Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce (12/13 grudnia 1981 r.) spowodowało zawieszenie wszystkich rozgrywek sportowych w kraju. W tym czasie trwała przerwa zimowa w zmaganiach piłkarzy. Stan wojenny i jego ograniczenia powodowały wiele perturbacji w przygotowaniach do sezonu wiosennego, zarówno dla piłkarzy I ligi, ale także reprezentacji Polski. Klubom zalecano zrezygnowanie z wyjazdów do krajów kapitalistycznych, co, w niektórych przypadkach, komplikowało przygotowania do sezonu, w tym wspomnianej kadrze narodowej.
13 grudnia 1981 r. reprezentacja przebywała na zgrupowaniu na Węgrzech. Jej przyjazd do kraju spodziewany był 28 grudnia 1981 r. W ten sposób przygotowywała się do przyszłorocznych mistrzostw świata, które miały odbyć się w Hiszpanii. Jej droga do nich zaczęła się od meczu z Maltą 7 grudnia 1980 r. i była poprzedzona słynną aferą „na Okęciu”, a zakończona dramatycznym meczem z NRD wygranym w Lipsku 3:2 po dwóch golach Włodzimierza Smolarka i jednym Andrzeja Szarmacha. Kolejnym etapem przygotowań miał być obóz na terenie Republiki Federalnej Niemiec w dniach 10-24 stycznia 1982 r., lecz został odwołany. Brak kontaktów zagranicznych (ustalony terminarz meczów towarzyskich uległ rozsypce) spowodował, że reprezentacja pod wodzą Antoniego Piechniczka przygotowywała się do mistrzostw w kraju. Dopiero na wiosnę pozwolono jej wyjechać z kraju.
W maju 1982 r. ustalono, że polska ekipa wylatująca do Hiszpanii będzie liczyć 44 osoby, w tym 22 zawodników i 22 działaczy. Szefem ekipy został prezes PZPN, „szara eminencja” polskiego sportu, Włodzimierz Reczek. W tym czasie reprezentacja wyjechała do Hiszpanii, Francji i RFN na mecze sparingowe z drużynami klubowymi. Podczas pobytu w Murrhardt (hotel Sonne Post, znany piłkarzom z przygotowań do mistrzostw świata w 1974 r.) uciekł bramkarz Śląska Wrocław, Jacek Jarecki. Grzegorz Lato: „W ostatni wieczór przed powrotem do Polski kilku z nas poszło na piwo. Jak wróciliśmy do hotelu, była północ. Oprócz naszej drużyny nikt tam nie mieszkał, a zawsze o 12 w nocy pensjonat był zamykany. Pamiętam, że siedzieliśmy w jednym z pokojów i piliśmy sobie piwko. […] U mnie w pokoju był Zbyszek Boniek, Władek Żmuda i chyba Paweł Janas. W tym czasie Jarecki pakował się i trochę zdezorientowany biegał po pensjonacie. Dlaczego zdezorientowany? Bo w żaden sposób nie mógł z niego wyjść. […] Tam wszędzie zainstalowane były uchylne okna, które otwierały się tylko pod kątem i nie można było przez nie wyjść na zewnątrz. A główne drzwi były zamknięte. No ale ja miałem do nich klucze. Tylko ja. Dlaczego je miałem? Gdyż właściciel Sonne Post dobrze mnie znał i dał mi wcześniej te klucze.[…] Pamiętam, że było koło czwartej nad ranem. Pozostali piłkarze i trenerzy spali. Jacek powiedział do nas: "Cześć, chłopaki", wsiadł z dziewczyną do samochodu i pojechali. No i tyle”, opowiadał były prezes PZPN Arturowi Brzozowskiemu.
