Powstanie w NRD sprzed 60 lat to część wspólnej, europejskiej walki z komunizmem - zgodzili się uczestnicy debaty „Powstanie niemieckie +za naszą i waszą wolność+?”, zorganizowanej w piątek w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie.
"Wydarzenia z 17 czerwca 1953 r. to ważna data w historii wolności w Niemczech (...). Dziś wiemy, że powstanie w NRD było szerokim ruchem społecznym, w którym uczestniczyło ponad milion osób, mieszkańców 700 miejscowości" - mówił otwierając debatę Dieter Reinl, kierownik wydziału kultury ambasady Niemiec. Jak dodał, zryw w NRD z 1953 r. uchodzi za pierwszy sprzeciw wobec komunizmu w bloku wschodnim, miał on miejsce bowiem trzy lata przed powstaniami w Polsce (poznański czerwiec) oraz na Węgrzech (rewolucja węgierska) z roku 1956.
Moderator dyskusji dr Jens Boysen z Niemieckiego Instytutu Historycznego zgodził się, że wydarzenia sprzed 60 lat zapowiadały kolejne bunty społeczne w innych krajach komunistycznych, wpisując się we wspólną, europejską historię walki o wolność. "Dyskutowano przez wiele lat, czy było to powstanie narodowe, czy tylko ludowe (...). Dziś wiemy, że uczestniczyły w nim wszystkie grupy społeczne" - podkreślił Boysen.
Prof. Rainer Eckert, dyrektor Forum Historii Współczesnej w Lipsku oraz były opozycjonista w NRD, przypomniał, że do zjednoczenia Niemiec w 1990 r. istniał podział na dwie niemieckie historiografie - wschodnio- i zachodnioniemiecką. Badacz dodał, że enerdowska propaganda przedstawiała strajki z 1953 r. jako kontrrewolucję przygotowaną przez "faszystowską władzę RFN". Rozgłaszano ponadto - tłumaczył Eckert - że wystąpienia miały jedynie podłoże społeczne i ograniczały się wyłącznie do Berlina.
Jak mówił, problematyka powstania w NRD została podjęta na nowo dopiero w 2003 r., w związku z 50. rocznicą jego wybuchu. Eckert przypomniał, że dopiero wówczas zaczęto otwarcie mówić, że część postulatów strajkujących miało charakter polityczny.
"Wydarzenia z 17 czerwca 1953 r. to ważna data w historii wolności w Niemczech (...). Dziś wiemy, że powstanie w NRD było szerokim ruchem społecznym, w którym uczestniczyło ponad milion osób, mieszkańców 700 miejscowości" - mówił otwierając debatę Dieter Reinl, kierownik wydziału kultury ambasady Niemiec. Jak dodał, zryw w NRD z 1953 r. uchodzi za pierwszy sprzeciw wobec komunizmu w bloku wschodnim, miał on miejsce bowiem trzy lata przed powstaniami w Polsce (poznański czerwiec) oraz na Węgrzech (rewolucja węgierska) z roku 1956.
O reakcjach władz PRL-u na enerdowski kryzys opowiadał prof. Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich Uniwersytetu Wrocławskiego im. Willy’ego Brandta. Jak mówił, na wiadomość o wybuchu protestów we wschodnich Niemczech PZPR zaczęło obawiać się, że do podobnych wystąpień może dojść także w Polsce. "Po rozpoczęciu powstania peerelowskie służby specjalne zostały postawione w stan gotowości. W formie rozkazu opublikowano zalecenia, aby rejestrować wszystkie wypowiedzi na temat zrywu" - mówił Ruchniewicz zaznaczając, że wiedzy na temat reakcji polskich komunistów na powstanie w NRD dostarczają m.in. meldunki dzienne SB. Pomimo inwigilacji - wyjaśnił historyk - Polacy byli przychylnie nastawieni do strajkujących Niemców, a przykładem aktów solidarności z nimi była organizacja zbiórek pieniędzy, m.in. na Górnym Śląsku.
Ruchniewicz dodał, że po stłumieniu wystąpień w NRD inspirowana przez służby specjalne prasa zachodnia donosiła o rzekomym powstaniu w Polsce. "W Berlinie Zachodnim można było przeczytać m.in. o tym, że na ulicach Krakowa widziano czołgi, a w Warszawie wieszano komunistów na lampach" - mówił znawca najnowszej historii Niemiec.
"Także władze Czechosłowacji obawiały się, że może dojść do eskalacji wschodnioniemieckiego zrywu" - podkreślił dr Volker Zimmermann z Collegium Carolinum w Monachium. Wyjaśnił, że nastroje społeczne w Czechosłowacji były wzburzone po strajkach w tym kraju w maju 1953 r. w reakcji na przeprowadzoną przez komunistów reformę walutową. "Podczas protestów mówiono nie tylko o reformie, ale niesiono także zdjęcia Tomasa Masaryka (prezydenta Czechosłowacji w latach 1918-1935 - PAP) i Edwarda Benesa (następcy Masaryka, głowy państwa w latach 1935-1938 - PAP), domagano się demokratyzacji" - tłumaczył niemiecki badacz.
W opinii Ruchniewicza, powstanie w NRD z 1953 r. nie było zorganizowanym zrywem, a spontanicznym aktem oporu. "Choć nabrał on pewnych form organizacyjnych, do ich wykształcenia - w związku z szybką interwencją wojsk sowieckich - jednak nie doszło" - podsumował historyk.
Dyskusja, zorganizowana przez Niemiecki Instytut Historyczny wspólnie z ambasadą Niemiec i Domem Spotkań z Historią, była jednocześnie finisażem wystawy „Chcemy być wolni”, poświęconej powstaniu w NRD, prezentowanej w DSH.
Do przyczyn strajków i manifestacji w NRD zalicza się narastający kryzys ekonomiczny, wzrost cen żywności, kolektywizację rolnictwa, politykę zbrojeniową władz komunistycznych, a także wydany przez nie nakaz zwiększenia wydajności pracy.
Powstanie, które wybuchło 17 czerwca 1953 r., swoim zasięgiem objęło ponad 700 miejscowości. Krwawo stłumiły je wojska sowieckie stacjonujące w NRD. Ponad 100 osób zginęło, a ok. 1600 zostało aresztowanych - większość skazano na wysokie kary więzienia.
W RFN 17 czerwca obchodzono jako Dzień Jedności Niemiec – aż do zjednoczenia obu niemieckich państw w 1990 r.(PAP)
wmk/ ula/