Często pojawiają się opinie, że anomalia pogodowe: wichury, trąby powietrzne, grad „wielkości kurzych jaj”i bardzo wysokie temperatury są efektem zmian klimatycznych na świecie. Tymczasem w Polsce od dawna są to zjawiska pospolite. Nie brak w historycznych źródłach informacji i opisów mówiących, że nasi przodkowie także zmagali się z „anomaliami” pogodowymi.
Pierwsza (1 ) jest z 29 kwietnia 1680 r., a zdarzenie miało miejsce w Wilanowie: „około pierwszej godziny z południa powstała tu burza niesłychanej gwałtowności, połączona z grzmotem i deszczem nawalnym, pędzona od strony południowo-zachodniej. Wicher straszliwy, jakiego najstarsi ludzie nie pamiętają, obalił część stajen królewskich z ogromnym budynkiem mającym do dwieście kroków długości, napełniwszy rozwalinami trzecią część wielkiej alei; a łamiąc grube belki sprawił taki huk, jakby z wielu dział naraz wystrzelono, powywracał z korzeniem najgrubsze drzewa w ogrodzie królewskim, pozrywał dachy z wielu domów, a nawet z kościoła ojców Karmelitów i wiele innych szkód poczynił, choć burza nie trwała dłużej nad pół kwadransa. Woda na Wiśle tak się podniosła, że zatopiła wyspy i grunta przyległe. Okropny ten huragan wielkie także porobił szkody w majętności królewskiej w Wilanowie, obalił stajnię nowo zbudowaną, przy czym zostało zabitych albo pokaleczonych kilka koni wielkiej ceny. Ale bardziej niż tych wszystkich strat, żałował król jegomość drzewa z gniazdem bocianim, które wicher z korzeniem wywrócił. Ludzie musieli się kłaść na ziemi, inaczej wicher porywał ich w powietrze i rzucał nimi daleko. Jest przy tym niemało powieści o złych duchach, które w powietrzu latające widziano”. W tym opisie na trąbę powietrzną wskazuje zwłaszcza końcowy fragment o unoszeniu ludzi.
Druga relacja (2) dotyczy Koźmina Wielkiego i Nowego w 1745 r. Skutki trąby, opisanej przez kronikarza, dają pojęcie o sile kataklizmu: „od 15 lipca począwszy aż do święta ścięcia św. Jana, tj. do 29 sierpnia, nie zamknęły się upusty niebieskie. Żniwa oczywiście zniszczały. W sam dzień 29 sierpnia pokryło się naraz po południu niebo czarnymi chmurami i taka zapadła ciemnica, że niczego dojrzeć nie było można. Następnie powstał szalony wicher, który poruszył w posadach budynki, a zamieniwszy się w trąbę powietrzną, pozrywał drzewa i poprzewracał zabudowania. W starym mieście zarzucił wieżę kościoła parafialnego, a jej podstawy rozłupał na kilka części, zniósł dalej wieżę ratuszową i zniszczył zupełnie ratusz, podobnie zburzył synagogę oraz mnóstwo domów i budynków gospodarczych. W nowym mieście zniósł wicher wszystkie domy naokół rynku stojące, porozbijał wszystkie stajnie, obory, stodoły i cztery wiatraki. Nadto wywrócił obydwa kościoły prebendalne św. Krzyża i św. Ducha, na przedmieściach stojące. Nie pozostawił też w spokoju zamku sapieżyńskiego. Wybiwszy wszystkie okna, poodkrywał dachy, a część dachu ze strony południowej, wraz z pokryciem wieży, zniósł zupełnie. Podobnie poniszczył oficyny i powyrywał w ogrodzie nieomal wszystkie i najstarsze drzewa. W sąsiedniej wsi Wrotkowie wszystkie domy, stajnie i stodoły uległy zniszczeniu, pozostał się tylko jeden dom, ale i w niego uderzył piorun i obrócił go w perzynę. Podobnego losu doznały wsie Staniewo, Budy, Grembów, itd. Lasy przedstawiały się jakoby kosą ścięte. Wszystko to trwało zaledwie jeden kwadrans. Następnie spadł grad tak silny, że wybijał oczy zwierzętom, zabijał ptaki na drzewach i zwierzynę leśną. Nawałnica ta wywołała oczywiście ogólne przygnębienie”.