Pożegnanie kadry odbyło się w Hotelu „Solec”. Jak pisał płk. Feryniec: „pożegnanie było skromne, ale zaangażowane w swojej wymowie”. To, co jednak stanowiło zarzewie konfliktu między komisarzem wojskowym, a innych podmiotami związanymi z polską piłką to wspomniana wyżej wielkość ekipy wyjeżdżającej na mistrzostwa stanowiąca obsługę medialną. Wysłanie 22 dziennikarzy (m. in. Tadeusza Olszańskiego, Dariusza Szpakowskiego, Jana Ciszewskiego, Waldemara Krajewskiego, Andrzeja Szeląga oraz Andrzeja Bilińskiego) komisarz uważał za nieporozumienie i rozrzutność. Według niego ustalenia z PZPN mówiły o nie więcej niż 14 osobach. Płk. Feryniec postanowił zatem działać i udał się do zastępcy kierownika Wydziału Prasy, Radia i Telewizji Komitetu Centralnego Polskiego Zjednoczonej Partii Robotniczej Czesława Rowińskiego (nota bene, który również wyjeżdżał do Hiszpanii, jako osoba odpowiedzialna za sprawozdania prasowe, radiowe i telewizyjne).
Rowiński winę za tak dużą ekipę medialną zrzucił na kierownictwo KC PZPR, które uznało, że jest ona konieczna ze względów politycznych. Zagadnięty o to samo prezes RSW „Prasa- Książka –Ruch” Zdzisław Andruszkiewicz stwierdził, że on był tylko realizatorem zleceń z góry. Pułkownik Feryniec nie dał za wygraną i stwierdzał: „ jest to jawne nieliczenie się z możliwościami kraju i jego aktualną sytuacją gospodarczą”, a następnie uderzał jeszcze mocniej: „powoływanie się na decyzje polityczne świadczy jednoznacznie o uchylaniu się brania odpowiedzialności za określone sprawy”. Niejako przy okazji informował swoje władze zwierzchnie, że „wiele odpowiedzialnych osób po prostu nie chce zrozumieć aktualnej sytuacji w kraju, jego trosk i kłopotów a swa odpowiedzialność upatruje w korzystnych przede wszystkim dla siebie wyjazdach zagranicznych i to do strefy II obszaru płatniczego”. Takie oskarżenia z ust wojskowego w czasie stanu wojennego brzmiały groźnie. Tym bardziej, że postulował on w tym czasie wycofanie z rozgrywek pucharowych wszystkich polskich drużyn, oprócz trzech piłkarskich. Interes reprezentacji okazał się być jednak nadrzędny.
13 czerwca 1982 r. rozpoczął się turniej o mistrzostwo świata w piłce nożnej. Polacy grali w grupie z Włochami, Kamerunem i Peru. W grupie zanotowali dwa bezbramkowe remisy (winą za nie obarczono głównie Zbigniewa Bońka, któremu rzekomo nie opłacało się już grać, bo wcześniej podpisał kontrakt z Juventusem Turyn) i wygraną 5:0 z Peru. W kolejnych meczach reprezentacja pokonała Belgię 3:0 (po trzech golach tegoż Bońka) oraz zremisowała z ZSRR, co w sytuacji politycznej kraju miało ogromną wymowę dla kibiców, szczególnie tych mieszkających w Hiszpanii. Podczas tego meczu kibice wywieszali flagi z napisem „Solidarność”, a Telewizja Polska dokonywała cudów, aby tego nie pokazywać. W walce o finał Polska przegrała z Włochami 2:0, pod dwóch bramkach Paolo Rossiego.
5 lipca 1982 r. odbyło się posiedzenie GKKFiS podczas, którego przygotowano notatkę służbową dla Urzędu Rady Ministrów dotyczącą programu powitania reprezentacji Polski mającej wrócić do kraju 12 lipca 1982 r. Pisano w niej: „ Program planowanych uroczystości przygotowywany jest z uwzględnieniem niezbędnego umiaru i podporządkowany został ocenie występu na „Espana-82” w kategoriach osiągniętego wyniku sportowego”. Tego dnia przyjęto założenia powrotu do kraju ekipy zależnie od zajętego miejsca.
