21.05.2009 Warszawa (PAP) - W roku 1989 mamy do czynienia z kompromisem pomiędzy dwoma potężnymi siłami działającymi nie tylko w państwie, ale i w społeczeństwie polskim - ocenił historyk Andrzej Friszke podczas sesji, która odbyła się w czwartek w siedzibie Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.
W jego opinii, ten układ władzy wszedł w roku 1989 w fazę kryzysu ideologicznego i instytucjonalnego, uniemożliwiającego oddziaływanie na społeczeństwo i kierowanie nim. "Próbą przywrócenia zdolności kierowania społeczeństwem i jego postawami w gruncie rzeczy był stan wojenny. Jego skutki były rozmaite, jednak tej zdolności przywrócić się nie dało, co potwierdziła bardzo niska frekwencja w wyborach w latach 80." - dodał historyk.
Jego zdaniem, władze zrozumiały wówczas, że trzeba coś z tym zrobić, przełamać pogłębiający się kryzys gospodarczy, jednak z czasem uświadomiły sobie, jak jest on ciężki i jak źle rokuje na przyszłość. "Cała przemiana roku 1989 była w dużej mierze spowodowana stanem katastrofy gospodarczej, który wpłynął zarówno na horyzont myślenia władzy, jak i opozycji. Władza musiała myśleć o reformie, co do której było wiadomo, że będzie kosztowna społecznie" - relacjonował Friszke.
Równocześnie zaznaczył, że - według niego - tamta sytuacja stanowi genezę zaproszenia opozycji do Okrągłego Stołu. "Drugim czynnikiem przystąpienia do rozmów było dążenie opozycji do szukania porozumienia, zaś trzecim - Kościół katolicki, w postaci działań Episkopatu oraz papieża Jana Pawła II, któremu Polska zdaje się zawdzięczać amnestie z lat 80." - mówił historyk.
"Konsekwencją tych wszystkich działań były wybory, powstanie rządu Tadeusza Mazowieckiego i pokojowe przejście do budowania systemu demokratycznego z ominięciem fazy ostrego konfliktu i triumfu jednych nad drugimi. Doprowadziło to do sytuacji, że wszyscy obywatele bez względu na przeszłość, mogli uczestniczyć w budowie demokratycznego społeczeństwa" - podsumował Friszke.
W ocenie historyka Andrzeja Paczkowskiego, rozpoczynające proces przemian wprowadzenie stanu wojennego stworzyło także zupełnie nową jakość w oddziaływaniu na Polskę z zewnątrz. "Wcześniej na terenie Polski aktywny był Związek Radziecki, który naciskał na skończenie z rebelią Solidarności. Z kolei USA zajmowały pozycję +patrzymy i czekamy+, nie miały instrumentu ani pomysłu, jak angażować się w sprawy polskie. 13 grudzień odwrócił sytuację" - opowiadał Paczkowski.
Jak zaznaczył, zostało wówczas wypełnione podstawowe żądanie ZSRR, więc przeszedł na pozycje wyczekujące, natomiast Amerykanom stan wojenny dał możliwość prowadzenia polityki czynnej i wyznaczenia oczekiwań wobec Polski. "Stały się nimi sankcje wprowadzone wobec Polski, obwarowane żądaniami zniesienia stanu wojennego, zwolnienia aresztowanych i internowanych oraz wznowienia dialogu z Solidarnością i Kościołem. Jeżeli popatrzymy na wydarzenia między 1982 a 1989 rokiem to zobaczymy, że spełniono je przez ten czas" - podkreślił historyk.
Jego zdaniem, czytając oficjalne dokumenty władz PRL z tamtego okresu widać, że komuniści przejmowali się sankcjami, zamrożeniem stosunków dyplomatycznych i naciskami Zachodu. "Z drugiej strony przejęcie w ZSRR władzy przez Gorbaczowa zmieniło sytuację, wprowadzając zmiany w relacjach z +bratnimi państwami+. Wprowadzono pewną swobodę reformowania systemu, a sam Okrągły Stół spotkał się z poparciem towarzyszy radzieckich, którzy uznali zwrot w polityce partii i włączenie opozycji do przemian w państwie za zgodny z kursem KPZR na normalizację stosunków z Zachodem i realizację idei budowy wspólnego domu europejskiego. Można więc powiedzieć, że Okrągły Stół był zwieńczenie wysiłków amerykańskich i sowieckiego planu przebudowy, a więc ze strony zewnętrznej miał pełne poparcie" - zaznaczył Paczowski.
W sesji uczestniczył także prezydent Lech Kaczyński, który podkreślił, że w jego ocenie Solidarność lat 1980-81 była "swoistym wzniesieniem fali rewolucyjnej, w wymiarze ideologicznym, nieznanym w Polsce od lat poprzedzających powstanie styczniowe".
Osobistymi wspomnieniami z lat 80. podzielił się również marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. "Sympatyzowałem wówczas z dość radykalną grupą opozycji niepodległościowej. Przypominam sobie epizod, kiedy mój ówczesny szef w Solidarności Antoni Macierewicz wysłał mnie z misją gaszenia strajku do Puław, mnie, człowieka niesłychanie radykalnego, który marzył, by czym prędzej te barykady wznieść. Pamiętam spotkanie z robotnikami, na którym mówiłem +panowie, chodzi o to, żeby nie weszli+ i wtedy wstał taki starszy robotnik i powiedział +ty, student, co ty gadasz, przecież chodzi o to, żeby wyszli+. Myślę, że to dobrze ilustruje tamte realia" - powiedział Komorowski.
Przedstawiając swój punkt widzenia na tamten okres marszałek Senatu Bogdan Borusewicz zaznaczył, że rok 1989 był okresem, kiedy strona rządowa zaczęła powoli tracić narzędzia władzy. "Kierując podziemiem mieliśmy dlatego obawy wybuchu starć zbrojnych na ulicach. Dlatego chcieliśmy, by ten nasz opór był duży, ale nie taki, by wywołał przelew krwi. Drugim naszym zmartwieniem było, by nie doprowadzić, do sytuacji przeniknięcia agentów władz do naszych struktur i przejęcia w nich władzy. Myślę, że obu tych zagrożeń udało nam się w dużej mierze uniknąć" - zaakcentował Borusewicz.
Konferencję zakończyło przyjęcie przez sesję Zgromadzenia Ogólnego Polskiej Akademii Nauk uchwały w związku z przypadającą w tym roku 20. rocznicą wyborów czerwcowych 1989 roku. "20 lat temu odwróciliśmy bieg historii. (...) Wyrażamy wdzięczność wszystkim tym, którzy brali w tym udział" - napisano w uchwale. (PAP)
akn/ ls/ yy/