Bilans "potopu szwedzkiego" nie aż tak tragiczny, jak zwykło się sądzić. Często zapomina się, że dla Rzeczypospolitej równie rujnująca okazała się wojna północna lat 1700-1721. To był kolejny „potop”, bo walki między Szwecją a Rosją i Saksonią rozgrywały się głównie na ziemiach polskich - mówi PAP historyk prof. Tadeusz Cegielski.
W tym roku mija 360 lat od "potopu szwedzkiego": 19 lipca 1655 roku, wojska szwedzkie pod wodzą króla Karola X Gustawa wkroczyły na teren Rzeczpospolitej, a w nocy z 26 na 27 grudnia 1655 roku Szwedzi zakończyli oblężenie klasztoru paulinów na Jasnej Górze, którego skuteczną obroną kierował przeor o. Augustyn Kordecki.
PAP: Mija właśnie 360 lat od najazdu szwedzkiego na Polskę, zwanego potocznie „potopem szwedzkim”. W świadomości wielu osób wiedza o potopie opiera się na powieści Henryka Sienkiewicza i jej ekranizacji w reżyserii Jerzego Hoffmana? Na ile prawdziwy jest sienkiewiczowski opis wydarzeń z 1655 roku?
Prof: Tadeusz Cegielski: Musimy pamiętać, że wiedza historyczna o "potopie szwedzkim" u schyłku XIX wieku nie była tak wielostronna jak dziś. Podporządkowana była jednej idei przewodniej: odpowiedzi na pytanie, które postawił Józef Szujski: „czemu diabli Polskę rozszarpali”?
Sienkiewicz pozostawał pod wpływem krakowskiej szkoły historycznej, której twórcami byli bardziej pisarze i publicyści niż historycy: oprócz Szujskiego także Walerian Kalinka. I tu pojawia się pewien paradoks. Pisząc „Potop” (publikowany w latach 1884–1886 na łamach krakowskiego „Czasu” i warszawskiego „Słowa”) pisarz miał nadrzędny cel: powieść „ku pokrzepieniu serc”. Tymczasem krakowska szkoła historyczna prezentowała pesymistyczną wizję dziejów Polski. Oceniano je, biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia – rozbiory, które nastąpiły w XVIII wieku.
Prof: Tadeusz Cegielski: "Potop" oznaczał wielkie straty materialne oraz straty demograficzne. Skala szwedzkiego rabunku była ogromna. Szwedzi zrabowali niezliczoną liczbę dzieł sztuki z bogatego dotąd, zasobnego kraju. Z Pałacu Kazimierzowskiego, czyli Villa Regia w Warszawie, zdemontowali i załadowali na barki wszystkie cenne elementy, zwłaszcza te wykonane z marmuru. Jak dziś wiemy, barki te zatonęły na Wiśle; dzięki temu znamy skalę rabunku. Muzea i prywatne kolekcje szwedzkie pełne są dzieł sztuki wywiezionych z Polski.
Winą za upadek państwa obciążano jego elitę polityczną, szlachtę, a zwłaszcza jej wiodącą warstwę: magnaterię. Również Sienkiewicz piętnował nieudolność, egoizm, brak patriotyzmu, które miały cechować tę grupę. Równocześnie w „Potopie”, tak jak w całej „Trylogii”, podkreślona została rola wybitnych jednostek, które mogą mieć zarówno pozytywny (Jarema Wiśniowiecki w „Ogniem i mieczem”), jak i negatywny (Janusz Radziwiłł w „Potopie”) wpływ na losy państwa.
Przy całej właściwej dla szkoły krakowskiej pesymistycznej wizji dziejów narodowych, Sienkiewicz uważał, że w społeczności szlacheckiej istniały zdrowe siły. Należało odciąć się od zdrajców i zdegenerowanej magnaterii; wokół wiodącego stanu szlacheckiego winny skupić się inne grupy społeczne: chłopi, mieszczaństwo, Żydzi.
