Jakub Józef Orliński i Sebastian Pańczyk zrobili film do „Stabat Mater” Vivaldiego. To część nowego albumu kontratenora, który jest również odtwórcą głównej roli w filmie. „Wspólnym mianownikiem muzyki i historii przedstawionej w filmie jest empatia” – uważa reżyser.
Na nowy album Jakuba Józefa Orlińskiego "Stabat Mater" składają się dwie płyty - jedna z nagraniem dzieła oraz DVD z filmem Sebastiana Pańczyka do "Stabat Mater" Antonia Vivaldiego. Główną rolę w filmie gra Orliński.
"Już na studiach moja nauczycielka Anna Radziejewska dawała mi do zaśpiewania fragmenty +Stabat Mater+ Vivaldiego. Potem miałem okazje grać je z różnymi orkiestrami, z samym fortepianem. Wykonywałem je wielokrotnie w ciągu 10 lat" - wspominał Orliński podczas spotkania z dziennikarzami.
"Wraz z każdym wykonaniem powstaje nowy pomysł, nowa myśl, które wynikają z naszego życia i tego, co dzieje się na świecie. Filtruję przez to muzykę i wtedy powstaje interpretacja" - tłumaczył. Dzieło wykonuje z Capellą Cracoviensis. Orliński tłumaczył, że w swojej interpretacji kierował się tym, czego doświadczył podczas wykonywania go z innymi orkiestrami. "Tym, co dla mnie działa muzycznie, interpretacyjnie i myślowo, a że się udało jeszcze to ubrać w tak niesamowity obraz, to rewelacja".
Sebstian Pańczyk powiedział, że jeszcze zanim usłyszał muzykę Vivaldiego, miał pomysł na zrealizowanie opowieści metaforycznej. "A +Stabat Mater+ go dookreśliła i zamieniła w kolejne sceny" - wyjaśniał. Przyznał, że "wyzwaniem było wyświetlenie sobie takiej narracji, która nie przeszkadzałaby muzyce".
Vivaldi w swoim "Stabat Mater" zrezygnował z nadmiaru środków. Muzyczną oszczędność wyrazu odzwierciedla postać głównego bohatera, który po przeżyciu tragedii popada w swojego rodzaju letarg. "Cała ta opowieść opowiada dla mnie o drodze empatii i przebaczenia. Również w środkach wyrazu używanych przez Vivaldiego nie można odczuć buntu, ale smutek, żal, frustrację" - zwracał uwagę.
Pańczyk mówił o swoim wideo, że ma ono bardzo ilustracyjną konstrukcję, nie ma dialogów, tekstu. "Chodziło bardziej o energię, która jest w wykonaniu" - podkreślał. W ocenie reżysera "wspólnym mianownikiem muzyki i historii przedstawionej w filmie jest empatia. To też jest wspólny mianownik naszego tradycyjnego myslenia o tekście +Stabat Mater+. W rozumieniu go na poziomie empatii nie ma miejsca na mocne puentowanie" - tłumaczył.
"Stabat Mater" to jedna z sekwencji, które od XI do XVI wieku śpiewane były w czasie mszy świętej, po Alleluja. Podczas Soboru Trydenckiego (1545-63) większość sekwencji została usunięta z liturgii jako element świecki. Zachowano jedynie cztery. Sekwencję "Stabat Mater" przywrócono do liturgii w XVIII wieku. Autorstwo tekstu przypisuje się włoskiemu poecie i mistykowi XIII-wiecznemu Jakubowi z Todi. Sekwencja "Stabat Mater" była opracowywana przez kompozytorów renesansowych, takich jak Josquin dés Prés, Giovanni Pierluigi da Palestrina, barokowych, jak Alessandro Scarlatti, i późniejszych, jak Joseph Haydn czy Antoni Dvořák.
W filmie oprócz Orlińskiego wystąpili m.in. Michalina Olszańska, Marek Dyjak, Jacek Beler i Kinga Jasik. (PAP)
Autor: Olga Łozińska
oloz/ skp/