Nieznane opowiadanie Marka Nowakowskiego można przeczytać w 75. wydaniu „Frondy LUX”. Postać zmarłego w ubiegłym roku pisarza, zajmującego się w swej twórczości życiem warszawskich ulic i podwórek, jest głównym tematem numeru.
„Nic mnie to nie odchodzi” to opowiadanie utrzymane w klimacie niepewności. Jego bohaterem jest tu niejaki „Glazurnik”, nowoprzybyły, tajemniczy mieszkaniec „świdermajera”, służącego niegdyś za dom letniskowy dla warszawiaków.
Przybysz nie ułatwia sąsiadom akceptacji: jest bałaganiarzem, zostawia deski z gwoździami na ścieżkach, po których chodziły dzieci, pali gumę, zadymiając okolicę wyziewami, znęca się nad wałęsającymi się psami. To zachowanie staje się przyczyną niepokoju, a później zainteresowania jego osobą ze strony żony jednego z lokatorów, która odkrywa w sobie podobieństwa charakterologiczne.
Marek Nowakowski dzieciństwo spędził w podwarszawskich Włochach. Tam też poznał świat lumpów i awanturników, który stał się dlań źródłem inspiracji w późniejszej pracy pisarskiej. W swych książkach opisywał miejski folklor. Ich tematem jest życie ludzi z marginesu społecznego, amoralny świat przestępców i dziwaków. Ubóstwo i uzależnienia to główne problemy bohaterów pisarza, uznanego za najbardziej warszawskiego.
Mateusz Matyszkowicz, redaktor naczelny „Frondy”, nazywa Nowakowskiego „pomnikiem mijającej Warszawy”, podkreślając, że pisarz swoją literaturę tworzył w oparciu o własne doświadczenia, sam schodząc do świata wykluczonych.
Uważa, że propaganda PRL próbowała zatrzeć ślad ich istnienia, gdyż „półświatek” nie pasował do wizerunku państwa. Jak uzasadnia, „przedstawiciele tych grup społecznych nie godzili się na wtłoczenie w wielką machinę społeczną. Bronili swojej jednostkowości i swojej lokalności. Bronili także własnych zasad”.
Zdaniem Matyszkowicza, proza Nowakowskiego to bogaty w detale reporterski opis życia najniższych warstw. Pisarz nie stronił od wulgarnego języka gwary przestępczej w myśl idei, że „tylko prawda jest ciekawa”. Jak zauważa autor artykułu, Nowakowski naśladował w tym prozę swojego mistrza, Józefa Mackiewicza, wolną od ingerowania nawet w najdrobniejszy szczegół utrwalonej na papierze rzeczywistości.
„Fronda LUX” zamieszcza portret pisarza, napisany z okazji pośmiertnego przyznania mu Nagrody im. Lecha Kaczyńskiego. Autor portretu, Włodzimierz Bolecki, zwrócił uwagę na perfekcjonizm Nowakowskiego, przejawiający się w wielokrotnym poprawianiu tekstów, oszczędnym i precyzyjnym doborze słów.
Jego zdaniem, mimo swej erudycji Nowakowski nie zamierzał epatować znajomością światowej literatury. W zamian nie bał się poruszać niewygodnych tematów, przede wszystkim dlatego, że były prawdziwe. Chciał ocalić od zapomnienia historie zwykłych ludzi, których świat szanował. Utrwalał też obraz wroga – bez zbędnych eufemizmów pisał o karierowiczach Polski Ludowej, czyniąc to jednak z właściwą sobie klasą.
Bolecki przekonuje, że z młodzieńczej fascynacji ideologią komunistyczną, do której Nowakowski przyznał się w swoim „Dzienniku”, miało wyleczyć go nieuznające konformizmu środowisko, w jakim się znalazł. „Twarde reguły ferajny były dla niego zdrowsze niż mimikra uwikłania w oficjalne życie publiczne”. Zdaniem literaturoznawcy, bohaterowie jego książek to uosobienie rycerskich wartości, takich jak odwaga, honor czy poświęcenie. Pisarz sam je reprezentował – nie wydał kolegów, gdy stanął przed pokusą współpracy ze służbami wywiadu.
Kwartalnik zawiera dedykowane Nowakowskiemu teksty – „Potem przyszły kolory” Łukasza Orbitowskiego oraz „Za chwilę coś się wydarzy” Piotra Goćka. W podobnym klimacie utrzymany jest „Mężczyzna” Żorża Ponimirskiego.
Obok tekstów poświęconych pisarzowi, w letniej „Frondzie LUX” znajdziemy też „pogaduchy” z Łukaszem Orbitowskim, blok o Afryce, artykuły na temat handlu ludźmi i seksbiznesu. Oprócz tego dramat Marka Kochana pt. „Hevelius” czy analizę malarstwa Olgi Boznańskiej.
Aleksandra Beczek
ls