Stanisławowi Leszczyńskiemu brak było większych ambicji, aby samodzielność polityczną osiągnąć. Nie przejawiał także inicjatywy do realizowania w praktyce swoich idei politycznych. A te właśnie stanowią jego największą chlubę, powód do historycznej renomy – powiedziała PAP prof. Zofia Leszczyńska z Instytutu Historycznego UW. 23 lutego mija 250. rocznica śmierci dwukrotnego króla Polski.
PAP: Stanisław Leszczyński wywodził się ze znakomitego rodu, był świetnie wykształcony. Wydaje się, że był doskonale przygotowany do pełnienia najwyższych urzędów. Mimo to jednak postrzegany jest jako niezbyt wybitny polityk.
Prof. Zofia Zielińska: Był synem Rafała Leszczyńskiego, który przygotowywał syna do odegrania dużej roli, oraz hetmanówny Anny z Jabłonowskich. To przygotowanie i korzenie rodzinne bardzo niewiele mu w praktycznym życiu politycznym dały. Jako czynny przez pół wieku polityk okazał się niezwykle nieudolny. Drogę do wielkich zaszczytów rozpoczął w 1704 r., gdy z nadania króla Szwecji Karola XII został wybrany królem przeciwko Augustowi II.
Przez całe życie wykazywał dużą zależność od Karola XII i nie próbował się z niej uwolnić. Właściwie nie przejawiał większej inicjatywy politycznej. A miał ku temu okazje. W 1708 r., gdy wojska szwedzkie ruszyły z Polski na Rosję, miał możliwość przejednania zwolenników Augusta II, ale tego wysiłku nie podjął. Pamiętajmy jednak, że Karol XII nie ułatwiał mu tego zadania. Nieudolnością Leszczyński wykazał się również w kolejnych latach wielkiej wojny północnej, aż do końca pobytu w Polsce.
Jako władca Lotaryngii także grzeszył brakiem samodzielności politycznej. Był całkowicie uległy wobec swojego zięcia, Ludwika XV. Natomiast w kwestiach kultury ma rzeczywiste zasługi, w tych sprawach podejmował ważne i samodzielne inicjatywy.
W 1733 r., po śmierci Augusta II, stał się elektem większości szlacheckiej. Uosabiał marzenie Polaków o królu-Piaście. Jak zaświadcza najważniejszy bodaj pamiętnikarz tego okresu, Marcin Matuszewicz, Polacy mieli dość obcego panowania i pragnęli króla-Polaka. Naturalnym kandydatem stał się teść króla Francji, Stanisław Leszczyński, który, jak się wydawało, jako „wiano” po zdobyciu polskiego tronu wniesie sojusz z mocarstwem Bourbonów. Jednak Francja nie poparła zbyt silnie Stanisława Leszczyńskiego, nie zainwestowała wiele w tzw. wojnę o sukcesję polską. W gruncie rzeczy konflikt, jaki wybuchł po elekcji Leszczyńskiego, stał się dla Wersalu pretekstem do kolejnego starcia z Austrią; w jego efekcie udało się Ludwikowi XV przejąć Lotaryngię. Było to dokończenie podbojów Ludwika XIV uwieńczonych granicą na Renie.
Stanisławowi Leszczyńskiemu brak było większych ambicji, aby samodzielność polityczną osiągnąć. Nie przejawiał także inicjatywy do realizowania w praktyce swoich idei politycznych. A te właśnie stanowią jego największą chlubę, powód do historycznej renomy.
Prof. Zofia Zielińska: Na pozytywnej opinii o Leszczyńskim zaważyła jego działalność w Lotaryngii. Jego siedziba w Lunéville stała się azylem dla naszych rodaków sprzed niemal trzech stuleci. Założona przez niego szkoła rycerska była pierwszą taką uczelnią przeznaczoną do kształcenia Polaków, aż do powstania Korpusu Kadetów Stanisława Augusta Poniatowskiego. Warto wspomnieć również o działalności dobroczynnej Stanisława Leszczyńskiego, rozwijanej z dużym rozmachem.
