Jedna z najbardziej znaczących bitew II wojny światowej pozostaje w pamięci społecznej zarówno Rosjan, jak też Niemców. Stalingrad to historia ciągle żywa - mówi historyk prof. Eugeniusz Cezary Król. 75 lat temu, 2 lutego 1943 r. okrążona przez Armię Czerwoną pod Stalingradem poddała się niemiecka 6. Armia dowodzona przez feldmarszałka Friedricha Paulusa.
PAP: Jakie były nastroje na szczytach władzy III Rzeszy oraz w niemieckim społeczeństwie tuż przed bitwą stalingradzką? Co na ten temat pisał w swoich dziennikach minister propagandy Joseph Goebbels?
Prof. Eugeniusz C. Król: W niemieckiej elicie władzy panował nastrój optymizmu. Zdawano sobie sprawę z kluczowej roli tej bitwy, w której zwycięstwo miało otworzyć drogę do pól naftowych na Kaukazie oraz miałoby ogromne znaczenie propagandowe. Stalingrad – miasto Stalina – był jednym z najważniejszych ośrodków miejskich w ZSRR.
Obok zapisów w dziennikach Goebbelsa drugim ważnym źródłem informacji są raporty przygotowywane przez specjalną komórkę Służby Bezpieczeństwa (SD) SS. Nazywane „meldunkami z Rzeszy” były dostępne dla najwyższych przedstawicieli reżimu i miały oddawać prawdziwy obraz nastrojów społecznych.
Raporty pokazują, że nastroje społeczne pogarszały się. Momentem przełomowym był listopad 1942 r. Goebbels zapisał wówczas: „Rosjanom niestety udało się odnieść sukcesy. […] Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że bolszewicy zdołają odciąć nasze oddziały walczące w Stalingradzie i wziąć je w kleszcze”. Od tego momentu jego zapisy stają się coraz bardziej minorowe i pokazują, że postępy ofensywy radzieckiej są coraz wyraźniejsze. Co ciekawe w materiałach tajnych przez długi czas wątpiono w długofalowy charakter radzieckich sukcesów. Hitler i jego otoczenie uważali, że sytuacja Związku Radzieckiego jest tak beznadziejna, że rozpoczęta ofensywa jest krzykiem rozpaczy i nie wniesie wiele do sytuacji na froncie, co najwyżej pogorszy sytuację ZSRR.
Prof. Eugeniusz C. Król: Przez długi czas utrzymywano w tajemnicy coraz bardziej katastrofalną sytuację pod Stalingradem. Jednak dla Goebbelsa było jasne, że sytuacja zmierza ku katastrofie.
Warto również zauważyć, że zwłaszcza niemieckie kręgi wojskowe uważały, iż jest to moment, w którym należy dokonać istotnych zmian w polityce prowadzonej wobec ludności Związku Radzieckiego. Mówiono o zaprzestaniu propagandy „śmiertelnego wroga” i ukazywaniu Rosjan jako „podludzi”. Oczekiwano, że Hitler zadeklaruje, iż dla mieszkańców ZSRR istnieje jakaś, choć bliżej nieokreślona, perspektywa. W te działania zaangażował się również Goebbels. Próbowano podsunąć Hitlerowi projekt deklaracji tego rodzaju, ale próba zakończyła się awanturą. Fuehrer uznał, że taka deklaracja jest w tym momencie szkodliwa, ponieważ świadczyłaby wyłącznie o słabości III Rzeszy. Nie wykluczył, że do sprawy powróci się w momencie, gdy Niemcy odzyskają inicjatywę strategiczną i z pozycji zwycięzcy będą mogli poczynić koncesje wobec ludności ZSRR. Ten moment nigdy nie nastąpił.
Od listopada 1942 r. nastąpiło więc pogorszenie nastrojów w niemieckiej elicie władzy. Propaganda adresowana do wszystkich Niemców była jednak niemal niezmienna. Wzmiankowano o zaciętych walkach, w których niemiecki żołnierz wykazuje się bohaterstwem. Nie było mowy o ich okrążeniu przez wojska radzieckie i składanych przez ZSRR ofertach kapitulacji, które na żądanie Hitlera zostały odrzucone przez dowództwo 6. Armii.