Czytając „Potop” zrozumiemy jak u schyłku XIX wieku wyobrażano sobie dzieje siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej. Z wizją historii kreśloną przez Henryka Sienkiewicza zbieżna jest pod wieloma względami twórczość malarska Jana Matejki. Nie tylko wyrastała ona z tradycji krakowskiej szkoły historycznej, ale ją współtworzyła. Swój hołd dla czasów „potopu” Matejko złożył w 1893 roku tworząc „Śluby Jana Kazimierza” – ostatnie wielkie płótno w jego dorobku. Pokazuje ono złożenie ślubowania rozszerzenia praw obywatelskich szlachcie i polepszenia bytu chłopstwu przez króla Jana Kazimierza. Wizje przeszłości kreowane przez Matejkę i Sienkiewicza odcisnęły się silnym piętnem na świadomości historycznej pokoleń Polaków. „Potop” Sienkiewicza to romantyczny, niezwykle sugestywny obraz historii XVII wieku.
PAP: Jakie znaczenie i konsekwencje polityczne, społeczne oraz ekonomiczne dla Rzeczypospolitej miał "potop szwedzki"?
Prof: Tadeusz Cegielski: W wyniku „potopu”, czyli II wojny północnej lat 1655-1660, a także innych wojen połowy XVII wieku, powstał w Rzeczypospolitej niekorzystny układ sił wewnętrznych. Osłabieniu uległa wiodąca dotąd grupa średniej szlachty, szlachty posesjonackiej. W epoce wczesnonowożytnej „sól tej ziemi” miała decydujący wpływ na politykę, kulturę, religię. Upadek średniej szlachty spowodował powstanie tzw. systemu klienckiego: poprzez nieformalny układ, w którym magnat zobowiązywał się do opieki nad szlachcicem i jego rodziną.
Interesom wielkich właścicieli ziemskich podporządkowane zostały rzesze szlachty, i to nie tylko tej biednej. Centrum życia politycznego przeniosło się z dworu królewskiego do magnackich rezydencji. Wzrosła pozycja kościoła, biskupów – tą instytucją także władali magnaci. Piętnując prywatę i egoizm tej grupy społecznej tak Sienkiewicz jak i Matejko wskazywali na realny problem społeczny. W „Potopie” znakomicie opisany został system zależności klientalnej na przykładzie układu Radziwiłł-Kmicic.
Średnia szlachta jako odrębna, niezależna siła polityczna odrodziła się dopiero w drugiej poł. XVIII wieku co umożliwiło reformę państwa polsko-litewskiego za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego.
PAP: A jaki jest bilans "potopu" dla gospodarki Rzeczpospolitej?
Prof: Tadeusz Cegielski: "Potop" oznaczał wielkie straty materialne oraz straty demograficzne. Skala szwedzkiego rabunku była ogromna. Szwedzi zrabowali niezliczoną liczbę dzieł sztuki z bogatego dotąd, zasobnego kraju. Z Pałacu Kazimierzowskiego, czyli Villa Regia w Warszawie, zdemontowali i załadowali na barki wszystkie cenne elementy, zwłaszcza te wykonane z marmuru. Jak dziś wiemy, barki te zatonęły na Wiśle; dzięki temu znamy skalę rabunku. Muzea i prywatne kolekcje szwedzkie pełne są dzieł sztuki wywiezionych z Polski.
PAP: Kiedy zabliźniły się rany po "potopie"?
Prof: Tadeusz Cegielski: Lata po zakończeniu „potopu”, koniec XVII wieku, szczególnie zaś panowanie Jana III Sobieskiego (1674-1696) to okres intensywnej odbudowy kraju. W czasach Sobieskiego nasilił się ruch budowlany. Widzimy tu pewną analogię od odbudowy Rzeszy Niemieckiej po wojnie trzydziestoletniej (1618-1648). W Niemczech, jak np. w Augsburgu, budowano okazałe gmachy ratuszowe, w Rzeczypospolitej klasztory i kościoły. W tej drugiej powstały liczne fundacje kościelne, prawdziwe perły architektury barokowej. Inwestycje budowlane były "kołem zamachowym” gospodarki. Aktywizowały różne zawody i różne grupy społeczne.