PAP: Gdy myślimy o polskich królach, najczęściej postrzegamy ich poprzez pryzmat obrazów Matejki, które są silnie wpisane w nasze myślenie o historii w XIX w. Na portrecie Matejki Stanisław Leszczyński pokazany jest jako król-Piast (tj. rodowity Polak), typowy Sarmata. Jaki był wizerunek Leszczyńskiego w późniejszej epoce? Czy był postrzegany, mimo swojej nieudolności w polityce, jako człowiek, który mógł wyzwolić Polskę spod panowania Sasów?
Prof. Zofia Zielińska: W XIX w. był to król „przeanielony”. Zapamiętano 12,5 tysięczne, czyli bardzo duże poparcie szlachty na elekcji i wnioskowano, że byłby to władca, który miałby szanse panować z dużym wsparciem społeczeństwa w przeciwieństwie do Augusta III. Pamiętano, że został zmuszony do zrzeczenia się polskiego tronu w 1736 r., ponieważ Polacy przegrali niewypowiedzianą wojnę, jaką Rosja wytoczyła Rzeczypospolitej. Polskie pospolite ruszenie (konfederacja dzikowska) uległo trzydziestopięciotysięcznemu korpusowi rosyjskiemu, który w ciągu dwu lat (1733-1735) opanował całe państwo polsko-litewskie.
Na pozytywnej opinii o Leszczyńskim zaważyła jego działalność w Lotaryngii. Jego siedziba w Lunéville stała się azylem dla naszych rodaków sprzed niemal trzech stuleci. Założona przez niego szkoła rycerska była pierwszą taką uczelnią przeznaczoną do kształcenia Polaków, aż do powstania Korpusu Kadetów (Szkoły Rycerskiej) Stanisława Augusta Poniatowskiego (1765). Warto wspomnieć również o działalności dobroczynnej Stanisława Leszczyńskiego, rozwijanej z dużym rozmachem. Otaczał troską chorych, biednych i sieroty, budując dla nich zakłady opiekuńcze. Wspierał w tym celu nowopowstałe zgromadzenie Filles de la Charité, czyli Szarytki, które angażował do prowadzenia tych zakładów. W antyjezuicko nastawionej Francji cieszył się też dobrą opinią w Towarzystwie św. Ignacego. Jego spowiednikiem był słynny jezuicki intelektualista ojciec Józef Menoux.
Bardzo też opromieniły imię Stanisława Leszczyńskiego jego dzieła, mimo że najsłynniejszy przypisywany mu traktat polityczny nie był jego autorstwa, jak to udowodnił Emanuel Rostworowski. „Głos wolny wolność ubezpieczający”, napisany przez szlachcica żmudzkiego, Mateusza Białłozora, został przed 1738 r. (zapewne niebawem po powstaniu) przerobiony przez Leszczyńskiego stylistycznie i po części rzeczowo oraz – nieco później – przetłumaczony na język francuski. Leszczyński nadał traktatowi bardziej monarchiczny charakter, stonował też niepochlebne wzmianki o Francji i jej sojuszniczce – Turcji. To zaś, co „Głos wolny” sugerował na temat potrzeby reform stanu chłopskiego, pozostawało najbardziej radykalnym projektem reform aż do czasów Sejmu Czteroletniego.
Druk „Głosu wolnego” w wersji francuskiej miał miejsce w Nancy w 1749 r. Ta data nie jest przypadkowa. Leszczyński zdecydował się na publikację najprawdopodobniej po to, by przeciwdziałać niekorzystnemu stereotypowi Polski i Polaków, jaki znalazł się w nader opiniotwórczym traktacie Monteskiusza „O duchu praw” (1748). Motywacja „dobroczynnego filozofa”, jak od 1751 r. zaczęto nazywać Leszczyńskiego, była więc patriotyczna.
Dzieło Leszczyńskiego miało udowadniać, że Polska, mimo wad ustrojowych, których „Głos wolny” nie ukrywał, ma wszelkie szanse na usunięcie tych niedostatków przez reformy. Ich projekt „La voix libre du citoyen...” (tj. „Głos wolny...” w wersji francuskiej) szeroko rozwijał. Niestety, nie miał szans na przebicie się do szerszego grona przez głośne nazwisko Monteskiusza. W tym kontekście wydaje się też logiczne, dlaczego Stanisław Leszczyński nie zaprzeczał, jakoby był autorem tego dzieła: we Francji jego nazwisko miało o wiele większy rezonans, niż nazwisko rzeczywistego autora, a przecież chodziło o dobre imię kraju i rodaków.