Precyzyjny opis (3) trąby jest z 1862 r. – „29 lipca o godzinie 4 po południu śród dnia nader skwarnego, mieliśmy w Żerkowie trąbą wietrzną, zjawisko, które dość często pojawia się na wybrzeżach Chin i Japonii, czasami nad Bałtykiem i Adriatykiem, lecz bardzo rzadko u nas zachodzi. Od zachodu posuwała się z szumem wielkim i stłumionym łoskotem na błękicie nieba wcale niewielka, czarna chmura, która u dołu swego miała zakręcony lejek, podobny do końca skorupy ślimaczej. Lejek ten opuszczał i rozszerzał się coraz to bardziej w szybkim biegu chmury i wziął ją prawie całą w wir swój i taniec. Naraz zerwał się tak straszliwy wicher, iż w oka mgnieniu połamał najtęższe drzewa, lub powyrywał je z korzeniem i że wszystko powywracał i zniszczył, co znalazł w obwodzie swoim. Wiatr ten kręcił się i wirował w wielkim kole na 2000 metr. w średnicy – i co napotkał, to pochwycił i uniósł z sobą w powietrze. Kilka tylko sekund potrzeba było, aby 1/3 część zabudowań Żerkowa poobalał, pozrywał i w gruzy zamienił. Był tak silnym, iż nawet grube mury oprzeć mu się nie mogły, rozrzucał je jakoby z słomy, lub latającego piasku były wzniesione. Ponad kościołem niebo pokryło się grubą, różową mgłą – albo raczej tumanem kurzu popiołowego, spoza którego przebijało się takie samo krwawe, płomienne światło, jakie spostrzegać się daje na niebie przy przechodzących prądach elektrycznych, albo w czasie pojawiającej się zorzy północnej. W mieście myślano, że kościół się pali i probostwo, i dlatego mnóstwo ludzi wybiegło na pomoc, mimo że sam Żerków w gruzach swoich się tarzający, niemało jej potrzebował
Jest też wiele podobnych, ale krótkich relacji. Na przykład:
– W 1697 r. „w drodze od Horodiszcz wicher kręcący napadł mię i syna mego, mało z końmi nie powywracał”(4).
– W 1821 r. „w powiecie łęczyckim pokazała się trąba wietrzna pomiędzy wsiami Jarochowskiem i Mazewem, poniszczyła zboża, kamienie do dwóch centnarów ważące z ziemi ruszyła i uniosła, stodoły, drzewa itd. powyrywała i wywróciła, wydając szum, łoskot i zapach siarki”(5.)
– W 1836 r. koło Witebska „pracujący na polu wieśniak, porwany przez burzę, uniesiony został w pobliski staw, z którego wyrwał go nowy pęd wiatru i na ląd wyrzucił. Przestrach i otrzymane rany zmusiły go do położenia się w łóżko, jednak bez niebezpieczeństwa utraty życia”(6).
– W. 1851 r., w okolicy Miechowa – „wicher obalił 5 domów i karczmę, przy czym jeden człowiek i 20 sztuk bydła zginęło”, a we wsi Charsznica „trąba nadpowietrzna połączona z gradem nadzwyczajnej wielkości, zniszczyła zupełnie 15 chałup i inne zabudowania”. Ten sam huragan poczynił spustoszenia w okolicy Wolbromia( 7).
– W. 1883 r. w okolicy Turka – „zaczęło się ono od wichru, który wywracał drzewa, budynki, unosił wozy z końmi i ludźmi, po czym nastąpiła niesłychana ulewa, która trwała do trzech godzin i poznosiwszy groble i mosty, zalała pola na przestrzeni z górą tysiąca morg. Straszliwy ten dramat natury zakończył grad, który dobił to, czego nie zniszczył wicher i ulewa”.
– W. 1885 r. w Świętasiekierce – „trąba powietrzna przeszła w zeszły wtorek przez naszą okolicę i zrządziła dużo szkody. Snopki zboża zabierała szalona wichura z sobą wysoko w powietrze”.
– W. 1917 r., w pobliżu rzeki warty w pow. Wieluńskim w miejscowości folwark Radycki – „upału wielkiego nie było, była ładna pogoda. Naraz z odległej chmury zaczął się formować lej, ostrzem zwrócony ku dołowi, z ziemi zaś zaczął się wznosić jakby dym spomiędzy zabudowań wymienionej miejscowości. […] Skutki trąby były straszliwe: jedną stodołę zmiotła aż do klepiska, dwie uszkodziła i trzy domy mieszkalne. Ludzie w panice pouciekali. Zboże było zwichrzone, jakby spalone. Części maszyn i budynków znaleziono potem daleko w polu”(8).
Na trąby powietrzne wskazują też relacje o spadaniu z nieba ryb, żab, rożnych roślin i przedmiotów. Już Mikołaj Rej w XVI w. użył zwrotu – „z nieba żaby padały”. W 1690 r. odnotowano inne zwierzęta. – „aliści straszna nadeszła chmura z walnym deszczem, z którym oraz spadały gadziny różne, węże, żmije niezwyczajne”(9) W 1736 r. inny kronikarz zapisał – „w okolicach Krakowa chmury spłynęły zbożem, co ja, pokazane przez pewnego szlachcica, sam widziałem. I było tego wiele pszenicy zmieszanej żytem”(10).
Szczegółowo został opisany deszcz ryb w Warszawie w lipcu 1822 r. – „miasto nasze było onegdaj widowiskiem fenomenu bardzo szczególnego: z deszczem spadały małe rybki w różnych dzielnicach, ale głównie nad pałacem śp. hr. St. Potockiego i w okolicy. Czyniono poszukiwania, aby się dowiedzieć skąd pochodziły te rybki, i wszystko przypuszczać każe, że uniesione zostały trąbą morską i zapędzone wiatrem aż tutaj. Myślano z początku, że rybki te pochodzą z Morza Bałtyckiego, ale przekonano się, że podobnych nie ma w tym morzu, i sądzą powszechnie, że pochodzą z Morza Czarnego. Pan Adolf przyniósł nam jedną do domu, długość jej wynosiła około cala, a 2 1/2 do 3 linii szerokości. Rybka, którą widzieliśmy, była nieżywa, ale utrzymują, że spadały także żywe”(11).
