Powstanie zabajkalskie uważane jest za ostatni akord powstania styczniowego – mówi PAP prof. Wiesław Caban z Instytutu Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. 150 lat temu, 27 listopada 1866 r. w Irkucku rozstrzelano czterech polskich zesłańców - przywódców powstańczego zrywu na Syberii.
PAP: Powstanie zabajkalskie nie było pierwszą polską próbą wywołania powstania na Syberii. Ponad trzydzieści lat wcześniej zawiązany został tak zwany spisek omski, który jest zapomniany jeszcze bardziej niż wydarzenia z 1866 r. Co łączy oba te zrywy?
Prof. Wiesław Caban: Sprawa omska znana jest tylko wśród historyków badających historię zesłań na Syberię. Informacji na jej temat nie znajdziemy nawet w podręcznikach akademickich, nie mówiąc już o szkolnych. Powstanie zabajkalskie jest w nich obecne, ponieważ uważane jest powszechnie za ostatni akord powstania styczniowego. Natomiast w celach spisku omskiego i powstania zabajkalskiego można się dopatrzyć wiele podobieństw.
Spisek omski był bardzo podobny do powstania zabajkalskiego. Ich twórcy przygotowywali się do zrywu w bardzo podobny sposób. Zarówno w 1833 r. i 1866 r. dążono do wykorzystania istniejących na Syberii tendencji separatystycznych. Zdawano sobie sprawę, że pobicie Moskali jest możliwe wyłącznie w ramach porozumienia z mieszkańcami Syberii. Wydaje się jednak, że ich plany były skazane na klęskę, ponieważ przygotowania do obu zrywów były prowadzone zbyt pośpiesznie. O ich klęsce zadecydowały również donosy składane zarówno przez Polaków, jak i Rosjan. Władze rosyjskie nie miały więc problemu z rozprawieniem się z tymi sprzysiężeniami polskich zesłańców.
PAP: Czy współpraca Polaków i syberyjskich Rosjan miała jakiekolwiek szanse powodzenia?
Prof. Wiesław Caban: Dawniejsze historiografie – sowiecka i polska czasów PRL – podkreślały „rewolucyjną” współpracę Rosjan i Polaków, bo miała być swoistym fundamentem "przyjaźni polsko-sowieckiej”. Wielu historyków wykorzystywało tę retorykę do publikowania interesujących opracowań tego problemu. Można tłumaczyć poglądy sowieckich historyków również tym, że najważniejszym źródłem do badań nad powstaniem zabajkalskim i spiskiem omskim są źródła policyjne. Ich studiowanie prowadzi do przesiąknięcia atmosferą, w której podkreśla się zasięg i wielką rolę takich spisków.
Współpracę „rewolucyjną” między Polakami dążącymi do walki o niepodległość a Rosjanami o poglądach demokratycznych można widzieć już w początkach epoki zaborów. Już autor broszury "Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość" Józef Pawlikowski stwierdzał, że odzyskanie wolności możliwe jest wyłącznie wtedy, gdy wykorzystamy tendencje odśrodkowe w Imperium Rosyjskim. Podobne głosy pojawiły się w trakcie powstania dekabrystów, później zyskały wielką popularność w okresie przed powstaniem styczniowym.
Ta współpraca zawsze rysowała się dość obiecująco, gdy rozmawiano o obaleniu cara. Gdy przychodziło do dyskusji nad sprawą przynależności Ziem Zabranych, czyli ziem litewsko-białoruskich i ukraińskich wcielonych do Rosji po utworzeniu Królestwa Kongresowego w 1815 r. to współpraca się rozmywała. Wszyscy Rosjanie uważali, że te ziemie muszą pozostać w granicach Rosji, bo są jej historyczną częścią. Jeden z działaczy anarchistycznych proponował nawet referendum o przynależności tych ziem. Wiedział oczywiście, że taki plebiscyt zakończyłby się zwycięstwem rosyjskim.
PAP: Jaka była skala zesłań po powstaniach listopadowym i styczniowym?
Prof. Wiesław Caban: Po powstaniu listopadowym władze carskie myślały nad rozczłonkowaniem armii Królestwa Polskiego i zesłaniem jej żołnierzy na Kaukaz, gdzie mieliby walczyć z tamtejszymi ludami i podporządkowywać je Rosji. Przygotowano nawet listę około 100 tysięcy osób, które miały być tam wysłane. Ostatecznie uznano ten pomysł za zbyt niebezpieczny. W 1832 r. przeprowadzono pobór do armii rosyjskiej, w trakcie którego włączono do niej około 11 tysięcy powstańców listopadowych i rozlokowano na Syberii. Ten system był stosunkowo „bezpieczny” dla Rosjan, ponieważ z reguły przestrzegano zasady, że Polacy nie mogą stanowić więcej niż 10 proc. załogi garnizonu. W okresie międzypowstaniowym było wiele spisków niepodległościowych, ale bardzo niewiele zesłań – około pół tysiąca. Łatwo więc było rozrzucić tych ludzi po bezkresnej Syberii.
Prof. Wiesław Caban: Po powstaniu styczniowym prawdopodobnie zesłano około 20 tys. osób, głównie na Syberię Wschodnią, m.in. nad Bajkał. Kierowano tam do robót ciężkich powstańców, którzy „mieli na sumieniu” najwięcej. W samym Irkucku znalazło się 2 tys. Polaków. W takiej zbiorowości musiało narodzić się dążenie do wydostania się z Syberii. Ludzie uczestniczący w spisku omskim i powstaniu zabajkalskim już idąc na Syberię długimi miesiącami myśleli jak się z niej wydostać i dalej bić o Polskę. Do niewielu bowiem docierało, że walka zbrojna w Królestwie Polskim jest już zakończona.
Po powstaniu styczniowym sytuacja uległa radykalnej zmianie. Dysponujemy bardzo różnymi szacunkami. Prawdopodobnie zesłano około 20 tys. osób, głównie na Syberię Wschodnią, między innymi nad Bajkał. Kierowano tam do robót ciężkich powstańców, którzy „mieli na sumieniu” najwięcej w okresie w powstania styczniowego. W samym Irkucku znalazło się dwa tysiące Polaków. W takiej zbiorowości musiało narodzić się dążenie do wydostania się z Syberii. Ludzie uczestniczący w spisku omskim i powstaniu zabajkalskim już idąc na Syberię długimi miesiącami myśleli jak się z niej wydostać i dalej bić o Polskę. Do niewielu bowiem docierało, że walka zbrojna w Królestwie Polskim jest już zakończona. Pomysł wywołania powstania na Syberii musiał być więc omawiany już na trasie zsyłki.
PAP: Dla niektórych zesłańców, takich jak przywódca powstania zabajkalskiego Narcyz Celiński, było ono trzecim zrywem w życiu. Co popchnęło jego i innych zesłańców do podjęcia decyzji o walce?
Prof. Wiesław Caban: Jeden z pierwszych historyków piszących o zesłaniach Siergiej W. Maksimow stwierdził, że „poszukiwanie wolności, dążenie do tego stanu, który umożliwia pracę i służbę dla ojczyzny było jednym z jaskrawych i istotnych objawów na zesłaniu”. Nikt nie chciał zrezygnować z wolności, a szczególnie przywódcy powstania zabajkalskiego. Część z nich już w 1865 r. zawiązała wraz z Rosjanami tzw. spisek krasnojarsko-kański, który szybko został zlikwidowany przez carską policję. Wówczas narodził się pomysł powstania w Irkucku, ponieważ zamieszkiwały go dwa tysiące Polaków. Zorientowano się jednak, że i ten pomysł jest nierealny. Władze stwierdziły, że skupienie w jednym miejscu dwóch tysięcy byłych powstańców jest niebezpieczne. Zdecydowały się na wysłanie około siedmiuset z nich do prac przy trakcie okołobajkalskim.
Przy tej okazji warto odnieść się do popularnego mitu, wedle którego pracujący przy jego budowie Polacy byli źle traktowani i to popchnęło ich do buntu. To nieprawda, bo w momencie wybuchu powstania nie zaczęli jeszcze pracy. Trzeba jednakże pamiętać, że warunki w jakich przebywali powstańcy były okropne.
Część byłych powstańców, takich jak Narcyz Celiński, Walenty Lewandowski, czy Paweł Landowski nie chcieli znosić upokorzeń. Działali w myśl odruchu nakazującego, że „lepsza nam kula niźli takie życie”. Zakładać mogli, że uda im się przedrzeć do Mongolii i Chin, a stamtąd do Europy. Oczywiście było to nierealne, ponieważ nie znali otaczających ich obszarów. Sądzili, że otrzymają wsparcie lokalnej, uciskanej przez carat ludności, składającej się głównie z Buriatów. Tej pomocy nie uzyskali, co skazywało ich na klęskę, a przywódców powstania na nieuchronną karę śmierci.