Podczas narad z udziałem Fuehrera pojawiał się również stały wątek pomstowania na sojuszników. W operacji stalingradzkiej wzięły udział oddziały węgierskie i rumuńskie, które flankowały 6. Armię. Zostały one błyskawicznie zmiecione przez ofensywę radziecką. Hitler nie zaniedbywał jakiejkolwiek okazji do krytyki sojuszników i szukał winowajcy, który namówił go do użycia tych oddziałów w operacji stalingradzkiej.
PAP: Hitler w przemówieniach z jesieni 1942 r. wielokrotnie powtarzał, że Stalingrad został w zasadzie zdobyty i bronią się wyłącznie pozbawione znaczenia punkty oporu. W jaki sposób propaganda niemiecka poradziła sobie z wytłumaczeniem społeczeństwu, że już wygrana wojna okazała się w styczniu 1943 r. ogromną klęską?
Prof. Eugeniusz C. Król: Przez długi czas utrzymywano w tajemnicy coraz bardziej katastrofalną sytuację pod Stalingradem. Jednak dla Goebbelsa było jasne, że sytuacja zmierza ku katastrofie. Na początku lutego 1943 r. podczas spotkania w Głównej Kwaterze Wodza w Wilczym Szańcu pod Kętrzynem
Hitler wygłosił niemal dwugodzinny referat, w którym dokonał oceny istniejącej wówczas sytuacji. Zaczął od stwierdzenia, „że dziś bardziej niż kiedykolwiek wierzy w zwycięstwo i od tej wiary nie chce odstąpić i nie odstąpi bez względu na to, co się wydarzy. Trudności w naszej sytuacji nie dadzą się w żaden sposób porównać z ciężkimi kryzysami partyjnymi w przeszłości”. Hitler podkreślał również, że dotychczasowe sukcesy są „doprawdy zadziwiające. Jednakże nie wyrobiliśmy sobie jasnego wyobrażenia o potencjale ludzkim na Wschodzie, co w głównej mierze brało się z tego, że nie wiedzieliśmy, ilu mieszkańców ma Związek Radziecki i ilu z nich Stalin jest zdecydowany posłać do wojska. Wskutek tego ludzki potencjał Związku Radzieckiego pozostaje dla nas całkowicie nieogarniony i fakt ten sprawia nam stale nowe niespodzianki i co za tym idzie powtarzające się ciągle trudności”.
Przywódca III Rzeszy, mimo uspokajających słów, użył jednak w stosunku do położenia wojsk niemieckich na froncie wschodnim określenia „katastrofa”. Oprócz kompromitującej postawy sojuszników, według Hitlera, źródeł całego zła, „należy upatrywać w tym, że bolszewicy wytężyli swoje narodowe siły znacznie bardziej, aniżeli my”. Fuehrer potwierdza więc moją teorię, skomentował w swoich dziennikach Goebbels „że my, chciałoby się prawie powiedzieć, boksowaliśmy lewą ręką”.
Przyszedł wreszcie moment prawdy. 4 lutego 1943 roku, odnosząc się do wydarzeń z poprzedniego dnia, Goebbels stwierdził, że „jesteśmy teraz zmuszeni przekazać narodowi niemieckiemu wiadomość o poddaniu Stalingradu. Jest to decyzja bardzo gorzka, ale konieczna. Emitujemy wiadomość około godziny 16 w ramach radiowej służby informacyjnej i dodajemy stosowny, heroiczny ceremoniał”.
Prof. Eugeniusz C. Król: Paulus, poza wyżej wspomnianą wzmianką o „wzorowym dowództwie”, nie występował w propagandzie. Istniało milczące, ale wymowne założenie, że wszyscy obrońcy Stalingradu zginęli. Nie ma mowy o dostaniu się do niewoli, zwłaszcza świeżo mianowanego feldmarszałka Paulusa. Jego postać przestała publicznie istnieć.
