W Polsce jest kilka festiwali czytelniczych dla dzieci, ale ciągle jest zapotrzebowanie na nowe imprezy tego typu - uważa Ewa Gruda, rzecznik prasowy nowego festiwalu książki dla dzieci i młodzieży "Czytajmy", który odbywa się w Warszawie.
PAP: Po co Warszawie nowy festiwal książki dla dzieci?
Ewa Gruda, rzecznik prasowy festiwalu "Czytajmy", dyrektor Muzeum Książki Dziecięcej: Jest ogromne zapotrzebowanie na takie imprezy. W tym roku zadebiutował także w Warszawie festiwal czytelniczy "Tere-fere". Po raz pierwszy odbył się w marcu, a zainteresowanie odbiorców było tak duże, że w sierpniu przygotowano jego drugą edycję. "Czytajmy" będzie imprezą większą, zorganizowaną w prestiżowym miejscu - Arkadach Kubickiego na warszawskim Zamku Królewskim. Uczestniczyć w nim będzie około 70 wystawców, czyli większa część polskich edytorów książek dla dzieci.
PAP: Kto ma więcej pożytku z odwiedzania takich targów, dzieci czy ich rodzice?
Ewa Gruda: Każdy może znaleźć coś dla siebie. Dla dzieci bardzo atrakcyjne są spotkania z twórcami, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę. Autorzy, którzy często spotykają się z dziećmi mówią, że maluchy chcą czasem po prostu dotknąć pisarza czy ilustratora, przekonać się że są realnym bytem. Na festiwalu "Czytajmy" będzie m.in. Joanna Kulmowa, Joanna Papuzińska, Bohdan Butenko, Joanna Olech, Małgorzata Strzałkowska, Grzegorz Kasdepke. Wszyscy wymienieni przeze mnie twórcy słyną z tego, że znakomicie potrafią rozmawiać z dziećmi. W programie imprez towarzyszących są też warsztaty, seanse głośnego czytania, projekcje filmów.
Ewa Gruda: Pojawienie się książek skierowanych specjalnie do dzieci związane było ze zmianą postrzegania dzieciństwa, uznaniem znaczenia i wartości tego okresu w życiu. W Polsce za pierwszą książkę dla dzieci uważa się "Pamiątkę po dobrej matce" Klementyny z Tańskich Hoffmanowej, która ukazała się w 1819 r.
PAP: Ile książek dla dzieci ukazuje się rocznie w Polsce?
Ewa Gruda: Około 5 tys. tytułów. To bardzo dużo, oferta jest tak bogata, że rodzic może się poczuć nieco zagubiony, zwłaszcza że wcale nie wszystko, co w Polsce się ukazuje, jest godne polecenia. W wyborze mogą pomóc konkursy dla książek dziecięcych, których w Polsce funkcjonuje około sześciu.
PAP: Czemu aż tyle?
Ewa Gruda: Każdy z nich ma swoją specyfikę, przy wyborze laureatów zwraca uwagę na inne aspekty książki, dlatego wszystkie są potrzebne. Konkurs Książka Roku Polskiej Sekcji IBBY, w którym literaturoznawcy i graficy oceniają wartość literacką i edytorską dzieła, promuje nowatorstwo, niespotykane dotąd rozwiązania, natomiast w konkursie im. Haliny Skrobiszewskiej organizowanym przez Muzeum Książki Dziecięcej nagradzamy to, co według nas może okazać się ponadczasowe, trwałe.
"Przecinek i kropka" EMPiK-u dopuszcza do głosu rodziców i dzieci, którzy wybierają spośród 10 książek wytypowanych przez specjalistów. Z kolei książka laureata konkursu literackiego im. Kornela Makuszyńskiego ma spełniać pewne kryteria związane z patronem nagrody - ma to być książka optymistyczna, radosna, promująca pozytywne wartości, dotykająca ważnych spraw. Natomiast w konkursie im. Astrid Lindgren, organizowanym przez fundację Cała Polska Czyta Dzieciom, oceniane są książki które dopiero szukają wydawcy.