Pomnik upamiętniający starcie powstańców zabajkalskich z wojskami rosyjskimi pod Miszychą jest jednocześnie symbolem ostatniego akordu powstania styczniowego. Mimo to upamiętnieni na nim przywódcy powstania zabajkalskiego byli często poddawani ogromnej krytyce. Jednym z wysuwających wobec nich poważne zarzuty był wybitny polski badacz Syberii Benedykt Dybowski. Gdy jednak w 1879 r. przyjechał do Miszychy i stanął pod krzyżem upamiętniającym tę bitwę wypowiedział znamienne słowa: „Instynkt wolności pobija często i rozum. Pragnienie swobody wielu nazywa nierozumem. Zginąć możemy wszyscy, lecz symbol wolność – Orzeł Biały – przeżyje Moskwo i ciebie. Winić skazańców jest rzeczą łatwą, wszakże tylko to widzieć trzeba, że logikę więzienia, nie zwykłą formułą logiczną, oceniać mamy”. Dybowski pod krzyżem zmienił zdanie na temat zrywu zabajkalskiego, ponieważ zrozumiał, że uczucia mają prawo wziąć górę nad rozumem.
PAP: Decyzja o podjęciu walki już przed wybuchem powstania wzbudzała ogromne kontrowersje wśród zesłańców. Czy podziały wśród nich były pochodną różnic politycznych wyniesionych z kraju? Należeli oni przecież do obu obozów powstania styczniowego – czerwonych i białych.
Prof. Wiesław Caban: Tak uważa część historyków. Biorą pod uwagę głównie zapisy pamiętnikarskie pisane przez osoby, które nie uczestniczyły w powstaniu. Należy więc podchodzić ostrożnie do tych relacji. Wynika z nich, że czerwoni byli za rozpoczęciem walk, natomiast biali opowiadali się przeciwko powstaniu. Z pewnością można znaleźć przesłanki na poparcie takich tez. Wedle innej opinii, przeciwko powstaniu opowiadali się bogaci, podczas gdy biedni pragnęli wyrwać się z Syberii. Pamiętajmy, że bogaci zesłani do „katorżnych robót” nie pracowali, ponieważ mogli kupić sobie zastępstwo za pieniądze przesyłane przez rodziny. Wielu wiodło prawie normalne życie. Na przykład lekarz Wacław Lasocki zbudował dom, w którym wygnanie spędzał wraz z rodziną. Jako lekarz cieszył się dużym autorytetem zarówno wśród urzędników rosyjskich, jak i ludności syberyjskiej. Trzeba bowiem pamiętać, że lekarzy – Rosjan na Syberii prawie nie było.
Fragment listu płk. Gustawa Szaramowicza do ojca: „Jutro umieram, ale 32 lata żyłem uczciwie. Przyczyną uczciwości mojej Ty; przyczyną śmierci mojej — ja. Posłano nas daleko; nam chciało się iść jeszcze dalej; ja byłem naczelnikiem; broń była w robocie; do starych klęsk dodała się nowa; rząd to nazwał buntem — i jutro będę rozstrzelany”.
Zdaniem innych wywoływanie powstania na obcej ziemi nie miało sensu. Można więc powiedzieć, że o podziałach pomiędzy zesłańcami zadecydowało wiele czynników, a nie wyłącznie dychotomia czerwoni-biali. Wiele zależało od osobistego nastawienia poszczególnych zesłańców, co sprawia, że ocena ich motywacji jest tym trudniejsza.
PAP: Wspomniał Pan o braku dobrych źródeł do poznania dziejów powstania zabajkalskiego. Czy jesteśmy więc w stanie oddzielić romantyczny obraz zrywu od prawdziwych wydarzeń?
Prof. Wiesław Caban: Jeżeli spojrzymy na całe powstanie z wojskowego punktu widzenia to trudno mówić o romantyzmie. Jeśli jednak wczujemy się w sytuację powstańców, którzy na obcej ziemi, niemal pozbawieni broni, porywają się do walki, to romantyczna pamięć o tej bitwie i powstaniu jest jak najbardziej uzasadniona. Można powiedzieć, że ich walka nie miała sensu, ale wystarczy przypomnieć słowa Dybowskiego, aby spojrzeć na to nieco inaczej. Warto więc jeszcze raz przytoczyć słowa z wiersza Kornela Ujejskiego: „Lepsza nam kula niźli takie życie! Rzekli, powstali, rozbroili zbirów”.
PAP: Jakie były losy powstańców zabajkalskich, którzy nie zostali skazani na kary śmierci? Czy część z nich wróciła kiedyś na ziemie polskie?
