Józef Czapski funkcjonuje w pamięci przede wszystkim jako świadek zbrodni katyńskiej, autor "Na nieludzkiej ziemi". Coraz więcej wiemy jednak o Czapskim - malarzu, ale także o jego życiu osobistym - mówi PAP Elżbieta Skoczek, organizatorka Festiwalu Józefa Czapskiego.
PAP: Od lat zbiera Pani materiały do biografii Józefa Czapskiego. Czy wiele można jeszcze dopowiedzieć o życiu legendarnego pracownika zespołu paryskiej "Kultury"?
Elżbieta Skoczek: Czapskiego dotąd przedstawiano bardzo szablonowo. Autor "Na nieludzkiej ziemi" funkcjonuje w naszej świadomości przede wszystkim jako ocalony od strzału w tył głowy, jako świadek zbrodni katyńskiej. Ten fragment jego biografii zdominował przekaz, sprawił, że mniej mówiło się o Czapskim - malarzu, a jeszcze mniej o Czapskim-człowieku.
PAP: Patrzymy też na Czapskiego przez pryzmat jego pracy w paryskiej "Kulturze".
Elżbieta Skoczek: W tym roku jest 70-lecie wydania pierwszego numeru paryskiej "Kultury". I jaki mamy przekaz od lat? Eksponuje się przede wszystkim redaktora Giedroycia. To bardzo ważna postać, ale w przekazie pomija się, albo jedynie wspomina jednym zdaniem, że jednym ze współpracowników Jerzego Giedroycia był... Józef Czapski. Owszem był, ale bez Czapskiego nie zostałby wydany pierwszy numer "Kultury". Podobnie jak pomija się to, że to nie Giedroyc, a Gustaw Herling - Grudziński był pomysłodawcą wydania takiego pisma. Gdy spojrzy się na zawartość w tym pierwszym numerze, to są tam autorzy, których teksty nie mogłyby się pojawić bez znajomości i kontaktów Józefa Czapskiego. Nadal pomijana jest wiedza o tym, że to on wraz z siostrą Marią stanowili bardzo ważny łącznik tego polskiego środowiska emigracyjnego z francuskim środowiskiem intelektualnym, a Józef Czapski dodatkowo jeszcze miał bardzo wiele kontaktów w dyplomacji francuskiej. Wystarczy wspomnieć tylko nazwiska Andre Malraux, nie mówiąc już o de Gaulle'u. To wszystko jednak wpływało na to, jak funkcjonowała we Francji placówka paryskiej "Kultury". Wiadomo było, że Czapscy przyjmowali wielu francuskich gości; świadczą o tym zapisy w dzienniku Marii, a także w jej skrupulatnie prowadzonej "księdze gości". Maria Czapska stworzyła na pięterku w Maisons-Laffitte swego rodzaju salon literacki w takim XIX-wiecznym sensie. Te spotkania w jej w pokoju były dość regularne, odbywały się przez wiele lat co niedziela. Nie przychodził na nie Giedroyc. Maria Czapska zdecydowanie zasługuje na odkrycie w historii polskiej literatury. To dzięki niej w Polsce pojawiały się tłumaczenia z m.in. Saint-Exupery'ego.
PAP: Jaka była pozycja Czapskiego w paryskiej "Kulturze"?
Elżbieta Skoczek: Tak naprawdę to Wydawnictwo Instytut Literacki, które wydawało "Kulturę", powstało w dużej mierze dzięki niemu. Czapski był prawą ręką generała Andersa, obracał się blisko tych wojskowych, którzy podejmowali kluczowe decyzje. Zajmował sięm.in. edukacją żołnierzy, sprawami kultury jako szef Wydziału Propagandy i Informacji przy Sztabie Armii Polskiej. W armii Andersa było tak wielu artystów, że na ich szlaku bojowym odbyło się prawie 50 wernisaży. Na początku rola Czapskiego była bardzo ważna. To on przekonał wojskowych, że powołanie wydawnictwa jest celową inwestycją, że warto. Giedroyc zaczął wywierać wpływ na kształt przedsięwzięcia, które miało wydawać "Kulturę", później niż Czapski. Zresztą trafił i został mianowany kierownikiem dzięki niemu. Anders miał wiele zastrzeżeń do Giedroycia, jednak potrafił Czapski go przekonać, by dał szansę Giedroyciowi i nie wierzył w oskarżenia. Arystokratyczne kontakty Czapskiego okazały się na początku istnienia pisma we Francji bardzo ważne. Po II wojnie światowej te układy, pewnego rodzaju międzynarodówka arystokratów, ludzi często ze sobą spokrewnionych, wspierała się wzajemnie. Opowieść, że to wpłaty czytelników pozwoliły zakupić dom w Maisons-Laffitte jest piękna i krzepiąca, ale nie do końca prawdziwa. Lwia część tych pieniędzy to nieoprocentowane pożyczki udzielone przez przyjaciół Czapskiego. Giedroyc był osobą trudną, zamkniętą w sobie, a francuskim językiem do końca życia nie potrafił się posługiwać. Jest taka anegdota, że gdy szedł do fryzjera, to często zabierał ze sobą (do pewnego okresu) Czapskiego, gdyż on znał świetnie francuski.
