Św. Brat Albert (Adam Chmielowski, 1845-1916) zanim poświęcił się człowiekowi bezdomnemu, biednemu i sponiewieranemu, był wybitnym artystą malarzem i teoretykiem sztuki *. Strona internetowa Zgromadzenia Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim podaje, że pełny zbiór twórczości Adama Chmielowskiego - Św. Brata Alberta to: 61 obrazów olejnych, 22 akwarele, 15 rysunków, 5 „dzieł wątpliwych” i 6 szkicowników **. Spuścizna twórczości plastycznej nie przetrwała w całości. Jego malarstwo przeobrażało się wraz z nim, aż do momentu, kiedy zamienił malowanie obrazów w malowanie człowieka poprzez posługę biednym.
Adam Chmielowski był człowiekiem chłonącym naukę, skupionym najbardziej na sztuce, zmieniającym miejsca swojego pobytu. W latach 1855-1858 edukował się w Korpusie Kadetów w Sankt-Petersburgu, następnie do roku 1861 w warszawskim Gimnazjum Realnym Jana Pankiewicza. W latach 1861-1862 studiował w Instytucie Politechnicznym i Rolniczo-Leśnym w Nowej Aleksandrii (Puławy), gdzie poznał i zaprzyjaźnił się z Maksymilianem Gierymskim. W 1863 roku przyłączył się do powstania styczniowego, ciężko ranny w lewą nogę, stracił ją przez amputację. Rok później wydostał się z niewoli, trafił do Paryża, gdzie otrzymał protezę nogi, a po ogłoszeniu amnestii w 1865 wrócił do Warszawy. Rozpoczął tam studia malarskie, przerwane z powodu sprzeciwu rady opiekuńczej, ustanowionej dla niego po śmierci rodziców. W 1866 roku rozpoczął studia na wydziale inżynieryjnym Uniwersytetu w Gandawie, a przez kolejne dwa lata mieszkał w Paryżu, dzieląc pracownię malarską z Niemcem, Karlem Goetzem.
Wielomiesięczny pobyt w Paryżu musiał wywrzeć silny wpływ na rozwój artystyczny Chmielowskiego, zetknął się tam z wieloma tendencjami w sztuce, m.in. z realizmem Corota, Milleta i Courbeta. Po powrocie do Krakowa w 1869 roku poznał Lucjana Siemieńskiego, pisarza, poetę i krytyka sztuki; wywarł on wpływ na ukształtowanie postawy artystycznej Chmielowskiego. W latach 1869-1874 przebywał w Monachium, studiował na Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie zaprzyjaźnił się z uznanymi polskimi artystami: m.in. Stanisławem Witkiewiczem, Józefem Chełmońskim, Aleksandrem i Maksymilianem Gierymskimi, Leonem Wyczółkowskim, Józefem Brandtem i innymi.
W środowisku monachijskim, potem w wywodzącym się z niej środowisku artystycznym Warszawy, postrzegany był jako autorytet w zakresie etyki i estetyki i wybitny teoretyk oraz znawca sztuki. Po powrocie do Polski w 1874 roku zajął się intensywnie działalnością artystyczną. Rok później założył w Warszawie pracownię malarską w Hotelu Europejskim wspólnie ze Stanisławem Witkiewiczem, Antonim Piotrowskim i Józefem Chełmońskim. Artyści obracali się w kręgu salonu artystyczno-literackiego Heleny Modrzejewskiej, stykali się z Henrykiem Sienkiewiczem i Antonim Sygietyńskim. Chmielowski uczestniczył w wystawach krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych (od 1870) i warszawskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych oraz Salonu Aleksandra Krzywulta (1880). W 1876 roku opublikował rozprawę z zakresu estetyki „O istocie sztuki” w czasopiśmie „Ateneum”.
