25 sierpnia 1948 r. we Wrocławiu rozpoczął się Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju. Wzięło w nim udział kilkuset pisarzy, artystów i naukowców reprezentujących 46 państw. Przebieg obrad w dużym stopniu podporządkowany został dyrektywom Kremla, mającym na celu mobilizowanie światowej opinii publicznej przeciwko „imperialistom amerykańskim”. Organizując szeroką kampanię „na rzecz pokoju” Związek Sowiecki prowadził jednocześnie intensywne prace nad własnym programem nuklearnym.
Większość źródeł podaje, że pomysłodawcą zorganizowania w Polsce Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju był Jerzy Borejsza. Jego inicjatywa miała zostać następnie zaakceptowana przez Moskwę.
Prof. Krystyna Kersten pytana o tę kwestię przez Annę Bikont i Joannę Szczęsną, autorki książki „Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu”, stwierdziła: „Mogę się podzielić tylko swoimi przypuszczeniami. Wydaje się mało prawdopodobne, by pomysł wyszedł od Borejszy, a jeśli nawet, to w ramach sowieckiego zamysłu przygotowania ruchu obrońców pokoju. Z archiwów Kominformu wiadomo, że to na jego trzecim posiedzeniu, w styczniu 1949 roku, zadekretowano, że walka o pokój jest nowym priorytetem międzynarodówki komunistycznej, ale przecież wcześniej też na pewno prowadzono jakieś tajne działania w tej sprawie. Kominform był tylko wykonawcą, czyli decyzje musiały zapaść w wydziale międzynarodowym KC KPZR”.
Przyjazny początkowo klimat obrad zmienił się radykalnie po wystąpieniu przewodniczącego sowieckiej delegacji Aleksandra Fadiejewa, który ostro zaatakował politykę USA, mówiąc m.in., że „Kajdany amerykańskich imperialistów mają zamienić świat w komisariat policyjny, a jego ludność w niewolników kapitału”.
Ideę zwołania Kongresu poparli komuniści zachodnioeuropejscy oraz część środowisk lewicowych.
Jego przygotowaniem zajął się Polsko-Francuski Komitet Organizacyjny, w skład którego wchodzili m.in. Irene i Frederic Joliot-Curie, Le Corbusier, Jean Vercors, Kazimierz Ajdukiewicz, Maria Dąbrowska, Zofia Nałkowska, Xawery Dunikowski, Tadeusz Kotarbiński i Jan Parandowski.
Organizatorzy zapraszając gości nawiązywali do tradycji Międzynarodowego Kongresu Pisarzy w Obronie Kultury, który odbył się w 1936 r. w Paryżu.
We wrocławskim Kongresie, który obradował od 25 do 28 sierpnia 1948 r., wzięło udział kilkuset pisarzy, artystów i naukowców reprezentujących 46 państw. Sekretarzem generalnym Kongresu był Jerzy Borejsza.
Wśród zagranicznych gości byli m.in. Pablo Picasso, Louis Aragon, György Lukacs, wspomniani już Irene i Frederic Joliot-Curie, Fernand Leger, Roger Vailland, Salvatore Quasimodo, Paul Eluard, Ilja Erenburg, Aleksander Fadiejew, Michał Szołochow, a także dyrektor generalny UNESCO Julian Huxley.
W skład polskiej delegacji, której przewodniczył Jarosław Iwaszkiewicz, wchodzili m.in. Maria Dąbrowska, Zofia Nałkowska, Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Andrzej Panufnik, profesorowie Józef Chałasiński, Ludwik Hirszfeld, Tadeusz Kotarbiński, Kazimierz Wyka, Stanisław Lorentz i Stanisław Ossowski.
Na początku obrad odczytano, ocenzurowany wcześniej, krótki list Alberta Einsteina do uczestników Kongresu, w którym pominięto apel o utworzenie światowego rządu, mającego kontrolować energię atomową.
Przyjazny początkowo klimat obrad zmienił się radykalnie po wystąpieniu przewodniczącego sowieckiej delegacji Aleksandra Fadiejewa, który ostro zaatakował politykę USA, mówiąc m.in., że „Kajdany amerykańskich imperialistów mają zamienić świat w komisariat policyjny, a jego ludność w niewolników kapitału”.
Krytykując pisarzy, którzy jego zdaniem zdradzili proletariat, Fadiejew oświadczył: „Gdyby szakale mogły nauczyć się pisać na maszynie, gdyby hieny umiały władać piórem, to, co by tworzyły, przypominałoby z pewnością książki Millerów, Eliotów, Malraux i innych Sartre`ów”.
Odpowiadając na przemówienie Fadiejewa, które wywołało konsternację części delegatów, historyk z Oksfordu prof. Alan J.P. Taylor stwierdził: „Zadaniem intelektualistów jest głoszenie tolerancji i zgody, a nie nienawiści. A tu się głosi wojnę, a nie pokój. Porównywanie demokracji amerykańskiej z faszyzmem jest niedopuszczalne”.
Atmosfera na Kongresie stawała się coraz bardziej nieprzyjemna.
Krytykując pisarzy, którzy jego zdaniem zdradzili proletariat, Fadiejew oświadczył: „Gdyby szakale mogły nauczyć się pisać na maszynie, gdyby hieny umiały władać piórem, to, co by tworzyły, przypominałoby z pewnością książki Millerów, Eliotów, Malraux i innych Sartre'ów”.
