Do końca roku ma być gotowa koncepcja pierwszej na Mazurach długodystansowej trasy turystycznej przeznaczonej do jazdy konnej. Szlak im. hrabiny Marion Doenhoff prowadził będzie z Olsztyna przez okolice Szczytna do Sztynortu.
Projektowana trasa liczy ok. 200 km i zaczyna się w Olsztynie. Biegnie na południowy wschód przez lasy w okolicach Szczytna i Spychowa, i dalej na północ do Sztynortu. Odtwarza historyczny szlak opisany we wspomnieniach przez hrabinę Marion Doenhoff. Pruska arystokratka, która po II wojnie św. stała się orędowniczką pojednania niemiecko-polskiego, będzie patronką tego szlaku.
Opracowanie tej koncepcji wymaga uzgodnienia dokładnego przebiegu trasy z wszystkimi zarządcami terenu. Wykonawca tworzy też mapę stajni, ośrodków jeździeckich i gospodarstw agroturystycznych, w których mogą nocować uczestnicy rajdów. Zbiera informacje o warunkach terenowych, pomnikach przyrody i zabytkach w najbliższym otoczeniu szlaku.
Według leśników, byłaby to pierwsza długodystansowa trasa jeździecka przebiegająca w całości przez woj. warmińsko-mazurskie. Najbliższy istniejący - tzw. szlak Puszczy Augustowskiej - biegnie głównie przez Suwalszczyznę i tylko we fragmencie zahacza o wschodnią część Mazur.
Hrabina Doenhoff opisała trasę z Olsztyna do Sztynortu w swojej książce "Nazwy, których nikt już nie wymienia". Konną wyprawę przez Mazury zorganizowała na jesieni 1941 roku ze swoją kuzynką, inną pruską arystokratką Sisi Lehndorff. Obie kobiety przez pięć dni jechały leśnymi duktami, nocując we dworach i leśniczówkach.
Zdaniem Pauliny Adamskiej z Nadleśnictwa Spychowo, taką formę turystyki warto wykorzystać również do promocji mazurskich lasów. "Nasz region jest jeszcze białą plamą na krajowej mapie szlaków konnych. A mamy przecież tereny idealne do tego celu ze względu na rozległe obszary leśne i słabo rozwiniętą sieć dróg" - powiedziała PAP Adamska.
Dotychczas poszczególne nadleśnictwa udostępniały amatorom konnej jazdy jedynie krótkie trasy, które nie łączyły się ze sobą w sieć umożliwiającą organizację kilkudniowych rajdów. Zgodnie z przepisami w pozostałych miejscach ruch konny jest niepożądany i wjazd do lasu grozi mandatem.
Z inicjatywy leśników w ostatnich miesiącach odbyło się kilka spotkań poświęconych rozwojowi turystyki konnej na Mazurach. Uczestniczyli w nich właściciele stajni, przedstawiciele organizacji turystycznych i lokalnych samorządów. Podczas jednej z takich dyskusji pojawił się pomysł stworzenia pilotażowego szlaku im. hrabiny Marion Doenhoff.
Według Ewy Piórkowskiej właścicielki stajni w Sasku Małym jest to "nie wymyślona tylko żywa trasa". O szlaku przypomnieli w 1999 roku turyści z Niemiec. Szukali wtedy sposobu na uczczenie setnej rocznicy urodzin hrabiny, która po wojnie była współwydawcą tygodnika "Die Zeit" i rzeczniczką pojednania z Polakami. Od tego czasu co roku przyjeżdżają kolejne grupy niemieckich turystów, żeby konno pokonać tę samą "sentymentalną trasę". Brak wyznaczonego szlaku utrudnia jednak organizację takich wypraw i wymaga za każdym razem uzyskania wielu zezwoleń.
Hrabina Doenhoff opisała trasę z Olsztyna do Sztynortu w swojej książce "Nazwy, których nikt już nie wymienia". Konną wyprawę przez Mazury zorganizowała na jesieni 1941 roku ze swoją kuzynką, inną pruską arystokratką Sisi Lehndorff. Obie kobiety przez pięć dni jechały leśnymi duktami, nocując we dworach i leśniczówkach.
Marion Doenhoff (1909-2002) opuściła rodzinne strony w styczniu 1945 roku. Zorganizowała wtedy ewakuację mieszkańców zarządzanego przez siebie majątku Kwitajny pod Pasłękiem przed nadciągającą Armią Czerwoną. W ciągu siedmiu tygodni dotarła konno z Prus Wschodnich przez Pomorze do Hamburga w Niemczech.
Za powojenną działalność publicystyczną i społeczną na rzecz pojednania polsko-niemieckiego hrabina została odznaczona Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Jest patronką społecznego liceum w mazurskich Mikołajkach.
(PAP)
mbo/mok/