Mieszkańcy i władze miasta Cowes na wyspie Wight u południowych wybrzeży Anglii rozpoczęli w sobotę dwudniowe uroczystości z okazji 75. rocznicy obrony przed atakami Luftwaffe, w której szczególnie ważną rolę odegrał polski okręt wojenny ORP Błyskawica.
W nocy z 4 na 5 maja 1942 roku załoga Błyskawicy, pod dowództwem komandora Wojciecha Franckiego, odparła atak Luftwaffe, a następnie pomogła mieszkańcom miasta w gaszeniu pożarów i akcji ratunkowej. W nalotach zginęło około 70 osób.
"W poranek, który nastąpił po ataku, wielu ludzi było uchodźcami: praktycznie każdy dom w mieście był uszkodzony, a większość ludzi próbowała wydostać się z miasta, część z nich wciąż była w piżamach. Jedna z kobiet, która przeżyła bombardowanie swojego domu, nie jest w stanie mówić o tych doświadczeniach od ponad 60 lat. Poruszające było to, że pod latach mówiła, że +na szczęście bomba nie trafiła w Błyskawicę+, chociaż w ataku zginął jej ojciec!" - podkreślała w rozmowie z PAP Sarah Burdett, historyk z East Cowes Heritage Centre.
Jak dodała, Cowes i wyspa Wight stały się celem Luftwaffe, ponieważ tam właśnie produkowane były statki i samoloty. W trakcie drugiej wojny światowej zbudowano na wyspie 26 niszczycieli i samoloty rozpoznania morskiego; pracę kontynuowano już tydzień po nalotach.
W nocy z 4 na 5 maja 1942 roku załoga Błyskawicy, pod dowództwem komandora Wojciecha Franckiego, odparła atak Luftwaffe, a następnie pomogła mieszkańcom miasta w gaszeniu pożarów i akcji ratunkowej. W nalotach zginęło około 70 osób.
Polski okręt przebywał w Cowes w trakcie ataku ze względu na prace remontowe na pokładzie prowadzone w lokalnej stoczni, gdzie skądinąd zbudowano Błyskawicę w latach 1935-36. "To był wówczas najszybszy i największy niszczyciel w Europie, absolutnie najwyższej jakości, a powstał u nas, w East Cowes" - podkreśliła Burdett.
Zgodnie z zasadami Błyskawica musiała się rozbroić na czas remontu, ale komandor Francki zauważył samoloty zwiadowcze niemieckiego lotnictwa i podjął decyzję - niezgodnie z prawem i wbrew procedurom - o ponownym uzbrojeniu okrętu i ogłoszeniu alarmu bojowego.
"Kiedy rozpoczął się nalot, Francki natychmiast wydał rozkaz, by odpowiedzieć ogniem i podjąć walkę z wrogiem. Wszystkie działa były absolutnie gorące i czerwone od wystrzałów" - powiedziała historyczka. Polskich marynarzy wysłano też małą łódką na przeprawę przez zatokę w Cowes z bombami dymnymi, które miały ograniczyć widoczność nad miastem i utrudnić ataki Luftwaffe.
Po zakończeniu walk Polacy zostali wysłani do miasta, aby pomóc mieszkańcom w gaszeniu pożarów i akcji ratunkowej. "Niebo nad miastem było czerwone od ognia" - opowiadali po latach świadkowie.
Jak podkreśliła Burdett, mieszkańcy miasta byli od lat zaprzyjaźnieni z Polakami.
"Łącznie Błyskawica spędziła w Cowes dwa lata na remontach i wizytach w stoczni, a wcześniej był okres jej budowy w latach 1935-36. (...) Za każdym razem, kiedy nas odwiedzali organizowano potańcówki w ratuszu. (...) Po latach poskutkowało to wieloma polskimi weselami" - śmiała się Burdett.
W sobotę rano, w ramach obchodów 75. rocznicy obrony miasta, pięć załóg rozpoczęło wyścig wokół wyspy Wight o puchar ambasadora RP. Załogi ścigają się na trasie inauguracyjnego wyścigu America's Cup z 1851 roku, który oglądała wówczas z nabrzeża sama królowa Wiktoria.
Komandor Robert Milner z Royal London Yacht Club w Cowes ocenił w rozmowie z PAP, że "wiatr i warunki pogodowe są niemal idealne". Jak ocenił, pierwsze załogi powinny znaleźć się na mecie po około 8-9 godzinach.
Leszek Ulewicz z Polskiego Yacht Klubu w Londynie, organizatora wyścigu, podkreślał, że liczy na zwycięstwo swojej załogi. "Zawsze chcemy wygrywać, jak to w regatach. Jakbyśmy pływali dla rozrywki, to co innego, ale w regatach... Celujemy oczywiście w pierwsze miejsce" - zapewniał.
Burmistrz Cowes David Jones powiedział PAP, że ta rocznica pozwala na wspominanie ofiar nalotów oraz trudności, z jakimi musieli się zmierzyć w trakcie wojny mieszkańcy miasta, ale także wsparcia, jakie otrzymali od Polaków. "To wzmocniło relacje pomiędzy nami a waszym narodem" - podkreślił, przypominając też, że to tylko jeden z przykładów wsparcia, jakie Brytyjczycy otrzymali od Polaków, którego kolejnym przykładem był udział polskich lotników w Bitwie o Anglię.
Przed południem zorganizowano także krótką modlitwę i uroczystość na głównym placu Cowes, gdzie znajduje się "Zakątek Franckiego". W ceremonii brała udział m.in. córka polskiego dowódcy, Janina Doroszkowska.
"To wielka radość i bardzo wzruszające, widzieć polskie flagi wiszące na domach w centrum miasta" - mówiła w rozmowie z PAP, podkreślając, że decyzja jej ojca była podjęta "wbrew rozkazom admiralicji, więc gdyby coś źle poszło, musiałby stanąć przed sądem".
"Każdego roku wspomina się tutaj zasługi Polaków. Mama opowiadała, że w 1942 roku, w następny dzień po obronie Cowes kabina ojca była cała w kwiatach - tak byli wdzięczni. To naprawdę bardzo niezwykłe" - powiedziała.
Burmistrz Cowes David Jones powiedział PAP, że ta rocznica pozwala na wspominanie ofiar nalotów oraz trudności, z jakimi musieli się zmierzyć w trakcie wojny mieszkańcy miasta, ale także wsparcia, jakie otrzymali od Polaków.
"To wzmocniło relacje pomiędzy nami a waszym narodem" - podkreślił, przypominając też, że to tylko jeden z przykładów wsparcia, jakie Brytyjczycy otrzymali od Polaków, którego kolejnym przykładem był udział polskich lotników w Bitwie o Anglię.
W obchodach bierze udział także załoga innego okrętu Marynarki Wojennej, ORP Gniezno, który został zacumowany kilkaset metrów od nabrzeża.
Uroczystości potrwają do niedzielnego popołudnia, kiedy ulicami Cowes przejdzie uroczysta parada.
Z Cowes Jakub Krupa (PAP)
jakr/ fit/ kar/