PAP: Kim był rzeczywisty autor?
Prof. Zofia Zielińska: Mateusz Białłozor, starosta kiernowski, napisał prawdopodobnie nie tylko „Głos wolny”. Jego nazwisko znamy z przekazu alzackiego uczonego, Daniela Schöpflin’a, któremu tajemnicę autorstwa „Głosu” ujawnił uczony pijar, Maciej Dogiel. Nie wiedzieliśmy prawie nic o Białłozorze, ale w 2002 r. historyk z Torunia, Jerzy Dygdała, odkrył, że w 1722 r. odbył on podróż na zachód Europy jako preceptor młodego Michała Kazimierza Radziwiłła („Rybeńki”), i w Dreźnie, gdy jego podopieczny oddawał się poznawaniu uroków życia saskiej stolicy, Białłozor pilnie śledził obrady stanów saskich i robił na ten temat notatki.
PAP: W 1709 r. Leszczyński jest nie tylko przegranym, ale również tułaczem po różnych małych niemieckich księstwach. Podobno jego rywal – August II - próbował ostatecznie wyeliminować go z gry politycznej.
Prof. Zofia Zielińska: Kilka razy próbował go otruć i nasyłał na niego siepaczy. Po raz pierwszy, gdy Leszczyński przebywał w Księstwie Dwóch Mostów, potem także we Francji, gdy wydawało się, że jest już bezpieczny. W XVIII w. dążenie do fizycznego wyeliminowania potencjalnego przeciwnika nie stanowiło jeszcze ewenementu. August II w ogóle nie patyczkował się ze swoimi przeciwnikami, by przypomnieć tylko prewencyjne aresztowanie Jakuba i Konstantego Sobieskich, czemu Stanisław Leszczyński zawdzięczał w 1704 r. koronę.
Na usprawiedliwienie Augusta II dodajmy, że druga połowa panowania była dlań trudna ze względu na to, że naraził się swemu protektorowi Piotrowi I Wielkiemu, po którym mógł się wszystkiego spodziewać. Zapewne i dlatego myślał o wyeliminowaniu potencjalnych konkurentów.
Za Augusta III (1733-1763) Stanisław Leszczyński jeszcze kilkukrotnie myślał o powrocie na tron polski. Wprawdzie po nieudanej próbie osiągnięcia polskiego tronu w 1733 r. musiał wyjechać z Polski, ale ilekroć wydawało się, że August III ma szansę na koronę cesarską (1743, 1745) Leszczyński przypominał rodakom anonimowymi pismami, że mają legalnie wybranego króla, który mógłby powrócić na tron. Myślał o tym nawet po zgonie Wettyna w 1763 r., w wieku prawie 86 lat.
PAP: W 1725 r. Leszczyński, który po klęsce Szwecji w wielkiej wojnie północnej wydawał się bezpowrotnie przegranym, znów pojawia się na scenie politycznej. Może wydawać się wręcz szokujące, że córka króla-wygnańca zostaje tak wspaniale wydana za mąż.
Prof. Zofia Zielińska: Małżeństwo Marii Leszczyńskiej z Ludwikiem XV to efekt na poły negatywnego wyboru francuskich elit. Początkowo starano się dla Ludwika XV o księżniczkę angielską lub infantkę hiszpańską. Gdy te plany okazały się nierealne, I minister, książę Ludwik Henryk de Bourbon chciał ożenić Ludwika XV ze swoją siostrą, panną Vermandois. M.in. po to, by do tego nie dopuścić, zdecydowano się wówczas ożenić Ludwika z Marią Leszczyńską. Było to rozwiązanie bezpieczne dla tych, którzy chcieli mieć wpływ na małoletniego Ludwika XV.
PAP: Czy ten mariaż miał zasadniczy wpływ na powrót Leszczyńskiego na tron Polski w 1733 r.?