Powitanie miało odbyć się na lotnisku z udziałem kibiców sportowych, działaczy, aktywu partyjnego, przedstawicieli GKKFiS, PZPN, organizacji młodzieżowych oraz dziennikarzy. W przypadku zajęcia trzeciego lub czwartego miejsca przewidywano uroczyste powitanie na terenie Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie lub w salach jednego z hoteli. W przypadku awansu do finału ekipę miał przyjąć gen. Jaruzelski.
W zależności od uzyskanego miejsca przewidywano: w przypadku zajęcia miejsc 1-3 udekorowanie trenera i wyróżniających się zawodników odznaczeniami państwowymi; w przypadku czwartego miejsca udekorowany odznaczeniem państwowym miał być tylko trener Antoni Piechniczek. Zawodnicy zaś za grę w gronie czterech najlepszych drużyn świata mieli otrzymać medale „Za wybitne osiągnięcia sportowe” w zależności od zajętego miejsca odpowiedniego kruszcu: za czwarte medale brązowe; za trzecie srebrne, za pierwsze i drugie złote.
Polacy zajęli ostatecznie trzecie miejsce powtarzając wynik z 1974 r. W meczu o trzecie miejsce 10 lipca 1982 r. pokonali Francję 3-2 po golach Andrzeja Szarmacha, Stefana Majewskiego i Janusza Kupcewicza. Podczas ceremonii dekorowania przedstawiciele FIFA wręczyli medale Francuzom, zaś medale Polakom musiał wręczyć kapitan drużyny Władysław Żmuda, gdyż nikt z oficjeli nie kwapił się tego uczynić.
Reprezentacja wróciła do Polski 13 lipca 1982 r., co spowodowane było awarią samolotu w Madrycie. Według piłkarzy wylecieli oni samolotem grozy, a awaryjne lądowanie w stolicy Hiszpanii, odbywające się w pianie i przy asyście całej lotniskowej obsługi ratowniczej, musiało zostać odreagowane przez nich w lotniskowym barze. W tym czasie oczekujące na drużynę w Warszawie rodziny nie miały informacji, co dzieje się z ich mężami. Choć data przylotu wynikła z przypadku (pierwotnie miał to być wspomniany 12 lipca) dla władz był to przypadek szczęśliwy. Polacy w chwale wracali w kolejną miesięcznicę stanu wojennego, co stało się powodem do celebrowania przez notabli tego powrotu, jako kolejnego sukcesu w porządkowaniu spraw krajowych i potwierdzało słuszność obranej drogi. Dlatego wbrew wcześniejszym ustaleniom reprezentacja została przyjęta przez ówczesnych najwyższych decydentów partyjnych.
Po nocnym powitaniu na lotnisku kadra już nad ranem została przewieziona do hotelu „Victoria”. Tam nazajutrz odbyło się spotkanie z wicepremierem Mieczysławem Rakowskim, prezydentem Warszawy gen. Mieczysławem Dębickim i innymi notablami. Mimo oczekiwań niektórych środowisk piłkarze nie wykonali żadnego gestu sprzeciwu wobec władz. Podczas ceremonii w hotelu „Victoria” zawodnicy i działacze zostali odznaczeni orderami państwowymi i medalami resortowymi. Co więcej, wbrew wcześniejszym planom, piłkarze i sztab szkoleniowy zostali także przyjęci przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego w gmachu KC PZPR! Prasa relacjonowała to spotkanie szeroko: "Generał przejawiał żywe zainteresowanie imprezą, która trzymała przez miesiąc w napięciu miliony kibiców i zespoliła Polaków w jedną rodzinę".
Po Mundialu Zbigniew Boniek wyjechał do Juventusu Turyn, bramkarz Piotr Mowlik udzielił prasie wywiadu, w którym podał przykłady nie profesjonalizmu działaczy przy przygotowaniu bazy Polakom w Hiszpanii (m. in. hotel bez klimatyzacji), a trener Piechniczek zrezygnował z prowadzenia kadry (ostatecznie po namowach pozostał na stanowisku selekcjonera). Ale to już inna historia…
Sebastian Ligarski
Źródło: Muzeum Historii Polski