2011-02-01 (PAP) - Na świecie jest sporo muzeów poświęconych Holokaustowi. W Muzeum Historii Żydów Polskich mówimy o Zagładzie w kontekście ponad 800-letniej obecności Żydów w Polsce - powiedział Jacek Leociak, współautor galerii "Czas Zagłady", w wywiadzie dla PAP.
PAP: – Siedziba Muzeum Historii Żydów Polskich jest już wzniesiona, budowa przekroczyła dawno „półmetek”, czas więc zapytać o to, co najistotniejsze, co będzie we wnętrzu - o wystawę. W jakiej fazie są prace nad ekspozycją, a zwłaszcza nad przygotowaniem tak ważnej galerii, jak „Czas Zagłady”?
Jacek Leociak: – Od razu sprostowanie: wszystkie galerie, a jest ich osiem, są równorzędne, tak samo ważne. Oddaje to bowiem główną ideę naszego muzeum. To nie jest muzeum Zagłady. Trzeba to podkreślić. Na świecie jest sporo muzeów poświęconych Holokaustowi. Wiele z nich odwiedzaliśmy w ramach przygotowań do prac nad Muzeum Historii Żydów Polskich. Wszystkie jednak, łącznie z Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie czy w Yad Vashem w Jerozolimie, koncentrują się na jednym – na Zagładzie. W nich powstaje obraz Holokaustu jakby wyjęty z historii. Położenie nacisku na Holokaust potwierdza i utrwala myślenie o Żydach jako o narodzie zgładzonym. Powiela stereotyp widzenia narodu żydowskiego jako narodu ofiar, a Zagłady jako niezrozumiałej tajemnicy, fenomenu, który należy kontemplować. My pokazujemy to inaczej, w kontekście historii tej najbardziej odległej i najnowszej.
PAP: – Jak pokazać kontekst historyczny Zagłady, a więc czegoś, co się wcześniej nie zdarzyło?
Jacek Leociak: – Mówimy o Zagładzie w kontekście ponad 800-letniej historii obecności Żydów w Polsce. Pokazanie jak historia polskich Żydów, przez wieki splatała się z polską historią, jak te dwie kultury na siebie wpływały, jak się wzbogacały – to wielka szansa naszego muzeum. Bo jeśli zwiedzający muzeum będzie przechodził przez różne galerie pokazujące kolejne etapy obecności Żydów w Polsce: od początków, przez prawdziwe złoty wiek ich życia na ziemiach polskich, ich bogatą różnorodną kulturę, po konflikty, starcia, dramaty - a potem znajdzie się w galerii Zagłady, gdzie zobaczy, co się stało z narodem żydowskim - odczuje całą potworność tej zbrodni. To doświadczenie wciąż wymaga mądrej pogłębionej refleksji – w czym taka placówka jak muzeum wraz ze swym potencjałem edukacyjnym, ale i siłą emocji - ma pomóc.
PAP: - Temu służą poszczególne galerie?
Jacek Leociak: - Galerii jest siedem i jedna zamykająca; na razie mają robocze tytuły „Pierwsze spotkanie”, ”Paradisum Judeorum”, "Miasteczko”, „Wyzwania nowoczesności”, ”Ulice II Rzeczpospolitej”, „Czas Zagłady”, „Po wojnie” i galeria ósma „Legacy-Dziedzictwo”. Prace koncepcyjne prawie we wszystkich galeriach są ukończone. Rozwiązania przestrzenne są dokonane, pozostaje szczegółowa praca nad ostatecznym doborem źródeł, dokumentacji fotograficznej, wyborem cytatów, a także przygotowaniem materiałów do tzw. museum voice, które będzie bardzo przydane przy generalnie przyjętej technice opowiadania; zrezygnowaliśmy bowiem z narracji linearnej a przyjęliśmy sposób opowiadania obrazem, wyobrażeniem przestrzennym.
PAP: - Czyli rozwiązania są podobne jak w nowoczesnych, multimedialnych placówkach muzealniczych. Przejdźmy zatem do „Czasu Zagłady”.
Jacek Leociak: - Jednym z głównych złożeń w sposobie opowiadania jest coś, co nazywamy „zawieszeniem wiedzy o końcu”. Chcemy pokazać historię Zagłady tak, by widzowie, podobnie jak wtedy Żydzi, nie znali jej zakończenia.
PAP – Jest to zatem perspektywa ofiary, która jeszcze nie wie, co ją czeka?
Jacek Leociak: - Tak. Podążamy tropem ofiar. Dokonujemy czegoś, czego dotychczas w żadnym muzeum Holokaustu się nie robiło – widz, który zaczyna zwiedzać naszą galerię, jest w podobnej sytuacji, w jakiej były ofiary. Chodzi o stan świadomości. Zaczynamy od wstępnej części, umownie określam to podgalerią, od "Prologu". Tu pokazujemy wybuch wojny 1939 r., kampanię wrześniową, wejście Sowietów, klęskę września, np. poprzez defiladę wojsk niemieckich odbieraną przez Adolfa Hitlera 5 października. Tu zwiedzający otrzymują informacje o dwóch okupacjach: niemieckiej i sowieckiej. W dalszej części koncentrujemy się jednak na okupacji niemieckiej.
