, pozostałe kraje Europy Środkowej.
Deklaracje rad delegatów robotniczych i żołnierskich zakładały przywrócenie możliwości rozwoju wszystkim narodom, dlatego też w pierwszej fazie rewolucji tworzono republiki, jak np. na Zakaukaziu. Następnym etapem było ich wcielanie do jednego państwa sowieckiego.
W dalszej perspektywie zakładano, że rewolucja dotrze do Atlantyku. Zgodnie z doktryną marksistowską, po kapitalizmie – jako fazie rozwoju ekonomiczno-społecznego – miał przyjść socjalizm. Przywódcy bolszewików byli przekonani, że naturalną konsekwencją procesu dziejowego będzie rewolucja światowa.
Dr Wasilewski: "Bolszewicki plan zakładał, że rewolucja będzie wybuchać stopniowo w państwach europejskich, usiłowano skomunizować cały kontynent. W pierwszym rzędzie zamierzano zrewolucjonizować Niemcy, Węgry, pozostałe kraje Europy Środkowej".
Ludzie i całe narody miały ulec sowietyzacji, w wyniku czego miał się ostatecznie wykształcić tzw. homo sowieticus, czyli człowiek ery komunistycznej.
PAP: Kiedy zrodził się bolszewicki zamiar zbrojnego „eksportu rewolucji” na Zachód?
Dr Witold Wasilewski: Patrząc na wszystko z perspektywy roku 1919 można stwierdzić, że w ujęciu bolszewików do rewolucji czy też po prostu do zbrojnych przewrotów typu bolszewickiego miało dochodzić kolejno w poszczególnych państwach. Przynajmniej do pierwszej połowy 1919 r. wiele wskazywało na to, że plan ten może się powieść.
Rewolucja okresowo zwyciężyła m.in. na Węgrzech, gdzie zbudowano komunistyczny rząd pod władzą Beli Kuny. Komuniści byli też bardzo silni w Niemczech. W Berlinie, w styczniu 1919 r., lewe skrzydło partii socjaldemokratycznej, zorganizowane w Związek Spartakusa z Różą Luksemburg i Karolem Liebknechtem na czele, było o krok od zbrojnego przejęcia władzy. W Bawarii, w kwietniu 1919 r., komuniści przejęli rządy na kilka tygodni. Z chwilą gdy te rewolucje załamały się bolszewicy uznali za konieczny marsz na Zachód, aby zbrojnie wesprzeć swych europejskich towarzyszy.
Rok 1919 okazał się kluczowy dla losu rewolucji w państwach położonych na zachód od dawnych granic Imperium Romanowów. Sukcesami europejskich komunistów była bezpośrednio zaniepokojona Francja. Stałaby się ona państwem frontowym, gdyby komunizm doszedł do Renu.
PAP: Jak propaganda sowiecka przedstawiała konieczność walki z Polską?
Dr Witold Wasilewski: Była mowa o wyzwoleniu socjalnym, o równości dla wszystkich, o tym, że Armia Czerwona niesie wolność chłopom i robotnikom w jaśniepańskiej, białej Polsce.
Trzeba jednak pamiętać, że w momencie wybuchu walk z Polską bolszewicy wspomogli się kadrami wojskowymi wykształconymi jeszcze w carskiej Rosji, czyli oficerami z czasów I wojny światowej, stanowiącymi dotąd naturalne zaplecze polityczne i organizacyjne białych, a nie czerwonych - najlepszym przykładem jest marszałek Michaił Tuchaczewski. Pojawiła się nuta rosyjskiego patriotyzmu, wręcz wielkoruskiego.
Dr Wasilewski: "Według bolszewików, Polsce pomógł spisek międzynarodowej burżuazji. Mało tego, zarzucano Polakom, że sami – po dojściu Armii Czerwonej na linię Wisły – nie wywołali rewolucji".
PAP: Gdzie bolszewicy widzieli przyczynę swojej klęski w Bitwie Warszawskiej?
Dr Witold Wasilewski: Porażka w Bitwie Warszawskiej nie spowodowała kryzysu zaufania do bolszewickich przywódców z Leninem na czele. Nie obyło się oczywiście bez rozliczeń, winnych porażki szukano, ale czyniono to przede wszystkim wśród dowódców konkretnych ugrupowań, frontów. Dowództwu frontu południowego zarzucano m.in. błędny zamiar przeprawy przez przełęcze karpackie na pomoc rewolucjonistom węgierskim, zamiast szybkiego marszu w kierunku północno-zachodnim. Podnoszono również kwestię nieprawidłowego wykorzystania Armii Konnej Siemiona Budionnego.
Według bolszewików, Polsce pomógł spisek międzynarodowej burżuazji. Mało tego, zarzucano Polakom, że sami – po dojściu Armii Czerwonej na linię Wisły – nie wywołali rewolucji.