Małgorzata Paluch-Cybulska: Zapisem przemiany Adama Chmielowskiego w Brata Alberta jest obraz „Ecce homo” – jeden z najlepszych obrazów religijnych w sztuce polskiej. Obraz ten jest zrośnięty z historią jego życia, jest zapisem jego rozterek duchowych oraz świadkiem płaczu i niemocy, a później odzyskanego spokoju, pewności i uniesień religijnych. Do samego końca Brat Albert więcej modlił się do niego, niż go malował.
Przełom w życiu Adama Chmielowskiego przyniósł ze sobą rok 1879, kiedy przeniósł się on do Lwowa, zamieszkując z Leonem Wyczółkowskim. Wziął wówczas udział w rekolekcjach u Jezuitów w Tarnopolu, które przyczyniły się do wstąpienia przez Chmielowskiego w 1880 roku do Zakonu Ojców Jezuitów w Starej Wsi koło Lwowa. Przyczyn tej decyzji należy upatrywać dużo wcześniej, w czasach pobytu w Monachium. Środowisko artystyczne nie dawało mu zaspokojenia i radości. Towarzyszył mu niepokój i pytanie o sens życia. Świat artystycznej bohemy w Monachium uważał za zepsuty i próżny. Biskup Grzegorz Ryś, badający listy i pisma Adama Chmielowskiego, zauważa w nich ironiczny ton i dystans. W listach z Monachium do przyjaciela Lucjana Siemieńskiego, Chmielowski jest pełen niechęci i ostrych sądów na temat kondycji moralnej swoich kolegów. Stał się pełnym krytyki moralizatorem. A z drugiej strony - nauczanie akademickie, oparte na technicznym perfekcjonizmie i sztywnych normach artystycznych, wyzwoliło w twórcy reakcję przeciwstawną - dążenie do akcentowania indywidualizmu i subiektywnej wrażliwości.
Chmielowski zdał sobie sprawę, jak silnie może przez obraz wyrazić siebie i że sztuka jest wielkim powołaniem. Jeszcze w 1873 roku pisał z Monachium do Siemieńskiego: „Czy sztuce służąc, Bogu też służyć można? Chrystus mówi, że dwom panom służyć nie można. […] Ja myślę, że służyć sztuce, to zawsze wyjdzie na bałwochwalstwo, chybaby jak Fra Angelico sztukę i talent i myśli Bogu ku chwalę poświęcić i święte rzeczy malować; aleby trzeba na to, jak tamten, siebie oczyścić i uświęcić i do klasztoru wstąpić, bo na świecie to bardzo trudno o natchnienie do takich szczytnych tematów”. Zamknął się więc u jezuitów ze swoim idealizmem, dystansem do świata i lękiem przed obserwowaną przez niego kondycją artysty. Tu nadal malował, m.in. obraz „Wizja św. Małgorzaty” (1880), który jest utrzymany w stylistyce obrazów religijnych malarzy włoskiego renesansu, przede wszystkim Fra Angelica, a także Piero della Francesca - z zamiłowaniem do dekoracyjności, linearyzmu i czystych barw, z przeniesieniem elementów architektury włoskiej.
Wtedy jeszcze oddanie Panu Bogu nie było dla niego najważniejsze. Zakon był dla niego drogą ucieczki od życia i świata, którym przesiąknął, a którego częścią nie chciał się stać. Religia miała go obronić i uchronić przed nim samym. Chmielowski na nowo obranej drodze upadał jednak przez niedopałek. Po wstąpieniu do Jezuitów złożył śluby Panu Bogu, że bezwzględnie wyrzeknie się palenia tytoniu. A jednak kiedy zobaczył nieoczekiwanie w ogrodzie niedopałek, podniósł go i zaciągnął się nim. Zrozumiał wtedy jaki jest słaby i jak łatwo poddać się pokusom. Wyrzuty sumienia złamały go i wpędziły w depresję. Artysta pozostał w złej kondycji jeszcze długo po zakończonym leczeniu w szpitalu psychiatrycznym w Kulparkowie. Mówił o tym czasie: „Byłem przytomny, nie postradałem zmysłów, ale przechodziłem okropne męki i skrupuły i katusze najstraszniejsze”. Którejś nocy usłyszał rozmowę proboszcza z bratem Adama Chmielowskiego, u którego wtedy mieszkał - o Bożym miłosierdziu. Świadomość miłosierdzia, łaski i odkupienia odmieniła jego kondycję i nawróciła go. Mówi się, że przeżył „noc ducha”.
