"Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena, "Chcemy być sobą" grupy Perfect czy "Nie pytaj o Polskę" Grzegorza Ciechowskiego - to znane do dziś protest-songi, kontestujące rzeczywistość Polski Ludowej. Muzyka była formą odreagowania frustracji codziennością komunistycznego kraju.
Podczas majowego koncertu "Przeboje Radia Luksemburg" w Warszawie, prezydent Bronisław Komorowski mówił o słynnej rozgłośni: "To było jak łyk świeżego powietrza, wolności, której smak przeczuwaliśmy – wszystko, co odróżniało szarą rzeczywistość kraju komunistycznego od świata, który chcieliśmy poznać i posłuchać". Na antenie rozgłośni, nadającej w krajach Europy Zachodniej i Centralnej muzykę młodzieżową w latach 60. i 70., usłyszeć można było takie zagraniczne grupy jak The Rolling Stones, The Beatles, The Who czy The Doors.
Gdy amerykańskie i brytyjskie grupy śpiewały o buncie, miały na myśli obyczajową rebelię - chęć zmiany społecznej, wynikającej z konserwatyzmu "pokolenia ojców" - nie walkę z politycznym uciskiem. Mick Jagger śpiewał w "Satisfaction", że nikt nie będzie mu mówił jak białe mają być jego koszule a Roger Daltrey z The Who krzyczał w piosence "My Generation": mam nadzieję, że umrę zanim się zestarzeję. Gdy Bob Dylan śpiewał pacyfistyczny hymn "Blowing in the Wind" a Sam Cooke anty-segregacyjne "A Change is Gonna Come", polscy artyści wyrażali swój bunt poprzez formę big beatu i jazzu, "zgniłą muzykę Zachodu", niemile widzianą przez władze Polski Ludowej.
"Już Czesław Niemen śpiewał utwory, nazywane protest-songami. Takim utworem był przecież +Dziwny jest ten świat+. Gdy zacząłem pracować w +Trójce+, w latach 80., pojawiały się takie hymny - to była naturalnie +Autobiografia+ Perfectu, +Kocham wolność+ Chłopców z Placu Broni, +Wieża radości, wieża samotności+ Sztywnego Palu Azji czy +Nie pytaj o Polskę+ Grzegorza Ciechowskiego" - wylicza w rozmowie z PAP dziennikarz muzyczny Marek Niedźwiedzki. "Właściwie każdy wykonawca z tamtych lat miał tego typu utwór - +Przeżyj to sam+ Lombardu, +Dorosłe dzieci+ Turbo. Wówczas działo się to spontanicznie; to nie była kwestia mody, żeby nagrać piosenkę z przesłaniem" - wspomina.
Do najpopularniejszych polskich protest-songów zaliczały się m.in. "Chcemy być sobą" grupy Perfect - przekręcane podczas koncertów przez publiczność na "Chcemy bić ZOMO"; inną piosenkę Perfectu, "Nie bój się tego wszystkiego", publiczność przekręcała na "Nie bój się tego Jaruzelskiego" - czy pieśń "Nie pytaj o Polskę" Grzegorza Ciechowskiego, w której opisuje on przykrą codzienność Polski Ludowej: "Te brudne dworce, gdzie spotykam ją/ Te tłumy, które cicho klną/ Ten pijak, który mruczy coś przez sen/ Że póki my żyjemy, ona żyje też".
Do najpopularniejszych polskich protest-songów zaliczały się m.in. "Chcemy być sobą" grupy Perfect - przekręcane podczas koncertów przez publiczność na "Chcemy bić ZOMO"; inną piosenkę Perfectu, "Nie bój się tego wszystkiego", publiczność przekręcała na "Nie bój się tego Jaruzelskiego" - czy pieśń "Nie pytaj o Polskę" Grzegorza Ciechowskiego, w której opisuje on przykrą codzienność Polski Ludowej: "Te brudne dworce, gdzie spotykam ją/ Te tłumy, które cicho klną/ Ten pijak, który mruczy coś przez sen/ Że póki my żyjemy, ona żyje też".
Tomasz Lipiński, lider grupy Tilt wspominał w książce Mikołaja Lizuta "Punk Rock Later": "Początek dorosłego życia mojej generacji przypadł na okres światowej recesji, która i na Polsce odcisnęła swoje piętno. Byliśmy pokoleniem bez perspektyw, bo życie w tym kraju było właściwie uwarunkowane postawą polityczną. Wszelka kariera wiązała się z przynależnością do partii albo którejś z reżimowych organizacji młodzieżowych. Żeby się do tego podłączyć, nie trzeba było być komunistą tylko totalnym oportunistą (...) Jedynym obszarem umiarkowanej wolności była działalność artystyczna. Zacząłem więc studiować na ASP ale szybko rzuciłem studia postanowiłem zająć się muzyką. Miałem 24 lata".
"Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena był protestem przeciw rzeczywistości kraju komunistycznego. Socjalistyczne władze postanowiły walczyć z nim poprzez przyznanie mu w 1967 roku nagrody za "ideowe walory". Podczas festiwalu w Opolu Niemen otrzymał nagrodę szefa Radiokomitetu Włodzimierza Sokorskiego. Pieśń stała się nieoficjalnym hymnem młodzieży, kontestującej władzę ludową. Hymn Niemena nie został poddany ingerencji cenzorskiej, władza usiłowała po prostu zawłaszczyć go dla siebie i w ten sposób osłabić jego przekaz.