Prof. Zofia Zielińska: Oczywiście plan politycznego wykorzystania zrealizowanej kombinacji małżeńskiej istniał. Ostatecznie jednak Francja nie chciała zainwestować w to zbyt dużo i gdy wskutek oporu Rosji i Austrii wobec kandydatury, a potem elekcji Leszczyńskiego doszło do wojny (wojna o sukcesję polską), Ludwik XV nie zaangażował się zbyt mocno. Nie był zresztą zbyt aktywny i wcześniej, gdy ważyły się losy kandydatury Leszczyńskiego. Większą rolę w jej lansowaniu odegrał ambasador Francji dziedziczący tradycyjne dążenia do osadzenia na polskim tronie kandydata Wersalu jako przeciwwagi dla „dziedzicznego wroga” – Austrii.
Rozstrzygające dla losów Leszczyńskiego było jednak to, że nie potrafiło go obronić polskie społeczeństwo mimo ogromnego poparcia, jakie zdobył podczas elekcji. Pospolite ruszenie, czyli konfederacja dzikowska zawiązana dla obrony nowo wybranego króla, przegrała z trzydziestopięciotysięcznym korpusem rosyjskim.
PAP: Jaka była atmosfera elekcji w 1733 r.? Wydaje się, że była ona zupełnie inna niż w 1704 r., gdy Leszczyński był postrzegany jako szwedzka marionetka.
Prof. Zofia Zielińska: Bo Leszczyński był w 1704 r. szwedzką marionetką. W 1705 r., gdy doszło do zawarcia traktatu ze Szwecją społeczeństwo polskie żywiło nadzieję, że Karol XII zaprzestanie ściągania z Polski kontrybucji. Tymczasem traktat z 1705 r. okazał się układem, który utrzymał całkowitą podległość Rzeczypospolitej wobec Szwecji. Leszczyński nie miał możliwości uzyskania od swojego zwierzchnika jakichkolwiek ustępstw.
Ta negatywna opinia o Leszczyńskim zmieniła się od czasu, gdy jego córka została żoną Ludwika XV, gdy pojawia się nadzieja na sojusz z potężną, jak się wówczas wydawało, Francją. Ważny jest tu także fakt, że społeczeństwo polskie miało dość rządów Augusta II. Jak napisał Marcin Matuszewicz marzono o królu Piaście, bo cudzoziemskie panowanie okazało się okropne.
Leszczyński natychmiast po elekcji uciekł z Warszawy, zagrożony przez wojska rosyjskie. Zatrzymał się w Gdańsku, który przygotowywał się do obrony przed nimi. W lipcu 1734 r. miasto zostało zdobyte przez rosyjski korpus pod wodzą Burkharda Christopha Münnicha. Leszczyńskiemu udało się uciec w przebraniu do Prus. Fryderyk Wilhelm I udzielił mu pomocy, ponieważ był wściekły na Rosję i Austrię, które w zamian za wsparcie elekcji Augusta III obiecały mu najpierw Kurlandię, a potem się z tego wycofały (tzw. traktat Löwenwolda z 1732 r., nie ratyfikowany przez Rosję).
PAP: Leszczyński po opuszczeniu Rzeczypospolitej rozpoczął swoje „zastępcze” panowanie w Lotaryngii. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby utrzymał się na polskim tronie, wprowadziłby pod swoimi rządami reformy, które proponował w swoich pismach i realizował w Lotaryngii?
Prof. Zofia Zielińska: Nie zaryzykowałabym takiej tezy. Polska była bowiem krajem niesuwerennym, całkowicie zależnym od Rosji. Losy elekcji z 1733 r. stanowiły tego koronny dowód. Za panowania Augusta III istniało potężne stronnictwo Czartoryskich i Poniatowskich – „Familia”, które forsowało reformy znacznie dalej idące w sprawach rozwiązań ustrojowych, niż proponowane przez Leszczyńskiego. Nie było jednak w stanie zapobiec zrywaniu sejmów, czemu patronowali ościenni stróże polskiej „wolności”, utożsamianej z liberum veto.
