Celem publikacji jest odtworzenie rozproszonych w wyniku wojen zbiorów archeologicznych z obszaru południowo-wschodniej strefy Bałtyku - powiedziała PAP Anna Bitner-Wróblewska, współredaktorka i współautorka unikatowego wydawnictwa „Inwentarz archeologiczny guberni kowieńskiej”.
PAP: Wielkie wojny zniosły z powierzchni ziemi Wielkie Księstwo Litewskie i jego dziedzictwo, a tu okazuje się - o czym świadczą te imponujące tomy, że możliwe jest przeprowadzenie dokumentacji zabytków archeologicznych na tamtych terenach i ich opublikowanie.
Anna Bitner-Wróblewska: Publikacja "Inwentarz archeologiczny guberni kowieńskiej" autorstwa Michała Eustachego Brensztejna jest trzecim etapem realizacji projektu Ostbalticum, czyli rekonstrukcji i przywracania do obiegu publicznego zaginionego czy też uważanego za zaginione dziedzictwa archeologicznego rejonu południowego i południowo-wschodniego Bałtyku.
Anna Bitner-Wróblewska: Publikacja "Inwentarz archeologiczny guberni kowieńskiej" autorstwa Michała Eustachego Brensztejna jest trzecim etapem realizacji projektu Ostbalticum, czyli rekonstrukcji i przywracania do obiegu publicznego zaginionego czy też uważanego za zaginione dziedzictwa archeologicznego rejonu południowego i południowo-wschodniego Bałtyku.
Ideą projektu Ostbalticum jest odtworzenie rozproszonych w wyniku II wojny światowej zbiorów archeologicznych z obszaru południowo-wschodniej strefy Bałtyku. Projekt realizowany jest od 2008 r. i od początku ma charakter międzynarodowy, biorą w nim udział archeolodzy z Polski, Litwy, Łotwy, Niemiec, Białorusi i Rosji.
PAP: Co to znaczy do "obiegu publicznego", czy wszyscy chcą wiedzieć, jakie są losy np. wykopalisk na dalekiej Żmudzi?
Anna Bitner-Wróblewska: Ta publikacja adresowana jest zarówno do fachowców jak i do publiczności, czyli ludzi interesujących się historią, kulturą, dziedzictwem kulturowym, zwłaszcza tego terenu, który był niesłychanie doświadczony przez wojny. Chodzi o przywracanie wspólnej pamięci historycznej narodów, m.in. poprzez przypomnienie polsko-litewsko-białoruskiego dziedzictwa archeologicznego.
PAP: Jaki to jest dokładnie obszar, jaki badał Brensztejn, czy pokrywa się z obszarem Wielkiego Księstwa Litewskiego?
Anna Bitner-Wróblewska: Tematem "Inwentarza..." jest teren guberni kowieńskiej, jednostki administracyjnej w dawnej carskiej Rosji. Siłą rzeczy badania objęły część terenu Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jednak ramy terytorialne, które sobie wyznaczył autor rękopisu Michał Brensztejn, to była gubernia kowieńska. Jej granice w toku dziejów się zmieniały. Brensztejn przyjął szeroko rozumiane granice guberni; a zatem jego inwentarz dotyczył terenów północnej Białorusi, niemal całej Litwy, co prawda bez terenów południowo-zachodnich z Wilnem i okolicami, ale za to sięgających aż do Morza Bałtyckiego i dzisiejszej Połągi - ten obszar znalazł się później w guberni kurlandzkiej - i niewielkiego fragmentu dzisiejszej południowo-wschodniej Łotwy.
Na prawie 200 kartach rękopisu Brensztejn opisał 900 stanowisk archeologicznych, a ściślej miejscowości, w których znaleziono różnego rodzaju stanowiska archeologiczne, a więc dawne osady, grodziska, czyli osady o charakterze obronnym, różnego typu cmentarzyska z grobami kurhanowymi i grobami płaskimi, z pochówkami ciałopalnymi i szkieletowymi. Opisywał też luźno znalezione przedmioty np. topory kamienne, ozdoby, broń, monety, a także relikty dawnych fortyfikacji i tzw. kolgryndy czyli umocnione przejścia przez bagna.
PAP: Jakie były najbardziej efektowne odkrycia, z czego badacz miał największą satysfakcję?
Anna Bitner-Wróblewska: Wśród 900 odkrytych i opisanych znalezisk archeologicznych trudno wskazać jedną, dwie czy nawet dziesięć pozycji najbardziej znaczących. Myślę, że dla Brensztejna ważne i najbliższe sercu były znaleziska z terenu powiatu telszewskiego. Brensztejn urodził się w Telszach, które niegdyś były stolicą jednego z powiatów Księstwa Żmudzkiego. I właśnie ten dawny powiat telszewski w guberni kowieńskiej zbadał najdokładniej. Piechotą przemierzył go wzdłuż i wszerz; wiele stanowisk sam odwiedził. Z punktu widzenia autora "Inwentarza..." to ten region był najbardziej fascynujący.
PAP: "Inwentarz archeologiczny..." Brensztejna to zapewne cenne źródło i dla współczesnych badaczy?