Ta część galerii nazywa się „Separacja i izolacja”, pokazuje bowiem, jak Niemcy przez posunięcia ustawodawcze oddzielali ludność żydowską od Polaków. Widz będzie obserwował narastające represje, prześladowania. Proces separacji kończy się izolacją, a więc wtrąceniem Żydów do gett. Ten fragment ekspozycji kończy data 16 listopada 1940 r., ponieważ wtedy zostało zamknięte Getto warszawskie. Zwiedzający przechodzą teraz do „Getta 1”. Opowieść w tej części galerii dotyczy Getta warszawskiego.
PAP: - Dlaczego Getta warszawskiego, a nie po prostu, getta, które by symbolizowało wszystkie żydowskie dzielnice czy obszary zamknięte?
Jacek Leociak: - Przemawia za tym miejsce usytuowania muzeum – w samym sercu byłego Getta warszawskiego – można zatem mówić o genius loci. Tak się składa, że przedwojenny przebieg ulicy Zamenhofa będzie się pokrywał z fragmentem ulicy, który zostanie zaznaczony w muzeum. A z kolei wyjście z siedziby muzeum wprost prowadzi na pomnik Bohaterów Getta – który jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon Holokaustu na świecie. Muzeum w Waszyngtonie znajduje się na zupełnie neutralnym terenie, podobnie Yad Vashem w Jerozolimie.
PAP: - Wchodzimy zatem do getta.
Jacek Leociak: – Chcemy pokazać, znowu zgodnie z jedną z naszych naczelnych idei, „życie w cieniu śmierci”, a więc różne aspekty życia w getcie: pomoc społeczną, służbę zdrowia, życie kulturalne, duchowe, religijne, obszary działań konspiracyjnych, kolaborację Żydów z Niemcami, policję żydowską, partie polityczne. W sposób symboliczny oprowadzą nas po getcie Emanuel Ringelblum i Adam Czerniaków. Czerniaków, jako prezes Judenratu, reprezentuje sferę oficjalną; Ringelblum, reprezentuje obszar niezależny, konspiracyjny, społeczny. Obaj pozostawili świadectwa – dzienniki. Czerniaków pisał dziennik po polsku, Ringelblum - w jidysz.
Na zwiedzających, kierujących się teraz schodami ku górze galerii, czeka pewna przestrzenna metafora. Wchodzą na most, taki, jaki był nad ul. Chłodną. Most znajduje się nad tą częścią galerii, która się nazywa ul. Aryjska. Zwiedzający widzi to, co Żydzi, przemieszczający się między dużym i małym gettem. Na moment zamiast koszmaru mieli widok innego miasta, ulicy, na której toczyło się z pozoru normalne życie. I w tym miejscu, właśnie na ul. Aryjskiej, zaprezentowany będzie cały kontekst polski; czyli opowieść o Polskim Państwie Podziemnym, o jego strukturach i instytucjach, m.in. o Żegocie, która pomagała Żydom, o terrorze wobec Polaków, o Powstaniu Warszawskim, o różnych postawach Polaków wobec Żydów - od obojętności, przez pomoc, po szmalcowników. I to jest znowu istotna nowość. Nie ma bowiem na świecie muzeum Holokaustu, które by w sposób tak głęboki pokazywało wątek Polski okupacyjnej.
PAP – Ale to może nie trafiać np. do amerykańskich Żydów, którzy przyjeżdżają z pewnymi uprzedzeniami wobec Polski i Polaków, wobec tego, co działo się tu w czasie wojny.
Jacek Leociak – Staraliśmy się tak ukształtować przekaz, aby trafił do wielu, odbiorców: do Polaków, którzy wciąż mało wiedzą o historii Żydów i myślą stereotypami; Izraelczyków, którzy są wyedukowani przez pewną politykę kulturalną i historyczną, i najczęściej uczestniczą w marszach, odwiedzają niemieckie obozy koncentracyjne oraz do amerykańskich Żydów. To trudne zadanie, ale wierzymy, że poprzez mówienie o Zagładzie na tle historii narodu żydowskiego w Polsce i naszej historii, ten przekaz się wzmacnia, przemawia mocniej niż wyjęty z ram historii fenomen Zagłady. Chcemy, aby ci ludzie doznali wstrząsu poznawczego.
PAP: - Co jeszcze obejmuje galeria „Czasu zagłady”?
Jacek Leociak: - Kolejna część to „Ukrywanie”. Mówimy o tym w sposób szerszy niż to jest pokazane w innych muzeach. Przedstawiamy relacje między Polakami, którzy ukrywali Żydów, a ukrywającymi się; są to różne historie, i nie wszystkie kończą się optymistycznie. Doświadczenie ukrywania się dane było tylko niektórym. Dzięki nim mamy świadectwa o sposobach przeżycia albo – na powierzchni: na fałszywych papierach, albo pod powierzchnią: w piwnicach, za szafą, pod stodołami, pod chlewami. Temat ukrywania się, pomoc, ratowanie to niezwykle ważny obszar polsko-żydowskich relacji. I tak to pokazujemy.