Chmielowski oddał się na Podolu, Podlasiu i Wołyniu działalności misjonarskiej w Zakonie św. Franciszka z Asyżu, a po powrocie do Krakowa w połowie lat 80. jego twórczość malarska wypierana była stopniowo przez pracę z człowiekiem. W latach 1885-1887 pozostał jeszcze uczestnikiem życia miejscowych elit artystyczno-intelektualnych, nadal malował, w 1888 roku wstąpił do Towarzystwa Malarzy i Rzeźbiarzy, ale jednocześnie coraz bardziej zaangażowany był w opiekę nad nędzarzami i bezdomnymi.
Małgorzata Paluch-Cybulska: Znamienne, że malarstwo św. Brata Alberta oparte jest w większości na motywach świeckich. Zachowało się zaledwie kilka prac religijnych. Oprócz „Ecce homo” (1879-1904), to „Matka Boża z Dzieciątkiem”, „Roraty”, „Powrót z Golgoty”, „Niepokalana”, „Święta Weronika” (nie datowane), czy późna akwarela „Święty Franciszek z Asyżu” (1902-1910). Za wyjątkiem przejrzystej i dopracowanej „Wizji św. Małgorzaty” (1880), nie są one ściśle naturalistyczne, lecz rozmyte, sprawiające wrażenie niedokończonych. Utrzymane w ciemnych, nastrojowych, melancholijnych barwach, oddają nastrój i aurę.
Po pewnym czasie porzucił całkowicie malarstwo, poświęcając się wyłącznie pomocy ubogim. Mieszkał w ogrzewalni miejskiej przy ul. Skawińskiej na Kazimierzu razem z bezdomnymi, alkoholikami i nędzarzami. Sprzeciwiał się jałmużnie, której nie uznawał za prawdziwą pomoc, ale nierozwiązującym problemu biedy doraźnym zabiegiem uspokajającym sumienie bogatszych. Ponieważ nie dysponował środkami materialnymi, kwestował na utrzymanie ubogich (przemierzał Kraków obnażając protezę swojej nogi), czasem sprzedawał swoje obrazy. Wreszcie w 1887 roku wstąpił do zakonu i dał początek założonemu przez siebie Zgromadzeniu Braci Albertynów (1888). Później założył wraz z błogosławioną siostrą Bernardyną (Marią Jabłońską) Zgromadzenie Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim (1891). W Krakowie prowadził przytułek, w którym mieszkał wraz z ubogimi, a z czasem powstały nowe ośrodki.
Zapisem przemiany Adama Chmielowskiego w Brata Alberta, kanonizowanego przez Jana Pawła II w 1989 roku, jest obraz „Ecce homo” – jeden z najlepszych obrazów religijnych w sztuce polskiej. Ecce homo, czyli oto człowiek - miał wypowiedzieć Poncjusz Piłat po poniżeniu i ubiczowaniu Chrystusa, ukazując go ludowi żydowskiemu.
Chmielowski rozpoczął malowanie cierniem ukoronowanego Jezusa we Lwowie w 1879 roku. Kontynuował jego malowanie u Jezuitów. Miał go także ze sobą w szpitalu psychiatrycznym, gdzie leczył załamanie psychiczne. Nie potrafił go wtedy malować, choć z pędzlem w ręku spędzał przed nim długie godziny. Modlił się przed tym obrazem, pochylał się nad własna słabością. Po tym, gdy uwierzył w Boże miłosierdzie, nadał się modlił, powoli malując. Czerwona szata, w którą odziany jest Chrystus, zaczęła coraz bardziej przypomina kształtem ogromne serce. Artysta pracował nad tym dziełem do 1904 roku kontemplując Chrystusa poprzez malowanie. Obraz ten jest zrośnięty z historią jego życia, jest zapisem jego rozterek duchowych oraz świadkiem płaczu i niemocy, a później odzyskanego spokoju, pewności i uniesień religijnych. Do samego końca Brat Albert więcej modlił się do niego, niż go malował. Pod naciskiem arcybiskupa Lwowa, Andrzeja Szeptyckiego, obraz trafił do Lwowa. Właściwie nie został ukończony, pozostając zawieszonym dialogiem św. Brata Alberta z obrazem jako medium łączności z Chrystusem.