Anna Bitner-Wróblewska: Naturalnie, i to nie tylko dla archeologów. Ta praca stanowi kopalnię wiedzy również dla językoznawców, np. dla badaczy dialektu żmudzkiego. Brensztejn w swoim opisie często wymienia nazwy w dialekcie żmudzkim, które nie zachowały się lub są znane w innym brzmieniu. Badacz bardzo interesował się zagadnieniami językoznawstwa; zbierał na przykład nazwy własne, które zawierały określenie "kapas", co po litewsku oznacza grób albo cmentarz oraz "alka" co po litewsku oznacza święte miejsce. Pasjonował się tymi danymi językoznawczymi i przykładał do nich wielką wagę. Mogą mieć one bowiem znaczenie dla archeologa przy lokalizacji stanowisk archeologicznych.
Anna Bitner-Wróblewska: Ta publikacja adresowana jest zarówno do fachowców jak i do publiczności, czyli ludzi interesujących się historią, kulturą, dziedzictwem kulturowym, zwłaszcza tego terenu, który był niesłychanie doświadczony przez wojny. Chodzi o przywracanie wspólnej pamięci historycznej narodów, m.in. poprzez przypomnienie polsko-litewsko-białoruskiego dziedzictwa archeologicznego.
Ponadto "Inwentarz" jest cennym źródłem dla współczesnych historyków i badaczy kultury. Brensztejn bowiem opisując stanowiska archeologiczne i konkretne znaleziska przedstawiał okoliczności ich odkrycia, ludzi, którzy dokonali tych odkryć i tych, którzy udostępniali mu prywatne zbiory, kolekcje i biblioteki. Przeprowadzał swoje kwerendy w terenie, ale też w dworach szlacheckich, pałacach, w gabinetach urzędników. Opisując te kontakty tworzył ciekawy obraz społeczeństwa tego regionu Europy.
PAP: W czasach, gdy Brensztejn tworzył swój "Inwentarz..." wiele cennych zabytków gromadzono w dworach, domach na plebaniach...
Anna Bitner-Wróblewska: Powszechne były tradycje kolekcjonowania pamiątek. Gromadzenie świadectw przeszłości zarówno rodzinnych jak i "stron ojczystych" uważano za powinność i patriotyczne zadanie. Były to czasy zaborów i gromadzenie dzieł sztuki, dokumentów, rękopisów, starodruków, książek, zabytków archeologicznych, numizmatycznych, okazów geologicznych było działaniem patriotycznym i faktycznym ocalaniem dziedzictwa kulturowego nie tylko Polski, ale i Litwy i Białorusi.
PAP: Korzystając z prywatnych zbiorów i bibliotek, kolekcji Brensztejn utrwalał również ich losy...
Anna Bitner-Wróblewska: To rzecz zupełnie kapitalna - dane, które Brensztejn zebrał o kolekcjach prywatnych, z których korzystał. A były to m.in. zbiory malarza, archeologa amatora Tadeusza Dowgirda, księdza Józefa Żogasa, malarza Romana Szwoynickiego, księcia Michała Ogińskiego, kolekcjonerów Alfonsa Brodowskiego, Antoniego Zaborskiego czy Jana Obsta. Te kolekcje w większości albo już nie istnieją, albo uległy rozproszeniu. O niektórych zachowały się tylko enigmatyczne wzmianki. Z kolei niektóre zachowały się we współczesnych zbiorach muzealnych, np. kolekcja księdza Żogasa. Znajduje się ona obecnie w zbiorach litewskiego muzeum w Szawlach, ale niestety zabytki są pozbawione metryczek. To właśnie „Inwentarz…” może być pomocny przy identyfikacji kolekcji czy odtworzenia miejsc odkrycia poszczególnych zabytków.
Anna Bitner-Wróblewska: To nie tylko cenne źródło dla archeologów. Ta praca stanowi kopalnię wiedzy również dla językoznawców, np. dla badaczy dialektu żmudzkiego. Brensztejn w swoim opisie często wymienia nazwy w dialekcie żmudzkim, które nie zachowały się lub są znane w innym brzmieniu. (...) Ponadto "Inwentarz" jest cennym źródłem dla współczesnych historyków i badaczy kultury. Brensztejn bowiem opisując stanowiska archeologiczne i konkretne znaleziska przedstawiał okoliczności ich odkrycia, ludzi, którzy dokonali tych odkryć i tych, którzy udostępniali mu prywatne zbiory, kolekcje i biblioteki.
Trudno jeszcze teraz w pełni docenić znaczenie tej publikacji, bo może być wykorzystana przez naukowców reprezentujących rozmaite dziedziny. Bezsprzecznie jest też jednak kapitalnym źródłem informacji dla miłośników regionu, dla społeczności lokalnych.
PAP: Dlaczego dopiero teraz "Inwentarz..." ujrzał światło dzienne, gdzie się przechował?