Obrady były zrywane głównie przez agentów pruskich i za pieniądze Berlina, a nad wszystkim czuwała Rosja, faktyczny hegemon Rzeczypospolitej. Przeciwnicy „Familii”, obóz Potockich, przez swych klientów zrywali kolejne sejmy. A gdy August III (który przez pierwsze 10 lat panowania wspierał reformatorów) i Czartoryscy decydowali się na konfederację sejmową, która unicestwiała liberum veto, Rosja groziła, że na tych, którzy spróbowaliby ograniczyć „wolność” (czyt.: veto), uderzy wszystkimi siłami. Polska miała bowiem pozostać słaba, bez armii, zredukowanej do kilkunastu (nominalnie do 24 tys.) w 1717 r., bez zdolnych do podejmowania decyzji sejmów.
Nie sądzę więc, żeby plany reform Leszczyńskiego lub kogokolwiek innego miały szanse powodzenia. Dysproporcja sił pomiędzy Polską a sprzymierzoną z Prusami Rosją była bowiem zbyt duża. Przewaga mocarstw ościennych czuwających nad bezsilnością Polski (którą Rosja i Prusy poręczały sobie w stale odnawianych w ciągu XVIII w. układach) była zbyt duża.
Zofia Zielińska: Nie sądzę więc, żeby plany reform Leszczyńskiego lub kogokolwiek innego miały szanse powodzenia. Dysproporcja sił pomiędzy Polską a sprzymierzoną z Prusami Rosją była bowiem zbyt duża. Przewaga mocarstw ościennych czuwających nad bezsilnością Polski (którą Rosja i Prusy poręczały sobie w stale odnawianych w ciągu XVIII w. układach) była zbyt duża.
PAP: Czyli Polska mogłaby zachować miejsce na mapie jako państwo niesamodzielne tylko gdyby poniechała jakichkolwiek reform?
Prof. Zofia Zielińska: Czyli, czy mogłaby przetrwać „stojąc nierządem”, jak to określano w czasach saskich. Jest to także bardzo ryzykowna teza. Mogłaby może przetrwać (przeczekać Katarzynę, jak mówiono za Stanisława Augusta), ale mogłaby nie, istniało ogromne ryzyko upadku w stanie tego bezrządu i tego poczucia własnej niemocy, z jaką zamykały się w 1763 r. saskie rządy.
Po pierwszym rozbiorze pozornie bezpieczne państwo pod czujnym okiem Katarzyny II, która opowiedziała się za jego dalszym istnieniem, było nadal zagrożone ambicjami zaborczymi. I wcale nie tylko Prus, to nie było najważniejsze, bo to nie Prusy (drastycznie osłabione po wojnie siedmioletniej, zakończonej w 1763 r.), ale Rosja decydowała o przyszłości Rzeczypospolitej. Prusy od 1709 r. namawiały Piotra I do rozbioru Polski. Car sądził jednak, że jest w stanie utrzymać całą Rzeczpospolitą jako swój protektorat, którym nie zamierzał się dzielić.
Ale w latach 30.-40. pojawiły się w Rosji silne dążenia do aneksji polskiego terytorium. To one, potężniejąc, przyczyniły się prawdopodobnie w decydujący sposób do tego, że Rosja w 1770 r. (tak, to nie pomyłka) podjęła decyzję o rozbiorze, zrealizowanym w 1772 r. Po tym roku aneksyjne apetyty Rosjan nie tylko nie osłabły, ale uległy wzmocnieniu. Zobaczono, jak wspaniale obłowili się ci (z Czernyszewami na czele), którzy stali się beneficjentami rozbioru, owych 92 tys. km2 na Rusi Białej. Grigorij Potiomkin, który „nie załapał się” na korzyści z I rozbioru, ponieważ dopiero w 1774 r. został kochankiem Katarzyny II, już w 1776 r. pytał ambasadora Ottona Magnusa Stackelberga, jak zagrabić Ukrainę. Książę Taurydzki, jakim został Potiomkin po zagrabieniu przez Rosję Krymu w 1783 r., będzie w działaniach zmierzających do nowego rozbioru konsekwentny w kolejnych latach, w czym wspierać będzie go duża część elit rosyjskich.
