100 lat temu, 15 lutego 1918 r. II Brygada Legionów pod dowództwem Józefa Hallera stoczyła bój, który pozwolił jej przejść przez front i połączyć się z oddziałami polskimi w Rosji. Bitwa pod Rarańczą jest uznawana za jeden z najbardziej niezwykłych momentów historii Legionów Polskich.
W polskiej pamięci historycznej legenda Legionów Polskich zapisała się najmocniej za sprawą I Kompanii Kadrowej oraz I Brygady Legionów. Dziś nieco w cieniu pozostaje dorobek II Brygady dowodzonej przez Józefa Hallera. W okresie międzywojennym szlak bojowy żołnierzy II Brygady symbolizował trudne losy polskich formacji wojskowych walczących o odzyskanie niepodległości. Wiele konfliktów politycznych dwudziestolecia międzywojennego również ma swoje zarzewie w czasach Legionów. Niezależnie od różnic politycznych i ideowych powszechnie doceniano męstwo żołnierzy i dowódców II Brygady.
Z legendą II Brygady nierozerwalnie związane jest nazwisko jej dowódcy – gen. Józefa Hallera. Urodzony w 1873 r. syn powstańca styczniowego wstąpił na Wydział Artylerii Akademii Technicznej w Wiedniu. Po jej ukończeniu służył w 11. Pułku Artylerii we Lwowie. Po odejściu z wojska w 1910 r. zaangażował się w działalność społeczną oraz rozwój rodzinnego majątku ziemskiego. „Osiągnąwszy stopień kapitana, nie mogąc się niczego więcej w artylerii austriackiej nauczyć, opuszczam ją, by w inny sposób służyć krajowi, aż do chwili w której Ojczyzna mnie będzie potrzebowała” – pisał w „Pamiętnikach”.
Od 1911 roku działał w rodzącym się ruchu skautowym i rozwijającym się Towarzystwie Gimnastycznym "Sokół". Jako instruktor wojskowy współtworzył tajne kursy żołnierskie, podoficerskie i oficerskie dla młodzieży polskiej oraz drużyny „Sokoła”. Tuż przed wybuchem wojny ruch sokoli w Galicji liczył 150 drużyn skupiających 7 tysięcy członów. W lipcu 1913 r. we Lwowie odbyły się wielkie ćwiczenia Sokołów. Władze austriackie zakazały używania w ich trakcie amunicji. Mimo to przemarsz polskich oddziałów ulicami stolicy Galicji wywołał ogromny entuzjazm mieszkańców. W tym czasie Haller po raz pierwszy spotkał Józefa Piłsudskiego. Przyszły generał krytycznie odniósł się do jego pomysłów wybuchu powstania na tyłach wojsk rosyjskich.
Po wybuchu I wojny światowej, na mocy rozkazu z 27 sierpnia 1914 roku o powstaniu Legionów Polskich, Haller rozpoczął we Lwowie organizowanie Legionu Wschodniego z Drużyn Bartoszowych, członków Drużyn Polowych „Sokoła” i części Polskich Drużyn Strzeleckich. W związku z niepowodzeniami armii austriackiej i zajęciem wschodniej Galicji przez Rosjan, Legion Wschodni przeniósł się w rejon Mszany Dolnej. Jednak na skutek odmowy złożenia przez żołnierzy przysięgi na wierność austriackiemu cesarzowi, Legion nie wziął udział w walce i ostatecznie rozpadł się z powodu różnic politycznych pomiędzy stronnictwami politycznymi Galicji. Mimo to Haller stanął na czele legionistów pragnących dalej toczyć walkę i po uzupełnieniu składu osobowego stworzył z nich 3. Pułk Legionów. We wrześniu 1914 r. jednostka ruszyła w kierunku Karpat Wschodnich, gdzie brała udział w ich obronie przed Rosjanami. 29 października 1914 r. oddziały legionowe pod dowództwem gen. Karola Durskiego-Trzaski starły się z dwukrotnie większymi siłami rosyjskimi. Legioniści ponieśli ogromne straty i byli zmuszeni do odwrotu. Kilka tygodni później, w kolejnym karpackim boju Haller został ranny odłamkiem szrapnela. Sława Hallera i jego żołnierzy sprawiła, że tworzonej w maju 1915 r. nadano przydomek „karpackiej” lub „żelaznej”.