Polegało to na obramowaniu informacji fragmentami kultowej dla Hitlera opery „Rienzi” Richarda Wagnera. Wieczorem 3 lutego 1943 roku ogłoszono w programie ogólnoniemieckim Radia Rzeszy komunikat, że 6. Armia pozostała wierna swojej przysiędze „aż do ostatniego tchu”, ulegając „pod wzorowym dowództwem feldmarszałka Paulusa przewadze wroga i nieprzychylnym warunkom”.
Goebbels dodał w swojej diarystycznej notatce z 4 lutego: „Przy okazji ogłoszenia poddania Stalingradu wydaję oświadczenie, na mocy którego zostają zamknięte kina, teatry i lokale rozrywkowe. Sądzę, że te decyzje zgadzają się z odczuciami narodu. […] Nasz meldunek odpowiada w pełni tym uczuciom. Jest poważny, rzeczowy, trzeźwy, pozbawiony patosu, ale również i wszelkiego chłodu. Zapisuje się jako głębokie historyczne zobowiązane, które stoi za całym dramatem Stalingradu”.
Można stwierdzić, że koncepcja Goebbelsa polegała na przekuciu klęski, której skali nie ukrywano, w zwycięstwo, aby ofiara stalingradzka była zaczynem ostatecznego zwycięstwa. W ten sposób minister propagandy chciał przysłowiowo zamienić czarne na białe…
PAP: Podkreślano bohaterstwo żołnierzy walczących w Stalingradzie…
Prof. Eugeniusz C. Król: Mówiono o „niewysłowionym bohaterstwie, jakiego nie było w historii wojen”. Zastosowano tu wszelkie określenia superlatywne.
PAP: Jak jednak w przekazie propagandowym potraktowano dowodzącego 6. Armią feldmarszałka Friedricha Paulusa, który oddał się do niewoli i przez Hitlera został uznany za zdrajcę?
Prof. Eugeniusz C. Król: Paulus, poza wyżej wspomnianą wzmianką o „wzorowym dowództwie”, nie występował w propagandzie. Istniało milczące, ale wymowne założenie, że wszyscy obrońcy Stalingradu zginęli. Nie ma mowy o dostaniu się do niewoli, zwłaszcza świeżo mianowanego feldmarszałka Paulusa. Jego postać przestała publicznie istnieć.
Z dzienników Goebbelsa wynikało jasne przekonanie, że Paulus popełni samobójstwo i nie podda się. Wieść o jego oddaniu się w niewolę dotarła do Berlina i wywołała u Hitlera atak furii. Stwierdził, że już nigdy w tej wojnie nie mianuje nowego feldmarszałka. Hitler szermował argumentem, że w historii Niemiec żaden feldmarszałek nie poszedł do niewoli i jedynym sposobem wybrnięcia z sytuacji powinna być żołnierska śmierć – samobójstwo lub rzucenie się z bronią na wroga. Paulus przestał istnieć w przekazie propagandowym. Zaistniał w propagandzie radzieckiej.
PAP: Decyzja Hitlera o trwaniu w Stalingradzie 6. Armii wciąż wywołuje dyskusje…
Prof. Eugeniusz C. Król: Warto wiedzieć, że na to pytanie próbował po wojnie odpowiedzieć również Friedrich Paulus. Uznał, że w grudniu 1942 r. należało przyjąć decyzję o kapitulacji. Pozwoliłoby to na oszczędzenie życia dziesiątków tysięcy żołnierzy. Od grudnia 1942 roku do lutego 1943 roku 6. Armia bardzo szybko topniała: niemal połowa załogi zmarła z wycieńczenia, zimna i głodu. Dla Paulusa odrzucona kapitulacja była źródłem głębokiej depresji, na którą zapadł u schyłku życia.
