Obok warmińskich melodii, równie istotną część „Muzyki bez Granic” stanowią pakistańskie qawwali. Ta muzyczna fuzja euro-azjatycka wyszła zupełnie dobrze - powiedziała PAP Maria Rumińska przed piątkowym koncertem w Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie.
PAP: Intrygujący jest tytuł Pani najnowszego przedsięwzięcia i koncertu "Polska-Pakistan. Muzyka bez Granic". Czy muzycy z Pakistanu zagrali na Warmii?
Maria Rumińska: Właśnie tak. Nasza mikrotrasa to trzy koncerty - pierwszy, premierowy, zagraliśmy w Amfiteatrze w Olsztynie 31 sierpnia w ramach Olsztyńskiego Lata Artystycznego. Udał się niesamowicie. Jesteśmy wciąż pod ogromnym wrażeniem tego spotkania. Frekwencyjnie i energetycznie nasi olsztyniacy naprawdę pokazali styl i klasę. Spodziewałam się tego, że będzie niepowtarzalnie, ale skala doznań nas wszystkich zaskoczyła i myślę, że ten wieczór na długo zapadnie w naszej pamięci. Drugi koncert miał miejsce w Gnieźnie 2 września - i był dopełnieniem wieczoru o tematyce, nazwijmy to "migracyjnej". Wystąpiliśmy w Latarni na Wenei na zaproszenie niesamowitego Stowarzyszenia Ośla Ławka. Najpierw posłuchaliśmy przejmujących opowieści polskich wolontariuszek o uchodźcach z Syrii i obozach dla uchodźców w Grecji a potem zagraliśmy dla wszystkich "Muzykę bez Granic". To był bardzo emocjonujący wieczór. Na zupełnie innym poziomie emocjonujący. Czujemy się zaszczyceni, że mogliśmy dołożyć do tej opowieści swoją własną część. Ostatni, trzeci występ - 7 września w warszawskim Muzeum Azji i Pacyfiku wciąż jest przed nami.
PAP: Na czym polega przedsięwzięcie "Polska-Pakistan. Muzyka bez Granic"?
Maria Rumińska: Mówiąc wprost jest to spotkanie muzyków folkowych z obu krajów. A troszkę dokładniej jest to, sześcioletni już, projekt Polskiej Ambasady w Pakistanie, do którego zapraszani są artyści otwarci na ryzykowne, krótkoterminowe kolaboracje muzyczne - na tyle sprawni, aby doprowadzić do koncertów i nagrań płyty w cztery, pięć dni od pierwszego spotkania na próbach. Poprzednimi wokalistko-instrumentalistkami były Maria Pomianowska i Karolina Cicha. Towarzyszyli im znakomici muzycy, m.in. Paweł Betley, Marta Sołek, Mateusz Szemraj, Bart Pałyga. Mnie, jako trzeciej wokalistce, zaproponowano udział w piątej edycji tego międzynarodowego projektu. W tym roku w Pakistanie graliśmy we dwójkę z Kamilem Rogińskim. Niemal od początku nad akustyczną realizacją projektów czuwa Andrzej Kijanowski. Tak było i tym razem. Realizuje on również dźwięk podczas polskiej trasy, która właśnie trwa.
PAP: Jaki jest skład formacji obecnie koncertującej w Polsce?
Maria Rumińska: Stronę pakistańską - jak zawsze - reprezentują: Muhammad Asif grający na dholak (południowoazjatycki ręczny bęben - PAP), Irshad Ali - tabla (instrument z grupy membranofonów, gra się na nim kiśćmi dłoni lub palcami - PAP)) oraz znakomity i nieprzeciętny wokalista Qawwali - Imran Aziz Mian. Jest to postać bardzo barwna; syn legendarnego - Aziza Miana, jednego z czołowych śpiewaków Qawwali w historii Pakistanu. Polski, dwuosobowy dotąd skład zespołu z Kamilem Rogińskim - rozszerzyłam o trzech muzyków, również wybitnych instrumentalistów: Marcina Rumińskiego na gitarze i fletach, Marcina Drabika na skrzypcach i Jacka Fedkowicza na basie.
PAP: Jaki jest program koncertów, co gracie i śpiewacie?
Maria Rumińska: Wykonujemy pieśni w gwarze warmińskiej i inspirowane tradycyjnymi melodiami ludowymi. Cała polska warstwa tekstowa jest oparta na czystej warmińskiej gwarze, której przekładów dokonał poeta z regionu Warmii Edward Cyfus. Jesteśmy bardzo szczęśliwi z powodu długiej współpracy. Pierwsze teksty pana Edwarda śpiewałam niemal 10 lat temu w zespole Hoboud, a teraz kolejne wywiozłam aż do dalekiego Islamabadu. Edward Cyfus przygotował już nawet kilka nowych ugwarzeń do mojego "wschodzącego", nowego duetu - PAMARUNA - z Patrycją Napierałą.
