Jeden z ważniejszych utworów literatury współczesnej, sztuka "Czekając na Godota" została po raz pierwszy wystawiona 60 lat temu. "Ta sztuka wyraziła bolączkę naszych czasów - kryzys wiary w wartości i idee" - powiedział PAP Antoni Libera.
"Ludzkość utraciła poczucie fundamentalnego sensu. Paradoks polega na tym, że im więcej o sobie wie, tym bardziej czuje się mniejsza, zbędna, przypadkowa. Teraz jest we własnych oczach wyrzutkiem we wszechświecie, istotą zdegradowaną, błąkającą się bez celu. Tę sytuację, czy też samoświadomość przedstawia +Czekając na Godota+" - powiedział PAP Antoni Libera, pisarz, tłumacz i znawca twórczości Samuela Becketta. 5 stycznia 1953 roku filozoficzny dramat irlandzkiego pisarza wystawiono w paryskim Theatre de Babylone.
Głównymi bohaterami utworu są dwaj bezdomni włóczędzy, których jedynym zajęciem jest czekanie na tajemniczego Godota. Nie wiedzą oni jednak ani kim jest Godot, jakie ma wobec nich oczekiwania ani nawet czy faktycznie istnieje.
Samuel Beckett napisał swoje dzieło w języku francuskim na przełomie lat 1948/49. "Nie wiem, kim jest Godot. Nie wiem nawet (ponad wszystko) czy istnieje. Nie wiem też, czy oni w niego wierzą - dwaj czekający" - pisał. "Pokazałem, co wiem. Nie jest tego wiele, ale wystarczająco, jeśli o mnie chodzi (...) Estragon, Valdimir, Pozzo, Lucky, ich czas i miejsce - poznałem ich odrobinę, jednak bez potrzeby zrozumienia. Być może są wam winni wyjaśnienia. Niech go dostarczą. Beze mnie. Oni i ja, mamy już siebie dosyć nawzajem" - napisał w komentarzu do sztuki, przygotowanym przy okazji premiery słuchowiska "Godota" we francuskim radiu.
Głównymi bohaterami utworu są dwaj bezdomni włóczędzy, których jedynym zajęciem jest czekanie na tajemniczego Godota. Nie wiedzą oni jednak ani kim jest Godot, jakie ma wobec nich oczekiwania ani nawet czy faktycznie istnieje.
Vladimir jest schludny, przemądrzały lecz niespokojny o własny los; Estragon jest prosty, leniwy, prymitywny i przebiegły. Ci bohaterowie czekają, podczas gdy pozostała dwójka - Lucky i Pozzo - wędruje, choć cel ich wędrówki jest niejasny. Pozzo jest prymitywny, grubiański i traktuje swojego towarzysza jak niewolnika. Lucky - spokojny, cichy, nieobecny - znosi złe traktowanie z godnością. Krytyka dopatrywała się w jego postawie metafory zdegradowania roli intelektualistów we współczesnym świecie. Tytułowe "czekanie na Godota" to oczekiwanie czegoś, co nigdy nie nastąpi.
"Ta sztuka wyraziła największą chyba bolączkę naszych czasów. Tą bolączką jest głęboki kryzys wiary - zwątpienie w rozmaite wartości, przekonania, idee, które wyznawano przez setki, a nawet tysiące lat - i wynikające z tego poczucie zagubienia i samotności" - twierdzi Libera.
Literaturoznawcy dopatrują się w imionach bohaterów ukrytych znaczeń. "Gogo" - jak nazywany jest zdrobniale Estrogen - ma pochodzić od angielskiego "go" - idź, podczas gdy "Didi" - zdrobnienie Vladimira - ma swoje korzenie we francuskim "dis" - mów.
4 stycznia 1953 roku w gazetach ukazało się niemal 30 recenzji sztuki. Większość wahała się od życzliwej tolerancji do entuzjazmu. Nie obyło się jednak bez głosów niezadowolenia: po jednym z niekończących się monologów kurtyna spadała przy buczeniu części publiczności. Jeden z widzów wystosował nawet obelżywy list do redakcji "Le Monde", w którym skarżył się na absurdalność i bezsensowność sztuki Becketta.
W pierwszej teatralnej inscenizacji dramatu obsadę stanowili: Pierre Latour (Estragon), Lucien Raimbourg (Vladimir), Jean Martin (Lucky) i Roger Blin (Pozzo). Aktor mający pierwotnie zagrać Pozza wkrótce znalazł sobie lepiej płatną rolę i do portretowania tęgiego i głośnego bohatera został zaangażowany - w życiu prywatnym niezwykle nieśmiały - reżyser Blin. Występował on z poduszką włożoną pod koszulę, by uzyskać efekt otyłości. Spektakl został wystawiony najniższym możliwym kosztem - rekwizyty często były po prostu znalezionymi za kulisami teatru przedmiotami, jak sfatygowana walizka, którą nosi ze sobą Lucky.
Antoni Libera: "Ta sztuka wyraziła największą chyba bolączkę naszych czasów. Tą bolączką jest głęboki kryzys wiary - zwątpienie w rozmaite wartości, przekonania, idee, które wyznawano przez setki, a nawet tysiące lat - i wynikające z tego poczucie zagubienia i samotności".
Prześcigano się w kolejnych interpretacjach sztuki: widziano w niej alegorię zimnej wojny między Ameryką a Związkiem Radzieckim, oporu Francuzów wobec nazistowskich Niemców a także walki wyzwoleńczej Irlandczyków z brytyjskim uciskiem. W dramacie Becketta widziano wątki zaczerpnięte z pism Zygmunta Freuda i Carla Junga. Pojawiały się również odczytania na gruncie narracji filozofii egzystencjalnej Soerena Kierkegaarda. Becketta łączono z "Teatrem Absurdu", reprezentowanym przez Alberta Camusa, Eugene'a Ionesco, Jeana Geneta i Fernando Arrabala.
Po niezłym przyjęciu sztuki przez francuską krytykę i mieszanymi uczuciami ze strony publiczności, "Godot" trafił na deski teatrów w całej Europie. W Wielkiej Brytanii oburzenie wywołało słowo "erekcja", pojawiające się w tekście. Lord Szambelan upierał się przy jego usunięciu. Niesmak wzbudziła również charakterystyka bohaterów jako włóczęgów: "Udramatycznianie szaletu jest obrazą brytyjskiego poczucia przyzwoitości i smaku" - pisał urzędnik Dworu Królewskiego.
Sztuka zbierała nadspodziewanie dobre recenzje w Ameryce. Wystawiana na Broadwayu przykuła uwagę widzów i spotkała się z dobrym przyjęciem prasy. Pojawiały się kolejne propozycje sfilmowania dramatu, jednak autor pozostawał nieugięty. "Nie chcę filmu o Godocie" - tłumaczył.
Sztuka Becketta została wystawiona nawet w więzieniu Luttringhausen, nieopodal Wuppertal, gdzie jeden z więźniów otrzymał przetłumaczoną na niemiecki kopię utworu i zgodę na jego wystawienie. W 1954 roku napisał on do Becketta: "Będzie pan zdziwiony, otrzymując list na temat +Godota+ z więzienia, gdzie mordercy, rabusie, fałszerzy i szaleńcy odsiadują wyroki i czekają. Na co? Na Godota? Możliwe".
W Polsce sztuka miała premierę w 1957 roku w warszawskim Teatrze Współczesnym w reżyserii Jerzego Kreczmara. "Czekając na Godota" wystawiano w Polsce ok. 30 razy. (PAP)
pj/ mlu/