Bez Czapskiego nie zostałby wydany pierwszy numer "Kultury". Nadal pomijana jest wiedza o tym, że to on wraz z siostrą Marią stanowili bardzo ważny łącznik polskiego środowiska emigracyjnego z francuskim środowiskiem intelektualnym, a Józef Czapski dodatkowo jeszcze miał bardzo wiele kontaktów w dyplomacji francuskiej. Wiadomo było, że Czapscy przyjmowali wielu francuskich gości; świadczą o tym zapisy w dzienniku Marii, a także w jej skrupulatnie prowadzonej "księdze gości". Maria Czapska stworzyła na pięterku w Maisons-Laffitte swego rodzaju salon literacki w takim XIX-wiecznym sensie.
PAP: Co połączyło tak różne osobowości jak Giedroyc i Czapski? Czy ich znajomość miała w pewnym okresie charakter romantyczny?
Elżbieta Skoczek: Nie trafiałam na ślady, że ta znajomość miała inny niż przyjacielski charakter, ale takie plotki są. Krzysztof Tomasik, autor "Homobiografii" sądzi, że oni przez jakiś czas byli parą. Nie podał źródła, więc trudno się do tego odnieść. Tuż po wojnie Giedroyc wpadł w zły nastrój (dzisiaj byśmy taki stan nazwali depresją) i Czapski go z niej wyciągał. Pisał do niego, że ma on misję ważną do spełnienia, dawał mu konkretne instrukcje, gdzie ma iść, co zrobić, popychał do działania. Listy, które od niedawna ukazują się drukiem - myślę tutaj o korespondencji Czapskiego z Ludwikiem Heringiem - pokazują, że to ten związek należy nazwać romantycznym, silnie emocjonalnym. Czapski z Heringiem poznali się przed wojną, mieszkali długo razem. Listy te - jak dla mnie - nie pozostawiają wątpliwości, że łączyło ich - jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli - coś więcej niż tylko przyjaźń. Na pewno Czapski i Giedroyc bardzo się wzajemnie szanowali i cenili. Ja myślę, że to była trudna, ale wielka przyjaźń, choć miała bardzo smutny koniec, bo od konfliktu, który miał miejsce w latach sześćdziesiątych, nie udało im się przywrócić dobrych relacji. Być może złym duchem była między nimi, zazdrosna o Giedroycia, Zofia Hertz. Wiele osób, które przyjeżdżały do "Kultury", mówiło mi o tym.
PAP: Siostra Maria była najbliżej niego (mieszkali w tym samym domu) i była chyba najważniejsza kobietą w życiu Czapskiego?