Położenie 6. Armii ze strategicznego punktu widzenia było beznadziejne. Nie doceniono przeciwnika, radziecka przewaga stale rosła, wzmacniał ją heroizm żołnierzy radzieckich i stosowany przez oddziały zaporowe NKWD terror na tyłach frontu. Dziś wiemy, że oddziały te wydały kilkadziesiąt tysięcy wyroków śmierci na ludzi, którzy próbowali zdezerterować lub nie brać udziału w kolejnych atakach na pozycje niemieckie. Bezwzględnie egzekwowano rozkaz Stalina „ani kroku w tył”. Decyzja o przyjęciu lub odrzuceniu radzieckich propozycji kapitulacji miała znaczenie wyłącznie z punktu widzenia możliwości ocalenia od śmierci części niemieckich żołnierzy.
PAP: Jedną z reakcji niemieckiej propagandy na klęskę pod Stalingradem było wezwanie przez Goebbelsa do „wojny totalnej”…
Prof. Eugeniusz C. Król: Goebbels 18 lutego 1943 roku wygłosił w berlińskim Pałacu Sportu słynną mowę propagandową, w której zadał dziesięć pytań. Każde z nich dotyczyło tego, czy naród niemiecki pragnie „wojny totalnej”. Pytania były tak skonstruowane i wyartykułowane, aby doprowadzić kilka tysięcy publiczności do stanu ekstazy politycznej. Sam Goebbels był bardzo zadowolony z efektów psychospołecznych, jakimi skutkowała jego mowa.
Prof. Eugeniusz C. Król: Goebbels 18 lutego 1943 roku wygłosił w berlińskim Pałacu Sportu słynną mowę propagandową, w której zadał dziesięć pytań. Każde z nich dotyczyło tego, czy naród niemiecki pragnie „wojny totalnej”.
„Moje przemówienie pozostawia najgłębsze z możliwych wrażeń. Już od początkowych zdań stale przerywają je burzliwe owacje. Reakcji zgromadzonych nie da się opisać. Nikt nie widział w Pałacu Sportu tak gwałtowanych scen jak na końcu mojego wystąpienia, kiedy to stawiałem publiczności dziesięć pytań. Sądzę, że to zgromadzenie wywrze głębokie wrażenie nie tylko na Rzeszy, ale również wrogiej i neutralnej zagranicy. Berlińczycy zachowali się fantastycznie” – pisał Goebbels. Oczywiście publiczność w Sportpalast była specjalnie dobrana, a Goebbels był specjalistą od budowania takich nastrojów społecznych. Mimo to wieczorem tego dnia pogłębiono wrażenie, emitując przemówienie w radiu i dodając do niego dwudziestominutową owację, aby pokazać frenetyczną reakcję publiczności.
Przemówienie miało daleko idące skutki. Pod wpływem sugestii ministra propagandy Hitler zaakceptował strategię wojny totalnej. Formalnie Goebbels został Generalnym Pełnomocnikiem Rzeszy do spraw wojny totalnej w lipcu 1944 roku, ale działania w tym kierunku podjęto znacznie wcześniej. W praktyce oznaczało to, że minister propagandy stał się drugą osobą w Rzeszy oraz panem życia i śmierci mieszkańców Niemiec. Wojna totalna miała oznaczać ogromny zakres wyrzeczeń dla społeczeństwa Rzeszy. To bardzo ważna cezura w historii III Rzeszy, a także z perspektywy całej wojny w Europie.
