75 lat temu - 27 maja 1941 roku - Niemcy poniosły jedną z największych klęsk pierwszego okresu wojny. Tego dnia Royal Navy zatopiła dumę niemieckiej marynarki wojennej pancernik „Bismarck”. Dużą rolę w brytyjskim zwycięstwie odegrał ORP „Piorun”.
W traktacie wersalskim po I wojnie światowej zwycięskie mocarstwa postanowiły zakazać Niemcom posiadania marynarki wojennej, między innymi pancerników. W pierwszej połowie XX w. stanowiły one symbol potęgi morskiej jakim dziś są lotniskowce.
Po dojściu Adolfa Hitlera do władzy w 1933 r. nastąpiła intensywna odbudowa niemieckiej potęgi morskiej. 1 lipca 1936 roku w stoczni w Hamburgu, rozpoczęła się budowa nr 509. Pod tym kryptonimem krył się pancernik „Bismarck” - jeden z najpotężniejszych okrętów nadchodzącej wojny. Jego długość wynosiła 251 metrów, szerokość 36 metrów. Główna artylerię stanowiło 8 dział o kalibrze 381 mm, artyleria średniego kalibru to 12 dział 150 mm i 16 dział 105 mm. Ponadto okręt miał 15 dział przeciwlotniczych i kilkadziesiąt działek automatycznych. „Bismarck” miał olbrzymi zasięg – przy prędkości ekonomicznej 14 węzłów było to ponad 11 tysięcy mil morskich. Rozpędzał się do 30 węzłów (ponad 50 km/h).
Polskie bandery na Atlantyku
30 sierpnia 1939 r. na rozkaz polskiego Dowództwa Floty trzy niszczyciele: ORP "Błyskawica", ORP "Burza" i ORP "Grom" opuściły Gdynię i skierowały się do Wielkiej Brytanii, realizując plan „Pekin”, który miał uchronić je przed zniszczeniem na Bałtyku przez przeważające siły niemieckie. Okręty te stały się zalążkiem polskiej Marynarki Wojennej na Zachodzie. Później dołączył do nich między innymi słynny ORP „Orzeł” i statki pasażerskie służące jako transportowce. Od wiosny 1940 r. polską Marynarkę Wojenną wzmacniały jednostki przekazane przez Wielką Brytanię.
Jedną z nich był ORP „Piorun” - nowoczesny, szybki i silnie uzbrojony niszczyciel (kontrtorpedowiec). 5 listopada 1940 r. na okręcie podniesiona została polska bandera. Jego dowódcą został kmdr Eugeniusz Pławski, mający za sobą ponad ćwierć wieku służby, którą rozpoczynał w rosyjskiej marynarce wojennej w 1914 r. Wkrótce załoga „Pioruna”, którą w większości stanowili marynarze i oficerowie uratowani z ORP „Grom” zatopionego w maju 1940 r. podczas kampanii norweskiej, rozpoczęła ćwiczenia w zwalczaniu okrętów podwodnych i osłonie konwojów. Na początku grudnia „Piorun” wszedł do służby konwojowej i do końca maja 1941 r. wziął udział w eskortowaniu 15 konwojów.
Pościg za „Bismarckiem”
22 maja 1941 roku „Piorun” wyszedł w kolejny rejs konwojowy wraz z czterema niszczycielami brytyjskimi. W cztery dni później otrzymały one rozkaz dołączenie do pościgu za „Bismarckiem”, który wyszedł z portu w Gdyni (Gotenhafen) 18 maja 1941 r. w towarzystwie krążownika „Prinz Eugen”. Ich zadaniem miało być zwalczanie brytyjskiej żeglugi na północnym Atlantyku. Już w Cieśninach Duńskich zostały one namierzone przez brytyjskie samoloty rozpoznawcze.
Przeciwko „Bismarckowi” wysłano dwa okręty Królewskiej Marynarki Wojennej: pancernik „Prince of Wales” i krążownik „Hood”, przewyższające siła ognia, ale gorzej opancerzone od niemieckiego pancernika. 24 maja o godz. 6 rano salwa „Bismarcka” przebiła pokład „Hooda” i wywołała eksplozję w magazynie amunicji, która całkowicie zniszczyła okręt. Z liczącej 1418 osób załogi uratowano jedynie trzech marynarzy. W bitwie zginęło czterech marynarzy polskich, pełniących staż na „Hoodzie”. „Prince of Wales” został uszkodzony.
„Bismarck” też nie wyszedł z pojedynku bez szwanku. Jedno z trafień dział „Prince of Wales” uszkodziło zbiornik paliwa, którego wyciek pozostawiał na wodzie widoczny ślad; ograniczyło też zasięg jednostki. Najpotężniejszy cios, który wpłynął na dalsze losy bitwy na północnym Atlantyku, ok. 400 mil na zachód od Brestu, zadały dwa dni później dumie niemieckiej floty brytyjskie samoloty torpedowe; jedna z torped trafiła w stery „Bismarcka”, który stracił zdolność do manewrowania.
