Zdobycie Monte Cassino otworzyło aliantom drogę na Rzym, co wykorzystał dowódca amerykańskiej 5 Armii, który zamiast okrążyć jednostki niemieckiej armii, wszedł do miasta – mówi prof. Zbigniew Wawer, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego, autor książki „Monte Cassino. Walki 2. Korpusu Polskiego”.
PAP: W marcu 1944 r. gen. Oliver Leese, dowódca brytyjskiej 8. Armii wezwał do siebie gen. Władysława Andersa i zapytał go, czy 2. Korpus Polski podejmie się ataku na Monte Cassino. To dość niecodzienna sytuacja podczas wojny. Dlaczego nie wydał po prostu rozkazu?
Prof. Zbigniew Wawer: Generał Leese miał ogromny sentyment do Polaków, co widać z jego listów do żony. Pisał w nich o cierpieniach Polaków w sowieckiej Rosji i trudnej sytuacji politycznej rządu polskiego na uchodźstwie. Zapytanie Andersa, czy 2. Korpus podejmie się ataku na Monte Cassino było kurtuazją, bo Leese mógł wydać po prostu rozkaz. Generał Anders miał 10 minut do namysłu i wrócił z pozytywną odpowiedzią.
Prof. Zbigniew Wawer: Słowa Naczelnego Wodza, gen. Sosnkowskiego „Panu się śni biały pióropusz”, w których zarzucał Andersowi chęć zdobycia sławy w bitwie, wynikają z braku orientacji w realiach. Czy Anders mógł odmówić? Teoretycznie tak, ale musiał liczyć się z tym, że Brytyjczycy mogą pozbawić go dowództwa 2. Korpusu, do czego mieli prawo
PAP: Nie prosił o więcej czasu, by skontaktować się z Naczelnym Wodzem, gen. Kazimierzem Sosnkowskim?
Prof. Zbigniew Wawer: Nie musiał się z nim konsultować, ponieważ w umowie polsko-brytyjskiej z 1940 r. zostało jasno powiedziane, że oddziały polskie wchodzące w skład operacyjnych, czy taktycznych związków brytyjskich, będą podlegały brytyjskim przełożonym.
PAP: Czy Anders mógł odmówić? Zadanie było przecież bardzo ciężkie i ryzykowne. Trzy poprzednie ataki na Monte Cassino zakończyły się przecież niepowodzeniem.
Prof. Zbigniew Wawer: Generał Anders zdawał sobie sprawę, że w 8. Armii nie było oprócz 2. Korpusu, innego związku taktycznego, który mógłby wejść do akcji pod Monte Cassino. Dlatego też musiał – i chciał - wykonać rozkaz, podany mu w kurtuazyjnej formie. Słowa Naczelnego Wodza, gen. Sosnkowskiego „Panu się śni biały pióropusz”, w których zarzucał Andersowi chęć zdobycia sławy w bitwie, wynikają z braku orientacji w realiach. Czy Anders mógł odmówić? Teoretycznie tak, ale musiał liczyć się z tym, że Brytyjczycy mogą pozbawić go dowództwa 2. Korpusu, do czego mieli prawo
PAP: Gen. Sosnkowski nie chciał, by Polacy bili się o Monte Cassino?
Prof. Zbigniew Wawer: Naczelny Wódz uważał, że Polacy nie powinni atakować Monte Cassino. Uznał bowiem, że jest to odcinek za trudny dla polskich żołnierzy. Miał informacje o poprzednich bitwach i ogromnych stratach, jakie ponieśli w trzech atakach Amerykanie, Nowozelandczycy, Francuzi, Brytyjczycy. Wiedział też, że połowa żołnierzy 2. Korpusu nie brała dotąd udziału w walkach, a Korpus Polski miał atakować pozycje bronione przez elitarną niemiecką 1. Dywizję Spadochronową. Sosnkowski uważał, że Polacy powinni walczyć na innym odcinku frontu.
Gen. Leese wiedział doskonale, że zadanie, jakie postawił przed 2. Korpusem, jest bardzo trudne. Powierzył je Polakom dlatego, że 5. Kresowa Dywizja Piechoty i 3. Dywizja Strzelców Karpackich były tzw. słabymi dywizjami, to znaczy, że składały się nie z trzech, jak dywizje brytyjskie, lecz z dwóch brygad piechoty, ze względu na brak ludzi. A trzecia brygada była w dywizji tą, która przedłużała natarcie. Poza tym Polacy posiadali tylko jedną brygadę pancerną, natomiast brytyjski XIII Korpus, przeznaczony do działań w dolinie rzeki Liri, miał dywizję pancerną. A szybkość ataku zależała właśnie od przedłużenia natarcia i rozwinięcia sił pancernych. Natomiast w walce o masywy górskie rzuca się do boju bataliony i zawsze można utworzyć odwody do wsparcia walczących. I tak się też stało pod Monte Cassino.
