Dzisiaj Polska Agencja Prasowa uznaje się za kontynuatorkę przedwojennej Polskiej Agencji Telegraficznej, jednak de facto powstała w opozycji do niej. I przez wiele z PAT nie miała i nie chciała mieć (poza ewentualnym przejęciem majątku nieruchomego) nic wspólnego. Na stronie internetowej Polskiej Agencji Prasowej można przeczytać, że „kontynuuje [ona] działalność utworzonej w 1918 Polskiej Agencji Telegraficznej”. Owszem tak się dzieje, ale – o czym trzeba pamiętać – dopiero od lat 90. Wcześniej jednak było zupełnie inaczej.
Jak stwierdzano w styczniu 1946 r. podczas posiedzenia Krajowej Rady Narodowej: „Polska Agencja Prasowa już w chwili swego utworzenia musiała stanąć do walki z wrogą reakcyjną propagandą i szerzyć w świecie prawdę o bohaterskiej walce narodu polskiego z okupantem hitlerowskim, jak również wyjaśniać stanowisko polityczne i prawdziwe oblicze zjednoczonej demokracji polskiej”. Te słowa doskonale oddają to w jakim celu komuniści zorganizowali agencję i czemu miała tak naprawdę służyć. Przez wiele lat (szczególnie w okresie stalinowskim) była ona bowiem jednym z najważniejszych instrumentów propagandy i manipulacji politycznej.
Formalnie PAP powstała na podstawie dekretu Rady Ministrów o utworzeniu Polskiej Agencji Prasowej z 26 października 1945 r. Jednak jej korzenie sięgają roku 1944 r. i działalności agencji „Polpress” utworzonej w marcu 1944 r. w Moskwie przez komunistyczny Związek Patriotów Polskich. Zresztą już na wiele miesięcy przed formalnym powstaniem PAP „Polpress” używał nazwy Polska Agencja Prasowa „Polpress”. Z okazji ćwierćwiecza agencji (w 1970 r.) tak pisano o tym okresie: „Korespondenci agencji są w czołówce Ludowego Wojska Polskiego na jego szlaku bojowym. Polska Agencja Prasowa informuje społeczeństwo o polityce Polskiej Partii Robotniczej, o działalności stronnictw politycznych, o pierwszych pracach nad odbudową i rozwojem kraju, Dziennikarze PAP pełnią swą służbę przy komisjach realizujących reformę rolną zgodnie z Manifestem PKWN, są obecni w pierwszych uruchamianych fabrykach”.
Podobnie jak jej odpowiedniki w krajach socjalistycznych Polska Agencja Prasowa reglamentowała informacje, stąd też m.in. poufne lub tajne biuletyny wewnętrzne (np. „Biuletyn Specjalny”) z danymi wyłączonymi z normalnego obiegu, ale dostępnymi dla węższego lub szerszego kręgu osób wtajemniczonych.
Polska Agencja Prasowa w myśl dekretu RM miała być przedsiębiorstwem państwowym „prowadzonym według zasad gospodarki handlowej z uwzględnieniem potrzeb państwa i interesów życia społecznego”. PAP, chociaż pozornie powierzono jej podobne zadania jak w II Rzeczypospolitej Polskiej Agencji Telegraficznej, funkcjonowała – podobnie jak większość innych socjalistycznych (komunistycznych) agencji prasowych – według wzorca radzieckiego, według modelu stworzonego przez Tielegrafnoje Agientstwo Sowietskogo Sojuza, czyli TASS. Podobnie jak one była całkowicie podporządkowana polityce, dyrektywom i zaleceniom rządzącej partii komunistycznej (socjalistycznej).
Formalnie w latach 1945–1947 Polska Agencja Prasowa była nadzorowana przez ministra informacji i propagandy, a po likwidacji ministerstwa podlegała premierowi (w 1983 r. została przekształcona w agencję rządową – zakład budżetowy). Jednak faktycznie była sterowana przez kierownictwo oraz kolejne komórki prasowe najpierw PPR, a następnie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Zresztą szefami (nomenklatura zmieniała się wraz z kolejnymi przekształceniami wewnętrznymi agencji – od dyrektora, poprzez prezesa i naczelnego redaktora, po ponownie prezesa) byli działacze rządzącej partii. Pierwszym bezpartyjnym szefem PAP został we wrześniu 1990 r. Ignacy Rutkiewicz. Chyba najciekawszym z jego poprzedników był Janusz Roszkowski, który stal na czele agencji w latach 1973–1986. Jako młody chłopak po zakończeniu II wojny światowej okradał on radzieckie transporty wojskowe, następnie został podwładnym osławionej Luny Brystygier w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, z którego wyrzucono go na podstawie kolejnych donosów agenturalnych dotyczących jego kontaktów z „bandytami” z oddziałów „Burego” i „Huzara”. Mało tego został nawet na krótko – ze względu na ujawnione w trakcie śledztwa fakty ze swej przeszłości – aresztowany. Nie przeszkodziło mu to jednak w dalszej karierze w Polsce Ludowej, którą zakończył jako ambasador w Danii.