Choć były próby instalowania rządów, okazało się, że w Polsce nie ma masowego poparcia dla idącej rewolucji. Sowiecka propaganda przedstawiała Polaków jak tych, którzy w 1920 r. jeszcze do niej nie dojrzeli. Można więc stwierdzić, że bolszewicy „winą” za nieudany podbój Polski obarczali samych... Polaków.
PAP: Czy w 1920 r. państwa zachodnie brały pod uwagę interwencję zbrojną w wojnie polsko-bolszewickiej?
Dr Witold Wasilewski: Faktem jest brak bezpośredniej pomocy militarnej dla Polski. W decydujących krytycznych chwilach Polacy musieli poradzić sobie w oparciu o własne siły.
Generalnie interwencja państw zachodnich przeciwko bolszewikom była niewykluczona, ale poczynając od końca I wojny światowej z każdym rokiem i miesiącem coraz mniej prawdopodobna. Wiadomo, że państwa zachodnie, a nawet Japonia, udzieliły pomocy tzw. białym w wojnie domowej w Rosji, wysyłając tam swoje armie interwencyjne. Ale wola aktywnej walki z bolszewizmem stopniowo malała.
W sierpniu 1920 r., kiedy trwała Bitwa Warszawska, Brytyjczycy nie byli skłonni do wysiłku zbrojnego na rzecz Polski obawiali się kosztów prowadzenia wojny, utwierdzeni doświadczeniem I wojny światowej. Liczyli też już w tym momencie bardzo na układy handlowe z sowiecką Rosją.
Dr Wasilewski: "Klęska Polaków w Bitwie Warszawskiej byłaby równoznaczna z utworzeniem polskiej republiki sowieckiej. Miałoby to niszczące skutki dla narodu polskiego. Nie doszłoby do odbudowy po 123 latach niewoli niepodległego państwa. Komunizm trwałby nad Wisłą co najmniej kilkadziesiąt lat dłużej niż w rzeczywistości".
Francja była po 1918 r. bardzo wyczerpana, ale w 1920 r. bardziej niż Wielka Brytania sprzyjała Polsce; o jej chęciach przynajmniej ograniczonej pomocy Polakom w walce z bolszewikami świadczyło wysłanie do Polski misji wojskowej z gen. Maximem Weygandem na czele i dostawy sprzętu wojskowego.
PAP: Jak mogły potoczyć się wypadki, gdyby w 1920 r. Warszawa uległa bolszewikom?
Dr Witold Wasilewski: Po wkroczeniu bolszewików do stolicy, pod osłoną Armii Czerwonej, władzę przejąłby Polrewkom (Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski - PAP), utworzony wcześniej w Białymstoku m.in. przez Feliksa Dzierżyńskiego i Juliana Marchlewskiego. Oznaczałoby to faktycznie stworzenie polskiej republiki sowieckiej.
Można się zastanawiać, czy bolszewicy byliby następnie w stanie podjąć próbę bolszewizacji Niemiec, mając wiedzę o niepowodzeniu tamtejszych komunistów przy próbie wywołania rewolucji.
W 1920 r. Niemcy były objęte parasolem ochronnym państw zachodnich. Siły zbrojne Niemiec były ograniczone, ale wola zachowania własnej, niemieckiej państwowości – ogromna. Gdyby bolszewicy zaatakowali Niemcy, to nie tylko Francja, ale i Wielka Brytania, mogłaby ująć się za ofiarami napaści.
Niewykluczone, że Armia Czerwona zwróciłaby się w kierunku Węgier, gdzie władzę utracili komuniści. Wówczas zainterweniować mogły państwa tzw. Małej Ententy, m.in. Czechosłowacja. Europa Środkowa była jednak niewątpliwie potencjalnie kolejną sowiecką zdobyczą.
PAP: Z czego zatem wynika znaczenie Bitwy Warszawskiej?
Dr Witold Wasilewski: Klęska Polaków w Bitwie Warszawskiej byłaby równoznaczna z utworzeniem polskiej republiki sowieckiej. Miałoby to niszczące skutki dla narodu polskiego. Nie doszłoby do odbudowy po 123 latach niewoli niepodległego państwa. Komunizm trwałby nad Wisłą co najmniej kilkadziesiąt lat dłużej niż w rzeczywistości.
Nie można wykluczyć, że po upadku Polski bolszewicy opanowaliby dużą część Europy. Klęska pod Warszawą w 1920 r. sprawiła, że przywódcy bolszewiccy w Rosji zdali sobie sprawę, że państwo sowieckie muszą na razie tworzyć na terenie byłego Imperium Romanowów.
Określenie Bitwy Warszawskiej jako osiemnastej decydującej batalii w dziejach świata nie jest zatem wcale przesadzone. Wynik tej bitwy zmienił bieg historii.
Rozmawiał Waldemar Kowalski (PAP)
wmk/ mlu/