„Mówią wieki" stara się pozostać takie jak dawniej, co wynika między innymi z naszego zorientowania na współpracę z edukacją szkolną realizowaną poprzez poszerzanie wiedzy podręcznikowej o rzeczy ciekawe, a w syntezach na ogół pomijane – powiedział PAP Michał Kopczyński redaktor naczelny „Mówią wieki”, najstarszego polskiego czasopisma popularnonaukowego zajmującego się historią.
PAP: Wielu znanych historyków zaczynało swoją przygodę z historią od lektury „Mówią wieki”. W Pana przypadku było podobnie?
Prof. Michał Kopczyński: Tak, jest to przecież najstarsze polskie czasopismo popularnonaukowe poświęcone historii. Zostało założone w 1958 r. Pierwszą redaktor była prof. Maria Bogucka, która przez osiemnaście lat pełniła tę funkcję. Czasopismo jest więc znane wielu osobom, które być może dziś go nie czytają, ale wciąż je pamiętają. Ja też miałem okresy, w którym „Mówią wieki” nie czytywałem, ale zawsze do nich w końcu powracałem.
PAP: Co najbardziej odróżnia „Mówią wieki” od innych obecnych na rynku czasopism historycznych?
Prof. Michał Kopczyński: Od około 10 lat obserwujemy na rynku czytelniczym wzrost zainteresowania historią. Niekoniecznie wynika to z realizowania celów edukacyjnych, czy politycznych. Ludzie czytają o historii dlatego, że przeszłość jest interesująca sama w sobie. Wydawcy, którzy wcześniej twierdzili, że czytelników nie interesuje historia dziś publikują artykuły o historii lub wręcz wydają dodatki historyczne. To najlepszy dowód, że zainteresowanie istnieje.
Ostatnio jednak rynek zaczyna się zmieniać pod wpływem konkurencji. Większość periodyków idzie mniej więcej w tych samym kierunku. Chodzi głównie o poszukiwanie sensacji, albo jakichś nieznanych epizodów zwykle z dziejów najnowszych, albo o sensacje i skandale obyczajowe, które niezależnie od epoki sprzedają się dobrze. „Mówią wieki” stara się pozostać takie jak dawniej, co wynika między innymi z naszego zorientowania na współpracę z edukacją szkolną realizowaną poprzez poszerzanie wiedzy podręcznikowej o rzeczy ciekawe, a w syntezach na ogół pomijane.
PAP: Jako pesymista mógłbym powiedzieć, że wielkim problemem może być zainteresowanie papierowym miesięcznikiem uczniów, którzy czytają bardzo mało.
Prof. Michał Kopczyński: Dlatego czasopismo musi być przede wszystkim ciekawe. Poza tym poza uczniami znaczna część naszych czytelników to ludzie, którzy po prostu interesują się historią, niekoniecznie tą bulwarową. Dlatego właśnie sięgają po nasz miesięcznik.
Prof. Michał Kopczyński: Od około 10 lat obserwujemy na rynku czytelniczym wzrost zainteresowania historią. Niekoniecznie wynika to z realizowania celów edukacyjnych, czy politycznych. Ludzie czytają o historii dlatego, że przeszłość jest interesująca sama w sobie. Wydawcy, którzy wcześniej twierdzili, że czytelników nie interesuje historia dziś publikują artykuły o historii lub wręcz wydają dodatki historyczne. To najlepszy dowód, że zainteresowanie istnieje.
PAP: „Mówią wieki” jest obecne w każdej bibliotece szkolnej. To jedna z form współpracy ze szkołą, ale jakie jeszcze miesięcznik podejmował w ostatnich latach?
Prof. Michał Kopczyński: Jest kilka zasadniczych sposobów takiego kontaktu. Pierwszym jest oczywiście prenumerata. Kiedyś była wspierana przez Ministerstwo Edukacji.
Drugi to konkursy dla szkół. Jeden z nich – „Szkolna Liga Historyczna” wciąż funkcjonuje. Polega on na konkurowaniu zespołów z wielu szkół. Z reguły każda edycja konkursu kończy się spotkaniem najlepszych zespołów połączoną z wycieczką po ciekawych historycznie miejscach Polski i serią wykładów profesjonalnych historyków. Oczywiście musimy zmieniać podejście do konkursów i organizować takie, które nie będą trwały cały rok szkolny, ale krócej, co zintensyfikuje kontakty z czytelnikami z segmentu szkolnego.
