Konkurs Chopinowski należy do najbardziej prestiżowych na świecie; zbudował moją karierę - powiedział PAP Garrick Ohlsson, juror XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, laureat I Nagrody Konkursu Chopinowskiego w 1970 r.
PAP: Jakie dla Pana, jako jurora, są najważniejsze kryteria oceny uczestników Konkursu Chopinowskiego?
Garrick Ohlsson: To jest dobre pytanie, ale dość obszerne. Przede wszystkim, niezależnie od tego czy jestem jurorem, czy jestem tylko słuchaczem, patrzę na wszystkie podstawowe umiejętności pianisty: technikę, precyzję gry, właściwe brzmienie i zrozumienie przez pianistę utworu, który wykonuje, odczytanie przez niego intencji kompozytora.
To rozumienie muzyki jest bardzo subiektywną, indywidualną sprawą i dlatego niełatwą w ocenie. Nie oczekuję, aby uczestnicy konkursu grali to, co ja chciałbym usłyszeć. Tak, więc nawet, jeśli wykonanie jest bardzo odległe od tego, jak ja sobie je wyobrażam, staram się odkryć wewnętrzną logikę, konsekwencję i emocje zawarte w zaproponowanej interpretacji. Nie oceniam według własnych upodobań, nie przykładam też idealnej miary, lecz słucham jak gra pianista. Zawsze staram się pamiętać, jako juror, że ci młodzi ludzie nie mają takiego doświadczenia, jakie ja mam.
I jest jeszcze jeden element oceny bardzo trudny do zdefiniowania, a mianowicie osobowość artysty. Ona niekiedy może przytłoczyć, odwrócić uwagę od muzyki, ale często czyni występ bardziej atrakcyjnym. Zbyt wielka ekspresja podczas gry - gdy pianista jest zbyt ruchliwy, "tańczy przy fortepianie” - nie jest dobra. I przeciwnie, nazbyt powściągliwy, zdystansowany styl wykonania nie zawładnie wyobraźnią słuchaczy. Z poezją, urodą, niezwykłym brzmieniem muzyki Chopina - może się zmierzyć tak naprawdę osobowość charyzmatyczna.
Garrick Ohlsson: Z poezją, urodą, niezwykłym brzmieniem muzyki Chopina - może się zmierzyć tak naprawdę osobowość charyzmatyczna.
PAP: Co zatem jest najistotniejsze w artystycznej interpretacji. Czego pan nie mógłby zaakceptować w wykonaniu, zwłaszcza muzyki Chopina?
Garrick Ohlsson: Nie akceptuję wielu rzeczy, przede wszystkim niezbalansowanego, nieharmonijnego dźwięku. I nie chodzi o zbyt agresywne czy zbyt głośne brzmienie, lecz właśnie o brak harmonii. Nie akceptuję niejasnego myślenia muzycznego, nie lubię przesadnego natężenia dynamiki, gdy pianista gra crescendo za crescendo, ani takiej postawy "Patrzcie na mnie! Patrzcie na mnie!"; tego nie lubię, ale mogę zaakceptować, ponieważ gdy ktoś robi to w sposób fantastyczny może być zachwycający, tak jak Ivo Pogorelic w 1980 r.
Życzyłbym sobie, żebyśmy mogli posłuchać nagrań Chopina, dowiedzieć się jak on naprawdę grał. Mogłoby się okazać, że grał w pewien klasycznie konserwatywny sposób bądź też ekstremalnie swobodny, spontaniczny; moglibyśmy być zszokowani jego interpretacją. Pewne jest, że najwięksi wirtuozi jego czasów i znawcy muzyki byli zachwyceni Chopinem-pianistą, maestrią i niepowtarzalnym urokiem jego gry, jak i oryginalnością oraz głębią jego muzyki.
Ale czasy się zmieniają i powinniśmy być w stanie grać Chopina w sposób nowoczesny. W sztuce możliwe jest takie przełożenie dawnych wartości na nowoczesne idee.