Elżbieta Skoczek: Była ważna, bo była jego siostrą. Była tą, która mieszkała z nim po wojnie w siedzibie "Kultury". Prowadzili tam razem, od momentu konfliktu z Giedroyciem, osobne gospodarstwo. Była momentami despotyczna, ale wynikało to z troski o to, by Czapski pisał, malował. Malarz miał wiele ważnych kobiet w swoim życiu jak poznana w latach 30. w Paryżu, podczas wyjazdu z kapistami Catherine Djurklou. Opisywał ją jako dobrą kobietę, ale nic z tego w relacjach damsko- męskich nie wyszło. On nie potrafił być w związku z kobietą. Wspominał nawet, że gdyby żyła jego matka, to pewnie musiałby się ożenić wbrew sobie, bo taki byłby nacisk społeczny. Bardzo wiele kobiet mu pomogło w życiu. Mądre kobiety uwielbiał, głupie omijał. W dziennikach wspomina o tych mądrych i ważnych dla niego kobietach. Jego matka zmarła, gdy on miał 7 lat przy porodzie, co dla małego dziecka na pewno było szokiem. Józef był pupilkiem matki, blisko z nią związanym. Bardzo niejasny i niepokojący jest wątek nauczyciela młodych Czapskich, niejakiego Iwanowskiego. On przejął pieczę nad edukacją Józefa i jego brata i pojechali z nim do Sankt Petersburga, by tam rozpocząć naukę w Męskim Gimnazjum, będąc na co dzień pod opieką nauczyciela. Izolował ich od otoczenia, a we wspomnieniach Czapskiego funkcjonuje jako ten, który zmuszał jego i brata, by mówili mu, że go kochają. Trochę dziwne są to sformułowania.
PAP: Bardzo wysoki i chudy Czapski nie miał urody amanta, a kochali się w nim i mężczyźni, i kobiety...
Elżbieta Skoczek: Czapskiego chciał uwieść Iwaszkiewicz. W archiwach Siergieja Nabokova znajduje się list (informację taką podał Eric Karpeles), w którym pisze on do swojej matki o Czapskim jako o tym, w którym się zakochał i przez którego podjął decyzję, by przejść z prawosławia na katolicyzm. Znamy nawet adres, pod którym razem mieszkali. Czapski obracał się w Paryżu w latach 1924-1930 wśród homoseksualnej bohemy. W tamtych czasach w Paryżu bycie homoseksualistą było swoistą modą, nawet uznawane to było za "dobrą monetę", by wejść do arystokratycznych środowisk. Czapski, wychowany przez matkę - konserwatywną katoliczkę, wiedział, że związek mężczyzny z mężczyzną nie jest dopuszczalny w nauce Kościoła. I myślę, że przez całe życie miał z tym problem na płaszczyźnie wiary. Od pewnego momentu te jego związki wyglądają raczej na platoniczną fascynację połączoną z docenianiem intelektualnego bogactwa poszczególnych mężczyzn. To jest delikatny temat w przypadku Czapskiego. I trzeba go dokładnie zbadać, ale nie należy na tym wątku się skupiać, bo to naprawdę nie ma wpływu na postrzeganie jego twórczości. Ważne, by poszczególne środowiska nie czyniły nagle z niego jakiejś swojej ikony. Zresztą nie odkrywam tutaj nic nowego, bo sam Czapski w wywiadzie z Piotrem Kłoczowskim sprzed lat wspomniał o swoim życiu osobistym. Dla mnie najważniejsze w tej postaci jest to, że był uczciwy w swoich relacjach z kobietami, które się w nim kochały, jak choćby z Anielą Mieczysławską, czy z bliską mu jednak Catherine Djurklou. Nie związał się z nią, bo nie mógł, uczciwie jej to tłumacząc, i dzięki temu do końca jej życia spotykali się przynajmniej raz w roku i łączyła ich wielka przyjaźń.
PAP: Wspomniała Pani wcześniej o relacji z Heringiem, czy to poprzez niego Czapski poznał Mirona Białoszewskiego?
Elżbieta Skoczek: Tak, to dzięki Heringowi się poznali. Czapski pomagał zebrać pieniądze na wyjazd Mirona do Paryża, zorganizował pobyt. Autor "Na nieludzkiej ziemi" kompletnie nie dbał o materialną stronę swojego życia. Miał mało pieniędzy, ale zawsze chętnie się dzielił, wspomagał innych, jak tylko mógł. Bardzo wiele wysyłał do Polski m.in. do Heringa, mentora Białoszewskiego. Gdy Miron znalazł się w Paryżu, odwiedził Czapskiego, przywiózł listy od Heringa, był dla malarza takim przedłużeniem, jakby dotknięciem przyjaciela i aury, która tam w Warszawie go otacza. Początkowo odbierał Białoszewskiego bez entuzjazmu. Z czasem zaczął doceniać poezję Mirona, ale zdawał sobie sprawę, jak wiele w niej jest cytatów z Heringa. Pisał o tym w listach.