Podobnie ważnym, obszernym fragmentem ekspozycji „Czas Zagłady” jest podgaleria „Wschód – Zagłada Żydów polskich – Zagłada Żydów europejskich”. Pokazujemy dwie fazy zagłady. Pierwszą kiedy - po wybuchu wojny z Rosją - formacje niemieckie idące za wojskiem zaczynają masową eksterminację Żydów i komunistów na Wschodzie; najpierw do sierpnia 1941 r. rozstrzeliwując tylko mężczyzn, po sierpniu - mordując wszystkich – kobiety i dzieci. I drugą fazę, kiedy Niemcy wprowadzają nowe technologie Zagłady - masowe zagazowywanie ludzi. Jest taki fragment wystawy mówiący o tym, jak podczas konferencji w Wannsee uruchomiona została cała machina biurokratyczna III Rzeszy w celu wprowadzenia jak najskuteczniejszych technologii unicestwiania Żydów, już nie przez rozstrzeliwanie ofiary, lecz przez gaz, i komorę.
Pokazujemy operację Reinhardt, kiedy doszło do eksterminacji ludności żydowskiej na trenie Generalnego Gubernatorstwa i rozszerzenie eksterminacji na Żydów Europejskich.
W następnej części, nazwanej „Shoah” wiemy już wszystko, wiemy, że dzieje się coś niewyobrażalnego; Żydzi polscy wywożeni są m.in. do Treblinki, Żydzi europejscy do Auschwitz-Birkenau. Na mapie Europy pokazujemy z jak różnych miejsc zwożono ludzi na Zagładę.
Korytarz „Shoah” zaprowadzi widza do finału, w którym nastąpi maksymalne zbliżenie się do ofiar. I zarazem w tym miejscu absolutnej zagłady, na progu komory gazowej musimy się z ofiarami rozstać.
PAP: - Co to znaczy?
Jacek Leociak: – Prowadząc widza przez galerię „Czas Zagłady” staramy się iść tropem ofiar, być solidarni z nimi. Punktem ostatnim, do którego możemy się zbliżyć, są cztery zdjęcia konspiracyjnie zrobione przemyconym aparatem przez członków Sonderkomando w Auschwitz-Birkenau; jedne z najważniejszych zdjęć Zagłady, znane na cały świat, we wszystkich muzeach pokazywane. Najczęściej eksponowane są tam w sposób skandaliczny: powiększone, kadrowane, wyjęte z kontekstu. A przecież oryginalne zdjęcia są nieostre, przekrzywione, bo robione były spod pasiaka. Nie wolno ich wyostrzać, poprawiać fotoszopem. Te zdjęcia są relikwią.
PAP: - Jak są wyeksponowane w galerii „Czas Zagłady”?
Jacek Leociak: - Tam, gdzie kończy się korytarz „Shoah” na czterech niewielkich postumentach są gablotki a w nich te zdjęcia. Trzeba się zbliżyć, nachylić się, aby je obejrzeć. Na niewielkich nieostrych fotografiach po raz ostatni zobaczymy ofiary – grupę nagich kobiet idących do gazu. Tym obrazem ofiar wchodzących do komorowej gazowej kończymy opowieść o Zagładzie.
Zwiedzający skręcają w bok, by znaleźć się w części, która jest naprawdę ostatnią częścią tej galerii i nazywa się „Pustka”. To przestrzeń pozbawiona elementów wystawienniczych. Nic tu nie ma. To miejsce przeznaczone na refleksję. Tylko gra świateł sprawia, że na ścianach widzimy coraz większe swoje cienie.
I kolejna nowość w stosunku do innych muzeów Holokaustu. W galerii ”Czas Zagłady” nie opowiadamy o wyzwoleniu obozu, u nas nie ma happy endu, tak jak w Jerozolimie czy w Waszyngtonie. Nie ma wyzwolenia, dobrego zakończenia. O tym mówią inne galerie. A „Czas Zagłady” kończy się pustką.
* * *
Siedzibę Muzeum Historii Żydów Polskich zaprojektował fiński architekt Rainer Mahlamaki. Na górnym poziomie mają się znajdować m.in. sala kinowa i konferencyjne, pomieszczenia centrum edukacyjnego oraz wystawy okresowe. Stała ekspozycja zajmie podziemny poziom.
Jacek Leociak (1957 r.) adiunkt w Instytucie Badań Literackich PAN. Jeden z założycieli Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Autor m.in. książki „Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście" (wspólnie z Barbarą Engelking). Odznaczony jako "kustosz pamięci" Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Autor razem z Barbarą Engelking jest autorem koncepcji Galerii "Czas Zagłady" w Muzeum Historii Żydów Polskich.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
abe/ ls/ mlu/