Prof: Tadeusz Cegielski: Bilans "potopu" jest, rzecz jasna, niekorzystny, ale nie aż tak tragiczny, jak zwykło się sądzić. Często zapomina się, że dla Rzeczypospolitej równie rujnująca okazała się wielka wojna północna lat 1700-1721. To był kolejny „potop”, bo walki między Szwecją a Rosją i Saksonią rozgrywały się głównie na ziemiach polskich. Jeśli można mówić o odczuwaniu dziś skutków potopu 1655 r. to głównie w kategoriach strat kulturowych.
W polityce zewnętrznej Rzeczpospolita, choć uległa w wyniku „potopu” osłabieniu, nadal odgrywała istotną rolę w środkowo-wschodniej części Europy. Jeszcze Jan III Sobieski zaczął realizować politykę pełną rozmachu. Związał się politycznie z Francją, ożenił z Francuzką, Marią D’Arquien, planował odzyskanie lenna pruskiego, utraconego w wyniku „potopu” na mocy traktatów z 1657 roku. Rzeczpospolita miała stać się częścią koalicji antyhabsburskiej. Jak wiadomo, wspólna opozycja szlachty, magnatów i kościoła katolickiego unicestwiła te plany.
PAP: Czy prawdziwa jest teza, że Polska odczuwa skutki potopu aż do dziś?
Prof: Tadeusz Cegielski: Bilans "potopu" jest, rzecz jasna, niekorzystny, ale nie aż tak tragiczny, jak zwykło się sądzić. Często zapomina się, że dla Rzeczypospolitej równie rujnująca okazała się wielka wojna północna lat 1700-1721. To był kolejny „potop”, bo walki między Szwecją a Rosją i Saksonią rozgrywały się głównie na ziemiach polskich. Jeśli można mówić o odczuwaniu dziś skutków potopu 1655 r. to głównie w kategoriach strat kulturowych.
PAP: Jakie konsekwencje miał "potop" dla Europy?
Prof: Tadeusz Cegielski: "Potop" i politykę króla Szwecji, Karola X Gustawa trzeba rozpatrywać jako ostatni akt dramatu tworzenia potęgi „imperium maris Baltici”, szwedzkiego mocarstwa wokół Bałtyku. Podczas „potopu” Szwecja nie powiększyła swojego terytorium w sposób trwały, bo Rzeczpospolita utrzymała Kurlandię i Litwę. Brytyjski historyk Perry Andersson przypisuje Szwecji zasługę wpływu na kształtowanie się nowych systemów ustrojowych w regionie – absolutyzmu monarszego. Przeciwnicy doskonale zorganizowanej wojennej machiny szwedzkiej – jak Polska, Rosja, Brandenburgia-Prusy – mieli prosty wybór: albo zreformować się na wzór szwedzki, albo polec. Rosji i Prusom udała się ta sztuka, Rzeczpospolitej już nie. Agresywna polityka Karola Gustawa zmusiła szlachtę pruską do płacenia podatków elektorowi, co wzmocniło Prusy ekonomicznie i militarnie i zapoczątkowało ewolucję państwa ku absolutyzmowi monarszemu.
Po wielkiej wojnie północnej znacząco wzrosła rola Rosji. Ostatecznie więc Szwecja utraciła – wraz z Polską - pozycję lidera w regionie, nie realizując planów „imperium maris Baltici”. Oba kraje, potężne w połowie XVII wieku, wykrwawiły się w wojnach przeciwko sobie i utraciły pozycję w Europie Środkowo-Wschodniej na rzecz Rosji.
Rozmawiał Maciej Replewicz
rep/ ls/