Pasażerami "Batorego" byli pisarze i artyści: Dygat, Jędrusik, Wańkowicz, Fiedler, Kobiela, Łazuka, Fogg, Młynarski - mówi w wywiadzie dla PAP, Bożena Aksamit, autorka książki „Batory”. Według niej w zbiorowej świadomości nasz transatlantyk istnieje jako symbol luksusu w zgrzebnym PRL.
PAP: Jak narodziła się idea polskiego transatlantyku?
Bożena Aksamit: Po I wojnie światowej Polska odzyskała dostęp do Bałtyku. Polacy pokochali morze, port w Gdyni stał się oknem na świat, lecz flota pasażerska była skromna. To były trzy przestarzałe, duńskie liniowce tzw. klejnoty królowej.
W tym czasie trwała wielka emigracja zarobkowa, głównie z Podkarpacia i Kujaw, do Stanów i Kanady. Na przewozie emigrantów zarabiały angielskie, francuskie i duńskie firmy użytkujące statki pasażerskie. Narodził się pomysł budowy dwóch liniowców. Jako pierwszy powstał „Piłsudski”, a niedługo później „Batory”. Zbudowano je w stoczni Monfalcone koło Triestu.
Początkowo obydwa liniowce miały być skromne, proste, nie planowano przepychu. Statki miały być jednak wizytówką polskiej floty i narzędziem propagandy. Wystrój wnętrz sfinansowały instytucje i banki. Urządzono je z modernistyczną lekkością, daleką od typowego dla innych statków ciężkiego stylu „hotelowego”. Meble i dekoracje wykonano z najlepszych materiałów. Projektowali je najwybitniejsi polscy artyści m.in Zofia Stryjeńska, Bolesław Cybis.
Rejsy odbywały się na linii Gdynia-Nowy Jork. Trwały osiem dni. W Anglii zamówiono nowoczesne liniowce "Chrobry” i „Sobieski”, ale ukończono je tuż przed wojną.
Bożena Aksamit: Wystrój wnętrz sfinansowały instytucje i banki. Urządzono je z modernistyczną lekkością, daleką od typowego dla innych statków ciężkiego stylu „hotelowego”. Meble i dekoracje wykonano z najlepszych materiałów. Projektowali je najwybitniejsi polscy artyści m.in Zofia Stryjeńska, Bolesław Cybis.
PAP: Kto mógł sobie pozwolić na taki rejs?
Bożena Aksamit: Na pierwszy rejs Triest-Gdynia przez Dubrownik, Barcelonę i Lizbonę zaproszono najbardziej znane postacie II RP. Był tam m.in. Melchior Wańkowicz, Arkady Fiedler, Irena Eichlerówna, Monika Żeromska. Poza tym arystokraci, inteligencja, przemysłowcy. Przez dwa tygodnie dobrze bawili się, spędzali czas na dansingach, balach.
Przedstawiciele elit np. Mieczysław Fogg, czy Hanka Ordonówna pływali także w kolejnych rejsach do Nowego Jorku, ale przede wszystkim „Batorym” podróżowali emigranci zarobkowi do Ameryki. Rejsy wycieczkowe były organizowane przy okazji masowego przewozu emigrantów do Ameryki.
PAP: Co działo się z „Batorym” podczas wojny?
Bożena Aksamit: Na początku udało się wyprowadzić z Gdyni 95 proc. floty. „Batory” miał być zajęty przez Włochów, bo do wybuchu wojny nie spłacono dwóch transz kredytu, ale statek przejęli Anglicy. Został transportowcem do przewozu wojska. Kursował przez Atlantyk jak tramwaj. Gdy wzrosło ryzyko niemieckiej inwazji na Anglię, na „Batorym” wywieziono nasze rezerwy złota z Bank of England do Kanady.
W innym rejsie, w 1940 lub 1941 roku ewakuowano ponad 400 angielskich dzieci do Australii. „Batory” płynął wolno, nie nadążał za resztą konwoju, postanowiono więc, że dzieci zostaną w Kapsztadzie. Ale one zaprotestowały i tak dopłynęły na nim do Australii. Pod koniec lat 60., wówczas już jako dorośli obywatele Wlk. Brytanii, spotkali się na „Batorym”. Rejs był bardzo ważnym przeżyciem, wspomnieniem z dzieciństwa.