Prof. Wiesław Caban: Część z nich wróciła. Niestety niewielu z nich pozostawiło relacje, bo zwyczajnie nie umieli pisać. Dysponując ich wspomnieniami mielibyśmy dużo większą wiedzę na temat przebiegu powstania i motywacji jego uczestników. Posiadamy jedynie relacje z przebiegu procesu sądowego, zamieszczane w cenzurowanych gazetach ukazujących się na Syberii, a także w Moskwie i Petersburgu.
Za udział w powstaniu zabajkalskim zapadły bardzo różne wyroki. Karę śmierci wykonano na czterech przywódcach powstania: Narcyzie Celińskim, Gustawie Szaramowiczu, Władysławie Kotkowskim i Jakubie Reinerze. 197 osób zostało skazanych na dożywotnią katorgę i karę chłosty, 122 osobom podwyższono wymiar kary do dożywotniej katorgi. 92 więźniów skierowano do ciężkich prac. 260 osób uniewinniono. Niewielka grupa z nich wróciła w 1873 r. w wyniku amnestii. Osiem lat później wrócili pozostali, również w wyniku amnestii. Niestety nie znamy liczby powracających z zesłania.
Ci, którzy mieli zostać rozstrzelani mieli prawo do napisania listów do rodziny. Nigdy nie dotarły do adresatów. Tak było w wypadku wielu listów z Syberii. Niedawno w archiwum w Omsku odnaleźliśmy 300 listów zesłańców, które planujemy opublikować.
Ale wróćmy do niewysłanych listów uczestników powstania zabajkalskiego. Zacytuję więc fragment listu pułkownika Gustawa Szaramowicza do ojca: „Jutro umieram, ale 32 lata żyłem uczciwie. Przyczyną uczciwości mojej Ty; przyczyną śmierci mojej — ja. Posłano nas daleko; nam chciało się iść jeszcze dalej; ja byłem naczelnikiem; broń była w robocie; do starych klęsk dodała się nowa; rząd to nazwał buntem — i jutro będę rozstrzelany”.
Jakkolwiek nie spoglądalibyśmy na powstanie zabajkalskie i krytycznie oceniali decyzję o jego wybuchu, to po przeczytaniu tego fragmentu listu zaczynamy przewartościowywać swoje osądy.
Zesłańcy syberyjscy, m.in. płk Walenty Lewandowski i Paweł Landowski, już w 1865 r. przygotowali razem z zesłańcami z "Ziemli i Woli" zbrojne powstanie i ucieczkę, ale zadenuncjowani poszli na długoletnią katorgę do Nerczyńska i Jakucji.
Rok później - 24 czerwca 1866 r. - pod dowództwem Gustawa Szaramowicza i Narcyza Celińskiego, ruszyło do walki nad Bajkałem ok. 250 polskich zesłańców (kilkuset odmówiło udziału). Zamierzali przebić się do odległej o 200 wiorst granicy Chin. Bez trudu rozbrojono straże, zdobyto nieco broni, jednak wojsko rosyjskie, wspomagane przez miejscową ludność, zablokowało drogi. Podejmowane próby przerwania kordonu kończyły się porażką powstańców, którzy zepchnięci w tajgę i górskie bezdroża ulegli w końcu lipca 1866 r.
W walkach i w tajdze zginęło ok. 60 zesłańców, pozostałych ujęto, czterech przywódców, w tym Szaramowicza i Celińskiego, skazano na śmierć i Innych skazano na dożywotnią katorgę, przedłużenie zesłania, chłostę.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
* * *
24 czerwca 1866 r. ok. 250 polskich zesłańców pod dowództwem Gustawa Szaramowicza i Narcyza Celińskiego ruszyło do walki nad Bajkałem, zamierzając przebić się do odległej o 200 wiorst granicy Chin. Jednak wojsko rosyjskie, wspomagane przez miejscową ludność, zablokowało drogi. Podejmowane próby przerwania kordonu kończyły się porażką powstańców, którzy zepchnięci w tajgę i górskie bezdroża ulegli w końcu lipca 1866 r.
W walkach zginęło ok. 60 zesłańców, pozostałych ujęto, czterech przywódców, w tym Szaramowicza i Celińskiego, skazano na śmierć i rozstrzelano w Irkucku 27 listopada 1866 r. Innych skazano na dożywotnią katorgę, przedłużenie zesłania, chłostę. (J. Zdrada "Historia Polski")
szuk/ mjs/ ls/