Po kilkumiesięcznym pobycie w szpitalu, spowodowanym wypadkiem samochodowym w maju 1915 r., Haller dołączył do Rady Pułkowników zrzeszającej szefów jednostek legionów sprzeciwiających się proaustriackiej polityce Komendy Legionów. W lipcu 1916 roku Haller ponownie objął dowództwo II Brygady Legionów Polskich. Latem 1916 r. II Brygada toczyła walki pozycyjne. Jesienią została wycofana na tyły. Brygadier Józef Haller wciąż podkreślał swój dystans wobec toczących się sporów politycznych. W kontaktach z Piłsudskim podkreślał, że jego jedynym celem jest budowa polskiego wojska. „II Brygada ni białą, ni czerwoną. Nie klasy, nie partie przewodzić jej miały, ni przewodzą. Biało-czerwony sztandar to jedyne godło nasze. Chcieliśmy tego tylko, by być polskim żołnierzem i dożyć tej chwili, gdyby cała Polska nas za takich uznała” – podkreślał Haller w artykule w „Gońcu Częstochowskim” z końca października 1916 r. Kilka dni później ogłoszono Akt 5 listopada zapowiadający przywrócenie Królestwa Polskiego. W celu uświetnienia tego wydarzenia 1 grudnia II Brygada, jako pierwsza polska formacja wojskowa od czasu klęski Powstania Listopadowego, przemaszerowała w uroczystej defiladzie ulicami Warszawy. „O tej chwili marzyliśmy od czasu wymarszu z wawelskiego grodu, wiarą w jej nadejście żyliśmy w Karpatach śnieżystych, na besarabskich, chocimskich szlakach, na poleskich błotach, strzegąc i znacząc krwawo rubieży Rzeczypospolitej” – pisał Haller w odezwie do żołnierzy II Brygady w przededniu wkroczenia do Warszawy.
W kolejnych miesiącach Haller spotykał się wieloma polskimi politykami w Królestwie Polskim, Galicji i Wiedniu. Latem 1917 r. Hallera i jego żołnierzy zaskoczył kryzys przysięgowy spowodowany zaleceniem odmowy złożenia przysięgi żołnierzy Legionów na wierność państwom centralnym. Większość żołnierzy II Brygady zdecydowała się na złożenie przysięgi. Nie uratowało to jednak Legionów, które zostały przekształcone w Polski Korpus Posiłkowy podległy austriackiemu dowództwu. Haller zachował dowództwo II Brygady. W kolejnych miesiącach polskie oddziały pełniły służbę na tyłach frontu na Bukowinie.
9 lutego 1918 r. państwa centralne zawarły pokój z rządem tworzącej się Ukraińskiej Republiki Ludowej. Na mocy traktatu przekazano Ukrainie Chełmszczyznę i część Podlasia. W zamian państwa centralne miały otrzymać dostawy miliona ton zboża. „Polacy powszechnie uznali pokój brzeski z 9 lutego 1918 r. za IV rozbiór Polski. Ksiądz Dominik Ściskała, który pracował w okupowanym przez Austriaków Dęblinie zapisał w dzienniku, że w tym dniu Galicja przestała być prowincją austriacką i stała się częścią niepodległej Rzeczypospolitej” – mówił w rozmowie z PAP dr hab. Piotr Szlanta z Instytutu Historycznego UW. „Trudno opisać co działo się w duszy żołnierza II Brygady, gdy doszła go wieść o haniebnym traktacie” – pisał jeden z żołnierzy II Brygady Marian Kantor-Mirski w wydanych w 1934 r. wspomnieniach „Od Rarańczy do Kaniowa”. „Trzeba iść w świat, szukać lepszej doli – trzeba wejść na drogę krwawego czynu, innego wyjścia nie mamy – sztandaru nie opuścimy – rozbroić się nie damy” – dodawał uczestnik wydarzeń z lutego 1918 r.
Również oficerowie II Brygady nie zamierzali dłużej pozostawać pod rozkazami państwa, które zdradziło polskie interesy. Według pamiętników Mariana Kantora-Mirskiego wśród żołnierzy II Brygady rozważano kilka scenariuszy „buntu”: przejście na tereny pogrążonej w chaosie Rosji, ewakuację do Rumunii, wycofanie się do Galicji i wywołanie tam powstania oraz rozwiązanie formacji i rozpoczęcie służby w Polskiej Organizacji Wojskowej. 13 lutego 1918 r. Haller zwołał naradę dowódców. Podjęto decyzję o przejściu przez front i połączeniu się z tworzącymi się polskimi korpusami w Rosji. Kapelan Brygady ks. kpt. Józef Panaś stwierdził, że działania te nie są złamaniem przysięgi, ponieważ ta przestała obowiązywać na skutek wiarołomstwa państw centralnych. Ostatnie spory oficerów zakończył sam Haller stwierdzając, że „lepszy głupi czyn, niż bezczynność”. W ostatnich chwilach przed buntem odesłał niemieckie i austriackie ordery do cesarza Karola I stwierdzając w załączonym liście, że pozostawanie pod dowództwem austriackim „nie licuje z godnością narodu i żołnierza polskiego”. W odezwie „Do Narodu Polskiego” dowództwo II Brygady stwierdzało, że: „żołnierski obowiązek kazał nam iść tam, gdzie powstaje polska siła zbrojna – skoro w kraju dla nas możność budowania armii polskiej ustała”.
