W polskim systemie oświaty jest 147 tys. dzieci i młodzieży z Ukrainy, w tym ponad 111 tys. w szkołach podstawowych, ponad 23 proc. w przedszkolach, ponad 9 tys. w liceach i ponad 2 tys. w technikach – poinformował wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski.
Wiceminister edukacji i nauki w środę na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego przedstawił informację m.in. o dzieciach ukraińskich w polskich szkołach.
"Do polskiego systemu edukacji zostało zapisanych ponad 147 tys. dzieci z Ukrainy. Zdecydowana większość z nich, bo ponad 111 tys., do szkół podstawowych, ponad 23 tys. do przedszkoli, ponad 9 tys. do liceów ogólnokształcących i ponad 2 tys. do techników" – powiedział Piontkowski. Dodał, że do szkół branżowych zapisanych zostało 324 uczniów.
"Zdecydowana większość z nich zapisywana jest do oddziałów podstawowych. Jak rozumiem, wynika to przede wszystkim z tego, że jest to najprostsze organizacyjnie rozwiązanie: po dwóch, trzech uczniów dopisuje się do klas, które już istnieją" – przekazał.
"Nie wiem, czy jest to najbardziej efektywne, bo ci uczniowie, nie znając języka, na początku przynajmniej, mają ogromne ograniczenia w tym, by przyswoić sobie to, co polski nauczyciel próbuje przekazać na swoich lekcjach. Na tym też tracą polscy uczniowie" – wskazał wiceszef MEiN, mówiąc o zapisywaniu uczniów z Ukrainy do polskich klas.
"Stąd apelowaliśmy do samorządów i do dyrektorów szkół, by jak najczęściej tworzyli oddziały przygotowawcze" – przypomniał Piontkowski. Podał, że w oddziałach przygotowawczych jest ok. 20 proc. zapisanych do polskich szkół uczniów z Ukrainy.
Poinformował także, że "przewidujemy zmiany w klasyfikacji dla tych uczniów ukraińskich, którzy trafią do klas przygotowawczych". "Tam jest inna ramówka, niż w normalnym oddziale szkolnym. Dlatego będzie tam możliwość nieklasyfikowania, niewystawiania ocen na koniec i wydawania zaświadczeń zamiast świadectw" – przekazał wiceminister.
Podkreślił, że dotyczyć to będzie tylko uczniów w oddziałach przygotowawczych. "Rozumiemy, że dyrektorzy i samorządy, które zdecydowały się włączyć uczniów ukraińskich do polskich klas, uznali, że po pierwsze ci uczniowie znają język polski, po drugie – są w stanie uczestniczyć w zajęciach na tych samych warunkach, co polski uczeń. Nie widzimy więc powodu, by byli inaczej oceniani i klasyfikowani, niż polscy uczniowie, którzy uczą się w tym samym oddziale" – wskazał.
"W oddziale przygotowawczym jest inna sytuacja i tam będą inne uregulowania" – zaznaczył.
Przypomniał, że w oddziale przygotowawczym uczniowie, którzy nie znają języka polskiego, uczą się przede wszystkim jego. "Minimalnie powinno to być sześć godzin tygodniowo, pozostałe kilkanaście godzin z ramowego planu nauczania może być przeznaczone na inne zajęcia. Nawet nie określamy dokładnie, jakie, bo chcemy by dyrektorzy szkół mieli maksymalną swobodę i maksymalna elastyczność w dostosowaniu zajęć do potrzeb konkretnych uczniów i ich możliwości. Mogą wiec próbować realizować elementy podstawy programowej z poszczególnych przedmiotów, a mogą przeznaczyć tych kilkanaście dodatkowych godzin również na naukę polskiego, czy na zajęcia z psychologami, bo wiemy, że sytuacja dzieci może być bardzo różna" - wyjaśnił.
Mówiąc zaś o uczniach z Ukrainy, którzy trafili do polskich klas, podał, że jest "kilka tysięcy w klasach VIII szkoły podstawowej i trochę mniej w klasie maturalne". Przypomniał, że z myślą o tych uczniach arkusze egzaminacyjne z matematyki będą przetłumaczone na język ukraiński, uczniowie będą mogli udzielać odpowiedzi na nie w języku ukraińskim. Jeśli chodzi o egzamin z języka obcego, to jest on zdawany w języku obcym, ale egzamin z polskiego będzie zdawany w języku polskim, przy czym uczniowie z Ukrainy będą mieli wydłużony czas i będą mogli korzystać ze słowników.