PAP: O ile wiem, nie lubi pan zbyt lirycznej, sentymentalnej, romantycznej interpretacji muzyki Chopina...
Garrick Ohlsson: Ton liryczny jest bardzo ważny, ale sentymentalizmu nie lubię, bo już z definicji wynika, że jest w tym "za dużo cukru". Pamiętam, że kiedy byłem małym dzieckiem taki słodki styl był dość powszechny, wzdychano: "O, Chopin, jakie to piękne!". Z kolei Chopin bez odrobiny magicznej słodyczy też nie może być prawdziwy.
Chopin sytuuje się według mnie pomiędzy klasycznym i romantycznym stylem; jego muzyka była klasyczna w formie, ale on był kompozytorem epoki romantyzmu. Tak więc mikstura obu elementów jest niezbędna w interpretacji jego utworów.
Po II wojnie światowej w Stanach Zjednoczonych było dwóch wybitnych pianistów - wielkich interpretatorów Chopina - Polak Artur Rubinstein i Rosjanin Vladimir Horowitz. Byli jak noc i dzień. Rubinstein był dniem, promieniem słońca; był jasny, szlachetny, zdrowy, piękny. Horowitz był jak noc, dręczący sen, rozgorączkowany, tajemniczy. Słyszałem w ich wykonaniu Poloneza fis moll, którego grałem podczas Konkursu. I obaj byli wspaniali, przedstawiali pełną niuansów całkowicie odmienną interpretację, ale obaj wyrażali prawdę o Chopinie.
Chopin był wielkim mistrzem struktur muzycznych, jego umysł jak Bacha czy Brahmsa był perfekcyjny, precyzyjny, złożony jak maszyna, ale jego muzyka płynęła z nieba.
Garrick Ohlsson: Po II wojnie światowej w Stanach Zjednoczonych było dwóch wybitnych pianistów - wielkich interpretatorów Chopina - Polak Artur Rubinstein i Rosjanin Vladimir Horowitz. Byli jak noc i dzień. Rubinstein był dniem, promieniem słońca; był jasny, szlachetny, zdrowy, piękny. Horowitz był jak noc, dręczący sen, rozgorączkowany, tajemniczy.
PAP: W 1970 r. wygrał pan VIII Międzynarodowy Konkurs Chopinowski i został też uhonorowany specjalną nagrodą za najlepsze wykonanie mazurków. Jak wpłynęło to na drogę artystyczną 22-letniego wówczas muzyka?
Garrick Ohlsson: Konkurs zbudował moją karierę. Noc przed Konkursem byłem młodym obiecującym amerykańskim pianistą, który dawał jeden lub dwa koncerty rocznie. W noc po konkursie stałem się znany i wkrótce dostałem sto zaproszeń do występów na wszystkich najważniejszych scenach świata. Po powrocie z konkursu natychmiast urządzono mi ogromne tournee po całym Stanach. Moja kariera rozkwitła.
45 lat temu istniały trzy najważniejsze konkursy pianistyczne - w Moskwie, Warszawie i w Brukseli. Laureaci tych konkursów trafiali na pierwsze strony gazet na całym świecie. Teraz jest inaczej, jest więcej konkursów i media nie przejawiają już takiego entuzjazmu wobec zwycięzców.
PAP: Jednak w świecie muzycznym konkursy wciąż się bardzo liczą.
Garrick Ohlsson: Zwłaszcza Konkurs Chopinowski, który jest jednym z niewielu konkursów monograficznych – we wszystkich etapach wykonywane są wyłącznie utwory jednego kompozytora - Chopina. Na innych konkursach - jak na olimpiadzie pianiści muszą grać Bacha, Mozarta, Liszta, a tu w Warszawie tylko, ale za to cały, repertuar Chopina. Muszą go znać doskonale: mazurki, nokturny, polonezy, koncerty. To kompozytor bardzo trudny, wymagający; trzeba mieć - powtórzę - doskonałą technikę, piękne brzmienie, muzykalność, zrozumienie utworu muzycznego i pewną wrażliwość poetycką. Uważam, że konkurs Chopinowski należy do najbardziej prestiżowych konkursów wykonawczych na świecie. Ja głosuję na ten Konkurs!