Podobne zdarzenie opisał Wincenty Pol (wcześniej nawiązał do trąby powietrznej) – „mnóstwo małych rybek rzucało się w rzadkim mule. – Skąd? – czy je burza z sobą przyniosła? – czy gdzieś powyżej wyrwało stawy? – Ale stawów nie było na tej wodzie ... Więc wszystko było zagadką, na co wzrok padał”(12). Deszcz ryb spadł także w 1904 r. w Białymstoku(13).
Burzom często towarzyszy grad. W gazetach z XIX w. roi się od różnych relacji opisujących to zjawisko i jego katastrofalne skutki. W 1851 r. w Lubelskiem, niedaleko Krasnegostawu „spadł grad wielkości kurzego jaja. […] W godzinę po niej [burzy] na zniszczonych polach znajdowano wybite bociany, zające i różne ptactwo. Rozdzierający był widok tego smutnego obrazu, któremu towarzyszyły płacz i narzekania dotkniętych niedolą wieśniaków”. W tym samym czasie w obwodzie wadowickim spadł grad wielkości kurzego jaja – „zabijał ptactwo domowe, zające po polach i wielu ludzi pokaleczył”, a w okolicy Witaszyc spadł grad tak wielki jak gołębie jaja – „ptaki pozabijane, a zające ledwie się uwlec mogą, tak są zbite”(14).
W 1867 r. nad Wielkopolską – „padały także całe bryły lodu”, „krom wróbli prawie wszystkie ptaki pozabijane. W Turzy grad tak zbił człowieka, że go do domu całego skrwawionego przynieść musiano. Wielu oberwało sińce i guzy”, „młody drób, gąsięta i kaczki w wielu wsiach grad powybijał; mnóstwo zaś nieżywych skowronków, kuropatw, czajek, a nawet dzikich kaczek i młodych zajęcy i naocznemu świadkowi mogą służyć za dowód gwałtowności i wielkości gradu”, „koń padł na miejscu” i „kuropatwy znajdziesz pobite, a nawet i gęsi, czterołótowe kawały lodu zabijały, który do pokoju przyniesiony i ważony jeszcze trzy łóty miał wagi”(15.)
Katastrofalny w skutki był 1873 r. W Kąkolnikach „bryła gradu zabiła jednego chłopca”. W osadzie leśnej Podłazie pod Częstochową „spadł grad wielkości, jakiej starsi ludzie nie pamiętają. Do porównania użyć potrzeba już nie orzecha, nie pięści, ale bochenka chleba. Jakoż wielka bryła lodu padła na dach domu mieszkalnego, przebiła go i przez uszkodzony nieco pułap dostała się do pokoju” i „drób pobity na miazgę, kształtów jego rozpoznać nie było można. Bydło pokaleczone”. W Górce Duchownej po burzy „w strugach i potokach pływa mnóstwo pobitych wróbli i większego ptactwa” (16)
Stanisław Cios
Źródło: Muzeum Historii Polski
* * * * *
1 Des Noyers P. 1867. Listy Piotra des Noyers, sekretarza królowej Maryi Kazimiery z lat 1680-1683 rzeczy polskich dotyczące. Wyd. L. Nabielak. Lwów, s. 24.
2 Łukomski S. 1914. Koźmin Wielki i Nowy. Monografia historyczna. Poznań.
3 Łukaszewicz M.W. 1891. Strażnica Ostrów i miasto Żerków. Poznań, s. 330-331.
4 Niezabitowski S. 1998. Dzienniki 1695-1700. Opr. A. Sajkowski. Poznań, s. 148.
5 Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego, 1821 nr 20.
6 Korrespondent, 1836 nr 200.
7 Goniec Polski, 1851 nr 117, 125, 148 i 174.
8 Wielkopolanin, 1883 nr 60, 1885 nr 176, 1917 nr 142.
9 Rubinkowski J.K. Janina [W:] Radecki J.K. 1842. Pamiątki z dziejów dawnej Polski. Zebr. i wyd. Ja... Ka... Ra... T. 2. Poznań, s. 148.
10 Kronika poznańskich Karmelitów Bosych. 2001. Opr. P.F. Neumann OCD. Poznań, s. 235.
11 Sudolski Z. 1967. Stefan Garczyński w świetle nowych źródeł. [W:] Miscellanea z lat 1800-1850. Archiwum Literatury, XI:256–347, s. 338.
12 Pol W. 1869. Obrazy z życia i natury. Kraków.
13 Okólnik Rybacki, 1904 nr 73.
14 Goniec Polski, 1851 nr 180, 183 i 189.
15 Dziennik Poznański, 1867 nr 114, 117 i 195.
16 Kurier Poznański, 1873 nr 157, 170 i 187.