Józef Rybak - szef polskiego wywiadu wojskowego
Wódz Naczelny Józef Piłsudski, jeszcze w listopadzie 1918 r. nakazał szybkie rozbudowanie Oddziału Informacyjnego (Wywiadowczego) Sztabu Generalnego, a przede wszystkim wzmocnienie kadrowe jego struktur. Na szefa wywiadu upatrzył Józefa Rybaka, byłego podpułkownika austro-węgierskiego Sztabu Generalnego. Piłsudski miał dlań wiele szacunku i sympatii, z czasów gdy Rybak, jako młody kapitan CK armii austro-węgierskiej, był szefem wywiadu wojskowego w sztabie krakowskiego korpusu, wyznaczonym do kontaktów z towarzyszem „Wiktorem”, ówczesnym emigrantem politycznym z zaboru rosyjskiego, kierownikiem polskiej irredenty i ruchu wojskowo niepodległościowego w Galicji. Już wówczas Komendant, dostrzegł w kapitanie Rybaku patriotę w mundurze zaborcy i zdania tego nie zmienił. Dostrzegł patriotę, który wiedział i domyślał się więcej niż meldował swym władzom, stając się bardziej lojalny wobec Piłsudskiego niż względem swych austriackich mocodawców. Z drugiej strony Komendant widział w nim fachowca, który miał zorganizować centralę polskiego wywiadu na wzór i podobieństwo "Ewidenzbiuro" austro-węgierskiego Sztabu Generalnego oraz pozyskać do niej fachowców.
Terenowy aparat wywiadowczy, zarówno frontowe komórki sztabów dywizji, armii i frontów, jak i wywiad agenturalny miał być oparty na ideowej kadrze legionistów i peowiaków oraz konspiratorów z dawnej OB PPS.
Wezwanie do Warszawy dotarło do Józefa Rybaka na początku grudnia 1918 r., gdzie pełnił służbę w (polskiej) Komisji Likwidacyjnej przy austriackim Ministerium Wojny w Wiedniu. Przyjechał niezwłocznie do Warszawy 11 grudnia 1918 r., miesiąc po powrocie Piłsudskiego z Magdeburga, a nazajutrz Wódz Naczelny osobiście w obecności nowego szefa sztabu gen. Stanisława Szeptyckiego powierzył mu obowiązki szefa polskiego wywiadu wojskowego. Tego samego dnia na jego zastępcę wyznaczył mjr. Ignacego Matuszewskiego, oficera rezerwy armii rosyjskiej, peowiaka, oficera wywiadu KN III w Kijowie.
Organizacja wywiadu wojskowego
Terenowy aparat wywiadowczy, zarówno frontowe komórki sztabów dywizji, armii i frontów, jak i wywiad agenturalny miał być oparty na ideowej kadrze legionistów i peowiaków oraz konspiratorów z dawnej OB PPS, których Rybak wprowadził w arkany tajnej służby.
Józef Piłsudski nie znał wcześniej Matuszewskiego, ale miał o nim jak najlepsze opinie, o jego inteligencji, charakterze i zdolnościach, a przede wszystkim o znajomości Rosji i tego co się w niej dzieje od początku rosyjskiej rewolucji i po przewrocie bolszewickim. Wiedział, że był współorganizatorem I Ogólnego Zjazdu Wojskowych Polaków w czerwcu 1917 r. w Piotrogrodzie, współtworzył wywiad I Korpusu Wschodniego, a następnie w jego strukturach konspiracyjny Związek Walki Czynnej. Organizował na rzecz korpusu sieć konspiracyjnych komórek wywiadowczych na terenie ogarniętej rewolucją Rosji i Białorusi. Po nieudanym przejęciu dowodzenia I Korpusem, wyjechał do Kijowa, gdzie został szefem wywiadu KN-III, ukierunkowanego na Ukrainę, Białoruś i Rosję.
