Historyk prof. Andrzej Paczkowski o roli zmarłego we wtorek Krzysztofa Kozłowskiego jako pierwszego po 1989 r. niekomunistycznego szefa MSW:
"Gdy Krzysztof Kozłowski przyszedł do MSW, to miał rzeczywiście bardzo trudną sytuację. Nie był długofalowo przygotowany do objęcia stanowiska ministra spraw wewnętrznych, ponieważ nigdy nie zajmował się ani bezpieczeństwem, policją czy administracją terenową, która też częściowo podlegała pod ten resort. Przypomnę, że podczas obrad Okrągłego Stołu zajmował się sprawami mediów i cenzury. Był to dla niego jako dziennikarza naturalny obszar wiedzy i zainteresowań.
Prof. Paczkowski: "Przez pierwsze tygodnie Kozłowski był w MSW sam jeden jak palec. Początkowo resortem kierował Czesław Kiszczak, a Kozłowski był wiceministrem, który był otoczony przez ludzi z SB czy Milicji Obywatelskiej. Były to struktury bardzo utrwalone, a mentalność i poglądy tych ludzi były kształtowane przez wiele lat w PRL".
Przez pierwsze tygodnie Kozłowski był w MSW sam jeden jak palec. Początkowo resortem kierował Czesław Kiszczak, a Kozłowski był wiceministrem, który był otoczony przez ludzi z SB czy Milicji Obywatelskiej. Były to struktury bardzo utrwalone, a mentalność i poglądy tych ludzi były kształtowane przez wiele lat w PRL.
Kozłowski stanął wówczas przed problemem zmiany MSW i pamiętam nawet jedną z dyskusji z nim, gdzie tematem była tzw. opcja zero. Chodziło o to, żeby wszystkich m.in. ze służb specjalnych, wywiadu i kontrwywiadu zwolnić z pracy i zupełnie od nowa rozpocząć rekrutację. Kozłowski był jednak zwolennikiem powolnej ewolucyjnej zmiany, co zresztą charakteryzowało większość państw postkomunistycznych. Rozwiązywało się jedną strukturę, a na jej miejsce tworzyło inną o trochę innych zadaniach. Część dawnych ludzi pozostawała w służbach, choćby ze względu na ich umiejętności czysto techniczne, jak np. technika operacyjna, których nie da się nauczyć z dnia na dzień. Kozłowski przyciągał też młodych ludzi, którzy szybko zajmowali kierownicze stanowiska, ale nie mieli oni przygotowania do ich pełnienia.
Ta opcja ewolucyjnych zmian wynikała również z generalnej koncepcji, że transformacja miała charakter pokojowy. Kozłowski nie widział powodu, żeby akurat w tym jednym resorcie sprawę stawiać inaczej np. wsadzając ludzi do więzień. Można powiedzieć, że w pewnym sensie zaplątał się w to i dlatego wówczas i dzisiaj widzimy mankamenty tej opcji, ale nie wiemy, jakie mogłyby być mankamenty innej opcji, bo nie była ona realizowana.
Jako badacz muszę powiedzieć, że Kozłowski był raczej otwarty, jeśli chodzi o korzystanie z archiwów MSW. Pod tym względem nie miałem żadnych trudności podobnie jak inni historycy, którzy chcieli tam przychodzić. Był zwolennikiem możliwego szybkiego udostępniania materiałów historycznych, choć początkowo przyjęto założenie, że udostępniane będą materiały do 1956 r. Potem dosyć szybko to zmieniono.
W tamtym czasie byłem zwolennikiem opcji zerowej, choć bez nadmiernej gorliwości. Uważałem, że opcję tę należy solidnie rozpatrzyć i przynajmniej w niektórych obszarach takich jak wywiad, kontrwywiad i piony do walki z opozycją należy wszystkich zwolnić i całkowicie przebudować te struktury. I tak ostatecznie je przebudowano, ale jednak zachowując dużo ludzi i dlatego ciągnęły się pewne nawyki, które nie bardzo pasowały do demokratycznego państwa". (PAP)
nno/ abe/ mag/