Niepowodzenie brytyjskiej floty, zatopienie „Hooda” i uszkodzenie „Prince of Wales”, było szokiem dla Wielkiej Brytanii, która zmobilizowała wszystkie siły na północnym Atlantyku do zniszczenia „Bismarcka”. 26 maja o godz. 22.37 z pokładu „Pioruna” płynącego na czele szyku niszczycieli, z odległości 18 km udało się dojrzeć zarys „Bismarcka”. W momencie nadawania tej informacji do innych okrętów o godz. 22.42 po lewej burcie „Pioruna” spadły pociski z niemieckiego okrętu. Polski niszczyciel postawił zasłonę dymną, a o godz. 22.50 kmdr Pławski wydał rozkaz: „Trzy salwy na cześć Polski!”. Druga i trzecia salwa „Pioruna”, były celne, choć oczywiście nie mogły wyrządzić pancernikowi większych szkód.
Nierówna walka „Pioruna” z „Bismarckiem”
„Rozpoczyna się bój, który dzisiaj przeszedł już do legendy. Mały kontrtorpedowiec polski walczy z najpotężniejszym podówczas pancernikiem świata. Dysproporcja sił obu jednostek jest tak wielka, że trudno ją sobie uzmysłowić. /…/ Niewiele mówi zestawienie wyporności obu okrętów: +Piorun+ wypierał 1760 ton, +Bismarck” zaś przeszło 42 tysiące, a więc 25 razy więcej; /…/ 220 ludzi liczyła załoga +Pioruna+, blisko 2200 załoga +Bismarcka”! /…/ Salwa burtowa +Pioruna+ ważyła 132 kilogramy, salwa zaś najcięższej i średniej artylerii +Bismarcka+ z górą 8 tysięcy kilogramów, a więc przeszło 60 razy więcej” – pisze Jerzy Pertek w książce „Wielkie dni małej floty”.
Przez godzinę „Piorun” skupiał na sobie ogień niemieckiego pancernika. „Kilkadziesiąt tych minut w zupełności zaważyło na losach +Bismarcka+. Pozostałe kontrtorpedowce zdołały tymczasem nadpłynąć na pole walki, zacisnąć dokoła +Bismarcka” sieć, z której nie miał się już nigdy wydostać” - pisze Jerzy Pertek.
Rano „Piorun” z powodu kończących się zapasów paliwa skierował się do Wielkiej Brytanii, odpierając w drodze powrotnej ataki Luftwaffe. Do Plymouth zawinął 28 maja 1941 roku ze znacznymi uszkodzeniami.
List z gratulacjami do dowódcy „Pioruna” skierował Ignacy Jan Paderewski: „Nieustraszonym pościgiem umożliwił Pan zgromadzenie się brytyjskich jednostek bojowych, a tym samym – pokonanie wroga, okrywając marynarkę wojenną Rzeczypospolitej nowym wieńcem wawrzynu”. W kolejnych miesiącach kilku oficerów polskich otrzymało od króla Jerzego VI odznaczenia Distinguished Service Cross.
Koniec „Bismarcka”
Rano 27 maja walkę z „Bismarckiem” podjęły pancerniki „King George V” i „Rodney”. Wymianę ognia pomiędzy potężnymi okrętami obserwował polski marynarz podchorąży Eryk Sopoćko, odbywający staż na „Rodneyu”: „Widok niezapomniany. Pocisk artylerii głównej – kto wie może z mojej wieży? – trafił w górną część pomostu nieprzyjaciela. Ogień. Trochę dymu, a potem wolno jakby zastanawiając się, przechyla się w dół, łamie i wreszcie spada – maszt, dalocelownik z dalmierzem i cały szczyt pomostu”. „Bismarcka” dobijają torpedy krążownika HMS „Dorsetshire”. O godz. 10.36 „Bismarck” zatonął. Brytyjskie okręty uratowały zaledwie 115 rozbitków.
W kolejnych latach ORP „Piorun” uczestniczył w wielu akcjach bojowych. W kwietniu 1944 roku wszedł w skład sił przeprowadzających operację „Tungsten”, mającą na celu wyeliminowanie niemieckiego pancernika „Tirpitz”, bliźniaka „Bismarcka”, ukrywającego się w norweskich fiordach. W czerwcu tego samego roku wspomagał lądowanie w Normandii.
„Piorun” pod polską banderą przepłynął 218 tys. mil morskich – najwięcej spośród wszystkich okrętów polskiej Marynarki Wojennej. W 1946 r. został zwrócony Royal Navy. Dowódca „Pioruna” kmdr Eugeniusz Pławski zmarł na emigracji w Kanadzie w 1972 r.
Publikacje wykorzystane w artykule: Edmund Kosiarz "Flota Białego Orła"; Jerzy Pertek "Wielkie dni małej floty"; Jerzy Lipiński "Druga wojna światowa na morzu"; Edwin Gray „Pancerniki Hitlera”; Eugeniusz Pławski „Fala za falą... Wspomnienia dowódcy ORP Piorun”; Burkard Freiherr von Müllenheim-Rechberg „Pancernik Bismarck”.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ mjs/ ls/