Wspólne projekty energetyczne z udziałem Polski i Norwegii, w tym zwłaszcza Baltic Pipe, oraz sytuacja norweskiej Polonii znalazły się wśród głównych tematów piątkowych rozmów szefa MSZ Polski Witolda Waszczykowskiego z jego norweskim odpowiednikiem Borgem Brendem.
W piątkowych rozmowach szefów dyplomacji Polski i Norwegii ze strony polskiej wzięli udział również sekretarz stanu w KPRM i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski oraz prezes PGNiG Piotr Woźniak.
Na konferencji prasowej po piątkowym spotkaniu Waszczykowski poinformował, że wśród tematów rozmowy znalazły się m.in.: sytuacja Polaków mieszkających w Norwegii, przyszłość Europy w kontekście Brexitu oraz sytuacja międzynarodowa w kontekście objęcia prezydentury USA przez Donalda Trumpa. Zaznaczył, że w sprawach tych "wiele nas łączy".
Jak mówił Waszczykowski, istotnym czynnikiem, które zbliżają Polskę i Norwegię są poglądy i interesy dotyczące problematyki bezpieczeństwa i roli NATO w Europie. "I Norwegia, i Polska, to są kraje leżące na flance europejskiej, na skraju Europy, oba nasze kraje sąsiadują z Rosją, która w tej chwili jest przyczyną pewnych problemów w dziedzinie bezpieczeństwa" - mówił szef polskiego MSZ.
Dodał, że Polskę i Norwegię łączy ponadto "w tej chwili wielki projekt, który, mam nadzieję, w ciągu 5-6 lat zostanie wykonany – tj. połączenie gazowe z Norwegii, przez Danię, do Polski". "Jest zainteresowanie, jak usłyszeliśmy, rządu norweskiego, aby w tym projekcie też uczestniczyć" – zaznaczył szef polskiego MSZ.
Pytany przez PAP o rentowność projektu Baltic Pipe dodał, że za jego realizacją przemawiają - według niego - "wszystkie argumenty". "Wiem, że już nawet pewne studia zostały poczynione na ten temat przez ciała międzynarodowe; my byśmy chcieli, żeby był ten projekt wykonany jak najszybciej" - podkreślił.
Szef norweskiej dyplomacji ocenił z kolei, że projekt Baltic Pipe jest interesujący i stanowi dla Norwegii szansę na zwiększenie eksportu gazu do Europy, ale jego realizacja powinna być oparta na mocnych przesłankach ekonomicznych. "Jesteśmy ministrami spraw zagranicznych, więc naszą rolą jest przede wszystkim tworzenie sprzyjającej atmosfery dla rozmów, które będą kontynuowane w kolejnych miesiącach; nie jestem upoważniony, żeby powiedzieć coś więcej niż, że projekt jest interesujący" – zaznaczył.
Brende wspomniał również, że proponował Polsce udział w projekcie gazowym w 2004 r., kiedy był ministrem przemysłu i handlu, ale "ówczesny rząd nie palił się do udziału". "Rozumiem, że czasy się zmieniły" - dodał.
Waszczykowski odparł, że "był to inny rząd, tworzony przez ugrupowanie, które nie istnieje już w polskim parlamencie".
Podmorski gazociąg Baltic Pipe ma połączyć gazowe systemy Polski i Danii. Baltic Pipe to część projektu tzw. Bramy Północnej, czyli połączenia złóż gazu znajdujących się na szelfie norweskim z polskim wybrzeżem w Niechorzu.
Na konferencji prasowej dziennikarze pytali ministrów m.in. o przypadki odbierania dzieci polskim obywatelom przez Norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka (Barnevernet).
Waszczykowski podkreślił, że był to pierwszy z tematów podjętych podczas rozmów. Przyznał, że do MSZ dochodzą informacje o takich przypadkach i zażalenia ze strony rodziców.
"Rodzice - jest to marginalna sytuacja - ale czasami nie potrafią zrozumieć, dlaczego czasem czasowo, czasem na dłużej dzieci są odbierane" - mówił szef polskiej dyplomacji.
Jak dodał, zwrócił się do swojego norweskiego odpowiednika "głównie o to, aby służby konsularne polskie były na ten temat informowane, powiadamiane, aby rodzice, którzy składają zażalenia, również do polskiego konsula czy ambasadora, mieli możliwość otrzymania informacji z drugiej strony, od władz, od instytucji norweskich, dlaczego taka sytuacja się dzieje".
Podkreślił jednocześnie, że każda taka interwencja norweskich służb musi być uzasadniona i konieczna jest w takich przypadkach "współpraca z polskim konsulem, aby mieć absolutną pewność, że to dotyczy sytuacji jakiejś patologicznej".
"My rozumiemy, że będąc w kraju zamieszkania należy przestrzegać prawa lokalnego" - zastrzegł zarazem.
Szef norweskiego MSZ zapewnił z kolei, że decyzje o umieszczaniu dziecka pod opieką zastępczą bez zgody rodziców są "zawsze ostatecznością" i podejmowane są tylko w wyjątkowych przypadkach, kiedy udokumentowane jest np. że dziecko było ofiarą przemocy lub molestowania seksualnego.
Zaznaczył, że każda tego typu decyzja może w Norwegii zostać zaskarżona - włącznie z odwołaniem do sądu najwyższego.
Odnosząc się do prośby Waszczykowskiego Brend poinformował ponadto, że w związku z niedawną ratyfikacją przez Norwegię konwencji haskiej dot. ochrony dzieci, możliwe będzie udzielanie "znacznie większej ilości informacji" o szczegółach spraw dotyczących opieki nad dziećmi rządowi polskiemu. "Dotychczas wyzwaniem był fakt, że norweskie przepisy nie dawały naszemu urzędowi praw dziecka prawa przekazywania tego typu informacji czy nawet możliwości uzasadnienia swoich decyzji" - powiedział Brende. (PAP)
msom/ mok/