Drewniane domy przeważały w podwarszawskich miejscowościach, które stały się dzielnicami stolicy; dziś miasto ze społecznikami dokumentuje te zabytki, niektóre remontuje; o dofinansowanie renowacji mogą się starać prywatni właściciele.
Przy restauracji tych domów zwraca się uwagę na właściwe techniki i materiały. Zdaniem niektórych społeczników jedynym sposobem na ocalenie możliwie wielu budynków byłby podmiejski skansen.
W maju radni przyznali środki na remont ostatnich fińskich domków na Polu Mokotowskim; także tej wiosny zakończył się remont dworku na Ursynowie. Dom na terenie dawnego folwarku Kabaty otrzymał nowe dębowe podwaliny, łączone - tak jak inne uzupełniane fragmenty - na tradycyjne sposoby. Dachowi przywrócono naczółki i modrzewiowy gont. Do ocieplenia użyto gliny i słomy. Przy remoncie XIX-wiecznego domu właściciele otrzymali 200 tys. zł dotacji do własnego wkładu. Trwa remont ratunkowy reliktu drewnianej zabudowy Pragi - drewnianej oficyny Burkego przy ul. Kawęczyńskiej.
"Zarówno jeżeli chodzi o remonty prowadzone przez miasto, jak i o dotacje, od kilku lat zwracamy uwagę na tę architekturę. +Drewniaki+ stanowią stały element wniosków o dofinansowanie" - powiedział PAP dyrektor Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków Michał Krasucki.
"Zaczęło się od ochrony konserwatorskiej osiedla domków fińskich Jazdów i osiedla Przyjaźń. Konsekwencją były remonty. Jazdów można nazwać oczkiem w głowie. Uruchomiliśmy tam proces remontowy. Siłami społecznymi i przy miejskiej dotacji został opracowany poradnik, jak remontować takie obiekty i jak sprostać przy tym wymogom energooszczędności" - dodał Krasucki.
Miejskie biuro ochrony powietrza i polityki klimatycznej przygotowało audyt energetyczny. "W przypadku Jazdowa to element konsekwentnej, rozbudowanej polityki. Natomiast jeśli chodzi o pozostałe obiekty drewniane będące własnością miasta, chcemy je remontować jak najszybciej, bo one są w największym stopniu zagrożone zniszczeniem, pożarami, szybko postępuje ich degradacja" - dodał stołeczny konserwator zabytków.
Warunkiem dofinansowania jest - podobnie jak przy obiektach murowanych - aby budynek był zabytkowy, remont musi być przeprowadzany zgodnie z założeniami konserwatorskimi. "Ma mieć raczej charakter konserwacji i odtworzenia, a nie gruntownej modernizacji" - zaznaczył Krasucki.
Zarazem w budynkach drewnianych w większym stopniu niż w murowanych dopuszcza się wymianę elementów, jeśli są bardzo zużyte. "Program prac robią eksperci, którzy znają się na remontach budynków drewnianych, wymaga to nieco większej wiedzy i dbałości" - powiedział Krasucki. Wskazał na dom przy ul. Środkowej - ognisko Centrum Wspierania Rodzin "Rodzinna Warszawa" im. "Dziadka" Lisieckiego, gdzie wiele elementów wymagało wzmocnienia lub wymiany.
Podkreślił, że stosowane przy izolacji cieplnej materiały i technologie muszą być właściwe dla obiektów drewnianych i np. ze względu na wymóg paroprzepuszczalności niedopuszczalny jest styropian. "Listy cieśli nie mamy, ale zawsze sprawdzamy, czy dany wykonawca ma doświadczenie w remontach budynków nie tylko zabytkowych, ale właśnie drewnianych" - dodał Krasucki.
Jednym z takich specjalistów jest Paweł Sobczyński, absolwent warszawskiej ASP i inżynier budownictwa po Politechnice Warszawskiej. Ukończył też liceum plastyczne, w którym poznał snycerkę i meblarstwo. "To moja pasja. Moja firma zajmuje się obiektami zabytkowymi z drewna, kamiennymi i ceglanymi" - powiedział Sobczyński.
"Najczęstszy problem w przypadku domów drewnianych to korozja - szkodniki i wilgoć dewastują konstrukcję" - dodał. Zwrócił też uwagę na działania, które prowadzą do zatracenia pierwotnego charakteru, a wynikają z potrzeb użytkowania. "Remonty przeprowadza się średnio co 40 lat, zawsze coś się wtedy zatraca" - tłumaczy.
Ale w zabytkowych obiektach wartościowe bywają także późniejsze modyfikacje. "Są obiekty, gdzie nawarstwienia też mają wartość historyczną, trzeba wtedy wyważyć, czy przywrócić obiekt do stanu pierwotnego czy zachować nawarstwienia" - wyjaśnił Sobczyński, który przeprowadził m. in. remont dawnego romańskiego cysterskiego klasztoru w Koprzywnicy.
Podkreślił, że zwykle przy konserwacji dąży się do przywrócenia oryginalnego stanu. "Zdarza się, że w budynku nie wszystkie podwaliny są dębowe, ale wiedząc, że pierwotnie musiały być z dębu - przywracamy je. Materiały są ważne, zwłaszcza w przypadku elementów nośnych. Wykorzystujemy przy tym pierwotnie stosowane łączenia. Używamy tych samych narzędzi do tych samych połączeń. Wprawdzie można używać nowoczesnych narzędzi, ale często szybciej pracuje się dłutem i pobijakiem" - powiedział Sobczyński.