„Tandem” Rybak – Matuszewski, łączący niewątpliwe zdolności i rutynę kadrowego oficera wywiadu w przypadku pierwszego z nich, z ideowością, błyskotliwością i nieszablonowymi metodami działania drugiego, stworzył fundament centrali polskiego wywiadu wojskowego. Jak w osobie Józefa Piłsudskiego koncentrowała się pełnia władzy wojskowej i państwowej odradzającej się Rzeczypospolitej, tak w wywiadzie wojskowym zogniskować się musiała wiedza o polityce zagranicznej i potencjalnym zagrożeniu militarnym ze strony państw sąsiadujących z Polską.
Radiowywiad na Rosję
Pułkownik Rybak, obejmował stanowisko szefa wywiadu, gdy oddziały Armii Czerwonej były już w Mińsku Litewskim, a w końcu grudnia podchodziły pod Wilno. W jednym z pierwszych raportów stwierdził w końcu 1918 r., że "(...) walna rozprawa wojenna z Rosją Sowiecką jest nieunikniona, przez nią postanowiona i gotowana; jest tylko kwestią czasu".
Pułkownik Rybak za punkt honoru poczytywał sobie pozyskanie najlepszych specjalistów z wywiadu austro-węgierskiego. Do służby w Oddziale Informacyjnym wciągnął kolegę, znawcę spraw Rosji, w tym także rewolucyjnej Rosji, który wiedział o niej więcej niż ktokolwiek inny w tym czasie, nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Był nim mjr Szt. Gen. Karol Bołdeskuł, oficer radiowywiadu, a następnie od jesieni 1915 r. do sierpnia 1917 r., szef radiowywiadu państw centralnych na froncie wschodnim. Przez niemal dwa lata kierował on działaniem kilku grup radiostacji austriackich i niemieckich monitorujących rosyjskie sieci radiowe, przejmujących całą ich jawną i tajną korespondencję operacyjną, dyplomatyczną i wewnętrzną. Następnie w komórkach kryptoanalitycznych była ona poddawana dekryptażowi. Było to dla państw centralnych niezwykle cenne – bodaj najcenniejsze – źródło informacji o nieprzyjacielu.
Mimo, że na froncie wschodnim nad wojskami koalicyjnymi – niemieckimi i austro-węgierskim naczelne dowództwo sprawowali Niemcy, radiowywiad pozostał w rękach austro-węgierskich. Dzięki temu doświadczeniu, Bołdeskuł znał nie tylko doskonale metody działania radiowywiadu, ale był bardzo dobrze zorientowany w organizacji struktur, procedur, zasad funkcjonowania, a nawet zwyczajów obowiązujących w rosyjskiej radiotelegrafii; znał nazwiska kadry dowódczej i oficerów radiotelegrafii oraz stosowane przez Rosjan systemy szyfrowe. Po rewolucji lutowej 1917 r. obserwował w eterze proces rozpadu starej armii carskiej, rozpadu państwa oraz anarchii ogarniającej rozległe imperium. Obserwował proces wykorzystywania radiotelegrafii w szerzeniu propagandy, w tym także bolszewickiej.
Po przejściu ppłk Rybaka do służby w Ministerstwie Spraw Wojskowych, mjr Bołdeksuł z dniem 1 kwietnia 1919 r. objął funkcję szefa oddziału. Rola i główne zadanie mjr Bołdeskuła – dotyczące zorganizowania radiowywiadu na Rosję – było tak utajnione, że nie wiedzieli o nim nawet prominentni i zaufani współpracownicy Józefa Piłsudskiego, do których należał m.in. zajmujący się kontrwywiadem Bogusław Miedziński. Wspominał on, po kilkudziesięciu latach, nadal nie znając roli i zadania Bołdeskuła: "Jeszcze gorzej (niż z Rybakiem) było z moim bezpośrednim szefem – szefem Oddziału II – majorem austriackim o dziwacznie brzmiącym nazwisku. Ten po prostu robił wrażenie, że nie rozumie nic z tego, co się koło niego dzieje".
Z tego co Bogusław Miedziński napisał o majorze „B” (oznaczył go w swych wspomnieniach tylko inicjałem), wyziera krytyka nie tylko szefa Oddziału Informacyjnego, ale pośrednio także jego przełożonych, w tym przede wszystkim Wodza Naczelnego, który przez ponad rok, aż do końca lipca 1920 r., miałby tolerować na tak ważnym stanowisku osobę w równym stopniu niekompetentną co arogancką (jak o tym napisał Miedziński).