PAP: Część historyków uważa, że skutkiem przemówienia Goebbelsa z lutego 1943 roku było przedłużenie wojny o dwa lata…
Prof. Eugeniusz C. Król: Zgadzam się z tą tezą. Mimo to raport specjalny SD, który omawiał oddziaływanie społeczne tego przemówienia nie spodobał się Goebbelsowi. Uznał, że jest on zbyt mało entuzjastyczny. 21 lutego zapisał w dziennikach: „Jedynie raport SD odcina się od generalnego poglądu. Zestawiono w nim gorliwie wszystkie zdania malkontentów, aby stworzyć z nich krytyczny konglomerat”. Wściekły Goebbels doprowadził do tego, że „Meldunki z Rzeszy” przestały odgrywać rolę względnie wiarygodnego spojrzenia na sytuację wewnętrzną Niemiec. Były one wydawane wprawdzie jeszcze w 1944 roku, ale już przestały odwzorowywać rzeczywistość. Zwyciężyła prawidłowość, że jeśli prawda jest zbyt okrutna, to tym gorzej dla prawdy.
PAP: Jakie były powojenne losy dowódcy 6. Armii?
Prof. Eugeniusz C. Król: Paulus znalazł się w NRD w 1953 roku, po spędzeniu dziesięciu lat w radzieckim obozie jenieckim. W NRD żył w luksusowych warunkach. Dostał w użytkowanie obszerną willę na przedmieściach Drezna. Obsługiwała go grupa służących, kontrolowanych przez służby specjalne NRD. Próbowano go wykorzystać politycznie, gdy ZSRR rzucił hasło zjednoczenia i zneutralizowania Niemiec. Zachód już wówczas zmądrzał i nie poszedł na układy z ZSRR. Gorącymi przeciwnikami tego pomysłu były zarówno Stany Zjednoczone, jak i kanclerz RFN Konrad Adenauer; zdawano sobie sprawę, że Sowieci dążą w ten sposób do opanowania całych Niemiec.
W 1954 roku Adenauer miał stwierdzić, że „woli mieć pół Niemiec w całości, niż całe Niemcy w połowie”. Paulus został użyty jako wabik na środowiska kombatanckie w NRD i RFN. Zamierzano pozyskać je dla tego pomysłu, a także doprowadzić do protestu w sprawie wstąpienia RFN do NATO. Paulus za zgodą swoich mocodawców zainicjował dwa spotkania z kombatantami z RFN i NRD.
Kombatanci z Zachodu uważali go za zdrajcę, który zdradził pod Stalingradem, a potem współpracował z Sowietami i władzami komunistycznych Niemiec. Przy okazji wyszło na jaw, że wśród kombatantów panują nastroje pronazistowskie, padały deklaracje uwielbienia dla Fuehrera i stwierdzenia, że Hitler żyje. Nikt nie chciał słyszeć o poparciu apelu Paulusa przeciwko wstąpieniu RFN do NATO. Z tej koncepcji władz NRD niewiele wynikło. Po tym niepowodzeniu Paulus nie był już używany do promowania innych inicjatyw. Wystąpił jeszcze tylko z apelem do władz ZSRR o uwolnienie pozostających jeszcze przy życiu jeńców niemieckich. Władze radzieckie nie odpowiedziały na ten apel. Jeńców, a właściwie kilkutysięczną ich resztę, udało się sprowadzić do Niemiec dopiero kanclerzowi Adenauerowi w 1955 roku.
Warto jeszcze wspomnieć, że w 1946 roku Paulus wystąpił na procesie norymberskim, gdzie odegrał swoją rolę. Pokazał bezsens ataku na ZSRR i przyznał się do swojego udziału w jego planowaniu. Pokazał również tragedię niemieckich żołnierzy i zaapelował o pokój. Krótko mówiąc „odrobił lekcję” zgodnie z zaleceniami swoich radzieckich mocodawców. Były to jedyne momenty, gdy znalazł się ponownie w centrum uwagi.
Prof. Eugeniusz C. Król: W 1946 roku Paulus wystąpił na procesie norymberskim, gdzie odegrał swoją rolę. Pokazał bezsens ataku na ZSRR i przyznał się do swojego udziału w jego planowaniu. Pokazał również tragedię niemieckich żołnierzy i zaapelował o pokój. Krótko mówiąc „odrobił lekcję” zgodnie z zaleceniami swoich radzieckich mocodawców.
