Dom aukcyjny Grisebach zachował się nieprzyzwoicie, choć zgodnie z prawem niemieckim, bo tam jest 30-letnie przedawnienie - powiedział PAP wicepremier, minister kultury Piotr Gliński komentując sprzedaż na aukcji w Berlinie skradzionej z Polski akwareli Kandinskiego. Zapowiedział, że Polska będzie to „podważać, ponieważ dyrektywa europejska wskazuje, że nie można handlować dziełami skradzionymi”.
W czwartek MKiDN poinformowało, że w ofercie niemieckiego domu aukcyjnego Grisebach odnaleziono akwarelę Wassilego Kandinskiego "Kompozycja" skradzioną ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie 14 czerwca 1984 r. Pomimo działań podjętych przez MKiDN oraz Ambasadę RP w Berlinie dzieło zostało sprzedane za 310 tys. euro.
Wicepremier Gliński w rozmowie z PAP przypomniał, że "dom aukcyjny był świadomy, że obraz jest skradziony z Muzeum Narodowego w Warszawie".
"I mimo tego, że byliśmy na miejscu - bo nasz dyplomata był na miejscu, był zawiadomiony dom aukcyjny przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (…) - to dom aukcyjny zachował się nieprzyzwoicie, choć zgodnie z prawem niemieckim, bo tam jest 30-letnie przedawnienie" - powiedział minister kultury.
Zapowiedział, że Polska będzie to "podważać, jeżeli chodzi o kwestie prawne, ponieważ dyrektywa europejska mówi o kwestii handlu dziełami sztuki i wskazuje, że nie można handlować dziełami skradzionymi". "Są pewne podstawy prawne, które my w tej chwili analizujemy. Oprócz tego Niemcy, także na skutek naszej wieloletniej presji, zapowiedzieli zmianę swojego prawa" - przekazał wicepremier.
Ocenił, że są pewne szanse na zmianę tego prawa, wynikające także z odwołania się do opinii publicznej, która "reaguje na nieprzyzwoitość".
Jak mówił, "prawo, które nie pokrywa się z moralnością jest prawem słabym i prawem, którego w długim okresie nie da się utrzymać". "Tym bardziej, że na rynku dzieł sztuki powinna panować zasada zaufania. Bez zasady zaufania taki rynek niszczeje. I mniej można na nim zarobić, w przyszłości. To jest w interesie domów aukcyjnych i wszystkich graczy na rynku dzieł sztuki w Niemczech i nie tylko, żeby takich sytuacji nie było, żeby nie handlowano skradzionymi dziełami sztuki" - podkreślił.
Na pytanie, jak do sprawy odnosi się niemieckie Ministerstwo Kultury, odpowiedział: "jeszcze nie odniosło się do tej sprawy". "My mamy kontakt z niemieckim ministerstwem kultury w ogóle generalnie w kwestii zwrotu, zwłaszcza utraconych w czasie II wojny światowej, polskich dzieł sztuki. Niestety, Niemcy zwodzą nas w tej kwestii, nie chcą zajmować stanowiska, to jest dość przykra sytuacja" - ocenił minister kultury.
Poinformował, że sprawa sprzedaży jest analizowana. "Trwa zebranie naszych specjalistów z prawnikami. Mamy bardzo rozbudowaną współpracę z prawnikami za granicą, w Niemczech działa w naszym interesie jeden ze znanych niemieckich prawników, prof. prawa. Na świecie są wyspecjalizowane instytucje prawne i obywatelskie fundacje, które zajmują się odzyskiwaniem dzieł sztuki, w związku z tym, że na tym rynku działają ludzie nieuczciwi, tam chciwość panuje, działają wyspecjalizowane szajki, które zajmują się kradzieżami, żeby dostarczać na ten rynek rzeczy skradzione. Z drugiej strony wytworzył się cały instytucjonalny zespół ludzi, którzy z tym walczą, plus policja, prokuratura. Było złożone zawiadomienie do Interpolu o tym, że jest to dzieło skradzione" - zaznaczył szef MKiDN.
Wyjaśnił, że akwarela Kandinskiego została zidentyfikowana przez pracowników MKiDN mniej więcej tydzień przed aukcją, gdy tylko pojawiła się w ofercie domu aukcyjnego.
Przypomniał, że MKiDN miało już wcześniej kilkakrotnie kontakty z domem Grisebach. "Parę lat temu oddał, nie sprzedał i wróciła do nas +Murzynka+ Anny Bilińskiej, wspaniały obraz, bardzo znany, więc wtedy zachował się w miarę przyzwoicie" - powiedział wicepremier Gliński. (PAP)
Rozmawiała Anna Nartowska
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/