Świętokrzyskie Stowarzyszenie Dziedzictwa Przemysłowego, które organizowało pokazy starożytnego hutnictwa podczas Dymarek Świętokrzyskich, w tym roku zaprezentuje je na Lubelszczyźnie. Z kolei gmina Nowa Słupia, w której dotychczas odbywały się prezentacje, zorganizuje własne dymarki.
Dymarki Świętokrzyskie, których 50. edycja obyła się w ubiegłym roku, to jedna z największych imprez turystycznych regionu. Odbywają się w miejscu, gdzie archeolodzy odkryli starożytne stanowiska hutnicze. Poza pokazami i inscenizacjami, odbywały się m. in. koncerty regionalnych zespołów ludowych. Imprezę organizował lokalny samorząd, ale za scenariusz pokazów archeologicznych odpowiadało Świętokrzyskie Stowarzyszenie Dziedzictwa Przemysłowego (ŚSDP).
W tym roku gmina i stowarzyszenie nie doszły do porozumienia, dlatego ŚSDP, które ma prawa do marki „Dymarki Świętokrzyskie” zorganizuje pokazy poza Nową Słupią. Z kolei gmina Nowa Słupia w połowie sierpnia zaprasza na dymarki, które organizuje prowadzone przez samorząd Centrum Dziedzictwa Gór Świętokrzyskich.
Jak mówił w piątek na konferencji prasowej w Kielcach prezes ŚSDP Andrzej Przychodni, brak porozumienia z gminą wynika „wyłącznie z odmiennego zrozumienia zasad współpracy, po obu stronach”. „Nie zamierzamy przeszkadzać w organizacji wydarzenia przez gminę” – podkreślił.
Dodał, że Stowarzyszenie, która od 18 lat realizuje - przy udziale naukowców - związane z dymarkami przedsięwzięcie „Człowiek i Żelazo w pierwszych wiekach naszej ery”, zamierza go nadal prowadzić. Planowano urządzić pokazy w Parku Etnograficznym w Tokarni pod Kielcami, ale nie doszło do porozumienia z Urzędem Marszałkowskim, który jest organizatorem placówki.
Dlatego, jak mówił Przychodni, projekt będzie miał w tym roku charakter „wyjazdowy” - w lipcu i w sierpniu w Wiosce Gotów w Masłomęczu k. Hrubieszowa (Lubelskie): 30 lipca podczas 14. Biesiady Archeologicznej oraz w dniach 12-13 sierpnia, w czasie spotkania współtwórców projektu „Człowiek i Żelazo...”. Wydarzenia objął patronatem Instytut Archeologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
„Będzie to wydarzenia zwiane w Dymarkami Świętokrzyskimi (…) Nie będziemy się od tej nazwy i od znaku, do którego jesteśmy uprawnieni, odżegnywać. Ale też absolutnie nie zamierzamy stwierdzać, że jest to samo, co do tej pory odbywało się w Nowej Słupi - nie należy imprezy, która odbywała się od 50 lat utożsamiać z tym, co będzie się odbywało w Masłomęczu” - podkreślił Przychodni.
Jak zapowiedział, w przyszłym roku Dymarki Świętokrzyskie mają powróć do woj. świętokrzyskiego, ale na razie nie ujawniono szczegółów.
Pełnomocnik zarządu stowarzyszenia, prof. Szymon Orzechowski z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach ocenił, że o sile dymarek decydował fakt, iż impreza miała bardzo mocne podłoże naukowe - chodziło o promocję podczas imprezy plenerowej prowadzanych w regionie badań. „Myślę, że przez 50 lat zapomnieliśmy czym są dymarki jako impreza i jakie mają korzenie” - podkreślił naukowiec, który od ponad 30 lat bada starożytne hutnictwo w regionie świętokrzyskim.
Przypomniał, że przedsięwzięcie, poza tradycją starożytnego hutnictwa przybliżało także życie codzienne ludzi przed dwoma tysiącami lat. W prezentacjach i pokazach brali udział m. in. archeolodzy, studenci archeologii, wielu pasjonatów. „To najlepszy festyn archeologiczny związany z okresem wpływów rzymskich na ziemiach polskich. A metalurgicznego takiego nie ma w Europie. Pokazujemy wszystko, od momentu pozyskiwania surowców, ich przetwarzania, aż do fazy kowalskiej” – opisywał prof. Orzechowski.
Zaznaczył, że meritum imprezy, czyli pokaz żelaza, zawsze był kontrolowany i prowadzony przez naukowców. Profesor wyraził obawę, czy część archeologiczna obecnie organizowanego przez gminę przedsięwzięcia, nie przybierze charakteru festynu. „Dymarki były zawsze fenomenem socjologicznym, gdzie nauka spotykała się z popularyzacją regionu, kulturą ludową i populistyczną zabawą. To tworzyło konglomerat tych wszystkich spraw. Nasze stowarzyszenie uzdrowiło proporcje, bo kiedyś zabawa przerastała to, co się działo na piecowisku. Miejmy świadomość, że dymarki w takiej formie, nie będą tymi dymarkami, które były” – podsumował prof. Orzechowski.
Dymarki w Nowej Słupi zaplanowano w dniach 12-13 sierpnia. Dyrektor tutejszego Centrum Dziedzictwa Gór Świętokrzyskich Piotr Sepioło zapewnił w rozmowie z PAP, że prezentacje archeologiczne podczas tegorocznej imprezy odbędą się na bardzo wysokim poziomie, „nie zaniżonym względem lat poprzednich”. „Patronat merytoryczny objęło Państwowej Muzeum Archeologiczne w Warszawie, którego pracownicy także wezmą udział w dymarkach” – zaznaczył.
Podczas dymarek zaplanowano też rekonstrukcje historyczne, dotyczące życia codziennego w okresie wpływów rzymskich.
Sepioło dodał, że w część merytoryczną zostali zaangażowani także pracownicy miejscowego Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego, które od niedawna jest w strukturach Centrum (wcześniej prowadziła je Naczelna Organizacja Techniczna). Przypomniał, że w Nowej Słupi od pięciu lat działa Centrum Kulturowo-Archeologiczne - jedna z niewielu instytucji, która na co dzień prowadzi eksperymenty związane ze starożytnym hutnictwem na tym terenie.
Dyrektor ocenił, że projekt „Człowiek i Żelazo…” realizowany przez ŚSDP jest bardzo dobrym przedsięwzięciem, gwarantującym wysoką jakość pokazów. „Ubolewam, że nie mogliśmy się porozumieć ze Stowarzyszeniem (…) ale wydaje mi się, że trzeba trochę odnowić tę formułę. To, że będą pokazywali swój projekt poza regionem, pozytywnie wpłynie na odbiór dymarek i zwiększenie świadomości ludzi o starożytnej historii Gór Świętokrzyskich” – dodał Sepioło.
W ubiegłym roku trzydniowe dymarki odwiedziło w Nowej Słupi ponad 33 tys. osób.
W Górach Świętokrzyskich na przełomie starej i nowej ery działało centrum hutnicze – jedno z największych w barbarzyńskiej Europie. W ciągu 50 lat archeolodzy odkryli blisko 400 tys. ziemnych pieców dymarkowskich, w których nasi przodkowie przetopili ponad 8 tys. ton rudy. (PAP)
ban/ pat/