Wydaje się, że nie musiał go ukończyć, skoro najpierw kontemplował Chrystusa poprzez malarstwo, a później poprzez swoją więź z ubogimi w Panu, malując obraz człowieka swoim czynem. Porzuciwszy malarstwo, opiekując się biednymi, odnawiał piękno znieważonego oblicza Chrystusa w człowieku z marginesu społecznego i częstokroć dna moralnego. Bardziej od obrazów interesował go człowiek jako żywy obraz i podobieństwo do Boga. Jan Paweł II w liście do zgromadzeń albertyńskich z okazji 150. rocznicy urodzin Brata Alberta napisał: „Brat Albert nie tylko służył ubogim, ale sam stał się jednym z nich, gdyż oni stali się dla niego żywą ikoną Chrystusa Ecce Homo.” Służbę na rzecz bezdomnych i nędzarzy uważał za formę kultu Męki Pańskiej, mówił: „Jeśliby cię zawołano do biedaka idź natychmiast do niego choćbyś był w świętych zachwyceniu, gdyż opuścisz Chrystusa dla Chrystusa”.
Małgorzata Paluch-Cybulska: Oprócz dzieł patriotycznych, związanych przede wszystkim z bliskim jego własnej historii powstaniem styczniowym, malował także portrety i sceny rodzajowe. Najliczniej tworzył zaś Chmielowski krajobrazy i pejzaże. Tematyka jego prac jest silnie osadzona w Szkole monachijskiej, gdzie sięgano do poezji narodowej i wydarzeń historycznych, polskiej scenerii, kostiumów itp.
Znamienne, że malarstwo św. Brata Alberta oparte jest w większości na motywach świeckich. Zachowało się zaledwie kilka prac religijnych. Oprócz „Ecce homo” (1879-1904), to „Matka Boża z Dzieciątkiem”, „Roraty”, „Powrót z Golgoty”, „Niepokalana”, „Święta Weronika” (nie datowane), czy późna akwarela „Święty Franciszek z Asyżu” (1902-1910). Za wyjątkiem przejrzystej i dopracowanej „Wizji św. Małgorzaty” (1880), nie są one ściśle naturalistyczne, lecz rozmyte, sprawiające wrażenie niedokończonych. Utrzymane w ciemnych, nastrojowych, melancholijnych barwach, oddają nastrój i aurę. W pracach tych artysta nie skupia się na odzwierciedlaniu wizerunków świętych, ale na prezentacji ich kondycji – w modlitwie, objawieniu, uniesieniu. Silnie obecny jest tu aspekt psychologiczny; podobnie jak w przypadku „Ecce homo” wpisana jest w te dzieła aura kontemplacji ich autora, który modlił się, malując.
Oprócz dzieł patriotycznych, związanych przede wszystkim z bliskim jego własnej historii powstaniem styczniowym (pozbawiona patosu i heroizmu zgrzebna codzienność zbrojnego zrywu, epizody obozowego życia, siermiężne warunki biwakowania, np. „Biwak powstańców w lesie”, 1871-1874, czy mozolny trud pikiet i wyczerpujących marszów, np. „Powstańcy”, 1875-1877), malował także portrety i sceny rodzajowe, jak „Sanna do Czarnokoziniec”, ok. 1880, „Wyjazd na polowanie”, czy „Powrót z przejażdżki”, 1881-1884. Najliczniej tworzył zaś Chmielowski krajobrazy i pejzaże. Tematyka jego prac jest silnie osadzona w Szkole monachijskiej, gdzie sięgano do poezji narodowej i wydarzeń historycznych, polskiej scenerii, kostiumów itp. Początkowo szczególnie silny był nurt romantyczny, wyrażający się w tematyce historycznej i batalistycznej, później dominował realizm, którego domeną były sceny rodzajowe i pejzaż, nacechowane nastrojowością i stonowanym kolorytem, z przewagą brązów i szarości - „sosy monachijskie”.
