Choć „Wołyń” Smarzowskiego to fabuła, a nie dokument, to w filmie widz znajdzie mnóstwo scen – odniesień do sytuacji rzeczywistych, potwierdzonych źródłowo, czy nawet dość znanych. Jedna, podzielona na wiele sekwencji, zasługuje na szczególną uwagę, a także na komentarz.
Chodzi o powtarzanie przez szykujący się do mordu tłum, kolejnych punktów „Dekalogu”. Tego zbioru zasad, którym mieli się kierować, i podczas wojny kierowali, radykalni ukraińscy nacjonaliści. Po to, by zbudować własne państwo. Ze względu na charakterystyczną, dość przerażającą, treść podaję ten tekst in extenso.
„Ja – Duch wiecznego żywiołu, który uratował Ciebie z tatarskiego potopu i postawił na rubieży dwóch światów, abyś tworzył nowe życie (nakazuję):
1. Zdobędziesz Państwo Ukraińskie lub zginiesz w walce o nie.
2. Nie pozwolisz nikomu znieważać chwały i honoru twojego Narodu.
3. Pamiętaj o Wielkich Dniach naszych zmagań wyzwoleńczych.
4. Bądź dumny z tego, że jesteś dziedzicem walki o chwałę Trójzęba Wołodymyra.
5. Pomścisz śmierć Wielkich Rycerzy.
6. Mów o sprawie z tym z kim jest to konieczne, a nie z tym, z kim można o niej mówić.
7. Nie zawahasz się popełnić największej zbrodni jeśli dobro sprawy tego wymaga.
8. Wobec wroga Narodu twojego kierujesz się tylko podstępem i nienawiścią.
9. Nie zdradzisz tajemnicy na żadne prośby, groźby, ani na torturach, ani w obliczu śmierci.
10. Dążyć będziesz do rozszerzenia siły, chwały, bogactw, obszaru Państwa Ukraińskiego, nawet przez zniewolenie cudzoziemców”.
Ten specyficzny „Dekalog” trafił do zbioru dokumentów ideologicznych powstałej w 1929 r. Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, jednak został w kilku miejscach zmieniony. W punkcie 7. zamiast wyrazów „największej zbrodni” wpisano „najniebezpieczniejszych czynów”, w punkcie 8. wyraz „podstępem” zamieniono na „bezwzględnej walki”, w punkcie 10. usunięto wyrazy „nawet przez zniewolenie cudzoziemców”.
Pierwowzór ukraińskiego narodowego „Dekalogu” pojawił się w 1902 roku, w programie Ukraińskiej Partii Narodowej, założonej przez Mykołę Michnowskiego. Jego pierwsze trzy punkty głoszą:
1. Jedna, jedyna, niepodzielna, wolna, niezależna Ukraina – Republika ludzi pracy.
2. Wszyscy ludzie to twoi bracia, ale Moskale, Lachy i Madziary – to wrogowie naszego narodu, póki panują nad nami i gnębią nas.
3. Ukraina dla Ukraińców.
Dalej mowa jest o pogardzie wobec odstępców od idei narodowej, o zakazie używania języka okupantów i zakazie zawierania związków małżeńskich z partnerem nie-Ukraińcem. Podstawowe dwa hasła Michnowskiego, to: "Jedna, jedyna, niepodzielna, wolna niezależna Ukraina od Sanu aż po Kaukaz"; "Każdy, kto na całej Ukrainie nie z nami, ten przeciw nam".
Za głównego ideologa ukraińskiego nacjonalizmu uważa się Dmytro Doncowa (1883 – 1973). Ten poddany Imperium Rosyjskiego w 1908 roku znalazł się w Galicji, w czasie I wojny światowej brał udział – jako polityk i publicysta – w ukraińskim wysiłku wojennym po stronie Niemiec i Austro-Węgier przeciw Rosji, później zamieszkał we Lwowie na terenie RP. W czasie II wojny światowej był w Bukareszcie i Pradze, a po jej zakończeniu zdołał wyjechać do Kanady.