Anna Bitner-Wróblewska: Rzeczywiście praca publikowana jest po raz pierwszy, po ponad 100 latach od ukończenia manuskryptu. Brensztejn zakończył spisywanie inwentarza około 1913 r., ale jeszcze w trakcie pracy nad rękopisem czynił starania o wydanie go drukiem. Ponowił te próby w latach 20-tych, ale nie znalazł funduszy. Potem zarzucił starania, jednak dziełem zainteresowali się polscy archeolodzy. Po I wojnie światowej, kiedy Polska odzyskała niepodległość, powstał pierwszy urząd ds. ochrony zabytków - Państwowe Grono Konserwatorów Zabytków Przedhistorycznych i ta instytucja zakupiła od autora rękopis "Inwentarza..." w 1926 r. za 300 ówczesnych polskich złotych. I tak trafił on do biblioteki tego urzędu w Warszawie. W 1928 r. prezydent Mościcki powołał do życia Państwowe Muzeum Archeologiczne, które przejęło po Gronie Konserwatorów funkcje ochrony dziedzictwa narodowego oraz wszystkie jego zasoby, w tym bibliotekę i archiwum wraz z "Inwentarzem..." Brensztejna. I w zbiorach Państwowego Muzeum Archeologicznego ten manuskrypt pozostaje do dziś.
PAP: A kto wpadł na trop rękopisu "Inwentarza..." i na pomysł, aby go opublikować?
Anna Bitner-Wróblewska: Wyszukała go wśród dokumentów pani Maria Krajewska z Pracowni Dokumentacji Naukowej Państwowego Muzeum Archeologicznego. Pokazała mi ten rękopis, a ponieważ rzecz się znakomicie mieści w zakresie projektu Ostbalticum zgłosiliśmy „Inwentarz …” jako propozycję do kolejnego etapu tego projektu w MKiDN i ministerstwo go zaakceptowało. Projekt wydania "Inwentarza..." znalazł się w oficjalnych dokumentach dotyczących współpracy kulturalnej polsko-litewskiej i w ten sposób doszło do publikacji. Chciałabym podkreślić znaczenie współpracy międzynarodowej przy realizacji tego projektu, przede wszystkim ze strony litewskiej.
PAP: Podobno pewien udział w opublikowaniu tego dzieła mają podobno i współcześni archeolodzy.
Anna Bitner-Wróblewska: Są oni autorami obszernych komentarzy.
PAP: Czy były jakieś wizje lokalne, konfrontacje w terenie?
Anna Bitner-Wróblewska: Tom I jest bogato ilustrowany współczesnymi zdjęciami grodzisk z terenów Litwy i północnej Białorusi. Dokonano licznych weryfikacji zapisów Brensztejna z tym, co pozostało w terenie.
Ja osobiście wędrowałam po Wilnie śladami adresów Brensztejna, np. dom, w którym mieszkał w Zaułku Montwiłłowskim nadal istnieje - tam w okresie międzywojennym mieściła się kolonia urzędnicza, którą zamieszkiwali m.in. pracownicy Uniwersytetu, do których należał Brensztejn.
PAP: Jakie kraje uczestniczyły w ożywieniu "Inwentarza..."
Anna Bitner-Wróblewska: Polska, Litwa, Białoruś - autorzy z tych trzech krajów wzięli udział w opracowaniu rękopisu i jego analizie.
PAP: Interesująca i intrygująca jest sama postać Brensztejna...
Anna Bitner-Wróblewska: Był absolutnie nietuzinkowym człowiekiem. Sądząc po jego bardzo rozległych zainteresowaniach był prawdziwym człowiekiem renesansu, a przy tym – co warto podkreślić - samoukiem. Archeologia należała do jego młodzieńczych fascynacji, z biegiem czasu zajmowały go też inne sprawy. Można powiedzieć, że był archeologiem i etnografem, historykiem kultury, bibliografem, publicystą; napisał mnóstwo artykułów w czasopismach warszawskich i wileńskich, był bibliotekarzem Biblioteki Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. W bibliotece zajmował się rękopisami litewskimi, napisał także historię ludwisarstwa na Litwie. Zajmowała go problematyka życia kulturalnego na terenie Litwy w wieku XIX. i w początkach wieku XX. Brensztejn był postacią niezwykle malowniczą. Urodził się na Żmudzi w rodzinie o korzeniach niemieckich. Czuł się Polakiem, ale przede wszystkim Żmudzinem. Jego przywiązanie do tego regionu, do swojej małej ojczyzny, pozostało w nim na całe życie.
PAP: Czy wydane obecnie tomy "Inwentarza" zamykają projekt Ostbalticum?
Anna Bitner-Wróblewska: Ukaże się jeszcze tom czwarty, prezentujący różnego typu źródła archiwalne i konfrontowane z nimi oryginalne zabytki z całego regionu Ostbalticum, poszerzonego o Białoruś.
Pozwoli to na pokazanie różnorodności problematyki, wspólnych doświadczeń w przywracaniu utraconego dziedzictwa, znaczenia współpracy międzynarodowej w tej dziedzinie.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
Anna Bitner-Wróblewska jest kustoszem dyplomowanym w Dziale Archeologii Bałtów w Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie.