27 czerwca 1978 r. z Kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie wystrzelona została rakieta Sojuz 30. Na jej pokładzie znalazło się dwóch kosmonautów: dowódca Piotr Klimuk, a także Polak mjr Mirosław Hermaszewski. Pomimo, że od tego wydarzenia minęło blisko 40 lat, żaden inny Polak nie poleciał w kosmos. Jak doszło do tego lotu?
Zainteresowanie krajów socjalistycznych badaniami kosmosu jest nierozerwalnie związane z dokonaniami w tej dziedzinie Związku Radzieckiego, a także rywalizacją prowadzoną między ZSRR a Stanami Zjednoczonymi. Poważne zainteresowanie kosmosem w Polsce, ograniczające się jeszcze wówczas głównie do obserwacji nieba datuje się na rok 1957, kiedy Związek Radziecki z powodzeniem wystrzelił pierwszego sztucznego satelitę.
Ważną cezurą był rok 1967, kiedy z inicjatywy Moskwy przedstawiciele dziewięciu państw: Bułgarii, Węgier, NRD, Kuby, Mongolii, Polski, Rumunii, ZSRR i Czechosłowacji podpisali „program współpracy państw socjalistycznych w zakresie pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej”. W ramach porozumienia rozpoczęto współpracę na polu fizyki kosmicznej, meteorologii, łączności, biologii i medycyny kosmicznej. Program Interkosmos zakładał, że państwa członkowskie będą na własny koszt prowadziły badania i eksperymenty, budowały niezbędne urządzenia, natomiast Związek Radziecki udostępni systemy rakietowe, które umożliwią wysyłanie ich w przestrzeń kosmiczną. Największym polskim sukcesem osiągniętym w ramach tej współpracy było umieszczenie w 1973 r. aparatury do badania promieniowania radiowego Słońca na satelicie „Kopernik 500”.
W 1976 r. doszło do przeformułowania współpracy. Na posiedzeniu Interkosmosu w Moskwie Rosjanie ogłosili, że w latach 1978–1985 przedstawiciele wszystkich państw biorących udział w programie zostaną wysłani w przestrzeń kosmiczną. Związek Radziecki działał w myśl prostej zasady: większa reprezentacja państw socjalistycznych w przestrzeni kosmicznej – większy sukces socjalizmu na Ziemi.
Paweł Szulc: Ustalono, że polski kosmonauta zabierze ze sobą na pokład m.in. flagę i herb narodowy, portret Edwarda Gierka, znaczki VI i VII Zjazdu PZPR, miniaturę Manifestu PKWN i Konstytucji PRL, proporce Wojska Polskiego, ZBoWiD-u, TPPR i Huty Katowice. W kraju całość przygotowań koordynował Wydział Pracy Ideowo-Wychowawczej KC PZPR, Główny Zarząd Polityczny WP i Komitet Badań Kosmicznych PAN.
Ogłoszenie tak istotnej decyzji zostało przyjęte z dużym entuzjazmem, ale jednocześnie zrodziło już na samym spotkaniu niemałe zamieszanie. Chodziło mianowicie o sprawę kolejności, w jakiej kosmonauci z krajów socjalistycznych mieliby być wysyłani w kosmos. Z propagandowego punktu widzenia każdy chciał być pierwszy. Pamiętajmy, że dotąd tylko przedstawiciele ZSRR i Stanów Zjednoczonych byli w kosmosie. W ustaleniu kolejności lotów strona radziecka forsowała kryterium dotychczasowego wkładu w prace Interkosmosu. Taki układ predestynował do pierwszych lotów Czechosłowację i NRD. Polska delegacja z charge d’affaires ambasady Polski w Moskwie, ministrem Władysławem Napierajem, nie dawała za wygraną i starała się przekonać Rosjan wykorzystując argumenty ekonomiczne (główny partner handlowy) i historyczne (główny sprzymierzeniec w walce z Hitlerem).
W połowie września 1976 r. ZSRR zdecydował, że w pierwszej grupie państw, których przedstawiciele wylecą w kosmos, znajdzie się Czech, Niemiec i Polak. Nieznana była jeszcze dokładna kolejność przyszłych lotów. W kampanię dyplomatyczną zaangażował się premier Piotr Jaroszewicz, a także minister obrony narodowej Wojciech Jaruzelski. W porównaniu z NRD i Czechosłowacją nasz wkład w badania kosmiczne był nieporównywalnie mniejszy. Gdyby brać pod uwagę tylko te kryteria, Polak poleciałby jako ostatni z tej trójki.
Czas pokazał jednak, że to nie względy ekonomiczne czy naukowe, odegrały tu największą rolę. Polityka była ważniejsza. Strona radziecka ustaliła, że pierwszy poleci Czech, po nim Polak, a na końcu dopiero Niemiec. Decyzja Rosjan o wysłaniu w pierwszej kolejności kosmonauty z Czechosłowacji była rodzajem rekompensaty politycznej za przeprowadzoną w 1968 r. interwencję. Wskazanie na Polaka w drugiej kolejności miało pomóc w napiętej sytuacji politycznej w naszym kraju, gdzie od połowy lat 70. zaczęły powstawać zorganizowane ugrupowania opozycyjne wobec komunistycznego reżimu. W rządzonych twardą ręką od kilku lat przez Ericha Honeckera wschodnich Niemczech sytuacja polityczna była relatywnie spokojna. Niemcy musieli przełknąć gorzką pigułkę. Kolejność lotów nie uległa już zmianie.
Równolegle z walką o kolejność lotów rozpoczęły się zakrojone na szeroką skalę przygotowania do wybrania odpowiedniego kandydata do tak ważnego lotu. Wzorując się na radzieckich i amerykańskich doświadczeniach przyjęto założenie, że w kosmos poleci pilot samolotu naddźwiękowego. Zadanie przeprowadzenia odpowiedniej selekcji powierzono Wojskowemu Instytutowi Medycyny Lotniczej (WIML), w strukturach którego powołano specjalną komisję specjalistów z dziedziny fizjologii, psychologii, medycyny lotniczej i bioinżynierii. Zaczęto od dokładnej analizy akt wojskowych, dokumentacji medycznej i szczegółowych badań. Spośród setek początkowo branych pod uwagę pilotów działania te wyłoniły grupę 17 żołnierzy. Na początku września 1976 r. wysłano ich na dwa dwutygodniowe treningi w ośrodkach szkoleniowo-kondycyjnych w Mrągowie i Groniku pod Zakopanem. Kolejne badania i testy wyłoniły finałową piątkę: ppłk. Zenona Jankowskiego, mjr. Andrzeja Bugałę, mjr. Henryka Hałkę, mjr. Mirosława Hermaszewskiego i por. Tadeusza Kuziorę.
Radziecka komisja medyczna z płk. Wasilijem Łazariewem na czele, która przybyła w październiku 1976 r do WIML wykluczyła z dalszych przygotowań mjr. Bugałę, który okazało się, że siedząc, jest za wysoki. Pozostała czwórka została wysłana do Centrum Przygotowań Kosmicznych im. Jurija Gagarina pod Moskwą (tzw. Gwiezdnego Miasteczka). Po dwóch tygodniach specjalistycznych testów i ćwiczeń radzieccy specjaliści zgodnie oświadczyli, że cała czwórka Polaków otrzymuje świadectwo dopuszczenia do lotu. Ostateczny wybór dwójki pilotów musiał zostać dokonany przez stronę polską.