Major Bołdeskuł przyjął do służby w Biurze Szyfrów kolejnych oficerów z austriackiego Abhorchdienst. Od początku roku prowadzony był nasłuch, a od marca systematyczne monitorowanie obcych sieci „czerwonych” i „białych”, łącznie z flotą czarnomorską i radiostacjami ukraińskimi i węgierskimi, tym bardziej, że wiosną 1919 r. w Budapeszcie rozpoczęła się bolszewicka rewolucja. Polskie radiostacje nasłuchowe rozmieścił mjr Bołdeskuł niemal w tych samych miejscowościach, gdzie pracowały radiostacje austriackie w latach 1915–1917. Problem był jednak z dekryptażem (łamaniem) szyfrów rosyjskich.
Złamanie rosyjskiego szyfru "Delegat"
W lipcu 1919 r. do służby w Oddziale Wywiadowczym NDWP przyjęty został por. Jan Kowalewski, przybyły do Polski wraz z 4 Dywizją Strzelców gen. Żeligowskiego. Porucznik Kowalewski, łodzianin, absolwent tamtejszego gimnazjum handlowego i Politechniki w Liege, pełnił podczas wojny służbę w rosyjskich formacjach inżynieryjnych. W ich skład wchodziły pododdziały telegraficzne i radiotelegraficzne, więc znał rosyjskie procedury obowiązujące w radiotelegrafii. Po rozpadzie carskiej armii wstąpił do II Korpusu Polskiego, a po bitwie kaniowskiej został oficerem wywiadu POW KN-III w Kijowie, by następnie zostać szefem wywiadu 4 DS.
W sierpniu 1919 r. Jan Kowalewski złamał pierwszy rosyjski szyfr o nazwie „Delegat”. Był on nieskomplikowanym szyfrem, w którym dwie cyfry zastępowały jedną literę alfabetu.
Początki jego służby w Biurze Szyfrów opisała Judith Hare w opublikowanej w Londynie w 1952 r. biografii Jana Kowalewskiego: "Pewnego dnia jego kolega porucznik Sroka, chciał iść na dwutygodniowy urlop z powodu małżeństwa swej siostry. Zapytał Jana czy zastąpiłby go na służbie podczas jego nieobecności. Polegała ona na czytaniu przejmowanej korespondencji radiowej w różnych językach. Zawsze gotowy do pomocy Jan zgodził się. Małżeństwo uroczej panny Sroczanki zapoczątkowało serię wypadków, których następstwa wpłynęły na bieg życia Jana. (…) Trzeciego dnia w pakiecie ze stacji radiotelegraficznej Lwów, znalazł dwa intrygujące telegramy, zapisane kaligraficznym pismem przez podchorążego, który nawet zakreślił ramkę wokół tekstu. Pierwszy telegram był adresowany do dowództwa sowieckiej XII Armii w Kijowie, podpisany przez dowódcę Grupy (Operacyjnej) Jonę E. Jakira oraz jego szefa sztabu. Drugi był całkowicie zaszyfrowany, z wyjątkiem pierwszego słowa, „Delegat”, które było ujęte w cudzysłów. Janowi, gdy patrzył na rosyjskie telegramy, zaświtała w głowie pewna myśl. Był on dobrym matematykiem, powinien sobie poradzić z ich rozwiązaniem. Wynik mógłby być interesujący".
