E-cmentarze pokazują, że grób z trumną niekonieczne jest nam potrzebny do podtrzymania pamięci o zmarłym, ważniejsza jest bliskość emocjonalna - mówi PAP dr Magdalena Kamińska, socjolog zajmująca się kulturą internetu z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. PAP: Jakie formy przeżywania żałoby możemy wyróżnić w internecie?
Magdalena Kamińska: Bardzo często jest to forma bloga, wirtualne cmentarze są szczególnie ciekawe, ale nie tak popularne. Osoby po stracie gromadzą się niekiedy na forach, a wspólne przeżywanie żałoby może mieć miejsce na portalach społecznościowych czy w serwisie YouTube (tworzenie filmowych hołdów dla zmarłych). Jednak wątek śmierci może pojawić się w każdym środowisku internetowym, podobnie jak ona sama może zaskoczyć nas w realnym życiu w każdym miejscu i każdej sytuacji.
PAP: Czy internetowe formy przeżywania żałoby należy traktować jako całkowicie nowe zjawisko czy raczej uzupełnienie tradycyjnych sposobów wyrażania smutku po stracie bliskich?
Magdalena Kamińska: Wiele form przeżywania żałoby w sieci opiera się na reprezentacji, metaforze, analogii do rzeczywistości, dlatego mam wrażenie, że jest to raczej uzupełnienie tradycyjnych form. Natomiast dzisiaj zmienia się nasza wrażliwość, poziom emocji, który towarzyszy śmierci, umieraniu, żałobie i niektóre tradycyjne formy jej przeżywania przyjęte w kulturze stają się niewystarczające.
Dlatego muszą powstawać nowe formy, a internet okazał się niezwykły w przyspieszaniu ich powstawania, bo łączy ze sobą ludzi, którzy mają właśnie z tym problem i pozwala im wspólnie stwarzać nowe praktyki. Internet przesuwa także granicę tego, co można okazać publicznie w czasie żałoby. Myślę, że te zmiany wpłyną także na pozainternetowe żałobne praktyki.
Magdalena Kamińska: W połowie ubiegłego wieku pojawiła się teza historyków kultury, że usunęliśmy śmierć z przestrzeni publicznej. Nasz świat miał być wolny od śmierci, choroby. Zmarłych chowaliśmy na cmentarzach w prywatnych ceremoniach, staraliśmy się mieć jak najmniej kontaktu ze śmiercią. Mam takie wrażenie, że to, co dzieje się w internecie to jest wielki powrót tematów dotyczących śmierci i umierania.
PAP: W jaki sposób?
Magdalena Kamińska: W połowie ubiegłego wieku pojawiła się teza historyków kultury, że usunęliśmy śmierć z przestrzeni publicznej. Nasz świat miał być wolny od śmierci, choroby. Zmarłych chowaliśmy na cmentarzach w prywatnych ceremoniach, staraliśmy się mieć jak najmniej kontaktu ze śmiercią. Mam takie wrażenie, że to, co dzieje się w internecie to jest wielki powrót tematów dotyczących śmierci i umierania. Dzięki internetowi śmierć i żałoba wracają na swoje miejsce, jako jednak część naszego życia - część codzienności rozgrywająca się w przestrzeni publicznej.
PAP: Czy internet daje możliwość innego przeżywania żałoby?
Magdalena Kamińska: Przeżywanie tego typu uczuć wciąż ograniczają różnego rodzaju tabu. Przeżywanie żałoby raczej traktowane jest jako coś prywatnego, nawet intymnego, coś, co przeżywa się w domu - często samotnie i z poczuciem braku zrozumienia przez innych tego, co się samemu przeżywa. Internet daje ludziom możliwość kontaktu z osobami, które mają za sobą podobne przeżycia. Dzięki temu mogą lepiej sobie poradzić z emocjami związanymi z żałobą, mogą podzielić się swoimi przeżyciami. A z drugiej strony jest to także taki komunikat dla żałobników, że inne osoby, które doświadczyły tego typu emocji, wyszły z tego.
PAP: A jak internet zmienia nasz stosunek do tradycyjnych form żałoby?
Magdalena Kamińska: E-cmentarze stawiają pytanie, na ile potrzebujemy obecności ciała, grobu, krzyża i trumny, żeby przeżywać żałobę. Mam wrażenie, że internet pokazuje, że grób z trumną niekonieczne jest nam potrzebny do podtrzymywania pamięci o zmarłym. Ważniejsze jest, aby mieć emocjonalną, a nie fizyczną bliskość ze zmarłym. Internet jest takim miejscem, które nie jest mocno związane z ciałem, raczej z duszą, jakkolwiek ją rozumiemy. Niewykluczone, że coraz częściej będziemy mieli do czynienia z takimi wirtualnymi cmentarzami. Oczywiście przyczynia się do tego także coraz większa społeczna mobilność związana przede wszystkim z poszukiwaniem pracy.
PAP: Czy takie e-cmentarze nie stanowią zagrożenia - bo łatwiej zaglądać w internecie na e-cmentarz niż pojechać na rzeczywisty cmentarz?
Magdalena Kamińska: Myślę, że ma mniejsze znaczenie, w jakiej formie dajmy wyraz pamięci o zmarłych – czy oddajemy szacunek szczątkom w grobie, czy tworzymy i dbamy o inne miejsce upamiętnienia. Najważniejsze, żebyśmy w ogóle o nich pamiętali. E-cmentarze pokazują, że mimo codziennego zabiegania wciąż chcemy wspominać zmarłe osoby, które były dla nas ważne.
PAP: Czy to może prowadzić do niekończącej się żałoby?
Magdalena Kamińska: Może tak być, ale proszę pamiętać, że internet to jest tylko narzędzie i wydaje mi się, że w takich sytuacjach decydują przede wszystkim cechy psychologiczne danej osoby czy okoliczności śmierci. Wypadki, że żałoba spowodowała zachwianie równowagi psychicznej, zdarzały się przecież również przed powstaniem internetu. Owszem, zdarzają się takie sytuacje - sama widziałam takie blogi - gdzie osoby piszące miały ewidentny problem z zakończeniem żałoby. Nie sądzę jednak, żeby to była wyłączna wina internetu, decydują raczej predyspozycje psychiczne.
Rozmawiał Krzysztof Markowski. (PAP)
krm/ abe/