Za głównego ideologa ukraińskiego nacjonalizmu uważa się Dmytro Doncowa (1883 – 1973). Ten poddany Imperium Rosyjskiego w 1908 roku znalazł się w Galicji, w czasie I wojny światowej brał udział – jako polityk i publicysta – w ukraińskim wysiłku wojennym po stronie Niemiec i Austro-Węgier przeciw Rosji, później zamieszkał we Lwowie na terenie RP. W czasie II wojny światowej był w Bukareszcie i Pradze, a po jej zakończeniu zdołał wyjechać do Kanady.
Jakkolwiek jego poglądy mocno ewoluowały, to w okresie międzywojennym były radykalnie nacjonalistyczne i właśnie takie trafiły „pod strzechy”. Głównym wrogiem, prawdziwym imperium zła jest dla niego Rosja, na której nie zostawia suchej nitki. Ale niewiele lepsze są demokracje Zachodu, przeżarte zgubną ideą kultu hołoty. Wyznaje osobliwe chrześcijaństwo, w którym naród jest ważniejszy od Boga. I ten naród musi zdobyć sobie miejsce pod słońcem w razie potrzeby eliminując inne nacje. Wolną Ukrainę ma wywalczyć kierowana przez wodza elitarna, kadrowa organizacja. Może ona to zrobić przy pomocy wszelkich dostępnych środków, zasadniczo jednak z bronią w ręku, a nie za pomocą politycznych machinacji czy dyplomatycznych przetargów.
Niektórzy badacze (Bogumił Grott, Wiktor Poliszczuk, po części Włodzimierz Pawluczuk) widzieli w „Dekalogu” i tezach Doncowa praprzyczynę Zbrodni Wołyńskiej. Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że II Rzeczpospolita nie rozpieszczała Ukraińców, a dotyczących tego czasu narracji w rodzaju „żyliśmy zgodnie: my, Ukraińcy i Żydzi i nagle…” lepiej nie brać na serio. Dlaczego? Ponieważ Polska blokowała rozwój ukraińskiego szkolnictwa, nie powstał zapowiedziany w specjalnej ustawie z 1922 roku ukraiński uniwersytet.
W 1930 roku w odwecie za ukraińskie działania terrorystyczne marszałek Piłsudski nakazał spacyfikować Galicję Wschodnią. Słowo pacyfikacja miało wtedy zupełnie inne znaczenie niż podczas II wojny światowej. Ta była dokuczliwa i upokarzająca, ale nie zbrodnicza. Kwaterunek policji czy wojska we wsiach ukraińskich bywał dla nich rujnujący, zdarzały się też złośliwe szykany – publiczne bicie mężczyzn na środku wsi, mieszanie soli z cukrem, czy polewanie mąki naftą itd. W końcu lat 30. wojsko zaczęło akcję polonizacyjną wschodnich województw, która głównie polegała na wysadzaniu w powietrze prawosławnych cerkwi na Chełmszczyźnie.
Zapiekłe urazy Ukraińców do Polski miały swoje podstawy. Co więcej, ponieważ Ukraińcy musieli służyć w wojsku, to można powiedzieć, że państwo polskie samo sobie „hodowało” ukraińskich terrorystów. Ci zaś od czasu do czasu organizowali zamachy na ważnych polskich polityków. Udało im się zabić posła Tadeusza Hołówkę (1931), ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego (1934) i wielu działaczy ukraińskich, którzy usiłowali znaleźć jakieś modus vivendi z II RP.
Zapiekłe urazy Ukraińców do Polski miały swoje podstawy. Co więcej, ponieważ Ukraińcy musieli służyć w wojsku, to można powiedzieć, że państwo polskie samo sobie „hodowało” ukraińskich terrorystów. Ci zaś od czasu do czasu organizowali zamachy na ważnych polskich polityków. Udało im się zabić posła Tadeusza Hołówkę (1931), ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego (1934) i wielu działaczy ukraińskich, którzy usiłowali znaleźć jakieś modus vivendi z II RP. O polskich przewinach wobec obywateli RP narodowości ukraińskiej, tak samo jak o niekonsekwencjach i błędach politycznych można by mówić długo.
Tym niemniej w 1943 roku na Wołyniu to zaczadzeni nacjonalizmem Ukraińcy byli stroną atakującą. I to widać na filmie i widać, że nie wszyscy Ukraińcy byli tacy. Dlatego reżyser nie mija się z prawdą, gdy mówi, że jego dzieło jest manifestem przeciwko nacjonalizmowi.
Michał Kurkiewicz, IPN