Dzień po powrocie z Moskwy cała czwórka trafiła do gabinetu Wojciecha Jaruzelskiego. Brakuje dokumentów, które pozwoliłyby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego z tej czwórki wskazał on na Hermaszewskiego i Jankowskiego. Niemniej tak się stało i 4 grudnia 1976 r. dwaj kandydaci wylecieli do Gwiezdnego Miasteczka na kolejne szkolenie. Jak wspominał po latach Hermaszewski, nie obyło się bez bólu, nudności, a nawet przypadków chwilowej utraty przytomności. W połowie 1977 r. radziecka komisja lekarska potwierdziła, że obaj kandydaci byli równorzędnymi kandydatami. Jednoznaczny sygnał odnośnie Hermaszewskiego wyszedł ze strony władz w Warszawie. Wówczas też oficjalnie wytypowano Mirosława Hermaszewskiego z Piotrem Klimukiem, jako załogę numer 1. W drugiej parze znaleźli się Zenon Jankowski i Walerij Kubasow.
Dlaczego akurat Mirosław Hermaszewski został szczęśliwym wybrańcem? Był żołnierzem – pilotem samolotów naddźwiękowych, mógł pochwalić się ponadprzeciętnymi wynikami zdrowotnymi, miał świetne przygotowanie teoretyczne do lotu. Kryteria te były ważnymi, ale bezsprzecznie podstawowymi warunkami, które kandydat musiał spełnić. Pozostałe były mniej wymierne, jednak niemniej istotne, jeśli nie decydujące. Zaliczyć do nich trzeba takie sprawy jak: odporność na stres emocjonalny, umiejętność prowadzenia badań naukowych, oczytanie, elokwencję i erudycję, nienaganną sylwetkę i prezencję, dobry kontakt z dziennikarzami, odporność na trudy licznych spotkań i wyjazdów, wreszcie, biegłą znajomość języka rosyjskiego. W tych kwestiach Jankowski wypadał gorzej.
Jan Rychlewski, przewodniczący Komitetu Badań Kosmicznych PAN, pytany przez szefostwo MON o zdanie odnośnie do selekcji, miał odpowiedzieć, że jest jasne, że człowiek wybrany nie będzie zawodowym kosmonautą, ale jest pewne, że zostanie niejako zapisany na „etat bohatera narodowego”. Hermaszewski był takim człowiekiem.
Jednocześnie z walką o kolejność lotów i selekcją kandydatów trwały intensywne przygotowania do propagandowego wykorzystania lotu Polaka. Wszystko utrzymywane było w najściślejszej tajemnicy. Opinia publiczna o niczym nie wiedziała. Władze chciały uzyskać co najmniej kilka celów: podkreślić doskonałą współpracę w ramach bloku państw socjalistycznych, wypromować polską myśl techniczną i dorobek naukowy na arenie międzynarodowej, wreszcie wywołać u Polaków dumę narodową z faktu, że Polak dostąpił zaszczytu lotu w kosmos.
Paweł Szulc: Kiedy rakieta z Hermaszewskim i Klimukiem na pokładzie wystartowała i znalazła się na orbicie okołoziemskiej, przygotowane dużo wcześniej telegramy, gratulacje i listy zaczęły krążyć po świecie. Gen. Jaruzelski jeszcze na Bajkonurze podczas konferencji prasowej mówił o patriotycznej dumie i wdzięczności wobec ZSRR. Tego wieczoru radio i telewizja zmieniły swoje ramówki, podając komunikaty PAP o locie Hermaszewskiego. Przerwane zostały również seanse kinowe i spektakle teatralne, aby przekazać Polakom najświeższe wiadomości.
Przygotowania do lotu – również na poziomie propagandowego wykorzystania – koordynował Związek Radziecki. W Moskwie kilkakrotnie odbyły się narady robocze, w ramach których doprecyzowywano biogramy kosmonautów, ustalano formę oprawy dziennikarskiej lotu, a także tak szczegółowe sprawy, jak wystrój rakiety, któremu poświęcono nieprawdopodobnie dużo czasu. Ustalono, że polski kosmonauta zabierze ze sobą na pokład m.in. flagę i herb narodowy, portret Edwarda Gierka, znaczki VI i VII Zjazdu PZPR, miniaturę Manifestu PKWN i Konstytucji PRL, proporce Wojska Polskiego, ZBoWiD-u, TPPR i Huty Katowice. W kraju całość przygotowań koordynował Wydział Pracy Ideowo-Wychowawczej KC PZPR, Główny Zarząd Polityczny Wojska Polskiego i Komitet Badań Kosmicznych PAN. Przygotowywano szczegółowe scenariusze publikacji w środkach masowego przekazu, formy graficznej oprawy lotu i gości, którzy mieli się na ten temat wypowiadać.