Podstawą projektu "Polska-Pakistan. Muzyka bez Granic" jest wielokulturowość; obok warmińskich melodii, równie istotną część stanowią pakistańskie qawwali i sufi. Bardzo transowa i groove'owa sekcja rytmiczna oraz dwoje ekspresyjnych wokalistów wykonujących podobne w znaczeniu czy intencji pieśni, tworzą mieszankę wybuchową. Pośród tekstów, które wybrał Imran, znalazły się m.in. wiersze z XI w. Shah Hussein'a, utwór autorstwa Sabri Brothers czy Nusrat Fateh Ali Khana. Jest to niesamowita podróż do której zapraszamy wszystkich żądnych przygód słuchaczy. Naszym koncertom zawsze towarzyszy wiele emocji. Ta fuzja euro-azjatycka wyszła zupełnie dobrze.
PAP: A jak powstawał tamten, oryginalny program?
Maria Rumińska: Jeszcze w Polsce, przed pierwszym wyjazdem do Pakistanu, przygotowałam szkice opracowań do wybranych tekstów w gwarze. Starałam się zostawiać formy w utworach zupełnie otwarte, ułożyłam sobie tylko takie "klocki", z których na miejscu mogłam w dowolny sposób czerpać i je ustawiać. W ten sposób całkowite aranże stworzyliśmy już na miejscu razem z muzykami pakistańskimi. Pierwszym krokiem w naszych działaniach był tekst. Bardzo nam zależało na znalezieniu wspólnych znaczeń, treści i intencji podmiotów lirycznych w pieśniach. Czuliśmy, że to bardzo dobry kierunek. Muzycznie, wbrew pozorom, niewiele potem zostało do robienia. Gdy treści się zgodziły to i muzyka się zgrała.
Do pieśni warmińskiej "Gorzołka", Imran dobrał wiersz suficki "Devaani" - o pijanej chmurze. W kilku sytuacjach oboje śpiewamy po prostu - o miłości. Jakby to nie zabrzmiało, to właśnie miłość i śmiech "zadziałały" najmocniej w tym projekcie. Bardzo się wszyscy zaprzyjaźniliśmy. Cieszę się, że większa liczba moich przyjaciół z zespołu Shannon, mogła tej wspólnej muzycznej roboty, przy okazji polskich koncertów, doświadczyć.
PAP: A jak do tego doszło, że spotkała się pani właśnie z Panem Imranem Azizem Mianem? Jak się znaleźliście?
Maria Rumińska: Sami na siebie nie trafiliśmy. Można powiedzieć, że "spłynęła" na nas ta znajomość w wyniku różnych splotów okoliczności. Polskich muzyków do projektu zaprasza nasza Ambasada, muzyków z Pakistanu, proponuje współpracująca przy projekcie Fundacja FACE - Foundation of Art, Culture and Education. Przesłano do nas linki z filmikami, notki biograficzne i chwilkę potem byliśmy już w samolocie do Islamabadu.
Bardzo nam się podobało podczas dwóch pobytów w Pakistanie i wielka to radość, że udało się naszych nowych przyjaciół zaprosić do nas, do Polski na wspólne koncerty. Teraz nie pozostaje już nic innego, jak tylko ustawiać trasę po kraju i Europie w roku 2019.
Rozmawiała: Anna Bernat (PAP)
Maria Rumińska - wokalistka, kompozytorka, autorka projektów muzycznych. Od ponad 10 lat obecna na scenie muzycznej. Jest też autorką muzyki oraz opracowań muzycznych do ok. 30 spektakli teatralnych, a także muzykiem sesyjnym wykonującym partie instrumentalne i wokalne. Od 2007 r. należy do zespołu muzyki celtyckiej Shannon a od 2013 r. współtworzy również wariant z orkiestrą kameralną - Celtic Rivers Orchestra (orkiestracja - Zbigniew Namysłowski) w których gra na melodeonie (akordeonie diatonicznym), śpiewa oraz aranżuje. W 2009 r., wraz z mężem założyła zespół wykonujący pieśni w wymarłej gwarze warmińskiej - Hoboud.
Od 2017 r. współtworzy z Patrycją Napierałą duet wokalno-instrumentalny PAMARUNA. Na repertuar owego duetu składają się autorskie kompozycje Marii Rumińskiej oraz aranżacje piosenek folkowych w gwarze warmińskiej. Wraz z zespołem Shannon brała udział w nagraniach muzyki Grzegorza Turnaua do spektaklu "Podróże Guliwera" w reż. J. Kiliana w Teatrze Polskim w Warszawie. Uczestniczy niemal co roku w Jazz Campingu Kalatówki. Jest córką wybitnego saksofonisty i kompozytora Zbigniewa Namysłowskiego i siostrą puzonisty Jacka Namysłowskiego.
Koncert "Polska-Pakistan. Muzyka bez granic" odbędzie się w piątek 7 września w Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie.
abe/ pat/