Od kilku już lat, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, odbywają się huczne uroczystości z okazji jubileuszu szkół. Centralne media oraz Internet (chodzi o duże portale) o tym nie informują - co jest zrozumiałe - tymczasem zjawisko jest masowe. Wszystkie te szkoły od Bałtyku po Tatry obchodzą swoje 50 urodziny, powstały bowiem przede wszystkim na przełomie lat 50 i 60. Ostatnią „jubileuszową” szkołę zbudowano w 1967 roku. Oficjalne statystyki mówią, że powstało ich 1417, co oznaczałoby, że nową szkołę otwierano średnio co dwa dni. Tempo bardziej niż ekspresowe. Noszą potoczną nazwę szkoły” tysiąclatki” i są do siebie bardzo podobne, choć zdarzały się wyjątki.
Hasło do budowy „tysiąca szkół na tysiąclecie państwa polskiego” rzucił Władysław Gomułka. "Uczcijmy ten jubileusz naszej państwowości przez zbudowanie na pożytek młodemu pokoleniu tysiąca szkół!" – mówił podczas narady partyjnej I sekretarz PZPR 24 września 1958 roku. Z racji sprawowanej funkcji Gomułki i panującego ustroju niemal w ciemno można powiedzieć, że w cytowanym powyżej zdaniu sprawa „jubileuszu” była ważniejsza od „pożytku pokolenia”.
Co prawda do rocznicy 1000-leci państwa polskiego było jeszcze 8 lat ale z propagandowego punktu widzenia czasu nie było aż tak wiele. Przede wszystkim jednak to polski kościół „wymusił” na komunistach wcześniejszą reakcję.
Hasło do budowy „tysiąca szkół na tysiąclecie państwa polskiego” rzucił Władysław Gomułka. "Uczcijmy ten jubileusz naszej państwowości przez zbudowanie na pożytek młodemu pokoleniu tysiąca szkół!" – mówił podczas narady partyjnej I sekretarz PZPR 24 września 1958 roku.
To bowiem w maju 1957 roku po raz pierwszy padło słowo milenium. Na Jasnej Górze prymas Stefan Wyszyński zapowiedział Wielką Nowennę Narodu przed Tysiącleciem Chrztu Polski. Pomysł Gomułki a może kogoś z jego otoczenia o budowie szkół -pomników Tysiąclecia (w nomenklaturze partyjnej nie używano słowa chrzest) był odpowiedzią i pijarowskim strzałem w dziesiątkę. Budynków szkolnych naprawdę brakowało a tymczasem mundurki ubierały kolejne roczniki z demograficznego wyżu z lat 50. Poparcie dla idei budowy szkół było więc murowane, mimo że kosztami obciążono głównie społeczeństwo.
W 1959 roku stworzono Społeczny Fundusz Budowy Szkół Tysiąclecia, którego budżet w latach 1959-65 wyniósł prawie 9 mld zł (zarabiano wtedy średnio 1-2 tys zł). Część prac trudno wycenić, bo wykonywało je wojsko na obowiązkowego „ochotnika”. Duże wpłaty dokonała - choć na ogół nieufna do poczynań peerelowskich władz – Polonia. Już po miesiącu od apelu Gomułki rozpoczęło się pierwsze budowanie. Na inauguracyjną „tysiąclatkę” wybrano Czeladź, miejscowość górniczą z tradycjami rewolucyjnymi, idealną na pokaz zwartości społeczeństwa i możliwości ludowej ojczyzny.
Nie było tygodnia, aby w mediach nie pojawiały się informacje na ten temat. „Jest mglisty poranek. Twarda ziemia pokryta białym szronem przypomina, że to już zima. Grudzień. Mimo że jest dość chłodno, na terenie budowy wre gorączkowa praca. Akurat przyjechała ciężarówka załadowana po brzegi cegłami. Momentalnie nie wiadomo skąd pojawiają się na niej dwaj rośli, młodzi żołnierze - i nie mija nawet pół godziny, kiedy cegła zostaje wyładowana i samochód odjeżdża po nową porcję. Żołnierze Wojskowego Korpusu Górniczego zatrudnieni przy budowie uwijają się jak mrówki. Ubrani w ciepłe "watówki" nie narzekają na zimno. Zresztą praca rozgrzewa. Patrząc na nich, na to, jak się uwijają, jak rosną mury nowej szkoły, aż się człowiekowi robi jakoś raźniej" – notował z entuzjazmem kronikarz w biuletynie wojskowym „Nasze Zobowiązania”. W podobnym stylu pisali inni we wszystkich zakątkach kraju.