Trzeba sobie zdawać sprawę również z faktu, że historia jest interesująca dla wielu młodych ludzi, ale to nie przekłada się na przykład na zdawanie historii jako egzaminu maturalnego…
PAP: Bo jest on niezwykle trudny…
Prof. Michał Kopczyński: Jest trudniejszy niż inne. Rachunek punktowy sprawia, że uczniowie nie podejmują ryzyka zdawania matury z historii. Być może zmieni się to w wyniku kryzysu demograficznego, który zaczyna dotykać uczelnie i punkty przestaną mieć, aż takie znaczenie jak dotąd.
PAP: Ale Pańskim zdaniem oddala to młodzież od historii i czytania o niej?
Prof. Michał Kopczyński: Paradoks polega na tym, że nie oddala. Ludzie kupują „Mówią wieki”, aby poczytać o ciekawych tematach z wielu epok. Oczywiście większość artykułów dotyczy współczesności, ponieważ jest nam najbliższa i znajduje się w kręgu przekazu rodzinnego. Z kontaktów z czytelnikami wiemy, że wielu z nich interesuje się również historią starożytną.
PAP: W porównaniu do innych miesięczników historycznych w „Mówią wieki” dzieje najnowsze i tak są reprezentowane w znacznie mniejszym stopniu.
Prof. Michał Kopczyński: To zależy od tematu przewodnego numeru. Niektóre numery są w pełni monograficzne. Bez wątpienia jednak jest u nas więcej tematyki średniowiecznej i nowożytnej. W niemal każdym numerze jest również starożytność, szczególnie w comiesięcznym cyklu o wojskowości, która zawsze przyciąga uwagę. Nie oznacza to, że nie zajmujemy się historią kuchni…
PAP: Jej poświęcony był cały numer…
Prof. Michał Kopczyński: Nawet trzy numery.
PAP: Skoro jesteśmy przy numerach monograficznych to jakie plany ma redakcja „Mówią wieki” na najbliższe miesiące?
Prof. Michał Kopczyński: Numer lipcowy będzie opowiadał o postaci Zygmunta III Wazy. Król ten patrzy na nas z kolumny chyba z wyrzutem. Zygmunt III jest bowiem najbardziej spotwarzonym z polskich władców, być może z wyjątkiem Stanisława Augusta Poniatowskiego. Propaganda stronnictwa Jana Zamoyskiego przeciw królowi trwa w historiografii do dziś i to wbrew faktom, które coraz lepiej znamy. W najbliższym numerze chcemy więc oddać pierwszemu polskiemu Wazie sprawiedliwość.
PAP: Jacy autorzy piszą o Zygmuncie III?
Prof. Michał Kopczyński: Jest wśród nich między innymi prof. Jan Dzięgielewski, który wiele lat poświęcił na badanie parlamentaryzmu polskiego i kwestii tolerancji religijnej. Zarzucano królowi, że był szalenie nietolerancyjny i nie potrafił współpracować z parlamentem. Kto jak kto, ale profesor Dzięgielewski potrafi wykazać niesprawiedliwość tych argumentów.
Marek Wrede pisze o tym jak Warszawa tego okresu stała się miastem godnym rangi europejskiej stolicy. Mamy również artykuły o Zygmuncie III Wazie w zaciszu domowym, o jego nietypowych zajęciach, takich jak rzemiosło artystyczne, czy gra w piłkę. Gry w piłkę jego poddani zupełnie nie pochwalali – cóż czasy się zmieniają. Opowiadamy rzecz jasna również o Kolumnie Zygmunta.
PAP: A w kolejnych numerach?
Prof. Michał Kopczyński: W numerze sierpniowym zajmiemy się wojskiem i społeczeństwem w dziejach Polski. Nie chodzi nam o opisywanie bitew, ale o pokazanie jak się zmieniały wzajemne stosunki między wojskiem a społeczeństwem.
Za czasów pierwszych Piastów drużynę książęcą można traktować wręcz jak okupanta kraju, bezwzględnie egzekwującego od ludności daniny. Z czasem zaczęło to ulegać zmianie, ale jeszcze w XVII wieku żołnierz nie cieszył się sympatią ludności cywilnej, był uzbrojony i chętny do rabunku. Sytuacja zmieniła się w XIX w., gdy wojsko stało się emanacją społeczeństwa. W Polsce, z racji rozbiorów, nastąpiło to nieco później, bo dopiero w XX wieku. Często mówiąc o armii koncentrujemy się na bitwach i kampaniach, przez co ucieka naszej uwadze wkład jaki wojsko wniosło do polskiej kultury technicznej. Niemal cała pierwsza generacja polskich inżynierów wywodziła się z armii Królestwa Polskiego.