"Ja miałem szczęście, to artyści musieli walczyć z cenzurą. Do radia przychodził już efekt tych walk na taśmie. Były chwilowe zakazy emisji, jak w przypadku Maanamu, ale to było z innego powodu - nie chcieli wystąpić w Sali Kongresowej dla przyjaciół ze Związku Radzieckiego, ale to była sytuacja marginalna" - mówi Niedźwiedzki.
Wizyty u cenzora w "Punk Rock Later" wspomina Kazik Staszewski, lider m.in. grupy Kult.
"To były bardzo śmieszne, choć męczące wizyty. Przyjąłem taką zasadę, że nie będę pozwalał na żadne ingerencje w teksty - tzn. jeśli jakieś piosenki nie dało się przewalczyć bez zmian, to z niej rezygnowałem w ogóle. W sekcji zajmującej się muzyką rockową było dwóch facetów. Jeden młody, który udawał kumpla. Klepał po ramieniu i mówił +Wiesz, musimy tak zamieszać w tym tekście, żeby ci na górze nie skumali, o co naprawdę chodzi+. A starego głównie interesowały sprawy gramatyki i ortografii, gdyż był autorem książek dla dzieci +Gramatyka na wesoło+ i +Ortografia na wesoło+" - wspominał wokalista.
Jednym z najpopularniejszych utworów Kultu była piosenka "Polska", w której Staszewski śpiewał o brzydocie Polski Ludowej - "Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy/ Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy". "Polska" przez długi czas znana była jedynie bywalcom koncertów Kultu - na zamieszczenie jej na płycie nie pozwalała cenzura.
"Miałem na nich taki sposób, że przed wizytą w cenzurze pisałem kilka takich super ostrych tekstów typu +Niszczy nas beton partyjny...+ czy coś takiego. Głównie więc skupiali się na tych tekstach, dzięki czemu udało mi się wiele innych przewalczyć. To, że nie pozwalałem zmieniać tekstów, oczywiście w znacznym stopniu okaleczało nasz repertuar. Pierwsza płyta Kultu zupełnie nie była tym, co graliśmy na koncertach. Ale nasze pierwsze sześć płyt jest dowodem liberalizowania się cenzury w latach 80.: na czwartą płytę puścili utwór +Polska+, na piątą +Wolność+, a przy szóstej już praktycznie nie było cenzury, skoro przeszedł taki utwór jak +Totalna militaryzacja+" - mówił Kazik.
Dziennikarz Piotr Bratkowski dostrzega analogię pomiędzy sytuacją jaka była w Stanach w pierwszych latach rock and rolla a tym, co działo się w Polsce. W Ameryce była scena rock and rollowa i folkowa, niejako niezależne od siebie. W Polsce lat 60. i 70. było podobnie - były dwie sceny: big-beatowa i piosenki autorskiej.
"Różnica była taka, że amerykański rock and roll był muzyką rozrywkową, bez ambicji wnikania w rzeczywistość, polski big-beat natomiast był reglamentowany. Było wówczas tylko kilkanaście grup, które miały dostęp do radia; mało kto miał szansę nagrania płyty. Big-beat podlegał też silnej manipulacji politycznej. Rozkwitło zjawisko +rocka partyzanckiego+ - zespoły śpiewały prawdziwe piosenki z okresu II wojny światowej albo stylizowane na nie, o wojskowej tematyce" - mówi Bratkowski w rozmowie z PAP.
Te grupy uczestniczące w propagandzie w zamian za kontrakt na występy w polonijnym klubie w Stanach albo Skandynawii czy dobrze opłacone tournee po NRD czy Związku Radzieckim. Jak podkreśla Bratkowski, muzyka popularna zaczęła podejmować treści polityczne, społeczne, gdy obie sceny - rockowa i piosenki autorskiej - zaczęły się przenikać, czerpać z siebie nawzajem. "Gdy rozpocząłem pracę jako dziennikarz, chciałem przyczynić się do tego, by rock w Polsce łączył swoją naturalną energią z przesłaniem tekstowym. Zarzucano mi czasem, że usiłuję połączyć Korę z Jackiem Kaczmarskim" - dodaje.
Jedną z najsłynniejszych pieśni antysystemowych były "Mury" Kaczmarskiego. Piosenka stała się hymnem Solidarności i symbolem antykomunistycznej opozycji. Jej pełną nadziei w zwycięstwo nad reżimem pieśń kończy jednak pesymistyczna zwrotka, w której poeta śpiewa: "A mury rosną, rosną, rosną/ Łańcuch kołysze się u nóg". Każda kaseta z koncertu Kaczmarskiego przeszmuglowana do Polski stawała się taśmą-matką, z której powielano tysiące kopii.
"Polska muzyka jest silna w momentach przemian, jak w 1982 czy 89 roku. Potem następuje zastój, nie ma przeciwko czemu protestować" - ocenia Marek Niedźwiedzki. "Już nie jest najistotniejsze, by krzyczeć; trzeba śpiewać piosenki o miłości, która także ważną sprawą. Zawsze tak było, że muzyka szła za sytuacjami ekstremalnymi. Czasami nawet je wyprzedzała" - dodaje. (PAP)
pj/ ls/ pro/