Tłumy łodzian przeszły ul. Piotrkowską, biorąc udział w Orszaku Trzech Króli z okazji obchodzonego w niedzielę święta Objawienia Pańskiego. Uroczystość rozpoczęła msza św. pod przewodnictwem metropolity łódzkiego abpa Grzegorza Rysia w kościele pw. Zesłania Ducha Świętego.
Zwracając się do wiernych arcybiskup zwrócił uwagę, że z Jerozolimy do Betlejem, gdzie narodził się Chrystus, było tylko siedem kilometrów. Nikt jednak się z niej nie ruszył, aby odwiedzić Jezusa. Tymczasem mędrcy ze Wschodu, którzy są symbolem wszystkich narodów przybywających do Jezusa, by w nim rozpoznać zbawiciela, idąc do Betlejem przeszli ponad tysiąc kilometrów.
Dlatego - według metropolity - w kontekście dzisiejszych czasów warto zastanowić się nie tylko nad postawą mędrców ze Wschodu, ale i nad zachowaniem mieszkańców Jerozolimy.
"Raz po raz widzimy obok nas ludzi, których mamy odwagę nazywać poganami, widzimy jak ich Pan Bóg prowadzi sobie znanymi sposobami, sobie znanymi drogami ze znakami, których my nie potrafimy rozszyfrować. Widzimy ludzi, którzy bardzo szybko się przemieszczają i potrafią przejść do Boga. A my, którzy mamy w rękach Biblię, mamy w rękach wszystkie sakramenty, wszystkie boże znaki, mamy całą wiedzę o nim, nie potrafimy się do niego ruszyć ani kawałeczek" - mówił.
Zdaniem metropolity, pytanie dzisiejszej uroczystości to nie jest pytanie, w jaki sposób poganie dochodzą do Boga, tylko to jest pytanie o to, czy wierzący ludzie, też się ku niemu ruszą.
Podkreślił, iż Herod był przerażony wiadomością, że przyszedł mesjasz, bo był przekonany, że chce on odebrać mu władzę, zniszczyć jego miejsce, stanowisko. Tymczasem Jezus nie ma zamiaru wykonywać żadnego zamachu na władzę, przywileje. Przyszedł w prostocie, ubóstwie, miłości, w otwartości dla człowieka. Przyszedł i pokazuje - bądźcie tacy.
"Czy przypadkiem nie jest tak, że zachowujemy się jak Herod" - pytał. Arcybiskup przekonywał, że "jeśli się nie ruszymy w stronę Betlejem, to zostaniemy kościołem, który potrafi wiele o Bogu mówić, ale jak przychodzi się ku niemu ruszyć, to wysyłamy innych, a sami zostajemy w swoim bezpiecznym świecie".
Po mszy i modlitwie Anioł Pański z placu Wolności w kierunku bazyliki archikatedralnej wyruszył ul. Piotrkowską barwny korowód kolędników z Kacprem, Melchiorem i Baltazarem na czele. W rolę Kacpra wcielił się przedstawiciel Bractwa Kurkowego, Melchiora przedstawiciel Łódzkiego Oddziału Polskiego Związku Głuchych, a Baltazara - student Uniwersytetu Łódzkiego.
Uczestnicy orszaku otrzymali papierowe korony i śpiewniki z kolędami. Po drodze mogli obejrzeć tzw. mansjony, czyli scenki z udziałem aniołów, diabłów, króla Heroda. Była też walka dobra ze złem. Na scenie przed katedrą odbył się koncert kolęd. (PAP)
autor: Jacek Walczak
jaw/ agz/