Kubańska flaga znów zawisła w poniedziałek w Waszyngtonie jako znak otwarcia ambasady Kuby w stolicy Stanów Zjednoczonych i wznowienia stosunków dyplomatycznych między obydwoma krajami po ponad półwiecznej przerwie.
Flaga Kuby (niebieskie i białe pasy z gwiazdą na czerwonym trójkącie) zawisła na maszcie przed budynkiem przy 16. ulicy, w którym dotąd mieściła się Sekcja Interesów kubańskich w USA. Tłumy przybyłych z tej okazji Amerykanów, w tym wielu pochodzenia kubańskiego, powitały ten moment brawami i odśpiewaniem kubańskiego hymnu.
"To nadzwyczajna chwila. To początek nowego rozdziału w historii między obydwoma krajami, ale także dla mnie, między moją rodziną tu, w USA, i na Kubie" - powiedział PAP Juan Jose Valdes, geograf kubańskiego pochodzenia, który od 1961 roku mieszka w USA.
Jak wyjaśnił, stojąc w długiej kolejce do wejścia do ambasady, jest jednym z kilkunastu tysięcy kubańskich dzieci, które zostały wysłane przez rodziny do USA w ramach trwającej w latach 1960-62 tzw. operacji Piotruś Pan (z hiszp. Operacion Pedro Pan), największego tego typu exodusu na zachodniej półkuli. W Miami, na Florydzie, zajęli się nimi krewni lub brał pod opiekę Kościół katolicki.
"Miejmy nadzieję, że teraz będzie nam łatwiej utrzymywać kontakty z rodziną - powiedział Valdes. - Ale oczywiście to będzie długi proces, bo nie da się zmienić w jeden dzień systemu, który trwał pół wieku".
Niektórzy przyjechali na uroczystość otwarcia ambasady aż z Miami, gdzie mieszka najwięcej w USA Amerykanów kubańskiego pochodzenia. "To wielka radość patrzeć, jak kubańska flaga wznosi się w Waszyngtonie. Tysiące ludzi pracowały nad tym od lat, pisaliśmy listy, apelowaliśmy do polityków" - powiedział PAP Alvaro Fernandez, który do USA trafił jako 7-latek w 1960 roku. Przyznał, że w Miami wciąż żyje grupa ludzi, która jest przeciwna zbliżeniu USA z Kubą. "Ale z każdym dniem jest ich coraz mniej. Zmian nie da się powstrzymać. Następny krok, o który będziemy walczyć, to zniesienie embarga, by ludzie mogli swobodnie podróżować" - dodał.
O tym, że przed USA i Kubą wciąż długa droga, by pokonać dzielące oba kraje różnice, świadczyło przemówienie, wygłoszone podczas uroczystości przez szefa kubańskiej dyplomacji Bruno Rodrigueza. Odwołał się w nim do przywódcy kubańskiego ruchu niepodległościowego Jose Martiego, który - jak zaznaczył - oddał hołd amerykańskim wartościom. Ale jednocześnie Rodriguez ostrzegł przed "nadmierną żądzą dominacji" i podkreślił, że Kuba była w stanie przetrwać ostatnie 50 lat dzięki "mądremu przywództwu Fidela Castro".
Rodriguez zaapelował też do USA o zniesienie embarga handlowego, poszanowanie suwerenności Kuby oraz oddanie zajmowanego przez USA terenu w Zatoce Guantanamo, gdzie mieści się amerykańska baza wojskowa i więzienie dla osób podejrzanych o terroryzm. Jeszcze w poniedziałek Rodriguez ma się spotkać w Departamencie Stanu z szefem dyplomacji USA Johnem Kerrym.
Pod ambasadą Kuby nie doszło do znaczących protestów. Działająca w Waszyngtonie fundacja pamięci ofiar reżimów komunistycznych przysłała komunikat, w którym oświadczyła, że wzniesienie flagi kubańskiej w USA jest "olbrzymią zniewagą" dla wielu ludzi, którzy cierpieli i wciąż cierpią z powodu rządów reżimu Castro.
Ponowne otwarcie ambasady Kuby, która mieści się w sąsiedztwie ambasady RP w dzielnicy Adams Morgan, jest konsekwencją ogłoszonego w grudniu ub.r. przez prezydenta Baracka Obamę zwrotu w trwającej od ponad pół wieku polityce izolacji wyspy. Przez ostatnie sześć miesięcy negocjatorzy obu państw prowadzili rokowania w sprawie działań koniecznych do otwarcia ambasad w Hawanie i Waszyngtonie. W połowie kwietnia Obama ogłosił, że usuwa Kubę z listy krajów sponsorujących terroryzm.
"To początek nowego rozdziału w historii między obydwoma krajami, ale także dla mnie, między moją rodziną tu, w USA, i na Kubie" - powiedział PAP Juan Jose Valdes, geograf kubańskiego pochodzenia, który od 1961 roku mieszka w USA.
Departament Stanu poinformował w poniedziałek, że status dotychczasowego przedstawicielstwa USA na Hawanie został tego dnia podniesiony z Sekcji Interesów do rangi ambasady. Ale amerykańska flaga zostanie wciągnięta na maszt uroczyście dopiero, gdy wizytę w Hawanie złoży Kerry.
Agencja Reutera, powołując się na źródło w Hawanie, podała, że Kerry oficjalnie otworzy amerykańską ambasadę na Kubie 14 sierpnia.
USA zerwały stosunki dyplomatyczne z Kubą za prezydentury Dwighta Eisenhowera w 1961 roku w odpowiedzi na wzrost napięć z rewolucyjnym rządem Fidela Castro. Wprowadzone przez Eisenhowera embargo na relacje, w tym handlowe z Kubą, było od tego czasu wielokrotnie zaostrzane przez Kongres USA.
W USA już na początku roku weszły w życie różne ułatwienia w kontaktach z Kubą. Rozluźniono część restrykcji w handlu oraz w podróżach na Kubę dla osób jadących na wyspę w jednym z 12 określonych celów (m.in. by odwiedzić rodzinę, prowadzić interesy, a także w celach dziennikarskich, sportowych czy humanitarnych). W stosunku do pozostałych Amerykanów wciąż obowiązuje embargo. Dopóki Kongres nie wyrazi zgody, by je znieść, większość amerykańskich turystów nie będzie mogła swobodnie podróżować na Kubę.
Część parlamentarzystów, zwłaszcza z Partii Republikańskiej, która kontroluje obecnie Kongres, wciąż sprzeciwia się zbliżeniu USA z Kubą. Blokują środki na renowację budynku ambasady USA na Hawanie i zapowiadali, że będą odmawiać zatwierdzenia ambasadora USA na Kubie. Dopóki tego nie zrobią, obowiązki ambasadora pełnić będzie Jeffrey DeLaurentis, który kierował dotychczasowym przedstawicielstwem USA na Kubie.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
icz/ jhp/ kar/