Być może utrzymałaby się decyzja Katarzyny II, aby Polskę pozostawić jako odrębne państwo w okrojonym po I rozbiorze stanie. Ale można również założyć, że nie, że aneksyjne apetyty najbliższego kręgu imperatorowej wzięłyby górę. Wówczas poleglibyśmy bez poczucia, że potrafimy podjąć reformy zmierzające do odrodzenia państwa.
Nie wierzę, że „Polska nierządem stoi”, że mogła dzięki utrzymaniu „nierządu”, czyli bezrządu, a więc niepodejmowaniu reform, ostać się bezpiecznie. Natomiast podjęcie reform z pewnością stało się przyczyną przyspieszenia zgonu państwowości. Ale, powtarzam, nie jest pewne, czy jeśli byśmy nie dokonali wysiłku odrodzenia, Rzeczpospolita przetrwałaby.
PAP: Spróbujmy opisać panowanie Leszczyńskiego w Lotaryngii.
Prof. Zofia Zielińska: Leszczyński niemal natychmiast po objęciu jej tronu rozpoczął stawianie barokowych budowli wszędzie tam, gdzie miał swoje rezydencje – w Nancy i Lunéville. W 1751 stworzył w Nancy rodzaj akademii literacko-naukowej zwanej później Akademią Stanisława. Rok wcześniej powołał pierwszą publiczną bibliotekę w Nancy. Rozwijał również działalność wydawniczą.
Wielkie znaczenie dla Polski i Polaków miała stworzona przez niego Szkoła Rycerska, którą ukończyło stu kilkudziesięciu jego rodaków.
PAP: Czy była ona wzorem dla późniejszej Szkoły Rycerskiej w Warszawie?
Prof. Zofia Zielińska: Było wiele wzorów takiej szkoły dla szlachty, która siebie określała mianem „stanu rycerskiego”. W XVII w. szkoły takie powstawały na zachodzie Europy w celu unowocześnienia modelu kształcenia synów szlacheckich, kadetów, tj. młodszych braci, którzy nie odziedziczą majątku. Już August III zobowiązał się w pactach conventach do stworzenia takiej szkoły, było więc jasne, że społeczeństwo dostrzegało jej potrzebę. Stanisław August Poniatowski stworzył ją czerpiąc raczej ze wzorów angielskich. Twórcą programu Korpusu Kadetów był angielski pastor i wybitny pedagog John Lind. Oczywiście fakt, że Leszczyński stworzył taką szkołę stanowił pewien dodatkowy nacisk dla obranego w 1764 r. Poniatowskiego. Choć nie jestem pewna, czy ten nacisk był potrzebny, w kwestiach edukacji Stanisław August był najbardziej aktywny i w sens edukacji wierzył najgłębiej.
Warto również w tym kontekście wspomnieć o działalności Leszczyńskiego jako pisarza. Jest on znany z polemiki z tezami Rousseau, który twierdził, że należy wrócić do stanu natury, bo tylko wówczas człowiek był dobry, a wykształcenie go od natury oderwało i zmieniło na gorsze.
Leszczyński w swoich pismach politycznych powstałych w okresie panowania w Lotaryngii uległ także mitowi idei wiecznego pokoju, popularnemu w Europie w pierwszej połowie XVIII w. To zrozumiałe, zważywszy liczbę ogólnoeuropejskich wojen, jakie wówczas toczono. Pierwszy traktat Leszczyńskiego na temat pokoju powszechnego i wiecznego ukazał się w 1748 r. – czyli w momencie zawarcie pokoju w Akwizgranie, kończącego ośmioletnie zmagania (wojna o sukcesję austriacką). Celem „filozofa dobroczynnego” było więc przedstawienie założeń wzmacniających trwałość osiągniętego pokoju.
Gdy mówimy o „Głosie wolnym wolność ubezpieczającym”, który jego dziełem nie był, ale któremu Leszczyński dał swoje nazwisko, to trzeba powtórzyć, że zawarte tam postulaty reformy stosunków na wsi były najdalej idące, aż do czasów obrad Sejmu Wielkiego. Zakładały one wolność osobistą dla chłopów, oczynszowanie, bezpieczeństwo dzierżawy i umowy pomiędzy chłopem a panem. Wszystkie te postulaty rozważano w latach 1788-1792, ale ostatecznie ich nie wprowadzono w życie.