Po wakacjach zajmiemy się Bliskim Wschodem i jego przemianami w XX wieku. Szczególnie interesujące jest budowanie tam nowego porządku politycznego. Z podobną sytuacją mamy tam do czynienia współcześnie, z tą zapewne różnicą, że dziś mocarstwa nie są w stanie kontrolować tego, co się w tym regionie dzieje.. Jest to więc temat bardzo aktualny, mający nie tylko polityczne konsekwencje. Opowiemy między innymi o zniszczeniach dokonanych przez tzw. państwo islamskie w Palmyrze. Relacja pochodzi z pierwszej ręki, od polskich archeologów, którzy pojawili się tam krótko po wypędzeniu islamistów. Zaprezentujemy zdjęcia zniszczeń w tym starożytnym mieście.
Planujemy również publikację numerów specjalnych poświęconych Straży Granicznej, Polakom na Wschodzie, dziejom energetyki, a także numer poświęcony wydarzeniom z przed półwieku, czyli z roku 1956
Inny numer będzie opowiadał o zapomnianym sąsiedztwie z istniejącym kiedyś państwem nazywanym NRD. Nazywano je krajem dobrych Niemców, z którymi oficjalnie się przyjaźniliśmy, ale przyjaźń ta nie do końca była szczera.
Prof. Michał Kopczyński: Numer lipcowy będzie opowiadał o postaci Zygmunta III Wazy. Król ten patrzy na nas z kolumny chyba z wyrzutem. Zygmunt III jest bowiem najbardziej spotwarzonym z polskich władców, być może z wyjątkiem Stanisława Augusta Poniatowskiego. Propaganda stronnictwa Jana Zamoyskiego przeciw królowi trwa w historiografii do dziś i to wbrew faktom, które coraz lepiej znamy.
PAP: Nasza rozmowa ukaże się w portalu internetowym. Wiele osób odnosi wrażenie, że przyszłość prasy papierowej to internet i nośniki elektroniczne. Czy w tym zakresie „Mówią wieki” mają jakieś plany?
Prof. Michał Kopczyński: Tak, choć nie oznacza to, że wycofujemy się z publikowania na tradycyjnym papierze. Jest wciąż wielu miłośników tej technologii, ale będziemy sprzedawać nasz miesięcznik w formie e-booka. Mamy nadzieje, że będzie to skuteczny sposób na dotarcie do szerszej rzeszy czytelników. Obecnie pismo wychodzi w około 15 tysięcznym nakładzie, z którego 10 tysięcy trafia do kiosków i salonów sprzedaży. Powoduje to, że w wielu miejscach go nie ma. Łatwiej będzie więc kupić „Mówią wieki” jako e-book i zapłacić za niego mniej.
PAP: Niezależność, jak uczy historia zawsze stwarza wiele szans, ale stawia również przed wieloma wyzwaniami. Jakich szans i zagrożeń dopatrywałby się Pan w oddzieleniu od wielkiego wydawcy jakim była Bellona?
Prof. Michał Kopczyński: Przez piętnaście lat byliśmy częścią tego największego w owym czasie wydawcy książek historycznych w Polsce. Dziś geografia rynku znacznie się zmieniła ponieważ pojawiło się na nim wiele mniejszych i młodszych wydawnictw, które dynamicznie opanowały rynek wydawnictw historycznych, głównie tych z obszaru historii wojskowości. Byliśmy jedynym periodykiem wydawanym przez Bellonę i to działało na naszą niekorzyść, powodując trudności z dystrybucją ponieważ kanały sprzedaży prasy są inne niż książek. Doprowadziło to aksamitnego, cywilizowanego rozwodu „Mówią wieki” i Bellony. No ale cóż, zawsze istnieje ryzyko, gdy jest się wydawcą gazety.
PAP: Ale ten rozwód chyba nie przekreśla współpracy z wielkimi gazetami. „Mówią wieki” było znane z wydawania dodatków historycznych do dzienników.
Prof. Michał Kopczyński: Dziesięć lat temu, gdy rozpoczynała się wielka moda na historię byliśmy w forpoczcie wydając wraz z „Rzeczpospolitą” serie o polskich bitwach i bitwach z dziejów świata. Później pracowaliśmy nad dodatkami o innej tematyce. Wciąż jesteśmy otwarci na taką współpracę.
PAP: To co odróżnia „Mówią wieki” od innych miesięczników to fakt, że piszą do nich głównie naukowcy uniwersyteccy a nie dziennikarze. To się nie zmieni?
Prof. Michał Kopczyński: Na naszych łamach występuje mieszanka autorów. Piszą zarówno młodzi i starsi pracownicy naukowi, ale są również autorzy spoza tego kręgu. Jest bardzo wielu ludzi w moim wieku lub starszych, którzy wspominają, że zaczynali od pisania do „Mówią wieki”. Uczy to tworzenia komunikatywnych wypowiedzi na „krótkim dystansie” co z perspektywy historyka akademickiego jest umiejętnością niezwykle istotną.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/