Szkołę w Czeladzi po 260 dniach budowy 26 lipca otwierał I sekretarz partii Władysław Gomułka z partyjnym gospodarzem Śląska, tym który za 11 lat go zdetronizuje - Edwardem Gierkiem. Czeladzkiej szkole jak kilkudziesięciu innym placówkom oświatowym w całym kraju nadano imię gen. Karola Świerczewskiego. Jeśli chodzi o patronów szkół – „tysiąclatek” gen. Walter, bodaj najbardziej zmitologizowana postać w PRL-u, odpowiedzialny za śmierć setek niewinnych ludzi mieścił się w czołówce. Chyba najbardziej gorliwi okazali się partyjni władcy Poznania. Tam dwie szkoły nosiły imię „człowieka, który kulom się nie kłaniał”, nadto imię sowieckiego generała w polskim mundurze miał szczep harcerski a w latach 80. przed szkołą odsłonięto jego pomnik. Patroni wybierani byli najczęściej spośród liderów PPR-owskich. Setkom „tysiąclatek” patronowali: Janek Krasicki, Paweł Finder, Hanka Sawicka czy Małgorzata Fornalska. Ta ostatnia z komunistycznych bohaterów wciąż jest w nazwie jednej ze szkół w Małopolsce choć po 1990 roku patroni na ogół są nowi. Najwięcej w placówek oświatowych w demokratycznej Polsce nazwano imieniem Jana Pawła II (także w wersji - Karol Wojtyła lub Rodziny Wojtyłów), pojawiło się też więcej bohaterów lokalnych.
Nowe szkoły 50 lat temu były konieczne, jednak budowane je - głównie na zachodzie Polski – nie tylko z powodów oświatowych lecz militarnych. Konstruowane były specjalnie pod ewentualne szpitale polowe, wiele też miało schrony przeciwatomowe. Jeden z takich, świetnie zachowany znajduje się pod „tysiąclatka” w Będzinie i jest obecnie dużą atrakcją turystyczną. Zdecydowana większość” jubileuszowych” szkół wciąż pełni swą rolę a w ostatnich latach duża część z nich została zmodernizowana.
Obecne uroczystości 50-lecia mają podobny scenariusz. Rozpoczynają się msza świętą z udziałem niemal całej społeczności lokalnej. Potem są uroczyste akademie, występy artystyczne i wrzucanie fotek na fejsbuku. To zupełnie inaczej niż przed 50 laty kiedy to otwieraniu szkół wykorzystywane było przez komunistów do demonstracji swojej hegemonii.
W stawianiu „tysiąclatek” nie wszystko jednak szło po ich myśli. W Nowej Hucie, wzorcowym wg partii mieście socjalistycznym na fali tzw. październikowej odwilży zgodzono się na budowę kościoła. Potem tę zgodę cofnięto a na parceli pod świątynię zaplanowano szkołę. Posunięto się nawet do kradzieży 2 mln zł zgromadzonych przez wiernych na bankowym funduszu kościelnym i przeznaczono je na budowę „tysiąclatki”. Komuniści sądzili, że ogólnonarodowy entuzjazm „tysiąclatkowy” udzieli się mieszkańcom najmłodszej dzielnicy Krakowa. Nie udzielił się: podczas obrony krzyża postawionego w miejscu planowanej świątyni wierni stanęli solidarnie. Polała się krew. Żadna gazeta oczywiście o tym nie informowała, natomiast pierwsze ich strony zajęła niecały rok później informacja o otwarciu pierwszej w Hucie szkoły – pomnika tysiąclecia im. Janka Krasickiego (dziś patronuje jej bardziej zdecydowanie zasłużony Henryk Jordan, ten od ogródków). „Tysiąclatka przy krzyżu” mówi się dziś o tej szkole w Nowej Hucie. Towarzysz Wiesław przewraca się w grobie. Kościół w innym miejscu dzielnicy stanął, dzięki staraniom przyszłego polskiego papieża, 7 lat później.
Nowe szkoły 50 lat temu były konieczne, jednak budowane je - głównie na zachodzie Polski – nie tylko z powodów oświatowych lecz militarnych. Konstruowane były specjalnie pod ewentualne szpitale polowe, wiele też miało schrony przeciwatomowe. Jeden z takich, świetnie zachowany znajduje się pod „tysiąclatka” w Będzinie i jest obecnie dużą atrakcją turystyczną. Zdecydowana większość” jubileuszowych” szkół wciąż pełni swą rolę a w ostatnich latach duża część z nich została zmodernizowana. Nawet niektórzy obecni dyrektorzy „tysiąclatek” nie wiedzą, że przed 50 laty szkoły powstawały także, a może głównie, z powodów politycznych.
Marek Stremecki
(artykuł ukazał się wcześniej w magazynie „Mówią Wieki”)