PAP: Pierwsze natarcie, z 11 na 12 maja 1944 roku zakończyło się niepowodzeniem. Polscy żołnierze po przejściowych sukcesach, okupionych dużymi stratami, musieli wycofać się na pozycje wyjściowe.
Prof. Zbigniew Wawer: Nie możemy patrzeć tylko z perspektywy 2. Korpusu. Według sztabu 8. Armii Polacy w pełni wykonali swoje zadanie. Nie chodziło bowiem wcale o zdobycie punktu A lub B, choć, oczywiście dobrze byłoby gdyby tak się stało. Głównym celem ataku było to, żeby Niemcy związani walką nie mogli przerzucić oddziałów 1. Dywizji Spadochronowej z masywu Monte Casino w dolinę rzeki Liri, gdzie nacierał brytyjski XIII Korpus. Chodziło też o to, by niemiecka artyleria ostrzeliwała właśnie masyw, a nie dolinę Liri. Tam miało nastąpić przełamanie niemieckiej obrony. 2. korpus wykonał więc postawione mu zadanie.
PAP: Czy można mówić o zdobyciu Monte Cassino, skoro polscy żołnierze zastali opuszczony przez Niemców klasztor?
Prof. Zbigniew Wawer: Poza klasztorem było wiele punktów niemieckiego oporu w masywie Monte Cassino, które Polacy zdobyli podczas drugiego natarcia, opanowując wzgórza 593, 575 i S. Angelo. Polakom sprzyjało to, że z 17 na 18 maja Niemcy postanowili wycofać się z masywu Monte Cassino, ponieważ oddziały Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego wyszły na tyły wojsk niemieckich. Sam klasztor nie był broniony, ale na odcinku 5 KDP walki trwały do 19 maja. O postawie żołnierzy świadczy meldunek ppłk. Domonia dotyczący 18. Lwowskiego Batalionu Strzelców: „Oficerowie i podoficerowie idąc w pierwszej linii świecili przykładem najwyższej odwagi i ofiarności, z powodu braku sanitariuszy opatrywali rannych, sami ranni nawet po kilka razy pozostawali na swoich funkcjach i dowodzili. Strzelcy szli tak odważnie naprzód, że w największym niebezpieczeństwie, największym ogniu z radością w oczach czekali, żeby dostać zadanie i wykonać go bez reszty”.
Prof. Zbigniew Wawer: To, co piszą historycy zachodnioeuropejscy oraz amerykańscy o udziale Polaków w II wojnie światowej jest uzależnione od dostępności polskiej literatury historycznej w języku angielskim. (...) Jeśli sami nie będziemy tłumaczyć prac naszych historyków oraz źródeł na angielski, to obraz naszego wkładu w II wojnę światową będzie niepełny i przypadkowy, a więc niesprawiedliwy.
PAP: W bitwie o Monte Cassino poległo 923 żołnierzy 2. Korpusu. Czy były to ponadprzeciętne straty?
Prof. Zbigniew Wawer: Alianci liczyli się ze stratami walczących dywizji sięgającymi 10-20 procent. Pod Monte Cassino straty 2. Korpusu wyniosły 9 procent żołnierzy dwóch polskich dywizji i brygady pancernej. Liczba zabitych była mniejsza, niż zakładał to gen. Anders i służba grobowa 8. Armii, która szykowała się na pochowanie 3500 poległych Polaków.
Niestety, ofiara ich życia, a także innych żołnierzy alianckich w bitwie pod Monte Cassino nie została w pełni wykorzystana. Przełamanie niemieckiej obrony otworzyło drogę na Rzym. Jednak celem alianckiego dowództwa nie była stolica Włoch, lecz okrążenie w jej rejonie jednostek niemieckiej 10. armii. Miała to wykonać amerykańska 5. Armia. Ale generał Clark, jej dowódca, postanowił, wbrew temu zająć Rzym, co miało jedynie wartość propagandową.
PAP: Jak polski udział w bitwie o Monte Cassino jest postrzegany w publikacjach zachodnich historyków?
Prof. Zbigniew Wawer: Bywa różnie, od marginalizowania znaczenia udziału Polaków w trwającej kilka miesięcy bitwie o Monte Casino – do wnikliwej i sprawiedliwej oceny. To, co piszą historycy zachodnioeuropejscy oraz amerykańscy o udziale Polaków w II wojnie światowej jest uzależnione od dostępności polskiej literatury historycznej w języku angielskim. Historyk Matthew Parker opowiadał mi, że pisząc książkę o bitwie o Monte Cassino dysponował tylko angielskim wydaniem książki Andersa i albumem o 2. Korpusie. Jeśli sami nie będziemy tłumaczyć prac naszych historyków oraz źródeł na angielski, to obraz naszego wkładu w II wojnę światową będzie niepełny i przypadkowy, a więc niesprawiedliwy.
Rozmawiał Tomasz Stańczyk (PAP)
tst/ ls/