U Chmielowskiego nad obiektywną obserwacją natury i historycznych realiów przeważała panteistyczna filozofia, wiara w duchowy wymiar widzialnej rzeczywistości. Poruszał motywy o romantycznej genealogii, temat śmierci, samotności i tragicznej miłości, np. „Pogrzeb samobójcy” z 1875 roku, czy późniejszy o rok „Ogród miłości” – spowite przez ciemność nocy postacie kochanków, łączące antyczne reminiscencje z tajemnym rytuałem.
Adam Chmielowski był obok Witolda Pruszkowskiego prekursorem symbolizmu końca wieku, a bez wątpienia także neoromantykiem. W traktacie "O istocie sztuki" Chmielowski przedstawił zasady estetyki o neoplatońskim rodowodzie utożsamiając piękno z pierwiastkiem mistycznym. Kształtowaniu się nowej poetyki sprzyjała modna w środowisku monachijskim formuła nokturnu. Neoromantyczna postawa Chmielowskiego znalazła pełny wyraz w nokturnach z 1880 roku, które wyprzedziły o ponad dekadę dokonania symbolistów: „We Włoszech” („Cmentarz włoski I”) i „Szara godzina” („Cmentarz II”). Elementem tych prac jest ukształtowany w Monachium „Stimmung”, czyli jak to ujął w 1890 roku Aleksander Gierymski: „Stimmung, to jest robienie obrazu z uczucia i pamięci”. Elementem pejzaży i nokturnów Chmielowskiego jest więc obrazowanie stanów duszy, zrównanie natury z Bogiem. Nostalgiczny ton pejzażu, bezruch, jakim jest ogarnięty, cisza, w jakiej się pogrąża, oddają metafizyczny wymiar natury i jedności ze Stwórcą. Jego świty i zmierzchy, widoki pól i pejzaże miejskie, są niezwykle harmonijne o doskonałym zestrojeniu barwnych niuansów i chromatycznych połączeń. Stopniowo melancholijna aura tych obrazów, ich nostalgiczny ton oddają stan ducha artysty, który coraz bardziej koncentruje się na zagadnieniach religii.
Wydaje się, że św. Brat Albert, podobnie jak Caspar David Friedrich, wybitny niemiecki malarz romantyczny, postrzegał przyrodę jako przejaw boskości, a sztukę jako pośredniczącą między Bogiem a człowiekiem. Jak mówił Friedrich: „Zespolić z moimi chmurami i skałami, aby udało mi się pozostać tym, kim jestem. Potrzebuję przyrody, by porozumiewać się dzięki niej z Bogiem”.
Dzieła św. Brata Alberta można oglądać do końca marca w Muzeum Archidiecezjalnym przy ul. Kanoniczej 19-21. Wystawa jest jednym z wielu wydarzeń, przybliżających sylwetkę Brata Alberta – w ramach Roku Świętego Brata Alberta ogłoszonego przez Episkopat Polski i Sejm na pamiątkę setnej rocznicy śmierci świętego.
* Twórczość malarska Adama Chmielowskiego nie jest dobrze opracowana, za wyjątkiem artykułu Ireny Kossowskie. Patrz: http://culture.pl/pl/tworca/adam-brat-albert-chmielowski
** Dane te podawane są za: S. Magdalena Kaczmarzyk, „Trudna miłość”, Kraków 1990 r. W tej pozycji zamieszczony jest katalog dzieł malarskich Adama Chmielowskiego, gdzie można znaleźć pełniejszy opis obrazów (nazwy, wystawy, publikacje, miejsce przechowywania).
Małgorzata Paluch-Cybulska
Źródło: Muzeum Historii Polski