Oczywiście w NRD wiedziano, że Paulus żyje w luksusowych warunkach. Mógł w każdym momencie gościć swoją córkę i wnuków mieszkających w RFN. Miał wysokie uposażenie emerytalne. Żyło mu się dobrze, ale pod koniec życia coraz częściej opadała go frustracja i depresja spowodowana decyzjami podejmowanymi w Stalingradzie. Taki obraz wyłania się z relacji z podsłuchów, którymi był otoczony. Próbował wydać wspomnienia, ale nie zdążył ich ukończyć. Wydano je w 1960 roku po jego śmierci, pod znamiennym tytułem: „Stoję tu na rozkaz”.
Wynika z nich, że Paulus czuł się odpowiedzialny za to, co wydarzyło się pod Stalingradem, ale głównym odpowiedzialnym był Hitler, w którego „głęboko i długo wierzył”. Jak pisał Paulus, „oczy otworzyły” mu się dopiero po zamachu z 20 lipca 1944 r. i brutalnych represjach wobec domniemanych i rzeczywistych spiskowców. Wśród wymordowanych było wielu jego kolegów i przyjaciół.
Zmarł 1 lutego 1957 r. wskutek postępującego stwardnienia zanikowego bocznego. Co ciekawe, władze NRD zgodziły się, zgodnie z jego wolą, na udział księdza w pogrzebie, a potem zezwoliły na eksportację trumny ze zwłokami do Niemiec zachodnich, do grobu rodzinnego w Baden-Baden. Niedawno ukazała się dobrze opracowana biografia Paulusa autorstwa niemieckiego historyka Torstena Diedricha, zatytułowana „Paulus – trauma Stalingradu”. Materiałów na jego temat jest więc stosunkowo dużo.
PAP: O bitwie stalingradzkiej wciąż się dyskutuje. Jak temat ten jest przedstawiany w kinie?
Prof. Eugeniusz C. Król: Stalingrad jest tematem około dziesięciu filmów fabularnych – niemieckich, radzieckich, rosyjskich, amerykańskich. Wszystkie kładą nacisk na tragedię pojedynczych żołnierzy i bezsens walki w okrążeniu. Kontekst polityczny jest na ogół na dalekim tle. W 1958 r. w RFN powstał film „Der Arzt von Stalingrad” („Lekarz ze Stalingradu”) na motywach powieści pod tym samym tytułem. Pokazuje historię niemieckiego lekarza, który znajdując się w niewoli uratował życie syna jednego z radzieckich dowódców. Z 1993 r. pochodzi inny niemiecki film „Stalingrad” w reżyserii Josepha Vilsmaiera.
W filmach o bitwie stalingradzkiej kwestie drażliwe były tabuizowane, szczególnie w kinie radzieckim. W radzieckich filmach nie pokazywano między innymi działań tzw. oddziałów zaporowych. Ten wątek pojawił się dopiero w filmie Fiodora Bondarczuka z 2013 r. Właśnie w 2013 roku, a więc na 70-lecie bitwy, odbył się w Moskwie przegląd filmów o Stalingradzie. Duże zainteresowanie, które towarzyszyło tej imprezie, świadczy o tym, że jedna z najbardziej znaczących bitew II wojny światowej pozostaje w pamięci społecznej zarówno Rosjan, jak też Niemców. Stalingrad to historia ciągle żywa.
Rozmawiał Michał Szukała PAP
Prof. Eugeniusz C. Król - historyk i politolog, profesor zwyczajny, tłumacz niemieckiej literatury historycznej, nauczyciel akademicki na Wydziale Zarządzania Kulturą Wizualną w warszawskiej ASP, były dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN. Autor książek m.in. „Propaganda i indoktrynacja narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-1945. Studium organizacji, treści, metod i technik masowego oddziaływania”, „Polska i Polacy w propagandzie narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-1945”, „Polska kultura w 1956 roku. Nadzieje – złudzenia – dziedzictwo”; wydał też „Dzienniki Josepha Goebbelsa”.
szuk/ mjs/ ls/