Tymczasem jak pisano w jubileuszowej broszurce: „W ciągu dwudziestu pięciu lat ludowego państwa polskiego PAP przekształciła się z niewielkiej instytucji w dużą agencję zajmującą dziś poczesne miejsce w naszej prasie, agencję będącą głównym źródłem informacji o Polsce dla naszych gazet, radia i TV oraz dla zagranicznych odbiorców serwisów i biuletynów PAP”. Polska Agencja Prasowa stała się też jedną z największych i najważniejszych agencji prasowych w państwach tzw. demokracji ludowej. Zresztą od 1947 r. była ona w przypadku Polski monopolistą w zakresie informacji zagranicznej.
Podobnie jak jej odpowiedniki w krajach socjalistycznych Polska Agencja Prasowa reglamentowała informacje, stąd też m.in. poufne lub tajne biuletyny wewnętrzne (np. „Biuletyn Specjalny”) z danymi wyłączonymi z normalnego obiegu, ale dostępnymi dla węższego lub szerszego kręgu osób wtajemniczonych. Nic zatem dziwnego, że w powszechnym odbiorze PAP kojarzona była z urzędowymi kłamstwami oraz przemilczeniami, zwłaszcza w przypadku kolejnych kryzysów w PRL. Doskonale oddają to słowa jednego reprezentantów Stronnictwa Demokratycznego wypowiedziane podczas 9 sesji KRN (grudzień 1945 – styczeń 1946 r.), który mówił: „Otóż miałem honor brać udział w Zjeździe Literatów w Krakowie. W następstwie miałem nieostrożność przeczytania sprawozdania z tego zjazdu w obiektywie PAP-u. Doprawdy nie poznałem przebiegu zjazdu! Coś podobnego działo się w związku z Walnym Zgromadzeniem Literatów w Warszawie”.
Potem nie było lepiej. Przykładowo 17 grudnia 1970 r. Polska Agencja Prasowa informowała: „Po poniedziałkowym i wtorkowym zamieszaniu życie w Gdańsku wraca do normy. Do usuwania zniszczeń i śladów wandalizmu rozwydrzonych grup chuliganów przystąpiono natychmiast po przywróceniu porządku przez funkcjonariuszy MO i żołnierzy Wojska Polskiego”. Polacy nie mogli dowiedzieć się (przynajmniej z komunikatów PAP) o prawdziwym przebiegu Grudnia 70., otrzymywali jedynie propagandową wersję rządzących krajem komunistów.
Dopiero jednak za rządów Tadeusza Mazowieckiego w PAP zerwano z tradycją uzgadniania treści „depesz politycznych” z KC PZPR. Początek dekady lat 90. to zresztą okres ogromnych zmian w funkcjonowaniu agencji, którego symbolem było przekazanie w lutym 1991 r. przez ostatniego redaktora naczelnego PAT Ferdynanda Pasiecznika ówczesnemu prezesowi PAP Rutkiewiczowi zbioru archiwaliów PAT czy nawiązanie bliskich kontaktów z agencjami zachodnimi.
Jednak agencja nie była wyłącznie tubą propagandową władz PRL. W pierwszych latach swego istnienia zajmowała się również pośrednictwem ogłoszeniowym i reklamą prasową. Prowadziła też kampanie propagandowo-reklamowe (np. Polskiego Monopolu Spirytusowego).
Przede wszystkim jednak była tą instytucją, która dbała „o zgodność zawartości mediów” z wytycznymi rządzącej partii (PPR/PZPR). To właśnie Polska Agencja Prasowa ustalała (zgodnie z tymi zaleceniami) zakres informacji przeznaczonych dla środków masowego przekazu, ostatecznie weryfikowany przez cenzurę. Warto w tym miejscu przypomnieć choćby o zaleceniach dla redakcji „Tylko za PAP”.
