Na karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata skazał w piątek łódzki sąd rejonowy Romana B. - właściciela terenu b. zajezdni tramwajowej, oskarżonego o zniszczenie tego zabytku wpisanego do gminnej ewidencji, poprzez polecenie jego rozbiórki.
Sąd uznał, że oskarżony jest winny zniszczenia zabytku, a wyrok był zgodny z żądaniem prokuratury. Sąd zdecydował, że Roman B. ma także zapłacić 5 tys. zł grzywny i 20 tys. zł na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Obrona, która chciała uniewinnienia, zapowiedziała apelację.
Sprawa wróciła do Sądu Rejonowego dla Łodzi Widzewa po tym, jak łódzki sąd okręgowy - po zażaleniu prokuratury - uchylił wcześniejsze postanowienie sądu pierwszej instancji o umorzeniu postępowania. Uznał, że decyzja ta była przedwczesna.
Zajezdnia z zespołem hal postojowych u zbiegu ulic Dąbrowskiego i Kilińskiego powstała w 1928 r. Została wpisana do gminnej ewidencji zabytków. Kilka lat temu teren został sprzedany prywatnemu inwestorowi; w styczniu 2011 obiekt zamknięto, a tramwaje przeniesiono do innych zajezdni w mieście.
Kilka miesięcy później Wojewódzki Konserwator Zabytków nakazał wstrzymanie prac rozbiórkowych na terenie zajezdni, ponieważ prowadzono je bez jego zgody. We wrześniu 2012 r. właściciel terenu rozebrał jednak budynki. W związku z tym WKZ złożył na policję zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Po wyburzeniu budynków Roman B. przesłał do mediów oświadczenie, w którym podkreślił, że "ruiny te służyły tylko podejrzanym elementom zbieraczy złomu, którzy systematycznie rozbierali stalowe konstrukcje". Zaznaczył, że teren jest prywatny, a decyzja o wpisaniu budynku do rejestru zabytków została uchylona prawomocnym wyrokiem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Do tego argumentu przychylił się także Sąd Rejonowy dla Łodzi Widzewa, który początkowo umorzył postępowanie przeciw Romanowi B. "wobec braku znamion czynu zabronionego". Sąd uznał, że oskarżony działał w przekonaniu, że niszczy rzecz, która nie jest zabytkiem.
Od tego postanowienia odwołała się prokuratura, która domagała się przeprowadzenia procesu. Zdaniem śledczych zebrane dowody wskazują, że oskarżony wiedział, że niszczy zabytek i dopuścił się przestępstwa zniszczenia zabytkowej zajezdni.
Według prokuratury wynikająca z przepisów Ustawy o ochronie zabytków definicja zabytku nie uzależnia możliwości uznania danej nieruchomości za zabytek od dokonania wpisu do jakiejkolwiek ewidencji czy rejestru. Zgodnie z tą definicją zabytek to nieruchomość lub rzecz, której zachowanie "leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową". Takie wymogi - zdaniem śledczych - spełnia zajezdnia, która w 2007 r. ujęta została także w gminnej ewidencji zabytków.
W ocenie prokuratury Roman B. wiedział także o tym, że kupiony przez niego obiekt jest zabytkiem. W 2011 roku właściciel stwierdził bowiem, że w związku z postępującą dewastacją zajezdni, której nie mógł zapobiec oraz brakiem możliwości zaadaptowania obiektu na nową działalność gospodarczą, zaproponował przekazanie go po opiekę Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi.
Za zniszczenie zabytku grozi kara do pięciu lat więzienia i nawiązka na cele społeczne w wysokości do 30-krotnego minimalnego wynagrodzenia. (PAP)
szu/ itm/