Obecny na nim dziennikarz Françoise Bondy, tak ją wspominał w rozmowie z autorkami cytowanej już wcześniej książki „Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu”: „Fadiejew, kiedy mówił ktoś z Zachodu, demonstracyjnie zdejmował słuchawki. (…) Erenburg był wyraźnie niesympatyczny. Trudno było udawać, że kongres przebiega w serdecznej atmosferze. Dla Polaków ton nadany przez Rosjan to była klęska. Dla nich kongres jawił się jako szansa na podtrzymanie więzi ze światem zachodnim. A Rosjanie obecni na kongresie swymi wystąpieniami potęgowali wszystkie rozbieżności między wypowiedziami intelektualistów z obu stron żelaznej kurtyny”.
Wobec zaistniałej sytuacji część uczestników Kongresu, wśród nich Julian Huxley i Alan J.P. Taylor, opuściła obrady.
Pozostali przyjęli rezolucję skierowaną do intelektualistów całego świata, w której stwierdzali m.in.: „Kulturze krajów europejskich, które wniosły ogromny wkład do światowego dorobku ludzkości, grozi niebezpieczeństwo utraty oblicza narodowego. (…) Ludzie, którzy przyjęli metody faszyzmu, uprawiają w swoich krajach dyskryminację rasową, prześladują wybitnych przedstawicieli nauki i sztuki. (…) Podnosimy głos w obronie pokoju, w obronie swobodnego rozwoju kulturalnego narodów, w obronie ich niepodległości narodowej, ich ścisłej współpracy i przyjaźni”.
Za przyjęciem rezolucji głosowało 371 spośród 391 obecnych delegatów, którzy powołali także Komitet Łączności Intelektualistów dla Obrony Kultury i Pokoju oraz wezwali do tworzenia komitetów krajowych.
Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju w dużym stopniu podporządkowany został dyrektywom Kremla, mającym na celu mobilizowanie światowej opinii publicznej przeciwko „imperialistom amerykańskim”.
Uczestnicy Kongresu odwiedzili również zorganizowaną w tym czasie we Wrocławiu Wystawę Ziem Odzyskanych. Część z nich pozostała w Polsce po zakończeniu obrad, podróżując po kraju i spotykając się z przedstawicielami władz państwowych.
Biorąca udział w obradach Kongresu Maria Dąbrowska tak oceniała go w swoim dzienniku: „Nie ulega wątpliwości, że kongres nie był skierowany przeciwko wojnie w ogóle, ale przeciwko ewentualnemu wybuchowi wojny amerykańsko-rosyjskiej teraz, w tej chwili, kiedy wojna jest dla Rosji niedogodna. (…) Kongres ten jest tylko dowodem, że Rosja nie ma jeszcze bomby atomowej (choć nie wątpię, że ją przygotowuje), i dlatego dąży do zmobilizowania wszystkich sił dostępnych w jakikolwiek sposób jej zasięgowi lub jej wpływom, by rozkładać gotowość wojenną we wszystkich krajach prócz własnego”.
Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju w dużym stopniu podporządkowany został dyrektywom Kremla, mającym na celu mobilizowanie światowej opinii publicznej przeciwko „imperialistom amerykańskim”. Organizując szeroką kampanię „na rzecz pokoju” Związek Sowiecki prowadził jednocześnie intensywne prace nad własnym programem nuklearnym.
Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju w dużym stopniu podporządkowany został dyrektywom Kremla, mającym na celu mobilizowanie światowej opinii publicznej przeciwko „imperialistom amerykańskim”. Organizując szeroką kampanię „na rzecz pokoju” Związek Sowiecki prowadził jednocześnie intensywne prace nad własnym programem nuklearnym.
Należy pamiętać, że Kongres odbywał się w okresie ogromnych napięć politycznych pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą, wywołanych m.in. rozpoczętą przez Związek Sowiecki blokadą zachodnich sektorów Berlina. Dodatkowym czynnikiem pogarszającym atmosferę we Wrocławiu był także polityczny konflikt sowiecko-jugosłowiański.
Analizując problem wykorzystywania przez władze komunistyczne pojęcia „walki o pokój” Wojciech Tomasik, współautor „Słownika Realizmu Socjalistycznego”, pisał: „Hasło +obrony pokoju+ stało się zatem narzędziem propagandowym szczególnie użytecznym, bo przemawiało do wszystkich (…). Pozwalało tworzyć i wzmacniać wspólnotę +obrońców+, w której każdy członek uznawać musiał autorytet <<dowództwa>> i bezwzględnie respektować wydawane nakazy. (…) Hasło +obrony pokoju+ pozwalało nadto usprawiedliwiać sytuację, jaką można nazwać permanentnym stanem wyjątkowym, a która jest normalnym trybem funkcjonowania państwa totalitarnego. Wbrew pozorom +pokój+, o którym dużo mówiło się w Polsce lat 40. i 50., był więc kategorią zinstrumentalizowaną i zideologizowaną, służącą do realizacji strategicznych celów partii komunistycznej”.
Mariusz Jarosiński (PAP)