Ustalenia z Trianon były ciosem dla Węgrów - mówi PAP historyk UW, prof. Jerzy Kochanowski. 95 lat temu, 4 czerwca 1920 roku w Trianon podpisany został traktat pokojowy pomiędzy państwami Ententy i Węgrami, które uznane zostały za sukcesora pokonanych w I wojnie światowej Austro-Węgier. Na mocy traktatu Królestwo Węgierskie utraciło ponad 70 proc. terytorium , około 30 proc. Węgrów znalazło się poza obszarem państwa węgierskiego.
PAP: Jak doszło wydarzenia, które Wegrzy porównują do rozbioru kraju? Jaka była sytuacja Wegier przed wybuchem I wojny światowej?
Prof. Jerzy Kochanowski: Przez 1000 lat Węgry były olbrzymim krajem, w którym rdzenni Węgrzy stanowili mniejszość. Od „zawsze” w ich skład wchodziły tereny dzisiejszej Słowacji zwane „Górnymi Węgrami”. W Bratysławie odbywały się koronacje węgierskich królów. Od średniowiecza do Węgier należały Siedmiogród, Chorwacja oraz Baczka i Wojwodina – obecnie część Serbii.
W 1867 r. powstała monarchia Austro-Węgier. Dla Węgier był to związek różnych państw. Ich terytorium zwano Krajami Korony św. Stefana.
Prof. Kochanowski: Podczas wojny węgierskie elity nie były zainteresowane odbudową państwa polskiego, choć zdarzały się także wyjątki. W latach międzywojennych relacje między Polską a Węgrami były poprawne, ale z pewnością nie należały do najlepszych. Tendencje do rewizji układu w Trianon były na Węgrzech bardzo silne, a zbliżenie węgiersko-niemieckie nie podobało się w Warszawie.
PAP: Jak wyglądały relacje pomiędzy Węgrami a innymi narodami zamieszkującymi obszar Austro-Węgier?
Prof. Jerzy Kochanowski: Słowacy i Rumuni byli traktowani z wyższością, niemal tak, jak Brytyjczycy traktowali obywateli krajów kolonialnych. Wegrzy nie zamierzali nadać im autonomii. Znacznie lepiej układały się relacje z Chorwatami, którzy od lat cieszyli się wiekszą autonomią niż np. mieszkańcy terenów Słowacji.
Po zawarciu traktatu w Trianon Węgry utraciły 2/3 dawnego terytorium, stały się małym krajem bez dostępu do morza. Miliony Węgrów znalazło się na terenie Rumunii czy Czechosłowacji jako mniejszość. Wypominano im wówczas wielokrotnie złe traktowanie, jakiego doświadczyli Słowacy i Rumuni w epoce monarchii Austro-Węgier. Jednym z następstw traktatu w Trianon było powstanie tzw. małej ententy, sojuszu Czechosłowacji, Jugosławiii i Rumunii, który stanowił przeciwagę dla tendencji rewizjonistycznych na Węgrzech.
PAP: Przysłowie mówi „Polak, Wegier dwa bratanki...”. Czy relacje polsko-wegierskie rzeczywiście były zawsze tak dobre? Jak układały się przed wybuchem I wojny światowej, w latach międzywojennych i podczas wojny?
Prof. Jerzy Kochanowski: Ziemie polskie pod zaborem austriackim, czyli Galicja, nie były częścią Krajów Korony św. Stefana. Przed 1914 r. elity węgierskie traktowały kwestię polską, a więc dążenie do autonomii czy do niepodległości dość obojętnie, wręcz chłodno. Galicję oddzielały od Krajów Korony św. Stefana Tatry. Na przełomie XIX i XX wieku doszło do sporu granicznego o Morskie Oko. W 1902 r. został on rozstrzygnięty na korzyść Galicji, a było to wielka zasługa lwowskiego prawnika, profesora Oswalda Balzera.
Podczas wojny węgierskie elity nie były zainteresowane odbudową państwa polskiego, choć zdarzały się także wyjątki. W latach międzywojennych relacje między Polską a Węgrami były poprawne, ale z pewnością nie należały do najlepszych. Tendencje do rewizji układu w Trianon były na Węgrzech bardzo silne, a zbliżenie węgiersko-niemieckie nie podobało się w Warszawie. Sytuacja zminiała się dopiero jesienią1938 r., gdy na skutek konferencji w Monachium i arbitrażu wiedeńskiego Węgrzy przejęli część Słowacji, a Polska – Zaolzie. Podczas wojny relacje z Węgrami były bardzo pozytywne.
PAP: Czy podczas konferencji w Trianon zawiodła węgierska dyplomacja?
Prof. Jerzy Kochanowski: Nie byl to kwestia dobrej czy słabej dyplomacji. Węgry utraciły 2/3 terytorium bo należały do przegranego obozu państw centralnych. To samo spotkało Austrię i Turcję.
Prof. Kochanowski: Bez wątpienia ustalenia zawarte w czerwcu 1920 r. były ciosem dla Węgrów. Przez kilkanaście następnych lat flagi narodowe na Węgrzech opuszczono do połowy masztu jak podczas żałoby narodowej. W szkołach przed lekcjami, dzieci odmawiały modlitwę o powrót „Wielkich Węgier”.
PAP: Traktat w Trianon to wielka trauma dla Węgrów?
Prof. Jerzy Kochanowski: Bez wątpienia ustalenia zawarte w czerwcu 1920 r. były ciosem dla Węgrów. Przez kilkanaście następnych lat flagi narodowe na Węgrzech opuszczono do połowy masztu jak podczas żałoby narodowej. W szkołach przed lekcjami, dzieci odmawiały modlitwę o powrót „Wielkich Węgier”. Węgierski parlament uchwalał ustawy dla Baczki czy Siedmiogrodu, które leżały przecież poza granicami kraju. To był fantomiczny ból i tęsknota za ziemiami utraconymi w Trianon. W latach 20. i 30. celem polityki zagranicznej regenta Miklosza Horthy’ ego było odzyskanie jak największej części tych terenów, lecz jej ceną był tragiczny sojusz z Hitlerem.
PAP: Czy dziś w świadomości Węgrów idea Wielkich Węgier to już przeszłość?
Prof. Jerzy Kochanowski: Idea ta jest nadal żywa w świadomości pewnej część węgierskiego społeczeństwa. Można to porównać do tęsknoty Polaków za utraconymi Kresami Wschodnimi.
Naturalnie nikt nie sięgnie po karabin, by odzyskać utracone ziemie, ale na Węgrzech idea trwa. W księgarniach można np. kupić nowe mapy z granicami sprzed 1920 roku. Temat jest nośny dla nacjonalistów z Jobbiku, choć niekiedy podejmuje go i rządząca partia Fidesz. Dotyczy to zarówno starszego i sredniego pokolenia Węgrów, którzy zostali dotknięci przemianami ustrojowymi, utracili pracę. O Trianon pamiętają nie tylko nacjonaliści z Jobbiku, ale i młodsi, często dobrze wykształceni i aktywni zawodowo.
Rozmawił Maciej Replewicz
ls