Zofia Zielińska: Gdy mówimy o „Głosie wolnym wolność ubezpieczającym”, który jego dziełem nie był, ale któremu Leszczyński dał swoje nazwisko, to trzeba powtórzyć, że zawarte tam postulaty reformy stosunków na wsi były najdalej idące, aż do czasów obrad Sejmu Wielkiego. Zakładały one wolność osobistą dla chłopów, oczynszowanie, bezpieczeństwo dzierżawy i umowy pomiędzy chłopem a panem.
PAP: Zostały one zaś zrealizowane w Lotaryngii?
Prof. Zofia Zielińska: Tak, ale tam sytuacja społeczna była od dawna zupełnie inna. W Lotaryngii, jak i na całym Zachodzie kontynentu europejskiego, poza Hiszpanią, było bez porównania mniej szlachty, niż w Polsce, stosunki poddańcze likwidowano tam stopniowo od schyłku średniowiecza. W Polsce nawet w latach Sejmu Wielkiego (1788-1792) nie można było podąć takich reform bez ryzyka zrażenia szlachty, która była podmiotem wielkich zmian politycznych. I mimo że reformatorzy (najgoręcej ksiądz Hugo Kołłątaj) przekonywali „panów braci”, że bez obdarzenia chłopów wolnością osobistą nie obronimy kraju, bo chłopi nie będą zainteresowani udziałem w jego obronie, to nawet w Konstytucji 3 Maja nie odważono się tych postulatów wprowadzić. Zdawano sobie sprawę, że reformy stanu chłopskiego (choćby tylko likwidacja pańszczyzny, nie mówiąc o wzmocnieniu chłopskiego prawa do ziemi) niosły dla szlachty ogromne ryzyko ekonomiczne.
Proszę przypomnieć sobie sytuację z okresu międzywojennego: gdy chciano zniszczyć polskość na Litwie kowieńskiej, przeprowadzono reformę rolną. To skutecznie uderzyło w Polaków - właścicieli ziemskich, osłabiając ich siłę i znaczenie w społeczeństwie. Wracając do Pierwszej Rzeczypospolitej. Zagrożenie, jakie niosły reformy systemu folwarczno-pańszczyźnianego istniało głównie dla średniej szlachty. Magnaci, nawet tak ohydni jak Stanisław Szczęsny Potocki, mogli sobie pozwolić na reformy, ponieważ mieli ogromne rezerwy. Potocki mógł przeprowadzić zmiany w dwudziestu wsiach, a zostało mu jeszcze kilkaset, z ktorych opłacał koszty reformy. Dla szlachcica posiadającego jedną lub kilka wsi była to inwestycja mogąca pozbawić go podstaw utrzymania.
PAP: Ciekawe są również pośmiertne losy Leszczyńskiego. Może wydawać się zaskakujące, że w okresie międzywojennym jego zwłoki w przeciwieństwie do ciała ostatniego króla spoczęły na Wawelu.
Prof. Zofia Zielińska: Szczątki Leszczyńskiego zostały zbezczeszczone w 1793 r. podczas rewolucji francuskiej. Później część jego „relikwii” przekazano generałowi Michałowi Sokolnickiemu, który przeniósł je do Poznania. Jego krewni przekazali je Towarzystwu Przyjaciół Nauk w Warszawie.
Po klęsce powstania listopadowego szczątki króla-wygnańca zostały wywiezione do Petersburga i umieszczone w Cesarskiej Bibliotece Publicznej. Wkrótce przeniesiono je do kościoła św. Katarzyny, gdzie spoczywał Stanisław August Poniatowski.
W 1924 r. przekazano je rządowi polskiemu i umieszczono na Zamku Królewskim w Warszawie, następnie przewieziono na Zamek na Wawelu, skąd jeszcze raz uległy przemieszczeniu – do katedry wawelskiej, w 1938 r.
Leszczyński doczekał się tego zaszczytu, ponieważ miał zdecydowanie lepszą opinię w społeczeństwie polskim XIX i XX w. niż Stanisław August Poniatowski. A był przecież dla Polski znacznie mniej od ostatniego króla zasłużony.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/