Podczas trwających sześć tygodni wyborów parlamentarnych w Indiach, partie polityczne walczą o 969 mln głosujących wysyłając ich do kin. Szczególnie premier Narendra Modi wykorzystuje bollywoodzkie filmy do promowania programu wyborczego Indyjskiej Partii Ludowej (BJP).
Od 19 kwietnia do 1 czerwca trwają wybory do Izby Ludowej, izby niższej indyjskiego parlamentu. Głosowanie podzielone jest na siedem faz. Wyniki mają być znane 4 czerwca.
Do zdobycia w wyborach parlamentarnych są 543 mandaty. Izba Ludowa wyłania premiera, który z kolei wybiera ministrów swojego rządu. Aby uzyskać większość, należy wprowadzić do izby co najmniej 272 deputowanych.
Według sondaży większość w parlamencie zdobędzie koalicja ugrupowań pod przywództwem Indyjskiej Partii Ludowej premiera Narendry Modiego. Rywalizuje z nią koalicja partii opozycyjnych, na czele której stoi Indyjski Kongres Narodowy (INC) z przewodniczącym Mallikarjunem Kharge i jego sojusznikiem Rahulem Gandhim.
Nandini Ramnath, indyjska krytyczka filmowa, w rozmowie z BBC, stwierdziła, że kino w Indiach w ostatnich latach zostało zideologizowane na niespotykaną wcześniej skalę. Jej zdaniem twórcy filmów podważają wiedzę na temat postaci i wydarzeń historycznych. "Ich celem jest stworzenie nowej alternatywnej historii" – podkreśliła.
Jej zdaniem szczególnie dotyczy to filmów w języku hindi, które powstają w Bollywood i trafiają do szerokiego grona widzów. Szacuje się, że rocznie to około 1000 nowych tytułów. Indie są największym producentem filmów na świecie, dla porównania w Hollywood produkuje się rocznie ok. 500 tytułów.
Film "Artykuł 370", który miał premierę w lutym br., został określony przez część krytyków jako "słabo zawoalowana" propaganda, która "usprawiedliwia wiele wątpliwych działań" rządu. Tytułowy artykuł to przepis konstytucyjny, który gwarantował autonomię stanu Dżammu i Kaszmir, gdzie większość mieszkańców stanowią muzułmanie. Paragraf ten został usunięty przez rząd premiera Modiego w 2019 r.
Bohaterkami tego thrillera politycznego są Zooni, agentka wywiadu, i Rajeshwari, urzędniczka w biurze premiera w New Delhi, pracujące przy zmianie prawa, które odbiera specjalny status Kaszmirowi. Wśród męskich postaci pojawia się premier, który choć w filmie jest anonimowy, jest on łudząco podobny do Narendry Modiego nosząc charakterystyczne ubranie i srebrną brodą. Złym bohaterem jest Burhan Wani, charyzmatyczny aktywista z Kaszmiru, przedstawiony jako muzułmański terrorysta. W rzeczywistości zginął on w wieku 22 lat podczas strzelaniny z indyjskimi siłami bezpieczeństwa. Jego pogrzeb w 2016 r. przyciągnął tysiące żałobników, dla których był on symbolem oporu i niezłomności kaszmirskiego narodu.
"Artykuł 370" osiągnął już globalny sukces – jego budżet wynosił 2,39 mln dolarów, a do tej pory zarobił on na całym świecie ponad 12 mln dolarów.
Indyjscy krytycy filmowi zauważają, że coraz częściej w nowej odsłonie bollywoodzkich filmów złymi postaciami są wyznawcy islamu. Tak też jest w filmie "The Kerala Story" z 2023 r., który opowiada o uwiedzionej przez muzułmanina hindusce, która po ślubie jest zmuszona do dołączenie do terrorystów z Państwa Islamskiego (IS) na Bliskim Wschodzie.
Jak wyjaśnia historyk i krytyk filmowy Karan Bali w rozmowie z telewizją France24, stereotyp muzułmanina terrorysty pojawił się w filmach z Bollywood po wybuchu powstania w Kaszmirze w latach 80. Jego zdaniem od tego czasu wizerunek tego bohatera uległ zmianom. "Najnowsze filmy są o wiele bardziej prymitywne i w sposób bardzo bezpośredni przedstawia muzułmanina jako wroga" – ocenił. W jego opinii, opowiadane w filmach historie "są bardzo biało-czarne, nie ma w nich niuansów ani szarości".
W marcu br. miała także miejsce premiera filmu biograficznego, który przedstawia losy Veera Saverkara jednego z przywódców indyjskich nacjonalistów działającego w pierwszej połowie XX w. W jednej ze scen pada kwestia, że polityka prowadzona przez Mahatmę Gandhiego spowolniła proces odzyskiwania niepodległość przez Indie.
Ruchika Sharma, historyczka z Uniwersytetu w New Delhi, w wywiadzie dla BBC, zaznaczyła, że "Bollywood nie zawsze trafnie oddaje fakty". Jej zdaniem branża filmowa pozwala sobie na swobodne opowiadanie historii, tak by stworzyć idealną legendę. "W każdym stuleciu Indii można znaleźć epicką historię na miarę +Gry o tron+. Jednak nie ma zgody na filmy, które wpłyną na zaognienie konfliktu hindusko-muzułmańskiego" – dodała.
Krytycy filmowi zauważają, że zmniejsza się liczba produkcji, które w krytyczny sposób przedstawiają władzę, m.in. w 2023 r. w Indiach zakazano emisji dwuczęściowego serialu dokumentalnego BBC "The Modi Question". Jednocześnie producenci filmów, które wspierają politykę premiera Narendry Modiego, otrzymują spore ulgi podatkowe. Dzięki rządowemu wsparciu bilety na te tytuły są znacznie tańsze lub bezpłatne, dzięki czemu przyciągają większą liczbę widzów.
Marta Zabłocka(PAP)
mzb/ mal/