Wieczorem 15 lutego 1918 r. dowództwo Brygady wydało rozkaz rozpoczęcia czterodniowych ćwiczeń polowych, które miały być zasłoną przed wykryciem buntu przez dowództwo austriackie. Niestety Austriacy przejrzeli plany II Brygady i już po kilku godzinach posterunki żandarmerii informowały dowództwo o „buncie”. Pierwszy na oddziały austrowęgierskie natknął się 2. Pułk Piechoty. W 53. Pułku Piechoty, który zastąpił im drogę służyli głównie żołnierze chorwaccy. Ich pododdziały zostały całkowicie rozbite. Chorąży Marian Kantor-Mirski wspominał dramatyczne momenty po bitwie z Chorwatami, gdy próbował rozmawiać z jednym ciężko rannych żołnierzy. „Dowiaduję się, że dowódcy austriaccy objaśniali swoich Chorwatów, że wychodzą w pole, aby powstrzymać i zatrzymać większe oddziały jeńców rosyjskich, które chcą się przedrzeć za kordon. Biedak ciężko ranny, ostatnim wysiłkiem kiepską niemczyzną zakonkludował. – Gdybyśmy wiedzieli, że to legjonery, bylibyśmy nie strzelali. Były to ostatnie słowa. Za chwilę skonał” – pisał żołnierz II Brygady. Polskie oddziały zostały również ostrzelane przez pociąg pancerny. Prawdopodobnie najcięższe straty poniósł 3. Pułk Piechoty, który osłaniał tyły polskiej kolumny. Niestety nie udało mu się zapobiec wpadnięciu taborów i artylerii w ręce Austriaków. Utrata większości zapasów znacząco pogorszyła sytuację II Brygady po drugiej stronie frontu. Około godziny ósmej rano 16 lutego około 1600 żołnierzy II Brygady, którym udało się przejść przez front znalazło się w opuszczonych rosyjskich okopach. W walkach zginęło szesnastu, kilkunastu zostało rannych. W austriackiej niewoli znalazło się kilkuset legionistów.
Bitwa pod Rarańczą rozpoczęła kresową epopeję żołnierzy II Brygady. W jej trakcie płk. Józef Haller rozkazał rozdanie wśród żołnierzy kilku egzemplarzy „Ogniem i mieczem”. Powieść miała im uzmysłowić, że podążają śladami bohaterów I Rzeczypospolitej. Na początku marca 1918 r. II Brygada dotarła do Besarabii, gdzie połączyła się z siłami II Korpusu Polskiego. Stamtąd polskie siły przeszły pod Kaniów na południe od Kijowa. 28 marca 1918 r. Haller, pod pseudonimem „Mazowiecki” objął dowództwo nad liczącym 7 tysięcy żołnierzy Korpusem. Nie udał się plan połączenia z I Korpusem stacjonującym koło Bobrujska na Białorusi. Jednocześnie Haller próbował porozumieć się z Radą Regencyjną, co miało zapobiec rozbrojeniu Korpusu. 6 maja dowództwo Korpusu odrzuciło niemieckie żądania rozbrojenia. W nocy z 11 na 12 maja oddziały niemieckie zaatakowały polskie pozycje. Straty niemieckie wyniosły około 1400 zabitych i rannych, polskie były kilkukrotnie mniejsze. Gen. Hallerowi udało się uciec i pod zmienionym nazwiskiem dotrzeć do Moskwy, gdzie objął przewodnictwo Polskiej Komisji Wojskowej.
W lipcu 1918 roku wyruszył do Francji, gdzie w październiku został szefem powstającej armii polskiej. Do wojska mogli wstępować Polacy z armii francuskiej, zbiegli jeńcy z armii Niemiec i Austro-Węgier oraz Polonia z Brazylii i Stanów Zjednoczonych. Państwa Ententy 28 września 1918 roku uznały Błękitną Armię, zwaną tak od koloru mundurów, za sojuszniczą i samodzielną armię polską. Jesienią polskie oddziały dowodzone przez gen. Hallera wzięły udział w walkach z Niemcami na froncie zachodnim w Wogezach i Szampanii. 6 października w Nancy generał Haller złożył przysięgę dowódcy nowej polskiej armii. Wiosną 1919 r. żołnierze Błękitnej Armii powrócili do odrodzonej Polski.
Znaczenie przebicia się przez front pod Rarańczą Józef Haller podsumował w rozkazie wydanym 15 marca 1918 r., po nawiązaniu kontaktu z II Korpusem Polskim: „Na dawnych kresach Rzeczypospolitej, na wolnej ziemi Ukrainy łączą się po raz pierwszy oddziały wojskowe dwu zaborów, dając przykład i wzywając naród Polski do skonsolidowania się celem odbudowy Ojczyzny. Uzyskanie tego celu niech się stanie bodźcem do intensywnej naszej pracy i wysiłków, do osiągnięcia dążeń naszych a marzeń ojców – wkroczenia w ziemię ojczystą, stworzenia i utrzymania Wolnej, Niepodległej, Całej Polski”.
Michał Szukała (PAP)
ls/