"Jeżeli uczeń zapisany jest do polskiego systemu edukacji, to nie widzę możliwości, aby w polskim systemie edukacji egzaminować go według innego systemu ukraińskiego, francuskiego, czy hiszpańskiego. Nie stawiajmy rzeczy na głowie. Rozumiem, że sytuacja wojenna doprowadziła do tego, że te dzieci są poszkodowane pod względem edukacyjnym i duża część z nich, jeżeli będzie chciała być w polskim systemie edukacji, powinna tak na prawdę jeszcze raz przejść ten rocznik, do którego trafiła dziś do polskich szkół. Taka jest prawda i rozumiem, że w szczególnie trudnej sytuacji są uczniowie kończący szkołę. Oni muszą wybrać i ich opiekunowie: czy chcą dokończyć edukację na tym poziomie w systemie ukraińskim i robić to na takich warunkach, jakie oferuje w warunkach wojennych ukraińskie ministerstwo edukacji, czy decydują się wejść do polskiego systemu edukacji z wszystkimi tego konsekwencjami" - mówił Piontkowski.
"Próbujemy dostosować egzaminy - na tyle, na ile możemy - do uczniów ukraińskich, ale nie możemy ich inaczej traktować, niż polskich uczniów, bo za chwilę ci uczniowie będą ze sobą konkurowali w rekrutacji do szkoły średniej, czy do szkoły wyższej" - dodał.
Wskazał także, że przystąpienie do egzaminu jest dobrowolne. "Nikt nie przymusza ucznia, by przyszedł na egzamin ósmoklasisty, czy na egzamin maturalny. To jest wybór. W polskim systemie to funkcjonuje w ten sposób: jeśli uczeń VIII klasy nie przystąpi do egzaminu ósmoklasisty, po prostu nie kończy szkoły podstawowej i musi powtórzyć VIII klasę, ale nikt go na ten egzamin nie przyciągnie" - powiedział Piontkowski. Jak mówił, jeśli uczeń z Ukrainy nie przyjdzie na egzamin ósmoklasisty, a będzie chciał w przyszłym roku szkolnym kontynuować naukę w polskim systemie oświaty, to na jesieni rozpocznie naukę w VIII klasie.
Podał, że jeśli chodzi o maturzystę, to może być on klasyfikowany, jeśli tak uznają nauczyciele, a przystąpić do matury może w tym roku, za rok lub później. "Nie jest to egzamin obowiązkowy, można do niego przystępować w kolejnych latach" - zaznaczył Piontkowski.
Odniósł się też do pytań członków RDS o możliwość zatrudniania nauczycieli z Ukrainy w polskich szkołach, nie tylko jako pomoc nauczyciela, ale także, jako nauczycieli.
Wskazał, że w przypadku ubiegania się o pracę na stanowisku nauczyciela, obywatela Ukrainy obowiązują takie same wymogi, jak obywatela Polski. Jeżeli osoba, która uzyskała kwalifikacje do wykonywania zawodu nauczyciela w Ukrainie, chce w Polsce podjąć pracę w tym zawodzie, musi dokonać uznania zagranicznego dyplomu.
Poinformował, że MEiN zwróciło się uczelni, aby w miarę możliwości zwalniały obywateli Ukrainy z opłat nostryfikacyjnych lub wprowadziły minimalne opłaty, a postępowania prowadziły w krótszym terminie.
Obecna na posiedzeniu RDS minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg poinformowała, że zgodnie z planowaną nowelizacją ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy i ustawy o promocji zatrudnienia, powiatowe urzędy pracy będą mogły partycypować w kosztach nostryfikacji.
Kwalifikacje nauczycieli zatrudnianych w Polsce określa rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 1 sierpnia 2017 r. w sprawie szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli.
Dyplomy uzyskane na Ukrainie do 20 czerwca 2006 r. są uznawane za równoważne z ich polskimi odpowiednikami. Potwierdzenie uznania równoważności dyplomu można uzyskać, występując do Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej z prośbą o wydanie imiennego zaświadczenia lub opinii ogólnej o dyplomie.
Dyplomy uzyskane na Ukrainie po 20 czerwca 2006 r. wymagają potwierdzenia ich równoważności z polskim odpowiednikiem w drodze nostryfikacji. Nostryfikacji dokonują uprawnione uczelnie. Uczelnia ma 90 dni na uznanie dyplomu, jednakże jest to termin maksymalny (do terminu nie wlicza się przedłożenia tłumaczeń dokumentów, ewentualnych egzaminów lub praktyk). Wymóg opłaty nostryfikacyjnej wynika z ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce i wynosi maksymalnie 50 proc. wynagrodzenia profesora (3205 zł), ale uczelnia może zadecydować o zwolnieniu z opłat.
W środę rano Straż Graniczna podała, że od 24 lutego po inwazji rosyjskiej na Ukrainę na granicy polsko-ukraińskiej na kierunku wjazdowym do Polski odprawiono prawie 2,37 mln osób uciekających z Ukrainy. (PAP)
Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka
dsr/ mir/