Kiedy rakieta z Hermaszewskim i Klimukiem na pokładzie wystartowała i znalazła się na orbicie okołoziemskiej, przygotowane dużo wcześniej telegramy, gratulacje i listy zaczęły krążyć po świecie. Gen. Jaruzelski jeszcze na Bajkonurze podczas konferencji prasowej mówił o patriotycznej dumie i wdzięczności wobec ZSRR. Tego wieczoru radio i telewizja zmieniły swoje ramówki, podając komunikaty PAP o locie Hermaszewskiego. Przerwane zostały również seanse kinowe i spektakle teatralne, aby przekazać Polakom najświeższe wiadomości. Jeszcze tego samego dnia „Życie Warszawy” zamknęło skład gazety, rozpoczęło błyskawiczny druk i kolportaż. Na drugi dzień fala informacji o Hermaszewskim i jego locie zalała wszystkie tytuły prasowe. Radio i telewizja w „Studiu Kosmos” na bieżąco informowały o przebiegu lotu. Zgodnie z wcześniejszymi założeniami, odbyła się również „orbitalna” konferencja prasowa.
Po ośmiu dniach lotu, kiedy Sojuz 30 bezpiecznie wylądował kosmonautów witali przedstawiciele władz i specjalni goście. Na Kremlu Hermaszewski otrzymał z rąk Leonida Breżniewa Order Lenina i Medal Złota Gwiazda, a także tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. Po powrocie do Polski rozpoczął się prawdziwy spektakl: 120 tys. ludzi witało Polaka na trasie z Okęcia do sejmu, tam I sekretarz KC PZPR Edward Gierek przyjął od Hermaszewskiego meldunek, kosmonautę zawieziono do Belwederu, Klubu Interpress, Teatru Wielkiego, Urzędu Rady Ministrów, pod Grób Nieznanego Żołnierza i Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich. Mieczysław Rakowski we wspomnieniach ironizował: „[…] teraz należy oczekiwać, że nieszczęsnego Hermaszewskiego będą obwozić po kraju, jak jakieś egzotyczne zwierzę w klatce”. Coś w tym było. W kolejnych dniach polski kosmonauta odwiedził Wrocław, rodzinny Wołów, Katowice i Poznań.
Zaraz po wylądowaniu na rynku ukazało się kilka tytułów książkowych (o łącznym nakładzie ponad 200 tys.), które traktowały o udziale Polski w podboju kosmosu. Wydano blisko 100 tys. pamiątkowych pocztówek, dwie fotogazety w nakładzie 90 tys., 2 tys. kompletów zdjęć, 3 tys. albumów z zestawem trzech płyt, kasety magnetofonowe, na rynku pojawiło się 38 wzorów konfekcyjnych z emblematami lotów kosmicznych, rynek zalały też znaczki pocztowe, plakaty, stemple, monety, spinki, naszywki i proporce.
OBOP przeprowadził wśród warszawiaków też sondaż o locie Hermaszewskiego. Niezależnie od faktu, że zdecydowana większość respondentów wyrażała przeświadczenie o dużej wadze wydarzenia i odczuwała z tego powodu dumę, to jednak gros warszawiaków miało przeświadczenie, że lot Polaka w kosmos nie powinien przesłaniać bieżących bolączek ekonomicznych, z którymi Polacy na co dzień musieli się borykać.
Paweł Szulc
Źródło: Muzeum Historii Polski