18 stycznia 1943 r. w warszawskim getcie doszło do pierwszego zbrojnego wystąpienia, które było reakcją na rozpoczęcie przez Niemców kolejnej akcji wysiedleńczej. W ciągu czterech dni z getta wywieziono ok. 5 tys. ludzi. Na jego ulicach zabito 1170 osób. 21 stycznia deportacja została przerwana. Opór niewielkiej grupy żydowskich bojowników zaskoczył Niemców i miał ogromne znaczenie psychologiczne dla podjęcia późniejszych walk w getcie.
Celem deportacji rozpoczętej przez Niemców rankiem 18 stycznia 1943 r. było wywiezienie z getta do Treblinki 8 tys. Żydów.
Podjęte działania były konsekwencją inspekcji przeprowadzonej 9 stycznia 1943 r. w warszawskim getcie przez Heinricha Himmlera, który dowiedział się o tym, iż na jego terenie pracuje 40 tys. Żydów, a 8 tys. przebywa w nim nielegalnie.
Dowódca SS i policji w dystrykcie warszawskim gen. Ferdynand von Sammern-Frankenegg, chcąc stłumić gniew Himmlera wywołany istniejącym stanem rzeczy, obiecał bezzwłoczne wywiezienie z getta wspomnianych 8 tys. Żydów.
18 stycznia informację o koncentracji niemieckich sił wojskowych i żandarmerii wokół getta większość ludności żydowskiej przyjęła jako zapowiedź jego całkowitej likwidacji. Stąd też ulice getta opustoszały, a wielu ludzi ukryło się w przygotowanych wcześniej kryjówkach.
Israel Gutman, członek ŻOB, tak przedstawiał przemianę postaw ludności żydowskiej po styczniowej samoobronie: "Nikt nie miał wątpliwości co do ostatecznego losu getta, należało tylko podjąć decyzję o tym, jaka ma być odpowiedź jego pozostałych przy życiu mieszkańców.
W tej sytuacji Niemcy, chcąc wywieźć zaplanowaną liczbę osób zatrzymywali Żydów bez względu na to, czy posiadali zaświadczenia o pracy w szopach, czy też nie.
Mimo tego, iż deportacja zaskoczyła żydowską konspirację w getcie, po raz pierwszy doszło wówczas do walki zbrojnej.
Grupa bojowników ŻOB pod dowództwem Mordechaja Anielewicza wmieszała się w tłum ludzi prowadzonych na Umschlagplatz i na rogu ul. Niskiej i Zamenfoffa zaatakowała Niemców prowadzących kolumnę.
Cywia Lubetkin, jedna z organizatorów podziemnego oporu w getcie, tak opisuje tę akcję: „W pierwszej chwili Niemcy byli zaskoczeni. Zbici z tropu, stracili panowanie nad sytuacją. Słyszeliśmy ich krzyki: << Żydzi do nas strzelają! >>. (...) W końcu jednak ochłonęli i nasi towarzysze spostrzegli, że ze swymi rewolwerami stoją twarzą w twarz z uzbrojonymi po zęby Niemcami. Niemal wszyscy członkowie tej grupy zginęli. (...) Gdy wyczerpały się naboje, Mordechaj wyrwał Niemcowi karabin, cofnął się do bramy i stamtąd strzelał. Niemcy bali się wejść do tego domu. Niedaleko siedzieli w schronie Żydzi. Jeden z nich wyskoczył i wciągnął Mordechaja Anielewicza do środka. Niemcy spalili ten dom”. Ocalały 3-4 osoby, wśród nich Anielewicz. Kilkudziesięciu Żydów prowadzonych na Umschlagplatz uciekło.
Do zbrojnych starć z Niemcami doszło w tych dniach również m.in. przy ul. Zamenhoffa, Miłej, Franciszkańskiej, a także na terenie szopu Schultza, gdzie samoobronę zorganizował Izrael Kanał.
W czasie czterodniowych walk w getcie poległo kilkuset żydowskich bojowników. Kilkudziesięciu członków Bundu zostało zabitych na Umschlagplatzu, po odmowie wejścia do wagonów.
Straty niemieckie to kilkunastu zabitych i kilkudziesięciu rannych. Akcja wysiedleńcza została przerwana 21 stycznia 1943 r. W czasie jej trwania z getta wywieziono ok. 5 tys. ludzi. Na jego ulicach zabito 1170 osób.
Israel Gutman, członek ŻOB, tak przedstawiał przemianę postaw ludności żydowskiej po styczniowej samoobronie: „Pozostali w getcie Żydzi byli głęboko poruszeni. Uznali błędnie, że żydowski opór, w przeciwieństwie do żydowskiej uległości, stały się przyczyną zaprzestania deportacji. Od nowa czynili sobie wyrzuty z powodu bierności podczas tragicznej w skutkach wielkiej akcji wysiedleńczej latem poprzedniego roku. Umacniano kryjówki i wzmacniano oddziały bojowe. Jeden z głównych przywódców stwierdził, że +styczniowe powstanie umożliwiło wybuch powstania kwietniowego+.
"Nikt nie miał wątpliwości co do ostatecznego losu getta, należało tylko podjąć decyzję o tym, jaka ma być odpowiedź jego pozostałych przy życiu mieszkańców. Getto należało oczyścić z niebezpiecznych kolaborantów. Potrzebne były pieniądze na kupno broni, utrzymanie kontaktów po aryjskiej stronie i skromne, lecz mające duże znaczenie wsparcie ze strony polskiego podziemia. Zaczęto gorączkowo przygotowywać się do walki" - dodawał Gutman.
Opór, jaki stawili Niemcom w styczniu 1943 r. żydowscy bojownicy, spotkał się z uznaniem polskiego podziemia. „Biuletyn Informacyjny”, będący oficjalnym organem AK, pisał: „bohaterska postawa tych, którzy w najsmutniejszych chwilach rzeczywistości żydowskiej nie zatracili poczucia honoru, budzi szacunek i stanowi piękną kartę w dziejach Żydów polskich”. (PAP)
Mariusz Jarosiński