„Batory” przewoził do Indii polskich uchodźców, którzy z gen. Władysławem Andersem trafili na Bliski Wschód. Statek uzbrojono. Brał udział w alianckim desancie na Sycylię i w Afryce Północnej. Nazywano go „Lucky ship” (szczęśliwy statek). Miał więcej szczęścia niż „Piłsudski”, który zatonął na początku wojny.
PAP: Jakie były powojenne losy jednostki?
Bożena Aksamit: W Antwerpii przebudowano go z powrotem na cywilny statek pasażerski. Stracił wówczas swój modernistyczny wystrój wnętrz. Podczas przebudowy wybuchł pożar, remont się wydłużył. Do 1947 r. pływał pod banderą brytyjską do Nowego Jorku. Pasażerami byli głównie Anglicy i Duńczycy. Później wrócił do Polski. Podczas remontu w Anglii pozostał tam Jan Ćwikliński, kapitan „Batorego”. W Polsce groziło mu aresztowanie przez UB.
Rejsy wycieczkowe do połowy lat 50. były rzadkością, pływało niewielu Polaków i to wyłącznie ci sprawdzeni przez UB, zaufani. Amerykanie wymówili miejsce do cumowania w porcie w Nowym Jorku. Byli przeczuleni na punkcie szpiegów. Później „Batory” pływał do Bombaju. Powrócił jeszcze na linię transatlantycką między Gdynią a portami kanadyjskimi.
PAP: Kim byli powojenni pasażerowie „Batorego”?
Bożena Aksamit: Pływali nim emigranci i przedstawiciele Polonii. Jak przed wojną pasażerami byli pisarze: Stanisław Dygat z Kaliną Jędrusik, Melchior Wańkowicz, Arkady Fiedler. Także artyści, którzy mieli zakontraktowane występy w polonijnych klubach: Bogumił Kobiela, Bohdan Łazuka, Mieczysaw Fogg, Wojciech Młynarski. Taki rejs był przywilejem artystów i osób zamożnych, bo statek miał zarabiać dewizy. W PRL zasłynęła kuchnia „Batorego”. Dziesiątki potraw, zup, sosów, przystawek. W kraju nawet kurczak był trudno dostępny, a tam podają homara! Poza tym luksusowe alkohole, zagraniczne papierosy ze sklepu „Baltony”. Tak rosła legenda wielkiego luksusu.
Bożena Aksamit: Tak. W późnych latach 60. pływał już tylko po Bałtyku. Były częste ucieczki, więc nie cumował w szwedzkich czy duńskich portach, ale ludzie i tak skakali przez burtę do wody koło Danii. Tam wyławiała ich duńska straż przybrzeżna. Pod koniec zawijał już tylko do portu w Rostocku, w NRD. Przez 1,5 roku był pływającym hotelem przy nabrzeżu w Gdyni. Zdecydowano, że trafi do stoczni złomowej.
PAP: Koniec „Batorego” był jednak smutny...
Bożena Aksamit: Tak. W późnych latach 60. pływał już tylko po Bałtyku. Były częste ucieczki, więc nie cumował w szwedzkich czy duńskich portach, ale ludzie i tak skakali przez burtę do wody koło Danii. Tam wyławiała ich duńska straż przybrzeżna. Pod koniec zawijał już tylko do portu w Rostocku, w NRD. Przez 1,5 roku był pływającym hotelem przy nabrzeżu w Gdyni. Zdecydowano, że trafi do stoczni złomowej. Stało się to na początku lat 70. Możliwe, że gdyby przetrwał do dziś byłyby w nim puby, restauracje, hotele. Wtedy jednak zezłomowano, pocięto.
PAP: Czy pamięć o „Batorym” przetrwała?
Bożena Aksamit: Tak, choć często jest mylony z nowszym transatlantykiem „Stefan Batory”, który pływał do końca lat 80. W zbiorowej świadomości „Batory” istnieje jako statek wyjątkowy, symbol luksusu, największego przepychu w zgrzebnym PRL.
Rozmawiał Maciej Replewicz
rep/ ls/