Czapski nienawidził gombrowiczowskiej bufonady, poza tym rozpoznawał swoją osobę w niektórych tekstach Gombrowicza i, jak wiele osób z otoczenia autora "Ferdydurke", obawiał się, że znowu zostanie uwieczniony w literaturze w karykaturalny sposób. Czapski nie znosił, gdy ktoś wykorzystywał innych ludzi do własnych celów, a Gombrowicz się w tym specjalizował, więcej - uczynił z tego sztukę i wcale się z tym nie krył. Czapski uważał, że nie wolno wykorzystywać życia ludzi, nawet dla szczytnych idei.
PAP: Jednym z wątków odbywającej się właśnie pierwszej edycji Festiwalu Józefa Czapskiego będzie znajomość patrona imprezy z Gombrowiczem, którą Pani określa jako "trudną". Dlaczego?
Elżbieta Skoczek: Czapski nienawidził gombrowiczowskiej bufonady, poza tym rozpoznawał swoją osobę w niektórych tekstach Gombrowicza i, jak wiele osób z otoczenia autora "Ferdydurke", obawiał się, że znowu zostanie uwieczniony w literaturze w karykaturalny sposób. Czapski nie znosił, gdy ktoś wykorzystywał innych ludzi do własnych celów, a Gombrowicz się w tym specjalizował, więcej - uczynił z tego sztukę i wcale się z tym nie krył. Czapski uważał, że nie wolno wykorzystywać życia ludzi, nawet dla szczytnych idei. Z tego samego powodu w pewnym momencie odsunął się od Giedroyca, który nie miał oporów w wysyłaniu kolejnych numerów "Kultury" do kraju przez wracających do Polski. Różnie się to dla nich kończyło, czasem tak, jak w procesie "Taterników". Czapski miał Giedroyciowi za złe, że stawia na szali los innych, często bardzo młodych ludzi, aby pismo docierało do Polski komunistycznej. Który z nich miał rację? To już każdy musi ocenić sam.
PAP: W planach wydawniczych na najbliższy rok jest korespondencja Czapskiego z Czesławem Miłoszem. Kim był Czapski dla niego?
Elżbieta Skoczek: Czapski w pewnym momencie życia był dla Miłosza oparciem w poszukiwaniu wiary, Boga. Dzielił się z nim swoimi fascynacjami związanymi z mistykami. To on dał mu książeczkę Simone Weil. Ludzie tak bardzo lgnęli do Czapskiego, bo on powstrzymywał się od ocen moralnych. Miał taką chrześcijańską postawę, ludzką, otwartą na poszukiwania, umiał pomagać wątpiącym, sam zresztą będąc wątpiącym. A Miłosz był wątpiący, a Czapski, obok Tomasa Mertona i pallotyna ks. Józefa Sadzika, był osobą, u której szukał próby odpowiedzi, dialogu, który pomagał mu wiele rzeczy zrozumieć. Jedynie z nim z kręgu paryskiej "Kultury" mógł na te tematy rozmawiać, wejść w dyskurs o mistyce, o wierze. W kręgu "Kultury" tylko Maria i Józef Czapscy chodzili do kościoła, inni współpracownicy (Giedroyc, Hertzowie) nie byli praktykujący. Sam malarz od pewnego momentu swego życia poszukujący Boga, wątpiący, ale jednak wierzący i praktykujący katolik, całe życie miał problem z dopasowaniem swojego życia do wymogów dekalogu. Umiał jak chrześcijanin pomagać innym, albo choć rozmawiać z człowiekiem mającym wątpliwości związane z postrzeganiem wiary i Boga, jak to działo się w rozmowach z Miłoszem.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
Od 5 października do 7 listopada odbywa się pierwsza edycja Festiwalu Józefa Czapskiego. Na 12 festiwalowych wystawach zaprezentowanych zostanie aż 120 rzadko dostępnych dla publiczności prac tego artysty. Festiwalowe wydarzenia - wernisaże, spotkania, dyskusje - odbywać się będą w całej Polsce ale też we Francji i Rosji. Szczegółowy program na stronie www.czapskifestival.pl .
autor: Agata Szwedowicz
edytor: Iza Pigłowska
aszw/ itm/