Wszystkie nasze życzenia spełniano natychmiast a nawet w Goszycach witano i żegnano nas owacyjnie – relacjonował w raporcie Władysław Belina-Prażmowski, który na czele pierwszego patrolu wywiadowczego Wojska Polskiego, 3 sierpnia 1914 r. przekroczył granicę zaboru rosyjskiego.
Raport Beliny-Prażmowskiego, sporządzony 5 sierpnia 1914 r. w Krakowie, udostępniło PAP Centralne Archiwum Wojskowe.
Dowódca słynnej „siódemki” opisał w dokumencie szczegóły misji zwiadowczej dowodzonego przez siebie patrolu (liczył siedmiu żołnierzy), który wkroczył na ziemie zaboru rosyjskiego 3 sierpnia, o godz. 2.45.
Celem wyprawy – podkreślił Belina-Prażmowski dowodzący oddziałem – było „dotarcie do Jędrzejowa i rozpędzenie niespodziewanym atakiem koncentrujących się tam rezerwistów”. Ponadto jego żołnierze mieli dokonać rozpoznania w kierunku na Miechów, w celu zabezpieczenia planowanego wkroczenia na te tereny strzelców z I Kompanii Kadrowej.
„Ludność wiejska, jak się rzekło, zachowywała się wyczekująco, w rozmowach z nami twierdziła, że jak będzie trza, to pójdzie do polskiego wojska, bo już raz trza skończyć z tym moskaliskiem. Wszystkie nasze życzenia spełniano natychmiast a nawet w Goszycach witano i żegnano nas owacyjnie” – czytamy w raporcie Beliny-Prazmowskiego z5 sierpnia 1914 r.
Żołnierze „siódemki” – relacjonował dowódca patrolu - przekroczyli granicę w cywilnych ubraniach; broń i mundury znajdowały się na wozach. Nad ranem 3 sierpnia patrol dotarł do Goszyc. Tam, podczas postoju, Belina-Prażmowski dowiedział się o posterunkach rosyjskich, rozlokowanych na linii Skalmierz-Słomniki. W związku z tym – tłumaczył w raporcie – aby uniknąć zbrojnej konfrontacji, obrał drogę polnymi ścieżkami.
Po południu podkomendni "Beliny", podążający w kierunku Działoszyce-Pieczynogi, napotkali rezerwistów, którzy wracali z Jędrzejowa, gdzie zamierzali zgłosić się do rosyjskiego punktu mobilizacyjnego, jednak - na wieść o zbliżających się polskich oddziałach - został on przez Rosjan ewakuowany.
„Wobec trzykrotnego potwierdzenia powyższych wiadomości uznałem dalsze konspirowanie za zbyteczne i rozkazałem ludziom wdziać mundury i wyjąć karabiny i z powracającymi rezerwistami rozmawialiśmy już jako patrol wywiadowczy trzech baonów (batalionów – PAP) strzelców idących za nami” – pisał w raporcie Belina-Prażmowski.
Zanotował również, że początkowo mieszkańcy zaboru rosyjskiego odnosili się do jego żołnierzy z rezerwą. Wynikało to m.in. z rozpuszczenia wcześniej pogłosek o rzekomych mordach i grabieżach polskich oddziałów. „(…) lecz widząc, że my tych okropności nie wyczyniamy a przeciwnie za mleko i chleb jaki otrzymaliśmy chcieliśmy płacić zaczęła (miejscowa ludność – PAP) trochę ufniej spoglądać i pieniędzy za produkty wziąć nie chciała” – czytamy w raporcie.
Po uzyskaniu informacji o opuszczeniu przez rosyjskich żołnierzy Jędrzejowa, Belina-Prażmowski zdecydował o skierowaniu się do Słomnik, gdzie – jak donosili miejscowi – miała kwaterować rosyjska straż graniczna. Dwóch patrolujących, przebranych za cywilów, potwierdziło te doniesienia, informując swego dowódcę o tym, że rosyjscy strażnicy, łącznie 8 plutonów, szykują się do wymarszu z miejscowości; mieli udać się szosą w kierunku Miechowa. Zgromadzili się na miejscowym rynku, pośród tłumu gapiów, co wykluczało – tłumaczył dowódca polskiego patrolu – użycie broni palnej przeciw Rosjanom.
W związku z tym – wyjaśniał Belina-Prażmowski - wobec „braku danych o terenie oraz ogólnej sytuacji”, polski patrol zrezygnował z wkroczenia do Słomnik i udał się w stronę wsi Prędocin, w rejonie której zamierzał przenocować. W międzyczasie dowódca „siódemki” dowiedział się, że na wieść o zbliżających się polskich strzelcach, Prędocin opuścił szwadron rosyjskiej straży granicznej. „W 10 minut po opuszczeniu przez ów nocujący w Prędocinie szwadron wsi zająłem wieś i zachowałem pozory jakobym miał zamiar gonić uciekających, co na miejscowej ludności wywarło duże wrażenie, tak, że nawet wyszedł ksiądz z krzyżem błogosławić nas” – pisał w raporcie Belina-Prażmowski.
Następnie, uznawszy swą misję za zakończoną, zarządził odwrót w kierunku Krakowa, do którego dotarł na zarekwirowanych koniach 4 sierpnia, po godz. 17. „Ludność wiejska, jak się rzekło, zachowywała się wyczekująco, w rozmowach z nami twierdziła, że jak będzie trza, to pójdzie do polskiego wojska, bo już raz trza skończyć z tym moskaliskiem. Wszystkie nasze życzenia spełniano natychmiast a nawet w Goszycach witano i żegnano nas owacyjnie” – czytamy w dokumencie ze zbiorów CAW.
Patrol zwiadowczy Beliny-Prażmowskiego, który powrócił ze swej misji konno, stał się zaczątkiem kawalerii legionowej. 13 sierpnia, jego dowódca powołał do życia 140-osobowy szwadron ułanów, z którego powstał później 1 Pułk Ułanów Legionów Polskich, nazywanych "Beliniakami".
6 sierpnia 1914 r., z krakowskich Oleandrów w kierunku granicy Królestwa Polskiego wyruszyła I Kompania Kadrowa, maszerująca w kierunku na Miechów - Jędrzejów - Kielce. Liczący 144 żołnierzy oddział składał się ze słuchaczy szkół oficerskich Strzelca i Polskich Drużyn Strzeleckich - organizacji mających wykształcić kadry przyszłego Wojska Polskiego.
I Kompania Kadrowa stała się zalążkiem 1 pułku piechoty, który następnie rozrósł się do I Brygady Legionów Polskich pod komendą Józefa Piłsudskiego.
Materiały archiwalne CAW dotyczące patrolu "Beliny" obejrzeć można na portalu www.dzieje.pl
Waldemar Kowalski (PAP)
wmk/ mjs/ ls/
Archiwalne fotografie Legionów Polskich udostępnione przez Centralne Archiwum Wojskowe PAP: