Unikalne fotografie przedstawiające więźniów Auschwitz z komanda usuwającego niewypały po alianckim bombardowaniu rafinerii w Czechowicach trafiły w ręce bielskiego historyka Jacka Proszyka. Zapowiedział on, że wkrótce trafią do zbiorów Muzeum Auschwitz.
„Kilka miesięcy temu artystka malarka i nauczycielka z bielskiego liceum plastycznego Agata Ruman opowiedziała mi, że jej babcia Janina Białoń z Czechowic-Dziedzic ma fotografie, na których są więźniowie z obozu Auschwitz. Spotkaliśmy się. Pani Janina wspominała, że we wrześniu 1944 r., gdy więźniowie skończyli pracę, stała obok bramy, przez którą przechodzili i w pewnym momencie jeden z nich włożył jej do ręki te zdjęcia” – powiedział w rozmowie z PAP Jacek Proszyk.
Historyk skonfrontował relację czechowiczanki z dokumentacją w archiwum Muzeum Auschwitz. „Relacje Janiny Białoń potwierdziły się. Zdjęcia przedstawiały osoby z Tschechowitz I–Bombensucherkommando, oddziału składającego się z więźniów niemieckiego obozu Auschwitz, którzy usuwali niewypały po alianckim bombardowaniu rafinerii ropy naftowej w Czechowicach. Zdaniem pracowników naukowych z oświęcimskiego muzeum zdjęcia są prawdziwym unikatem” – powiedział Jacek Proszyk.
Nie wiadomo, kto dokładnie został uwieczniony na zdjęciach. Historyk poinformował, że oryginały fotografii czechowiczanka postanowiła przekazać do zbiorów Muzeum Auschwitz. Zostaną tam przekazane w najbliższym czasie.
Do nalotu doszło 20 sierpnia 1944 r. Celem amerykańskich bombowców B-24 Liberator, które wystartowały wcześnie rano z bazy lotniczej we Włoszech, były zakłady przemysłowe w Oświęcimiu i rafineria ropy naftowej w Czechowicach.
Jacek Proszyk powiedział, że ok. godziny 9.30 w Czechowicach ogłoszono alarm lotniczy. Godzinę później rozpoczął się atak. Bomby spadły w okolicach cegielni w Bestwinie, a następnie na zakłady przemysłu elektrycznego w Czechowicach, fabrykę zapałek i główny cel - rafinerię, która w kilku miejscach stanęła w płomieniach. Bomby zniszczyły lub naruszyły także budynki mieszkalne oraz torowisko kolejowe.
„Nalot trwał kilkanaście minut. Różne źródła podają od 20 do 86 zabitych, tak narodowości polskiej, jak i niemieckiej. (...) Do końca dnia trwało gaszenie pożarów oraz akcje ratunkowe w zniszczonych i zawalonych budynkach. Wiele bomb nie eksplodowało” – powiedział Jacek Proszyk.
Pod koniec sierpnia w celu usunięcia niewypałów Niemcy utworzyli podobóz Tschechowitz I-Bombensucherkommando. Komendantem został Wilhelm Claussen, podoficer SS z załogi Auschwitz. Pierwsza wysłana tam grupa więźniów liczyła 63 mężczyzn, prawie wyłącznie Niemców. Po trzech dniach zostali zastąpieni przez ok. stu więźniów Żydów z Czech, Francji i Węgier. Przybyło też dwóch pirotechników z Luftwaffe. Esesmanów zastąpili strażnicy z policji w Czechowicach.
Proszyk powiedział, że więźniowie podzieleni byli na kilkuosobowe zespoły, które odkopywały, rozbrajały i przenosiły niewypały na specjalny wózek, a następnie przewoziły całość do szopy położonej obok miejsca zakwaterowania. „Szacuje się, że więźniowie rozbroili i wciągnęli ponad 180 niewypałów. Ich praca zakończyła się po trzech tygodniach” – dodał historyk.
„Jedynym więźniem Tschechowitz I, który pozostawił po sobie spisaną relację był Jeno Vamasi. Jak relacjonował po wojnie, komendant Clausen zapowiedział im, że będą ciężko pracowali, ale w zamian będą dobrze żywieni i otrzymają papierosy, a nawet czekoladę. +Ku naszemu zdziwieniu wtoczono beczkę piwa, a każdy więzień otrzymał dość dużą szklankę piwa do wypicia. Z wstępnej zapowiedzi Clausena szczególnie utkwiła jego wypowiedź, że nie cierpi tchórzy. Kto w pracy stchórzy, ten zostanie rozstrzelany+” – cytował byłego więźnia Jacek Proszyk.
Vamasi wspominał, że w trudnym terenie odkopanie bomby zajmowało do 8 godzin pracy kilkuosobowej grupy. Po odkopaniu vorarbeiter oczyszczał ją z ziemi. „Gdy bomba, a szczególnie jej zapalnik, był odczyszczony, wchodził do leja jedyny fachowiec - Niemiec, który obejrzał dokładnie zapalnik, a następnie go wykręcał – odbezpieczając bombę. (…) Nie słyszałem, aby przy wykręcaniu bezpiecznika któraś bomba eksplodowała” – relacjonował.
Po zakończeniu prac podobóz zlikwidowano, a więźniów odesłano do Auschwitz. Usunięciem uszkodzeń, które powstały w trakcie bombardowań, budową nowych obiektów i naprawą infrastruktury komunikacyjnej również zajęli się więźniowie Auschwitz. W drugiej połowie września 1944 r. Niemcy przywieźli ich do utworzonego podobozu Tschechowitz II - Vacuum.
Wilhelm Claussen był zbrodniarzem. 11 października 1943 r. osobiście rozstrzelał w Auschwitz 54 więźniów Polaków podejrzanych o przynależność do obozowego ruchu oporu. W styczniu 1944 przeprowadził selekcję, wraz z Franzem Johannem Hofmannem i Oswaldem Kadukiem, w starej pralni między blokami 1 i 2 obozu głównego. 600 więźniów, w tym dzieci, wysłali do komór gazowych. Po zakończeniu wojny został ekstradowany do Polski celem osądzenia. Zmarł w areszcie w 1948 r. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ agz/