Kluczową rolę w upowszechnianiu i reglamentowaniu informacji agencja zachowała do końca PRL. Krócej, gdyż do początku lat 70., była natomiast czołową instytucją frontu ideologicznego. Zmieniły to rządy Edwarda Gierka. W kwietniu 1973 r. Biuro Politycznego Komitetu Centralnego PZPR „przewodnie miejsce” wśród środków masowej informacji i propagandy powierzyło „Trybunie Ludu” (organowi KC PZPR), a w lipcu tr. przyznano priorytet środkom audiowizualnym (głównie Telewizji Polskiej, rządzonej przez „krwawego Maćka”, czyli Macieja Szczepańskiego).
Dopiero jednak za rządów Tadeusza Mazowieckiego (jesienią 1990 r.) w Polskiej Agencji Prasowej zerwano z tradycją uzgadniania treści „depesz politycznych” z Komitetem Centralnym PZPR. Początek dekady lat 90. to zresztą okres ogromnych zmian w funkcjonowaniu agencji, którego symbolem było przekazanie w lutym 1991 r. przez ostatniego redaktora naczelnego Polskiej Agencji Telegraficznej Ferdynanda Pasiecznika ówczesnemu prezesowi PAP Rutkiewiczowi zbioru archiwaliów PAT czy nawiązanie bliskich kontaktów z agencjami zachodnimi (np. zachodnioniemiecką Deutsche Presse-Agentur).
Za kadencji Ignacego Rutkiewicza przystąpiono do modernizacji technicznej, a co ważniejsze do przekształcenia agencji z państwowej w niezależną. W tym przypadku skorzystano z wzorców francuskich – konsultantem był wieloletni dziennikarz AFP Michał Vlatteau-Kwiatkowski. Nic zatem dziwnego, że dzisiejsza PAP nie przypomina już (poza nawą, której pozostawienie notabene sugerował m.in. Pasiecznik) instytucji z okresu PRL.
Oprócz nadzoru partii Polska Agencja Prasowa podlegała jawnej kontroli cenzury (Głównego Urzędu Kontroli Publikacji Prasy i Widowisk) oraz tajnej ze strony aparatu bezpieczeństwa. W tym ostatnim przypadku była ona (podobnie jak np. Polskie Radio i Telewizja) poddana tzw. operacyjnej ochronie. Niestety akta tej kwestii dotyczące, które mogłyby być bezcennym źródłem wiedzy o kulisach funkcjonowania PAP w okresie Polski Ludowej nie zachowały się. O tym, że zawierały one niejedną niespodziankę wskazuje chociażby podsumowanie rządów w agencji wspomnianego wcześniej Janusza Roszkowskiego, o którym funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa pisali m.in.: „widział potrzebę utrzymywania kontaktów z naszą służbą dla prawidłowego zabezpieczenia i funkcjonowania tego obiektu. W sprawach polityki kadrowej natomiast niemal całkowicie eliminował nasz udział”.
Takich sprzeczności, czy niejednoznaczności w funkcjonowaniu agencji w okresie PRL można byłoby zresztą znaleźć więcej. Przykładowo w ocenie Renaty Piaseckiej-Strzelec, zajmującej się badaniami prasoznawczymi, Polska Agencja Prasowa była wówczas z jednej strony „gorliwym wykonawcą zaleceń” rządzących, z drugiej zaś inicjatorem bardzo istotnej dyskusji na temat rozszerzenia zakresu informacji prasowych. Co nie zmienia oczywiście generalnej oceny, że okres Polski Ludowej nie jest dla PAP powodem do chluby.
Na zakończenie warto chyba też przytoczyć opinię firmy konsultingowej Nicom (zaangażowanej w restrukturyzację Polskiej Agencji Prasowej na początku lat 90. Otóż w jej ocenie do mocnych stron PAP należały wówczas wiadomości krajowe i rozbudowana sieć korespondentów terenowych, a do jej słabości wiadomości ekonomiczne. Cóż agencja, podobnie jak całe społeczeństwo, przechodziła od socjalizmu do kapitalizmu...
Grzegorz Majchrzak
* Autor jest pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN. Opublikował m.in. tom dokumentów „Polskie Radio i Telewizja w stanie wojennym” Warszawa 2011 r. (wspólnie z Sebastianem Ligarskim).