PAP: Jest pan z Nowego Jorku. To miasto jest znane, jako znakomite miejsce dla muzyków, dla rozwoju kariery.
Garrick Ohlsson: Tak, czuję się nowojorczykiem. Nowy Jork jest miastem numer 1, jest najważniejszym miastem w Ameryce, ważnym również dla świata. Jest też, bez wątpienia, głównym centrum muzyki. Stwarza niewiarygodne możliwości młodym muzykom, ale i niewyobrażalne trudności, głównie z powodu ogromnej konkurencji. Sam tego doświadczyłem. Przed konkursem nikt nie zwracał uwagi na Ohlssona, po Konkursie otworzyły się wszystkie drzwi, np. Filharmonii Nowojorskiej. Chopin mi pomógł w Nowym Jorku.
Garrick Ohlsson: Przed konkursem nikt nie zwracał uwagi na Ohlssona, po Konkursie otworzyły się wszystkie drzwi, np. Filharmonii Nowojorskiej. Chopin mi pomógł w Nowym Jorku.
PAP: Był pan w Polsce kilkanaście razy. W 1970 r., gdy Pan uczestniczył w Konkursie, inaczej wyglądała nasza rzeczywistość. Jak pan dziś widzi Warszawę, Polskę?
Garrick Ohlsson: Pałac Kultury stoi jak stał, ale oczywiście nastąpiły głębokie znaczące zmiany polityczne, społeczne, zmiany w życiu Polaków. Piękna jest Warszawa - wygląda jak wielkie europejskie miasto. I wtedy, w 1970, kiedy przyjechałem na Konkurs, była europejską stolicą, ale dla mnie, jako dla Amerykanina zaskakujące były występujące tu kłopoty, na przykład z codziennym podstawowym zaopatrzeniem.
Miałem wtedy bardzo dobre, serdeczne, intensywne kontakty z ludźmi, one trwają od tamtego czasu. Podobnie z warszawską publicznością, która kocha muzykę i Chopina naturalnie. Mnie też chyba polubiła.
Pewne drobne zmiany zauważam, ludzie teraz więcej sami jeżdżą po świecie, bardziej są zainteresowani tym, co się tam dzieje, niż tym, co ze świata przybywa. Sprawy kultury zresztą na całym świecie się zmieniają. Mam jednak nadzieję, że niezmienne jest to, że laureat tegorocznego Konkursu otrzyma taką sama szansę i możliwości, jakie ja dzięki Chopinowi miałem.
PAP: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
Garrick Ohlsson zagra 2 października w warszawskiej Filharmonii Narodowej Ferruccio Busoniego Koncert na fortepian, orkiestrę i chór męski op. 39. Towarzyszyć Ohlssonowi będą Chór Męski i Orkiestra Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego.
Ohlsson naukę gry na fortepianie rozpoczął w ósmym roku życia w Westchester Conservatory of Music w Nowym Jorku u Thomasa Lishmana. W latach 1961-1971 odbył studia pianistyczne w Juilliard School of Music w Nowym Jorku w klasie Saszy Gorodnickiego, a następnie (od 1968 r.) w klasie Rosiny Lhevinne i Olgi Barabini. Pobierał konsultacje artystyczne u Claudio Arraua i Irmy Wolpe. Po raz pierwszy wystąpił publicznie mając dwanaście lat (1960).
Jest zwycięzcą (pierwsze nagrody) trzech międzynarodowych konkursów pianistycznych w Bolzano (im. Busoniego, 1966), Montrealu (1968) i Warszawie (Konkurs Chopinowski, 1970). W Warszawie otrzymał ponadto nagrodę specjalną Polskiego Radia za najlepsze wykonanie mazurków.(PAP)
abe/ agz/