Według niego remontów domów drewnianych w stosunku do budynków wzniesionych z innych materiałów jest mało, bo i samych drewnianych zabytków jest niewiele, "ale zleceń renowacyjnych jest chyba więcej niż kiedyś".
Przy dokumentowaniu drewnianych zabytków miasto współpracuje z organizacjami społecznymi i korzysta z ich wiedzy także przy remontach - poinformował Krasucki. "Bardzo wiele tych budynków dokumentujemy ze stowarzyszeniami. Jednym z nich jest Kamień i Co?, które uruchomiło projekt inwentaryzacji budynków drewnianych. Kontynuujemy go wspólnymi siłami" - powiedział konserwator.
"Trzy lata temu udokumentowałem kilka obiektów z mojej okolicy na Mokotowie. Zdjęcia nanosiłem na robocza mapę. Projekt się rozrastał, opublikowaliśmy go na naszej stronie na Facebooku z prośbą o dodawanie zdjęć wraz z lokalizacją" - powiedział o projekcie Grzegorz Niemczyk ze stowarzyszenia Kamień i Co?
Jako społeczny opiekun zabytków Niemczyk uczestniczył w spotkaniach z konserwatorami zabytków, z którymi podzielił się wiadomością o robionym przez siebie spisie. Dorobek stowarzyszenia uwzględniono w miejskim serwisie mapowym.
"Założeniem było, że na mapie zostaną ujęte także już nieistniejące obiekty drewniane. Mieliśmy ok. 250-300 obiektów, ale okazuje się, że jest ich więcej. Myślę, że będzie ich przybywać - realnych budynków czy już tylko wspomnień po nich. Sądzę że w dzielnicach obrzeżnych są jeszcze obiekty, których nie udokumentowaliśmy" - zaznaczył.
Według Niemczyka "większość budynków to własność prywatna, miasto nawet jeżeli chciałoby coś z nimi zrobić, nie ma żadnych instrumentów prawnych". "Drewniane budynki były uznawane za mniej trwałe, choć są cerkwie w Bieszczadach liczące po 400 lat. Trzeba jednak przyznać, że domy w Warszawie to nie tego pokroju architektura. 80-90 proc. domów poza Wawrem, gdzie stawiało się lepsze budynki, to podmiejskie domki. Często przeniesione przed wojną lub krótko po niej gdzieś ze wschodu - przewożone w częściach na furmankach i ponowie złożone. Niekiedy są zbudowane z lichego materiału, stoją i czekają na zagładę" - dodał.
Niemczyk, który fotografując drewniane domy spotkał się z podejrzliwością i niechęcią, ale i z zaproszeniami na herbatę - zauważył, że czasami właściciele celowo doprowadzają budynek do ruiny, "wiedząc, że uwolniona działka to w niektórych dzielnicach nawet milionowe zyski".
"Uważam, że w perspektywie 10-20 lat z typowej architektury podmiejskiej niewiele zostanie. Może wybroni się Wawer, właściciele tamtejszych świdermajerów, bardziej o nie dbają" - zauważył Niemczyk. Dodał, że w tej dzielnicy widać zmianę podejścia właścicieli do starych drewnianych budynków.
"Niektóre są staranie odrestaurowane, ale tam jest w co inwestować, to piękne, zazwyczaj piętrowe budynki, zadbane już wcześniej, z mediami doprowadzonymi czasami już przed wojną, gdy były to obiekty letniskowe o wysokim standardzie. Ale gdy ktoś ma chatkę na obrzeżach Mokotowa, 40 metrów kwadratowych, nie będzie w nią ładował pieniędzy. To też nie zawsze wielka wartość architektoniczna, raczej wartość sentymentalno-historyczna. Nie wiem, co ja sam bym zrobił" - przyznał. "Może nie patrzę optymistycznie, ale widziałem, ile tych budynków zniknęło przez ostatnie lata. Tylko w zeszłym roku zniknęło ich dziewięć, z tego co widzę, a o wielu na pewno nie wiem" - dodał Niemczyk.
Jedynej nadziei, by budynki przetrwały, choć nie w swoim oryginalnym miejscu, Niemczyk upatruje w skansenie pod Warszawą. "Przed kilku laty burmistrz Ursynowa zapowiadał, że założy skansen drewnianych obiektów Warszawy. Pomysł upadł, budżet się rozpłynął, burmistrz się zmienił" - mówił Niemczyk. Jego zdaniem "gdyby powstał skansen, nawet pod Warszawą, właściciele mogliby się pozbyć starych domów i uwolnić grunt, a budynki zostałyby zachowane".
Na mapie zabytków Warszawy zaznaczono niemal 950 drewnianych budynków: blisko 250 ujętych w gminnej ewidencji zabytków, w tym 34 wpisane do rejestru zabytków, 530 budynki nieuwzględnione w GEZ i 140 obiektów, które już nie ma. Projekt badawczy "Architektura drewniana w Warszawie" - inwentaryzacja i opis budynków pod względem formy i funkcji trwa od 2018 r. Domy z drewna to obecnie ok. 3 proc. wszystkich obiektów zabytkowych na terenie miasta.(PAP)
autor: Jakub Borowski
brw/ par/