Cała jego znajomość kryptografii ograniczała się do znanej mu z dzieciństwa lektury noweli Edgara Alana Poe – "Złoty żuk". Opowiadała ona historię odczytania pirackiego szyfrogramu zapisanego sympatycznym atramentem na skórze i odnalezienia skarbu piratów. Znaleziony przypadkowo na plaży fragment skóry, nie większy od chustki do nosa, równie przypadkowo ogrzany nad świecą ujawnił tekst zapisany sympatycznym atramentem. Jan Kowalewski pamiętał, że niezbędne jest znalezienie punktu zaczepienia, słabego punktu szyfrogramu. Rosyjski znał doskonale, potrafił posługiwać się tym językiem niemal jak ojczystym, potrafił pisać, czytać, mówić, liczyć a nawet myśleć po rosyjsku. Znał rosyjską poezję i wojskowe procedury, schematy rosyjskich dokumentów operacyjnych oraz terminologię, zwroty, charakterystyczny „szymel” rozkazów i meldunków. W czasie wojny światowej, jako rosyjski oficer pisał i czytał oraz szyfrował dziesiątki takich dokumentów. Wiedział, że w szyfrogramie musi się znaleźć słowo „dywizja”, oraz nazwisko dowódcy w podpisie.
Słowo „dywizja”, ma w języku rosyjskim, charakterystyczny układ, każda druga litera w sylabie – to litera „i” – „и” („дивизия”). Kowalewski wyłamał zęby grzebienia w regularny sposób i przesuwając nim po tekście szukał takiej sekwencji znaków (cyfr, które zastępowały w szyfrogramie każdą literę), gdzie co druga grupa (dwóch cyfr) będzie się powtarzała. Gdy znalazł – dysponował już pięcioma literami (1/5 alfabetu), kolejne odkrył dzięki ewidentnemu błędowi szyfrującego, podającego nazwisko dowódcy i szefa sztabu tekstem otwartym.
Owoce pracy polskiego radiowywiadu dawały najwyższym polskim czynnikom wojskowym i politycznym, a przede wszystkim Naczelnikowi Państwa i Wodzowi Naczelnemu – Józefowi Piłsudskiemu oręż szczególny, niezwykle ważny w polityce zagranicznej i działaniach wojennych. Dostarczał on najtajniejszych, najbardziej wszechstronnych, wiarygodnych i aktualnych informacji o przeciwniku.
W ten sposób w sierpniu 1919 r. Jan Kowalewski złamał pierwszy rosyjski szyfr o nazwie „Delegat”. "Był on nieskomplikowanym szyfrem, w którym dwie cyfry zastępowały jedną literę alfabetu. Do rzędu cyfr otrzymywanych w ten sposób, dodawanych było dwanaście cyfr klucza. Szyfr po zastąpieniu liter przez cyfry był stałym szyfrem podstawowym, ale dwanaście cyfr klucza ulegało zmianie. Było tam sześć odrębnych grup cyfr, skąd brało się sześć wersji szyfru „Delegat”. Jego złamanie i odczytanie tekstu przyniosło sensacyjne informacje. (...) Złamanie rosyjskich szyfrów przez Jana zelektryzowało Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego. Szef Sztabu Generalnego (...) polecił Janowi zorganizowanie (...) dekryptażu. (...) Porucznik Jan Kowalewski (...) osiągnął bardzo wysoki poziom skuteczności, tak że Polacy czytali praktycznie wszystkie telegramy wysyłane i odbierane przez Armię Czerwoną".
Czytywano korespondencje bolszewickie ze wszystkich frontów wojny domowej na Ukrainie, w południowej Rosji i na Kaukazie. Jan Kowalewski złamał także szyfry używane przez Armię Ochotniczą i „białą” Flotę Czarnomorską, a także stosowane przez Armię Ukraińskiej Republiki Ludowej (Naddnieprzańskiej). Dało to możliwość śledzenia wydarzeń na rozległych terenach Rosji od Syberii po Piotrogród i od Murmania po Morze Czarne.
Owoce pracy polskiego radiowywiadu dawały najwyższym polskim czynnikom wojskowym i politycznym, a przede wszystkim Naczelnikowi Państwa i Wodzowi Naczelnemu – Józefowi Piłsudskiemu oręż szczególny, niezwykle ważny w polityce zagranicznej i działaniach wojennych. Dostarczał on najtajniejszych, najbardziej wszechstronnych, wiarygodnych i aktualnych informacji o przeciwniku.
prof. dr hab. Grzegorz Nowik
Instytut Studiów Politycznych PAN
Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku