Bądźcie przygotowani na długą niewolę, pamiętajcie jednak, że Polska to wielka rzecz. Nadejdzie czas, że jeszcze tu wrócicie – mówił komandor Włodzimierz Steyer do obrońców Helu 2 października 1939 r. 125 lat temu, 15 lipca 1892 r., urodził się dowódca obrony Helu i jeden z twórców floty II RP, kontradmirał Włodzimierz Steyer.
Odradzająca się po 123 latach niewoli Polska rozpoczynała budowę marynarki wojennej niemal od zera. Już w listopadzie do 1918 r. przystąpiono do prac nad tworzeniem flotylli rzecznej na Wiśle. W 1919 r. zakupiono pierwszy okręt, na którym podniesiona została polska bandera.
Mimo że u progu lat dwudziestych marynarka nie dysponowała praktycznie jakimkolwiek potencjałem bojowym, ani portem z prawdziwego zdarzenia, to jednak posiadała doskonale wyszkolone i zaprawione w bojach kadry dowódcze i marynarskie. Niemcy i Rosja przed I wojną światową miały wielkie ambicje budowy potężnych flot wojennych. Nieco mniejsze ambicje, ograniczone głównie do wód Adriatyku, miała Cesarsko-Królewska Marynarka Wojenna. We wszystkich tych formacjach służyli Polacy, często obejmując stanowiska oficerskie. Odrodzoną po kilkuset latach polską marynarkę budowali oficerowie w 72 proc. z zaboru rosyjskiego, 6 proc. z zaboru niemieckiego i 22 proc. z zaboru austriackiego. Wielu Polaków służyło również we flotach handlowych. Przykładem może być gen. Mariusz Zaruski, służący na rosyjskich statkach handlowych w rejsach do Afryki, Indii, Chin i Japonii. W latach dwudziestych zaangażował się w promowanie idei rozwoju polskiej floty i portów.
Przyszły dowódca obrony Helu Włodzimierz Brunon Steyer urodził się 15 lipca 1892 r. w kanadyjskim Montrealu w rodzinie polskich emigrantów. Wkrótce po narodzinach syna jego rodzice przenieśli się do Sankt Petersburga. Tam w wieku kilkunastu lat Włodzimierz Steyer wstąpił w szeregi kształcącego przyszłych marynarzy rosyjskiej floty wojennej Korpusu Marynarskiego. W 1913 r. ukończył również kurs artylerii morskiej. W tym samym roku rozpoczął służbę na wielkim krążowniku Askold. Okręt jako jeden z niewielu nie zawiódł podczas wojny rosyjsko-japońskiej. Co ciekawe, od 1916 r. lejtnant Steyer służył pod rozkazami dowódcy tego okrętu kapitana Kazimierza Kietlińskiego. Askold początkowo pływał po wodach Pacyfiku w składzie sojuszniczej eskadry zwalczającej okręty wiceadmirała Maximiliana von Spee. Później wraz z okrętami francuskimi i brytyjskimi zwalczał flotę turecką na Morzu Śródziemnym. Walczył w tragicznej bitwie o Dardanele, zakończonej klęską sił alianckich. W 1917 r. Steyer został ranny. Po rozwiązaniu floty murmańskiej powrócił do Polski z ogarniętej chaosem Rosji.
Koniec lat dwudziestych to czas przyspieszenia w rozwoju niewielkiej polskiej floty. Steyer został w tym czasie przewodniczącym komisji odbioru okrętów we Francji. W kolejnych latach brał udział w przyjmowaniu do polskiej floty bardzo nowoczesnych ORP „Grom”, „Gryf” i „Błyskawica”, które w drugiej połowy lat trzydziestych, wraz z ORP „Burza” i „Wicher” stanowiły trzon nawodnych sił Marynarki Wojennej. Poza rozbudową marynarki wojennej polskie dowództwo rozwijało również infrastrukturę lądową. Kluczowa w tym okresie była budowa umocnień na Helu.
W 1919 r. wstąpił w szeregi Wojska Polskiego i natychmiast otrzymał nominację na zastępcę komendanta Portu Wojennego Modlin. Port przy wielkiej twierdzy był jednym z głównych centrów budowy polskiej floty wojennej, przed wkroczeniem wojsk gen. Józefa Hallera na Pomorze. Tam Steyer sformował i objął dowództwo III Batalionu Morskiego mającego wziąć udział w wojnie z bolszewikami. Jednostka nie wzięła udziału w walkach i została rozformowana. Jako doświadczony oficer armii rosyjskiej został szefem ds. nauki Tymczasowych Instruktorskich Kursów dla Oficerów, których celem było podstawowe przygotowanie oficerów wojsk lądowych do służby na okrętach.
Mimo bardzo skromnego stanu polskiej floty w Pucku i Modlinie udało mu się zapewnić, że niemal połowa osiemnastomiesięcznego kursu polegała na szkoleniu na okrętach. Jego zaangażowanie w szkolenie zaowocowało objęciem w stopniu komandora podporucznika dowodzenia na kanonierce ORP „Komendant Piłsudski”. W czasie jego dowództwa w latach 1922-1924 odbył wiele rejsów do portów bałtyckich. W 1923 r. gościł na pokładzie prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, który otwierał tymczasową przystań w budowanej Gdyni. W latach 1925-1926 r. dowodził również największym wówczas polskim okrętem wojennym torpedowcem ORP „Mazur”. Później na krótko zrezygnował z czynnej służby w marynarce i pływał na okręcie rodzącej się marynarki handlowej s/s „Wilno”. W 1927 r. został zastępcą dowódcy i dowódca hulku szkolnego (odkupionego od Francji krążownika) ORP „Bałtyk” i wykładowcą artylerii na kursie aplikacyjnym. W 1930 roku został dowódcą Dywizjonu Szkolnego. W okresie od 14 kwietnia 1933 roku do 1 czerwca 1935 roku dowodził dywizjonem kontrtorpedowców.
Koniec lat dwudziestych to czas przyspieszenia w rozwoju niewielkiej polskiej floty. Steyer został w tym czasie przewodniczącym komisji odbioru okrętów we Francji. W kolejnych latach brał udział w przyjmowaniu do polskiej floty bardzo nowoczesnych ORP „Grom”, „Gryf” i „Błyskawica”, które w drugiej połowy lat trzydziestych, wraz z ORP „Burza” i „Wicher” stanowiły trzon nawodnych sił Marynarki Wojennej. Poza rozbudową marynarki wojennej polskie dowództwo rozwijało również infrastrukturę lądową. Kluczowa w tym okresie była budowa umocnień na Helu. Utworzony w 1936 r. Rejon Umocniony Hel miał być jednym z kluczowych elementów obrony polskiego wybrzeża. W planach obrony szczególną rolę miały odgrywać baterie nabrzeżne dział kalibru 152,4 mm Bofors, których celem było zabezpieczenie półwyspu przed ostrzałem i atakami od strony morza. Dowódcą Rejonu Umocnionego został nominowany Włodzimierz Steyer.
W trakcie kampanii obronnej 1939 r. Hel był broniony najdłużej. Od pierwszego dnia wojny był atakowany z powietrza i morza. Od 12 września również z lądu. Po upadku obrony Oksywia był ostatnim punktem oporu na polskim wybrzeżu. Steyer miał do dyspozycji około 3000 żołnierzy i marynarzy i kilka niewielkich okrętów. Bądźcie przygotowani na długą niewolę, pamiętajcie jednak, że Polska to wielka rzecz. Nadejdzie czas, że jeszcze tu wrócicie – mówił komandor do obrońców Helu 2 października 1939 r.
W trakcie kampanii obronnej 1939 r. Hel był broniony najdłużej. Od pierwszego dnia wojny był atakowany z powietrza i morza. Od 12 września również z lądu. Po upadku obrony Oksywia był ostatnim punktem oporu na polskim wybrzeżu. Steyer miał do dyspozycji około 3000 żołnierzy i marynarzy i kilka niewielkich okrętów. Większość nowoczesnych sił morskich została pod koniec sierpnia 1939 r. w ramach operacji „Pekin” przebazowana do Wielkiej Brytanii. Dzięki temu zostały uchronione przed niemal pewnym zniszczeniem lub internowaniem w krajach neutralnych po 1 września.
28 września kontradmirał Józef Unrug, który od początku wojny dowodził obroną całego polskiego wybrzeża, zwołał w dowództwie obrony Rejonu Umocnionego naradę, na której poinformował oficerów o kapitulacji Warszawy. „Zostawiam Panu Admirałowi do uznania decyzję odnośnie Helu, jednakże niepożądany jest zbyteczny rozlew krwi” – stwierdzał gen. Juliusz Rómmel w depeszy skierowanej do dowództwa w Helu. Komandor Steyer zapewniał: „Wszyscy kapitulują we wrześniu. My wytrzymamy do października!”. Steyer i pozostali obrońcy Helu nie wiedział o istnieniu Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie”, która do 5 października toczyła ciężkie walki z sowietami i Niemcami. Po kapitulacji twierdzy w Modlinie, Hel rzeczywiście stał się ostatnim obszarem II RP wciąż w pełni kontrolowanym przez jej siły i władze.
Za radą Steyera kontradmirał Unrug nie odpowiedział na niemieckie wezwania do kapitulacji. 30 września na rozkaz Steyera polscy saperzy wysadzili zapory minowe wzdłuż całej szerokości półwyspu. Niestety nie udało się przerwać połączenia bronionej części półwyspu z resztą lądu, ale uderzenie zostało skutecznie powstrzymane. Jednak 1 października Unrug, Steyer i pozostali wyżsi oficerowie podjęli decyzję o kapitulacji. O tej decyzji przesądziło wyczerpywanie się zapasów amunicji, żywności i obawa przed generalnym szturmem niemieckim. Dziś wiemy, że Niemcy czynili przygotowania do desantu na Hel. Byłby to pierwszy w II wojnie światowej desant morski.
Przed podpisaniem kapitulacji kadm. Unrug udzielił pozwolenia na próby ucieczki do Szwecji zachowanymi jeszcze kutrami i iścigaczami Straży Granicznej. Ucieczka „Batorego” zakończyła się powodzeniem, ale z możliwości uchronienia się przed niewolą Unrug i Steyer nie skorzystali. Dowódcy obrony pozostawało przekazanie bronionego Rejonu Umocnionego okupantom. Po wkroczeniu na Hel Niemcy przesłuchiwali Steyera. Nie mogli uwierzyć, że ich potężnie opancerzony pancernik szkolny „Schleswig-Holstein” został uszkodzony ostrzałem z niewielkiej baterii cyplowej Boforsa152,4 mm. Przypuszczali, że na Helu znajduje się bateria o dwukrotnie większym kalibrze.
Do końca wojny przebywał w niewoli w oflagach X C Nienburg, XVIII C Spittal, II C Woldenberg i wyzwolonego w 1945 r. przez Brytyjczyków X C Lubeka. Jego rodzina – żona i dwóch synów zostali wyrzuceni z rodzinnego domu w Gdyni i zamieszkali na krótko w Toruniu. „Ponieważ liczyliśmy, jak większość, że wojna na wiosnę się skończy, postanowiliśmy wyjechać do Torunia. Z matką i bratem wyjechaliśmy do Torunia. Zatrzymaliśmy się u znajomych, ale ledwo zdążyliśmy wejść, zjeść kolację, przyszli gestapowcy i powiedzieli: ”Diese polnische Familie, raus!”” - wspominał w rozmowie z Archiwum Historii Mówionej syn komandora Steyera, Włodzimierz Steyer.
W 1940 r. młody Steyer związał się z konspiracyjną organizacją „Grunwald”. Po przeniesieniu się do Warszawy wstąpił do batalionu „Zośka”. Wiosną 1944 r. został aresztowany przez Gestapo za kolportaż tajnej prasy. Pod koniec maja 1944 r. z Pawiaka został wysłany do obozu koncentracyjnego w Stutthofie, z którego uciekł po sześciu miesiącach do Nowego Dworu Gdańskiego. Już w styczniu 1945 r. dotarł do Warszawy.
W przedmowie do niezwykle popularnej książki „Wielkie dni małej floty” losy polskich marynarzy w II wojnie światowej kontradmirał Steyer podsumował słowami: „Garstka marynarzy polskich były jedynym zespołem Polaków, którzy przez cały okres mordów i pożogi kraju rodzinnego stąpali po wolnych pokładach, niesplugawionych terytoriach Rzeczypospolitej”. Słowo wstępne Steyera znalazło się jedynie w pierwszym wydaniu monografii Jerzego Perteka z 1946 i 1947 r. W kolejnych kilkunastu, aż do końca istnienia PRL, było pomijane. Komuniście dążyli do wymazania postaci kontradmirała z powodu jego nieugiętej postawy w 1950 r.