PAP: Na co dzień kieruje Pani Muzeum Książki Dziecięcej. Kiedy pojawiły się pierwsze książki dla dzieci?
Ewa Gruda: Dopiero w XVIII wieku. Wcześniej dzieciństwo traktowane było jako taki przejściowy czas w życiu człowieka, a dziecko jako niepełnowartościowy dorosły. Pojawienie się książek skierowanych specjalnie do dzieci związane było ze zmianą postrzegania dzieciństwa, uznaniem znaczenia i wartości tego okresu w życiu. W Polsce za pierwszą książkę dla dzieci uważa się "Pamiątkę po dobrej matce" Klementyny z Tańskich Hoffmanowej, która ukazała się w 1819 roku. Hoffmanowa była także, obok Stanisława Jachowicza, autorką pierwszych "abecadlników", czyli książeczek przeznaczonych do nauki czytania. Pierwsze książki dla dzieci miały w sobie bardzo silnie wpisaną funkcję dydaktyczną - miały wychowywać przyszłych dorosłych. Pierwsza polska książka dla dzieci, która na równi z dydaktyką stawiała rozrywkę dziecka to "O krasnoludkach i o sierotce Marysi" Marii Konopnickiej.
PAP: Wspaniałym okresem dla książki dla dzieci było w Polsce XX-lecie międzywojenne. Z czego to wynikało?
Ewa Gruda: Działali wtedy wspaniali twórcy tacy jak Makuszyński, Brzechwa, Tuwim, Lechoń, Korczak. Ale też właśnie wtedy książki dla dzieci stały się o wiele bardziej dostępne, w XIX wieku był to towar bardzo elitarny. W XX-leciu książki stały się tańsze, a przez to dużo bardziej popularne.
PAP: Czy autor książek dla dzieci zdobył kiedykolwiek literackiego Nobla?
Ewa Gruda: Niektórzy nobliści, jak Selma Lagerloef, mieli w swoim dorobku książki dla dzieci. Odpowiednikiem Nobla w literaturze dla dzieci jest nagroda im. Hansa Christiana Andersena IBBY. Polski twórca dostał ją tylko raz, w 1982 roku. Przyznano ją wtedy Zbigniewowi Rychlickiemu, autorowi ilustracji książek Wandy Chotomskiej, Czesława Janczarskiego, Ludwika Jerzego Kerna, Marii Kownackiej, twórcy postaci książkowego i filmowego Misia Uszatka i szaty graficznej czasopisma "Miś".
PAP: Jaki rodzaj współczesnych książek dla dzieci ceni Pani najbardziej?
Ewa Gruda: Z książkami dla dzieci często bywa tak, że budują oddzielny, rządzący się swoimi prawami świat, który ma mało odniesień do codzienności życia rodziców dziecka. Izolowanie dziecka od problemów codzienności nie do końca jest dobre. Dlatego bardzo cenię książki, które uczą dzieci życia, pozwalają zmierzyć się z konkretnymi problemami. I wcale nie muszą to być teksty typowo realistyczne. Z tego względu godne polecenia wydają mi się książki Marcina Szczygielskiego. Choć nie stronią od przygody i fantazji, to jednak przekazują czytelnikom głęboką wiedzę o najistotniejszych sprawach życia. Na przykład potrafią zwrócić uwagę dziecka ku ludziom starszym, dziadkom, których warto posłuchać jako "przybyszy z przeszłości", jak to pisarz określił w "Arce Czasu". Również w baśniowy, metaforyczny sposób mierzy się z jakże trudnymi problemami związanymi z adopcją Katarzyna Kotowska w słynnym "Jeżu", a Jarosław Mikołajewski w książce "Kasia, Panjan i Pangór" mądrze i w sposób dostosowany do potrzeb dziecka pisze o śmierci. Takich mądrych, wartościowych, a jednocześnie zajmujących książek jest dużo więcej.
Festiwal "Czytajmy" odbywa się w dniach 19-21 września w Arkadach Kubickiego na warszawskim Zamku Królewskim.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ abe/