Syn komandora Steyera należał do grupy Jana Rodowicza „Anody”. Został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w styczniu 1949 r. i osadzony w więzieniu mokotowskim. W celi przebywał ze Stanisławem Skalskim, Kazimierzem Kobylańskim oraz Henrykiem Leliwą-Roycewiczem. Oskarżony został o „próbę obalenia siłą ustroju Polski Ludowej” i skazany w tak zwanym „procesie kiblowym” (toczącym się w celi) na karę piętnastu lat pozbawienia wolności. Na wolność wyszedł 2 maja 1956 r. Zmarł w Warszawie w 2012 r.
„W 1945 roku w Alejach Jerozolimskich koło hotelu „Polonia” zobaczyłem mundur marynarski i zwróciłem na to uwagę. Poznałem swojego wujka, który szedł z oficerem w mundurze. Podszedłem i to był ojciec. Spytał się wujka: „Który to?”. Nas było dwóch [braci]. Tak żeśmy się spotkali po wojnie” – mówił w rozmowie z Archiwum Historii Mówionej syn komandora Steyera, Włodzimierz Steyer. W tym czasie, w przeciwieństwie do wielu innych oficerów przedwojennej marynarki wrócił do rządzonej przez komunistów Polski. Został mianowany szefem Misji Morskiej w Moskwie i podpisał umowę, na podstawie której flota sowiecka przekazała Polsce 23 używane okręty. Został awansowany do stopnia kontradmirała. W 1947 roku został dowódcą Marynarki Wojennej.
W 1950 roku nie wydał zgody na aresztowanie przez Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego dowódcy ORP „Błyskawica” kmdr. Zbigniewa Węglarza. Represje wojskowej bezpieki wobec przedwojennego oficera były elementem czystki w marynarce wojennej, której kulminacyjnym momentem był pokazowy proces komandorów. Niezgoda była jednym z powodów odwołania Steyera ze stanowiska dowódcy marynarki i przeniesienia w stan spoczynku. „Moim zdaniem, ojca uratowały przed aresztowaniem i wyrokiem jego przeszłość i ostrożność. Przeszłość ponieważ cały okres wojny spędził w obozie jenieckim, nie był więc powiązany ani z londyńskim sztabem, ani z Armią Krajową. Ostrożność – bo nie dał się wmanewrować do procesu, nie dał prokuratorom wojskowym żadnych argumentów, z których mogliby sformułować akt oskarżenia” – wspominał syn kontradmirała (H. Nakielski „Jako i my odpuszczamy).
Niemal pozbawiony środków do życia podjął pracę w Powszechnej Kasie Oszczędności w Gdyni, następnie zaś – w Ostrołęce. Od 1953 roku jako starszy referent pracował w Związku Gminnych Spółdzielni Samopomoc Chłopska. „Wiem, że ojciec bardzo pogodnie znosił swój los zesłańca – nigdy nie wyczułem w rozmowie z nim goryczy, poczucia krzywdy, żalu. Nie czuł się upokorzony pracą w PKO, ani GS-ie. Był demokratą z natury – tak samo dobrze czuł się wśród generałów, jak i wśród żołnierzy” – wspominał syn kontradmirała (H. Nakielski „Jako i my odpuszczamy).
Latem 1957 roku na fali odwilży politycznej otrzymał mieszkanie w Gdańsku Wrzeszczu. Zmarł 15 września 1957 roku w Szpitalu Marynarki Wojennej w Gdańsku-Oliwie. Został pochowany z honorami wojskowymi na cmentarzu Obrońców Wybrzeża w Gdyni-Redłowie.
W przedmowie do niezwykle popularnej książki „Wielkie dni małej floty” losy polskich marynarzy w II wojnie światowej kontradmirał Steyer podsumował słowami: „Garstka marynarzy polskich były jedynym zespołem Polaków, którzy przez cały okres mordów i pożogi kraju rodzinnego stąpali po wolnych pokładach, niesplugawionych terytoriach Rzeczypospolitej”. Słowo wstępne Steyera znalazło się jedynie w pierwszym wydaniu monografii Jerzego Perteka z 1946 i 1947 r. W kolejnych kilkunastu, aż do końca istnienia PRL, było pomijane. Komuniście dążyli do wymazania postaci kontradmirała z powodu jego nieugiętej postawy w 1950 r.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/